Do ofiar szpitali psychiatrycznych Szpital psychiatryczny sprzyja poniżeniu człowieka, umniejsza jego wartość i pozbawia godności . Jest kombinatem, którego reżim produkcyjny ustalono tak, by z jednostki wrażliwej i twórczej wytworzyć inwalidę, dając mu jedynie prawo do wegetacji, pozbawiając możliwości indywidualnego rozwoju. Psychiatra bazuje na micie chorego mózgu i biologicznej metodzie jego leczenia. Liczy się chora psychika, a nie jednostka ludzka osadzona w pewnych realiach psychologicznych i społecznych. Psychiatrzy, będąc z natury snobami, nie potrafią przekazać swoim pacjentom jakiejkolwiek wiedzy na temat stosunków międzyludzkich, ignorując podstawowe prawo psychologii i socjologii. Psychiatria powinna być sztuką dialogu partnerskiego, dialogu między pacjentem a lekarzem. W zetknięciu z chorym lekarz przyjmuje maskę, staje się nieautentyczny, skrywając za nią swoją niechęć, co wyczuwa badany, który na ogół swoją maskę odrzucił. Rozmowa z psychiatrą nie klei się, odległość między partnerami jest zbyt duża. podział na leczących i leczonych zbyt głęboki, a postawa ex catedra ze strony lekarza dyskredytuje go chyba najbardziej. Psychiatra jest prokuratorem i sędzią zarazem. Lubi stosować zasadę kija i marchewki - niektórzy pacjenci odnoszą wrażenie, iż serwuje im leki za karę. Wydając wyrok-etykietkę lekarz skazuje swojego chorego na śmierć, śmierć społeczną. Ów wyrok nie trafia do szuflady, ale zostaje przyjęty przez najbliższe otoczenie za dobrą monetę. Lekarze z dumą oświadczają rodzinie, że pacjent jest skończony, ma głęboki defekt, mniemając, że dużo pomogli, a ich prognozy sprawdzają się. Oddział psychiatryczny jest gettem, gdzie pacjenci występują w roli pariasów. Personel traktuje swych podopiecznych jak rośliny, wszystkie frustracje przenosi na pacjentów. Postawa nietolerancji i tyranii jest powszechna i całkowicie aprobowana. Tu można odbić swoje chore ambicje. To me tylko braki w kulturze osobistej, lecz niejednokrotnie w człowieczeństwie. Oddział dzienny, mimo miłej atmosfery między członkami grupy, jest karykaturą zdrowej społeczności. Kloszowy twór, którego członkowie są manipulowani przez personel sprzyja wadliwemu funkcjonowaniu poza nim. Nie ma tu możliwości głębszego wejścia w prawdziwą istotę problemów; a tym bardziej realnych perspektyw na ich rozwiązanie. Spółdzielnie inwa1idów przypominają wczesnokapitalistyczne manufaktury, gdzie pracownik jest permanentnie oszukiwany, funkcjonując nadal w roli chorego. Nie ma on wpływu na funkcjonowanie przedsiębiorstwa, jego gospodarność i podział zysków. Cała psychoterapia, która winna przede wszystkim kształtować profil pomocy człowiekowi zagubionemu w społeczeństwie, jest zepchnięta na margines. Preferuje się tutaj cele zastępcze - wpajanie magii leków psychotropowych na oddziale zamkniętym, a na dziennym - dodatkowo aktywności, która pozwoli zapomnieć o objawach. Jeśli pomaga się w aktualnych problemach, to w oderwaniu od ich korzeni. Zapomina się o człowieku i prawdziwym sensie jego życia. Leki neuroleptyczne to psychiczny kaftan bezpieczeństwa, który chroni tak dokładnie, że zabija wszelką inwencję twórczego działania. Lek nie powinien być celem samym w sobie, lecz środkiem pomocny m w psychoterapii. Czy objawy są rzeczywiście zdeterminowane przez bliżej nieokreślone zaburzenia biochemiczne w naszych mózgach, czy też przez załamanie się dotychczasowych szablonów postępowania w środowisku społecznym i względem siebie? Każdy z nas wychowywał się w pewnych specyficznych interakcjach z innymi. Dojrzale postawy wobec życia zdeterminowali nasi rodzice, to oni nauczyli nas niedostosowania, byli despotami, związek z nimi by] hermetyczny, ich miłość okazała się dla nas pułapką bez wyjścia. Jednostka wrażliwa, uczuciowa, skazana na kłamstwo, fałsz i krzywdę, wchodząc w dorosłe życie musi załamać się w obliczu problemów, których do tej pory rozwinąć nie miała okazji, a których rozwiązanie wymaga wypracowania prawidłowych postaw w prawidłowo funkcjonujących rodzinach. Człowiek staje się samotnym wobec problemu, nie mając oparcia w kimś kochającym, cierpi, trafia do szpitala psychiatrycznego i zostaje ukarany jedynie za swoją inność (wariat, z łac. varius-inny). Po opuszczeniu szpitala nadzór nad nim przejmuje rodzina, związek staje się bardziej hermetyczny. Nowa próba konfrontacji z życiem, nowy bunt, powrót do szpitala. Błędne koło, z deszczu pod rynnę. Rodzi się defekt - niemożliwość rozwoju i realizacji własnej osobowości. Frustracja z powodu nienormalnej sytuacji życiowej zostaje stłumiona przez leki, lekarzy i bliskich. Pozostaje osamotnienie, poczucie mniejszej wartości, stan wieloletniej stagnacji i inercja. Usprawiedliwieniem jest zły stan zdrowia, a pobyt w szpitalu sposobem na życie. Winowajcą jest chory mózg. Czym jest choroba psychiczna? Żyjąc w świecie fałszu, wzajemnego zakłamania, bezwzględnej walki o cele, których sens jest wypaczeniem wartości ludzkich, człowiek, obdarzony nadwrażliwością zdaje sobie sprawę, jak ohydny jest otaczający go świat i wtedy następuje rewolucja - zwycięża wolność i prawda. Maska jest niepotrzebna. Człowiek, który nie używa fałszu w świecie kłamstw, a jego swobody nie krępują norm kulturowych i przesądów społecznych, które z ogółu czynią niewolników własnej szablonowej mentalności, pruderii, musi zostać izolowany w szpitalu psychiatrycznym, gdyż zagraża społecznym instytucjom, które przez wieki trzymały masy ludzkie w ryzach logicznego umysłu kierującego się pragmatyzmem, a więc poza uczuciem spontanicznej miłości do świata. Nadwrażliwość wyzwała twórczy stosunek do rzeczywistości, delikatność i szeroką gamę uczuć, paradoksalne wyczucie dobra i zła, niezwykłość przeżyć odzwierciedlających konflikt i nieprzystosowanie do plugawości tego świata (nie mające wbrew pozorom absurdu związku z degeneracją mózgu), tworzy z jednostki nie mogącej się do tej pory wyróżnić potencjalnego geniusza, a przynajmniej jednostkę ponadprzeciętną, podcinając jej skrzydła, skazując na ostracyzm, tępiąc objawy niepożądane” społecznie. Skazuje się człowieka na dezintegrację tak głęboką, iż funkcjonuje on na marginesie społeczeństwa, a nie w jego centrum. Początkowa dezintegracja, która uwalnia od wadliwych stereotypów społecznych, jest oczyszczeniem ludzkiej psychiki, obumarciem prowadzącym do nowego życia. Choć bolesna nie pozbawiona jest sensu istnienia. Nie pozwól sobie na złamanie twojego życia, na inwalidztwo, do którego nieuchronnie zmierzasz, poddając się temu światu wzbudzającemu twój bunt. W przyszłości możesz skazać się na wegetację w biedzie i samotności zdany na łaskę psychiatrii. W tym cierpieniu nie ma i nigdy nie będzie cudownego leku, który rozwiąże twardo zakorzenione problemy, jakże często głęboko zakamuflowane, by nie wyjść na światło dzienne. Jedynie postawa niezależności, świadomy wybór, autentyczna odpowiedzialność za swój los, zerwanie wadliwych układów życiowych i pozbycie się konformizmu wynikającego z postawy bycia chorym może przysporzyć satysfakcji i radości w życiu. Prawdziwa satysfakcja to ta, która wypływa z pasji trudu istnienia - pasji istnienia wśród ludzi. Nie jesteś sam, masz jeszcze przyjaciół, którzy stworzą krąg podanych rąk. Nawet stepowego wilka można oswoić!
Posted on: Wed, 06 Nov 2013 07:02:21 +0000
Trending Topics
Recently Viewed Topics
© 2015