Jeszcze dwadzieścia lat temu Polacy zapytani o to jakie święto - TopicsExpress



          

Jeszcze dwadzieścia lat temu Polacy zapytani o to jakie święto obchodzimy 15 sierpnia, w pobożniejszej większości odpowiedzieliby, że Matki Bożej Zielnej. Wiedzę o tym, że jest to rocznica zwycięskiej bitwy z Bolszewikami, przywrócono zbiorowej pamięci stosunkowo niedawno. Nie wolno było nam pamiętać, że jednak nasi „bracia i sojusznicy” swoje idee nieśli nam na szablach. Tak się niestety przez wieki ukuło, że historię piszą zwycięscy. To czego nie udało się dokonać prawie sto lat temu Leninowi, udało się jego następcom. I nieprawdą jest, że bezkrwawo. Postęp który nieśli światu Bolszewicy jest dziś hasłem wykutym na sztandarach nowoczesnych „europejczyków” atakujących naszą tradycję, kulturę i wiarę. Jak do tego doszło? Niespełna sto lat temu przecież potrafiliśmy się tej nawale przeciwstawiać. Dziś jej nie dostrzegamy? Otóż dostrzegamy w tym samym stopniu co sto, co 70 i co 45 lat temu. Czyli w znakomitej większości mamy to wszystko w du..e. A pozostali, bardziej świadomi procesów zachodzących w ich najbliższym otoczeniu, godzą się na skundlenie i mierność. Pamiętacie jak doszło do decydującego starcia z Bolszewikami w roku dwudziestym? Wojska sowieckie próbowały otoczyć Warszawę, a Budionny zawieruszył się w okolicach Lwowa. Z punktu widzenia laika, naturalnym byłoby wystawić najlepsze wojska od wschodu, od strony skąd nadciągały główne siły najeźdźcy, gdzieś w okolicach osławionego Ossowa, gdzie już w pierwszym dniu starć poległ ks. Ignacy Skorupko. Jednak z jakiegoś powodu znaleźli się tam jedynie harcerze i młodzież oraz m.in. osławiony ksiądz. I zbierali cięgi. Co z wojskiem? Czemu nie wspierało tych dzielnych ludzi na pierwszej linii? Jak zwykle głupota dowodzących marnujących krew kwiatu narodu? W tej sytuacji Warszawę rzeczywiście ocalić mógł jedynie cud. Dzieci jej nie obronią. Nic bardziej mylnego. Pułapka. Pozwolono Armii Czerwonej na wiarę w zwycięstwo, by w tym samym czasie zadać jej śmiertelny cios od strony Lubelszczyzny. Uderzono spod Lublina i znad Wieprza. Cud? Dla laika pewnie tak, bo przecież przegrywaliśmy, wróg stanął u wrót miasta a tu nagle taka zmiana sytuacji. Autorami tego „cudu” byli jednak Piłsudski i Rozwadowski. Pogonili Bolszewika spod Warszawy i zapewnili Europie i Polsce spokój na kolejne 20 lat. I tu miejsce na demony prześladujące nas do dziś. Jak to bywa ze zwycięstwami, sukces ma wielu ojców a najczęściej odmawia się go temu, kogo pierwszego osądziłoby się gdyśmy do czynienia mieli z porażką. Zatem w nowo odrodzonej Polsce zaczęto ukuwać mit Cudu nad Wisłą odbierając tym samym chwałę tym, którzy za ten „cud” byli odpowiedzialni. Demony pożytecznych idiotów, jak nazywał ich Lenin, wiszą nad Polską do dzisiaj. Do dzisiaj mamy wokół klakierów i orędowników nie naszej sprawy. Tak na poziomie państwa jak w naszych codziennych sprawach. Szczególnie związkowych. Przekonuje się nas, że gdy wspólnym wysiłkiem wprowadzimy naszego człowieka do Rady Nadzorczej lub Zarządu firmy to uzdrowi on sytuację w Zakładzie. Więc wprowadzamy. I co się zazwyczaj dzieje? To co z Rozwadowskim w 1926 roku. Koniec lojalności w stosunku do dawnych towarzyszy. Pojawia się lojalność wobec „legalnej” władzy w firmie. A że kosztem kolegów? Trzeba być formalistą i legalistą, czyż nie? Wierzymy, gdy nam mówią, że niepotrzebne są ciągłe niepokoje społeczne w spółce. Że przecież zgoda buduje a niezgoda rujnuje. Że więcej można zyskać gdy nie walczy się o swoje a ufa się władzy i jej przybocznym. Że przecież najwyższą wartością jest uśmiech prezesa i jego dobre słowo. Kochajmy się! Nie róbmy polityki! Nie niszczmy dialogu! Przecież nikt nie chce źle dla nas, tylko, że jest hierarchia, najpierw musi być lepiej tym na górze a zaraz po nich już będzie dobrze nam. Zgódźmy się na rozszerzenie górnych widełek taryfikatora. Potem pomyślimy o tych najsłabszych. A w ogóle to przecież gdyby nie strajk to podwyżki byłyby większe niż te 15%, które i tak byśmy dostali. Wierzymy, że tak jest. To nic, że w roku bez strajkowym podwyżki dostał tylko Zarząd i Rada Nadzorcza. My też doczekamy. Uwierzmy w cud... Nie! My obchodzimy dziś Dzień Żołnierza, nie Cud nad Wisłą. Bo nie było żadnego cudu. Było realne żołnierskie rzemiosło. Na cud czekają wyznawcy margrabiego Wielopolskiego, który hołdował zasadzie, że robi wszystko dla Polaków ale nigdy z nimi ramię w ramię. Pożyteczni idioci czekają więc na cud grzejąc się w cieple kolejnych zarządów i wycierając kolejne dywany. Oddający sprawy pracowników za torbę długopisów lub kolejny etat dla członka rodziny. Oni nam wmawiają, że cuda się zdarzają, wystarczy zaczekać. Dziś oddajmy hołd tym, którzy na ten „cud” zapracowali potem i krwią. A przede wszystkim honorem.
Posted on: Thu, 15 Aug 2013 15:23:48 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015