Dalsza część :3 Znieruchomiałam. Stałam tam i gapiłam się - TopicsExpress



          

Dalsza część :3 Znieruchomiałam. Stałam tam i gapiłam się w tą nieprzeniknioną czerń, a krew z mojej ręki kapała na podłogę. Nie wiem ile tam stałam, miałam wrażenie, że całe wieki. Z amoku wyrwał mnie głos mamy. - Isabelle, teraz musisz wziąć kielich, nabrać wody i wypić jego zawartość. – zrobiłam to i wróciłam na miejsce. Nie mam pojęcia jak uroczystość dobiegła końca. W mojej głowie kłębiła się tylko jedna myśl, że moja mama mnie znienawidzi. Kiedy ceremonia dobiegła końca podeszła do mnie, złapał za rękę i odciągnęła na bok. - Posłuchaj mnie uważnie, nie mamy wiele czasu. Musisz wytrzymać, wiem, że dasz radę, jesteś silna. Za tydzień, jak już wszystko się uspokoi, wymkniesz się, lub powiesz, że idziesz na polowanie do lasu, spotkamy się na granicy między terytoriami, tam gdzie Cię zaprowadziłam, gdy byłaś jeszcze mała, trafisz tam ? - Tak mamo, ale to niedozwolone, nie chcę żebyś miała przeze mnie kłopoty. – byłam załamana. - Nie interesuje mnie to, kocham Cie i tylko to się liczy. – przytuliła mnie mocno do siebie. – Musisz już iść, pamiętaj, za tydzień o północy. - Będę mamo, kocham Cię. - Ja Ciebie też malutka, a teraz idź. – puściła mnie, a kiedy odchodziłam zauważyłam łzy w jej oczach, wiedziałam, że nie mogę się rozpłakać, musiałam być twarda. Wyszłam na świeże powietrze i zauważyłam dwie grupy, w jednej z nich były wilkołaki, które kiedyś były wampirami, a w drugiej wilkołaki przemienione w wampiry. Podeszłam do drugiej grupy, niektórzy byli przerażeni, inni cali zapłakani, a parę osób nawet sprawiał wrażenie szczęśliwych. Nagle ktoś złapał mnie za rękę, odruchowo wyrwałam ją i odwróciłam się przerażona. Moim oczom ukazała się Carmen, cała zapłakana, ścisnęło mi się w gardle na jej widok. Rzuciła się w moje objęcia i przytuliła z całej siły. Pachniała jak zawsze wanilią, wtuliłam się w nią i w jej burzę loków. Miałam ochotę się rozpłakać, ale wiedziałam, że nie mogę. Puściła mnie i odciągnęła na bok, spojrzałam na nią dokładniej. Makijaż miała lekko rozmazany, a nos cały zasmarkany od płaczu Przyglądałam się jej chcąc zapamiętać to, jak wygląda. Miała oliwkową karnację. Najbardziej podobała mi się jej ciemnobrązowa burza loków. Przyjaźniłyśmy się od podstawówki, byłam zrozpaczona, a zarazem wściekła, że jakieś idiotyczne uroczystości mieszają nam w życiu i każą zostawić rodzinę i przyjaciół. - Będę tęsknić. – powiedziała zapłakana Car. - Ja też. – starałam się zachowywać spokojnie, ale z całego serca pragnęłam wtulić się w nią i nigdy nie puścić. - Tak bardzo nie chcę się z Tobą rozstawać. Muszę Ci powiedzieć parę rzeczy więc stój i słuchaj uważnie. Musisz być silna, wtedy będzie Ci u nich łatwiej, bądź pewna siebie jak nikt inny. Oni cenią takich. Może nie jesteś wysoką, niebieskooką blondynką, ale jesteś piękna, nie zapominaj o tym! – powiedziała to z takim przekonaniem, że z wrażenia dotknęłam moich prostych jasnobrązowych włosów, a w moich zielonych oczach zebrały się łzy. - No i najważniejsze, nie wolno Ci płakać, dla nich łzy to oznaka słabości, a ty jesteś silna, wierzę w Ciebie, nigdy Cię nie zapomnę. – przytuliła mnie z całej siły. - Dziękuję, będę pamiętała. – szepnęłam, gdy już mnie puściła. - Trzymaj się. – powiedziała, a z jej oczu popłynęły strużki łez. Ścisnęła moją rękę i odeszła. Miałam ochotę rzucić się na ziemię i ryczeć. Jeszcze dłuższą chwilę stałam i gapiłam się w przestrzeń, potem wróciłam do grupki świeżo upieczonych wampirów. Kilkoro z nich wyglądało na zadowolonych, inni pochlipywali cicho, a ja stałam pomiędzy nimi i nie miałam pojęcia co robić. Moją uwagę przykuła pewna dziewczyna. Wyglądała na zwykła nastolatkę, miała na sobie jakiś wywłóczony, wełniany sweter i porwane jeansy. Płakała, musiała tęsknić za rodziną… rodzina, mama… na samą myśl ścisnęło mnie w gardle, a łzy napłynęły mi do oczu. Czy kiedykolwiek ją jeszcze zobaczę? Czy nadal będzie mnie kochała? Z zamyśleń wyrwał mnie głośny śmiech. Gdy się odwróciłam ujrzałam tą płaczącą dziewczynę leżącą na ziemi, a nad nią stała jakaś nowa wampirka, która miała na sobie zabójczo krótką spódniczkę, obcisłą bluzkę, która podkreślała jej talię i czarne botki na metrowej szpilce. Słowem, wyglądała jak milion dolarów. Śmiała się z bidnej nastolatki, leżącej na ziemi. Nienawidzę osób, które traktują inne jak popychadła… Może dlatego, że sama nim byłam? Kiedy na nią spojrzałam wezbrała się we mnie wściekłość, jeszcze takiej nie czułam, po prostu musiałam podejść i coś zrobić, to było silniejsze ode mnie. Podbiegłam do nich i pchnęłam tą wredną nastolatkę z taką siłą, że tamta zatoczyła się kilka kroków do tyłu i o mało co nie upadła. Pomogłam wstać przestraszonej dziewczynie, sprawdziłam czy nic jej nie jest i usłyszałam wrzask na moimi plecami. - Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! – wrzeszczała już stojąca na dwóch nogach wampirka – Jedna ofiara przyszła z pomocą drugiej! - Po pierwsze to ani ja, ani ona nie jesteśmy ofiarami, a po drugie, jeśli jeszcze raz zobaczę, że śmiejesz się z niej, to uwierz mi, nie skończy się to dla Ciebie dobrze! – jeszcze nigdy nie byłam tak wściekła, wszystko we mnie wrzało. - Hahahah! Ty grozisz mi? – nagle z roześmianej nastolatki zmieniła się w zimną wampirzycę o bystrych oczach, podeszła do mnie w mgnieniu oka, złapała mnie za rękę z ogromną siłą i zaczęła mówić szeptem do mojego ucha trzymając swoją twarz stanowczo zbyt blisko mojej – Nie masz pojęcia z kim zadarłaś, lepiej uważaj na siebie. – Po tych słowach zarzuciła kruczoczarnymi włosami, odwróciła się i dumnie pomaszerowała przed siebie. - Nic Ci nie jest? – zapytałam się nadal osłupiałej dziewczyny. - N…nie, chyba nie… - Tak w ogóle to jestem Isabelle, ale mów mi Izzy. – uśmiechnęłam się do niej szczerze - Ja jestem Katherine Flowerpower, miło mi Cię poznać. Dziękuję a to, co zrobiłaś, niewiele osób zdobyłoby się na odwagę zadrzeć z Elizabeth. - Oj nie przesadzaj, to nic takiego, każdy zachowałby się tak na moim miejscu… - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej - Kilka osób przyglądało się całej scenie i nikt nie stanął w mojej obronie. - teraz to ja stałam osłupiała – Ty chyba nie do końca wiesz z kim zadarłaś, prawda ? - Nie znam tej dziewczyny, ale nikt nie ma prawa tak traktować innych. A tak w ogóle to kim ona jest ? - Elizabeth Moon. - Moon? Serio? - Tak, wnuczka przywódcy najstarszej, największej i najbardziej wpływowej kolonii wampirów. Jej matka nieoczekiwanie została wilkołakiem, a Elizabeth tylko czekała żeby stać się wampirem. - No to w takim razie ona także zadarła z niewłaściwą osobą. Ja jestem Isabelle Lightwood, córka Kate Lightwood, przywódczyni największej sfory wilkołaków. - Łał, widzę, że nie popuścisz jej łatwo. - Cóż… nie ma takiej opcji – obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem. - Pamiętaj, jesteś na jej terytorium, ona ma przewagę. - Na pewno nie zapomnę. – nagle podeszła do naszej grupy wysoka kobieta z długimi blond włosami, ubrana w czarną suknię sięgającą do ziemi. Materiał był przeszywany srebrną nitką tworząc przeróżne wzory. - Proszę za mną. – od dźwięku jej głosu dostałam gęsiej skórki, był lodowaty i pełen nienawiści, ale zarazem przepełniony bólem. - Zaczyna się – szepnęła do mnie Katherine.
Posted on: Fri, 04 Oct 2013 20:22:00 +0000

Trending Topics



that
Oh boy! Let the rumors begin. An ambulance that had been around

Recently Viewed Topics




© 2015