FILADELFIA (reż. Jonathan Demme) “Filadelfia” jest nie - TopicsExpress



          

FILADELFIA (reż. Jonathan Demme) “Filadelfia” jest nie tylko filmem o “gejach”. To również film o AIDS. Dwa tematy tabu, niemile widziane – szczególnie w rozrywce. O homoseksualistach robi się czasem filmy, które, niestety – mimo, że reprezentują najczęściej liberalny punkt widzenia – przyczyniają się (paradoksalnie) do utrwalania stereotypów. Nie było jednak do tej pory wysokobudżetowego filmu o pladze AIDS. “Filadelfia” łamie pierwsze lody. Jest to historia młodego zdolnego adwokata Becketta (Tom Hanks), zatrudnionego w prestiżowej firmie prawniczej, z której zwalnia się go po odkryciu, że jest chory na AIDS. Jest to niezgodne z prawem, dlatego czyni się to pod pretekstem jego braku kompetencji i zaniedbań. Oczywiście, adwokat okazuje się również “gejem”, co wydaje się już być jedynie prostą konsekwencją tej rewelacji. Beckett skarży firmę. Chce odnieść ostatnie zwycięstwo przed śmiercią, która jest nieunikniona. (...) Jest to również film o umieraniu. Sama śmierć jest częstym motywem wykorzystywanym przez kino – zwłaszcza przez melodramat. To najskuteczniejszy “wyciskacz łez”. Rzadko jednak ukazuje się w nim śmierć naturalistycznie. Jej obraz się łagodzi, poddaje estetyzacji, gwoli lepszego przyswojenia przez tzw. “masowego”, a więc nastawionego głównie na rozrywkę, widza. Reżyser Jonathan Demme (“Silence of the Lamb”) myślał zapewne, że tego eufemizmu uniknie, gdy plastycznie i wręcz ostentacyjnie ukaże rozkładające się ciało Becketta: rakowate liszaje na skórze, sino-bladą przezroczystość twarzy, podkrążone i przekrwione oczy, upiorne wysuszenie… A jednak jest to “tylko” degradacja i ruina cielesna. Bardziej bolesne są chyba dla świadomego, myślącego i wrażliwego człowieka, zmagania duszy. Tego w filmie brakuje: duchowej walki Becketta o własną godność, wewnętrzne paranie się ze śmiertelnością. Jedna scena, w której słucha on arii w wykonaniu Marii Callas – przeżywając pełen bezbrzeżnego bólu i cierpienia własne pożegnanie z tak ukochanym przez niego życiem – nie może nam tego zastąpić, jest bowiem bardziej wyjątkiem potwierdzającym regułę. Może znów zadziałał tu ów mechanizm wyparcia, który łagodzi naszą konfrontację ze śmiercią? Otóż jest ona czymś co przydarza się innym – a nie nam samym. Podobnie koili nas stoicy: “Śmierć? Dlaczego mamy się jej bać? Gdy my jesteśmy – śmierci nie ma; gdy jest śmierć – nas już nie ma”. (...) WIĘCEJ:
Posted on: Tue, 03 Dec 2013 21:46:27 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015