O CHWILACH SIŁY O SENSIE MOMENTÓW SŁABOŚCI Czasami - TopicsExpress



          

O CHWILACH SIŁY O SENSIE MOMENTÓW SŁABOŚCI Czasami mogłoby się wydawać, że najwięcej siły jest w dzieciach. Przybiega to takie małe, wskakuje na kolana, wtula się, patrzy debilnym wzrokiem z uśmiechem rozradowanym jakąś w ogóle do życia nieistotną pierdołą i daje do zrozumienia, że się nudzi i chce się pobawić. Niczym nieograniczone pamięta nie więcej niż 3 dni wstecz, bo resztę z wysiłkiem musi sobie przypominać, i jeszcze nie myśli o tym, co jutro, bo liczy się tylko tu, teraz albo ewentualnie za chwilę. Wolne od dziesiątek teatralnych ról i masek dorosłości jest tylko sobą. Rok, dwa, dziesięć. I wtedy mówią: Już nie jestem sobą. Jestem sumą przypadków, ludzi, ich postaw, jestem cząstkami różnych stereotypów i wzorców, jestem modą, tym, czego oni chcą lub czym wydaje mi się, że chcą, bym był/była. Jestem naszymi potrzebami. Ktoś potrzebował sprzedawcy w sklepie - jestem. Ktoś potrzebował dziewczyny - jestem. Ktoś potrzebował kompana do fajki czy wódki - jestem, bo też potrzebuję kompana. Potrzebuję pieniędzy, nowe buty i sukienkę na bal, potrzebuję dobrze wyglądać, potrzebuję pojeździć samochodem tak szybko, że problemy na chwilę przestają mieć znaczenie. A potem jeszcze muszę pobiegać i porobić brzuszki, przeczytać książkę lub pooglądać film, pouczyć się matematyki, historii, zdobyć wykształcenie, specjalizację, pracę, pieniądze, sukces, poczucie bycia kimś. Pytanie tylko kto bardziej tego potrzebuje. Ja? Czy może oni, kiedy narzucają, stawiają wymagania? Wara ode mnie! Tak można znienawidzić ich wszystkich. Albo to ja ich potrzebuję i dlatego się staram, męczę, źle sypiam, żałuję kaca - martwiąc się ile mogę z siebie dać i czy to wystarczy. Żałuję też polityki, ojca alkoholika najlepszej koleżanki, tego że nie mogę zamieszkać przez rok w Paryżu, kupić domu z ogródkiem w górach, i że kostka brukowa jest tak smętnie szara, czasem pada deszcz i jest zimno. Ale przychodzi też moment jasności umysłu. Zdeterminowanie, pewność siebie. Jestem sumą swoich przypadków, sumą doświadczeń, porażek, sukcesów, ambicji, talentów. Jestem mądrością autorów. Drogą, która nie popełni błędów moich braci. Jestem miłością, którą znam, którą umiem i którą oddam. Jestem sumą godzin spędzonych na siłowni i przy książkach. Sumą zdolności moich przyjaciół i sprytem moich wrogów. Definiują mnie marzenia, postawy, wybory i plany. To jak wiele mnie cieszy i ile radości sprawia najprostszy drobiazg. Jestem bogactwem swojej osobowości, wiarą w to, co najlepsze. Potrzebuję świata, ale świat potrzebuje także mnie! Znowu jestem silny/a jak dziecko. Nie dlatego, że nie wiem, jak wieloma rzeczami należy się przejmować, jak wiele trzeba osiągnąć, jaka to odpowiedzialność troszczyć się o siebie i bliskich. Jestem silny/a, bo mam tak wiele do zaoferowania. Wzloty i upadki mieszają się w czasie. Czas weryfikuje nasze plany, poddaje próbie wytrwałość i odwagę, stawia kłody pod nogi. Czasami zawodzą ludzie na naszej drodze, czasami na efekty trzeba długo czekać. Ktoś miał konkurencyjną ofertę, coś jest za drogie, spóźnia się autobus albo przydarza się największy z ludzkich strachów - odrzucenie. I wtedy pojawia się pytanie o sens życia. Zabawa staję się zbyt męcząca. Rozglądamy się wkoło i okazuje się, że życie absolutnej większości ludzi niczym nie przypomina tego z kolorowych gazet czy filmów. Cóż... nie wiem, czy mnie zrozumiecie, ale... jeśli chcecie być w życiu cholernie szczęśliwi, to tak właśnie musi być. Jeśli nie pragniesz, by to wszystko było łatwiejsze, jeśli nie jest ci w życiu ciężko, jeśli się nie boisz, nie czujesz źle z tym, kim jesteś, gdzie jesteś i dlaczego przyszedłeś na świat, jeśli nie tęsknisz za przygodami, które przeżyć mogłeś tylko w wyobraźni, marząc o byciu bohaterem lub królową balu, a już w szczególności, jeśli nie brakuje ci ojcowskiej, matczynej i tej jednej jedynej, szczerej i prawdziwej miłości, to proszę, nie czytaj dalej, nie oszukuj siebie i mnie, i najlepiej w ogóle tu nie zaglądaj. Ale jeśli czytasz dalej i nie brak ci odwagi przyznać się do słabości przynajmniej części swojego życia, to wiedz, że potrzebujesz już tylko jednego. Ludzie czasami znajdują kogoś, kto myśli i czuje tak samo. A wtedy mogą powiedzieć: Teraz, po latach, kiedy stoję nad twoim grobem, wiem, że moje życie dzieli się na dwa etapy. Przed tym, kiedy cię poznałem, i po. W przełomowym momencie myślałem, że jeszcze nie jestem gotowy, że to nie najlepszy czas, że moje puste ręce nie wystarczą. I bałem się i wstydziłem tego strachu. Ale ty byłaś tak samo przestraszona. I tak samo jak ja potrafiłaś to ukryć tylko częściowo. A ja znałem to uczucie i poznałem je w tobie. Nie wiedziałem co o tym myśleć, ale polubiłem cię za to. Byliśmy podobni w sposobie wyrażania uczuć. Widziałem je w twoich gestach, w słowach i udawanym uśmiechu, chociaż dla innych były niedostrzegalne. Ty o moich mogłaś przeczytać, bo najwięcej prawdy ukrywałem w literach, których nikt nigdy nie czytał. Wszyscy w koło zadawali sobie tyle trudu, by wyglądało, że u nich zawsze jest dobrze, chociaż nie było. Czasem wydawali się tacy samowystarczalni, zadowoleni, pochłonięci imprezami, kiedy jeszcze byliśmy na studiach. Ale my nie potrzebowaliśmy udawać. Zakochanie, kiedy jest odwzajemnione, obraca w pył dzielący dwoje ludzi mur pozorów i niepewności. Budzi bezgraniczne zaufanie. Nasz mur rozsypał się z jednym twoim słowem. Potem żal było mi tych, którzy nie pokazują sobie, jak bardzo są sobie potrzebni. Odegrałaś przede mną wiele ról i za każdą jestem ci wdzięczny. Ja mogę o sobie powiedzieć to samo. Wypełniliśmy w sobie dziury, które wydarło nam życie. Byłaś spełnieniem moich marzeń o akceptacji, kiedy zarzucałem sobie, że tak wiele w życiu popsułem. Byłem ojcem twoich dzieci, takim, jakiego ci brakowało i jakiego sama pragnęłaś mieć. Nie miałaś wielkich marzeń i wymagań, a ja, ze spokojem, jeszcze większą miałem dzięki temu motywację, by je wszystkie spełnić. Ułatwiłem ci wszystko, co mogłem ułatwić na twej drodze. A ty pokochałaś mnie za to, kim uczyniły mnie bezsenne noce. Teraz rozumiem z całkowitą pewnością, że w tym właśnie tkwi sens ziemskiego życia. By to zrozumieć, nauczyć się. Człowiek tylko wtedy się spina i skacze wysoko, kiedy ma za wysoko poprzeczkę. Nasze poprzeczki, kiedy byliśmy sami, nie pozwalały się dosięgnąć ani przez chwilę. Ale kiedy byliśmy razem, nie chciałem nic innego, jak tylko, stojąc twardo na ziemi, być twoją jedyną i absolutnie skuteczną podporą do gwiazd. I udało się. Twoje szczęście stało się moim szczęściem, a to wszystko, czego potrzebowałem, by je wzbudzić, tkwiło w bolesnej nauce, która pozwoliła mi ciebie zrozumieć. I nie żałuję ani minuty, od kołyski, aż po grób. Poczekam teraz cierpliwie na ostatni ziemski sen, a ty, tam po drugiej stronie, bądź całkowicie pewna, że tylko tobie daję prawo mnie obudzić. Na nic wam bogactwa, na nic doskonałość, talenty, jeśli nikt nie pokocha was za to, że jest wam potrzebny.
Posted on: Sun, 01 Dec 2013 11:04:39 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015