Imagin dla Kamili Sinkiewicz, ktora jedyna podala mi link do - TopicsExpress



          

Imagin dla Kamili Sinkiewicz, ktora jedyna podala mi link do bloga. Dziękuję Ci bardzo ;) Ściągnęłam rękawiczki i rzuciłam je na stół. Wilgotną szmatką przetarłam moje czoło i ręce brudne ze smaru. -Liam pomożesz mi? - krzyknęłam z garażu, ale nikt się nie odezwał. Wstałam głośno wzdychając i popędziłam do salonu. Liam leżał na kanapie z butelką coli w ręku. -Liam! - podniosłam głos, ale jego bardziej interesował mecz. Podeszłam do telewizora i włączyłam go. Szatyn od razu podniósł się i spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem. -[T.I] ! - przewrócił oczami. -Pomożesz mi czy nie?! - teraz to ja krzyczałam. -Później. - mówił spokojnie. -Później to sama to zrobię! - rzuciłam w niego brudną ścierką - wypchaj się. -[T.I].. - poszedł za mną. -Nie możesz mi pomóc zrobić łatwej rzeczy, a na mecz to musisz patrzeć bo to jest przecież najważniejsze! Przecież znasz się na rowerach! - odepchnęłam go. Zatrzasnęłam drzwi od garażu i westchnęłam kładąc sobie dłonie na biodrach. Spojrzałam na rower po czym starłam kropelki potu z mojego czoła. Przeczesałam włosy i znów wzięłam się do roboty. - -Mmm.. jeszcze trochę! - mówiłam do siebie. - wchodź tam cholerny łańcuchu! Gdy łańcuszek wchodził do odpowiedniego miejsca nagle wyślizgnął mi się z rąk i spadł na ziemię. -Cholera! - krzyknęłam i kopnęłam rower. Westchnęłam i opadłam na ziemię zdenerwowana. Otwarłam drzwi i pobiegłam na górę by się umyć. Wzięłam ciepły prysznic, uczesałam włosy i ubrałam ciemne rurki oraz czarny T-shirt. Na stopy założyłam czerwone trampki i zbiegłam na dół. Niestety musiałam przejść przez salon by dostać się na zewnątrz. Chwyciłam bluzę i weszłam do salonu przy okazji łapiąc telefon. -Gdzie wychodzisz? - zapytał śledząc mój każdy ruch. -Przejść się. - odpowiedziałam cicho nie patrząc na niego. -Mogę z tobą? - zapytał. -Mecz leci, popatrz sobie. - powiedziałam z uśmiechem, ale i z ironią. -Przestań. - szepnął. -Ale o co ci chodzi? - udawałam głupią - leci Grecja - Irlandia z tego co wiem. Popatrz sobie, wrócę wieczorem. - mówiłam wiążąc sznurowadło. -Mogę iść z tobą? - ponownie zapytał ignorując moje poprzednie zdanie. -Idę do rodziców. - skłamałam. -Kłamiesz. - wyczuł mnie - usiądź koło mnie. -Wchodzę! - krzyknęłam. -[T.I]! - krzyknął głośno i chłodno a ja automatycznie odwróciłam się. Jeszcze nigdy tak głośno nie podniósł na mnie głosu. - stój. -Hm? -Mam ci naprawić ten rower? - zapytał. -Nie musisz mi robić łaski, kochanie. - poklepałam go po policzku - sama to zrobię jutro. -To jest irytujące. - mówił przez zaciśnięte zęby. -Pech. - odwróciłam się, ale on złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Bez słowa wpił się w moje usta i nie pozwolił nawet się ruszyć. Przycisnął mnie do ściany nadal całując. Złapał mnie w talii i chociaż próbowałam się wyrywać, i tak mi nic to nie dało. -Ej, no.. - jęknął. - nie gniewaj się. -Już mi robić rower! - zachichotałam i pokazałam drzwi. Ten zasalutował, ostatni raz złożył na moich ustach pocałunek i szybkim krokiem zmierzył ku miejscu. Ja uśmiechnięta opadłam na kanapę i włączyłam telewizor. /horankova*
Posted on: Tue, 30 Jul 2013 17:07:06 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015