ODC.528 Hotel rezydentów. Wiktoria otwiera drzwi od swojego - TopicsExpress



          

ODC.528 Hotel rezydentów. Wiktoria otwiera drzwi od swojego pokoju i przepuszcza matkę. Wanda: Wiki...Ale ja naprawde może jednak pojade do hotelu... Wiki: (wywracając oczami) Boże mamo...Ile razy jeszcze będziemy o tym rozmawiać? Wanda: No, ale przemyśl to dziecko..Ty masz swoje sprawy..Egzamin..yy.. Wiki:(Przerywając jej) Swoje sprawy? Uważasz, że jest cos ważniejsze w tej chwili niż ty? (Wiktoria weszła do pokoju i usiadła na kanapie. Wanda chwilę postała i popatrzyła się na córkę. (zaczyna się :youtube/watch?v=ZqmIHQTYDWg) Po chwili weszła do pokoju i zamknęła za sobą delikatnie drzwi. Podeszła i usiadła koło córki) Wanda: Dobre z Ciebie dziecko... Wiki: (uśmiechając się) No przecież wiem. Wanda: (Biorąc Wiki za rękę) Ale nie możesz poświęcać swojego życia... Wiki: Mamo... Wanda: (uśmiechając się) Nie możesz kochanie...(głaszcząc ja po policzku) Nie jesteś mi nic winna. Ja po prostu chce, żebyś była szczęśliwa... Wiki: Ale mam... Wanda: Jak ty będziesz szczęśliwa, to też będę czuła to twoje szczęście...Nawet, jeżeli nie będę wiedziała kim jest ta...(uśmiechając sie i probując się nie rozpłakać) ruda, zadziorna piękność. Wiki: (patrząc się na matkę ze łzami w oczach, po chwili śmiejąc się) Taaak. Spróbowałabys zapomnieć...(obcierając się twarzą o dłoń matki) Mamo...(kładąc głowę na jej kolanach i patrząc się w sufit) Tak bardzo bym chciała, żeby wszystko się ułożyło... Wanda: Dasz sobie radę, (głaszcząc ją po głowie) Jesteś silna, piękna...Kto ma sobie dać radę jak nie ty? Wiki: Naprawdę tak myślisz? Wanda: No oczywiście. Wiki: (uśmiechając się i zamykając oczy) Dzięki. (Leżała tak przez chwilę, lecz nagle otworzyła oczy i z zaciekawieniem przyglądała się matce) A co ty mi tam robisz? Wanda: Warkoczyki. Wiki: (śmiejąc się) No nie...Jezuuu...Kiedy ty mnie ostatni raz czesałaś? Wanda: Jak byłaś jeszcze małym pyskatym dzieckiem. Wiki: Oj pyskatym, pyskatym...(biorać do ręki jednego warkoczyka i oglądając go) No nie..Mamunia mi warkoczyczki zrobiła. (śmiejąc się) Wanda: No ślicze są przecież. Wiki: (śmiejąc się) Nie no tak, tak... Wanda: No co? (oglądajać je) Wiki: Nie no nic...(próbując powstrzymać śmiech) Wanda: Bardzo śmieszne.. Wiki: (wybuchając śmiechem) Bardzo. (koniec motywu) Pokój Lekarski. Przemek siedzi przy laptopie. Wchodzi Agata. Agata: (podchodząc do biurka) Przemek długo jeszcze będziesz siedział? Bo potrzebuje skorzystać... Agata:(widząc zero reakcji ze strony przyjaciela) Przemek! Przemek: No? Agata: Dlugo będziesz? Musze sprawdzić dawki leku pacjentowi... Przemek: Już już...Cholera...Musze znaleźć formularz, że odbyłem staż na anestezjologii a internet w hotelu nie działa. Agata: No to nie możesz skorzystać z komputera Adama? On ma chyba osobne łącze? Przemek: Adama? Ostatnio jest w takim humorze, że lepiej go unikać. Agata: No..Coś mi się wydaje, że w ogóle atmostfera w hotelu jest iście przyjacielska...(wstając i podchodząc do akwarium) Przemek: Weź mi nawet nie mów... Agata: A...Mama Wiki już się wprowadziła? (pukając w akwarium) Bo wypisali ją już chyba? Przemek: Tak wypisali...Ale wiesz co..(odwracajać się do Agaty) Coś mi tu nie pasuje... Agata: Ale o czym mówisz? Przemek: No to omdlenie...Te wyniki badań...Widziałaś jaki Falkowicz byl tym zainteresowany? Agata: No a mnie się wydaję, że za bardzo drążysz... PrzemeK: W tym musi być jakieś drugie dno...(odwracając się do laptopa) Agata: Przemek... Przemek: Muszę jeszcze przyjrzeć się wynikom krwi. Agata: Przemek! Masz paranoje...Odpuść. Przemek: Odpuść? Wiesz co mówisz jak Wiki. Agata: Być może dlatego, że mamy racje. Przemek: Falkowicz zajmuje się matką Wiki i... Agata:(przerywając mu) Falkowicz zajmuje się leczeniem swojej pacjentki i nie ma w tym nic dziwnego...A ty, zajmij się proszę czym masz się zająć i zwolnij komputer okej? Przemek: Tak mamo... Agata: No..(wstając i przechodząc koło niego klepiąc go po ramieniu) Grzeczny chłopak. (idąc do wyjścia i nagle odwracająć się) Wracam za 10 minut i komputer ma być wolny. Mieszkanie Klaudi i Oli. Ola leży na kanapie. Klaudia: (wchodząc do pokoju) Halo? Koleżanko wstajemy. Ola: Nie mam siły... Klaudia: Robótka czeka. Ola: Jedź sama...Źle się czuje... Klaudia: (wywracając oczami) No nie...I znowu to samo...(siadając na kanapie) CO tym razem? Pacjent cię owsianką oblał czy Sambor się na CIebie wydarł? Olka daj spokój... OLa: Nie o to chodzi, po prostu się źle czuje. Klaudia: Ta? I co? Pewnie urlop sobie weźmiesz? Daj spokój...Już ci tak dobrze szło..I nawet z tym no...Zapałą już zaczełaś sie dogadywać. Ola: Klaudia... Klaudia: Serio nie rozumiem Cię dziewczyno..Masz fajną robotę, masz się od kogo uczyć... Ola: Klaudia.... Klaudia: Popatrz np na mnie...Operuje nawzajem z Falkowiczem, z Samborem...Bomba elegancko. Ola: Nie dobrze mi... Klaudia: OOO biedaaaaku...Olka zbieraj się nie będe na Ciebie czekać...(w tej chwili blondynka nagle się zerwała zatykając usta i biegnąc do łazienki zostawiając zaskoczoną Klaudie) Klaudia: Aha... Korytarz. Adam idzie przed siebie jakby nieobecny. Nagle drogę zachodzi mu Falkowicz. Falkowicz; Śpieszysz się? Adam: Nawet nie wiesz jak bardzo...(próbując go wyminąć, lecz ten znowu zatorował mu drogę) Falkowicz: Poczeekaaaj...(wywracając oczami) Chce z tobą porozmawiać. Adam: Tak? A o czym? Przecież wykonuje twoje polecenia. Jak typowy chłopczyk na posyłki...(krzyżując ręce) Falkowicz; (uśmiechając się) Adam...Adam...Nie udaważ obrażonego dziecka. Bo to nie ładnie i z taką miną wyglądasz idiotycznie. (Adam wywrócił oczami) Tak w ogóle...Mamy naprawdę do pomówienia. Adam: No to słucham? Falkowicz: (rozglądając się po korytarzu i uśmiechając się zciszając ton) Ale nie tutaj...Nie teraz...Przyjdź do mojego gabinetu. Powiedzmy za kwadrans.(zaczyna się:w7.wrzuta.pl/audio/5JwxuukOZ4U/josh-klein-prints-everywhere) (Odszedł mijając Krajewskiego, który tylko popatrzył za nim ze złością) Mieszkanie K i O. Klaudia stoi pod drzwiami łazienki z których po chwili wychodzi Ola. Klaudia: Uff...(wymahując rękami odganiając zapach) No nieźle... Ola: (wzdychając i opierając się o drzwi) Nie mogę... Klaudia: Ty nie możesz? Co ja mam powiedzieć? Żaden odświeżacz nie da temu rady...co ty jadłaś? Ola: NIc innego niż zwykle... Klaudia: Ta, pewnie...Najadłaś sie jakieś swojej wybitnej kuchni i teraz są efekty...Ty! (klepiąc współlokatorkę w ramię) Ale mam nadzieje, że nie jadłyśmy tego samego...(Ola tylko wywróciła oczami) No gadaj co chcesz, ale ja nie mam zamiaru iść na zwolnienie... Ola: Nie..To na pewno nie jest nic z mojej kuchni. Klaudia: No ja myśle...Dobra. To może faktycznie zostań w domu...(mierząc ją wzrokiem) Nie wyglądasz w ogóle najlepiej... Ola: Dzięki...Nie. Idę do pracy. JUż mi lepiej... Klaudia: Na pewno? Ola: Tak... Klaudia: I nie puścisz mi pawika w tramwaju? OLa: (wywracając oczami) Nie... Klaudia: No i bomba elegancko! Chodź! (wkładając kurtkę i otwierająć drzwi) Ola tylko popatrzyła lekko przerażonym wzrokiem za koleżanką, po czym w pośpiechu złapała torebkę i płaszcz i wyszła z mieszkania.(koniec motywu) Gabinet Falkowicza. Profesor układa książki na półkach za fotelem. Nagle rozlega się pukanie i otwierają się drzwi. Falkowicz: (przyglądając się książce) No wreszcie..Ile można czekać? Wiki: Zawsze długo? (Uśmiechając sie) Falkowicz: (na dzwięk jej głosu odwracając się) AAAA. Kogo ja widzę. (odsuwając fotel i siadając w nim) Co Cię sprowadza w moje skromne progi? Wiki: Właściwie..(zamykając za sobą drzwi) Miałabym prośbę. Falkowicz: Może być ciekawie...Zamieniam się w słuch zatem. Wiki: Chodzi o to, że...Chodzi o moją mamę. Falkowicz: Co się dzieje? Wiki: nie, nie. Dzięki Bogu na razie jest dobrze tylko...Mam pytanie.(podchodząc do biurka i opierając się o nie) Trochę siedziałam w internecie, szukając jakichkolwiek informacji o leczeniu..ewentualnych jakiś badaniach...(zaczyna się:chomikuj.pl/dominus14/*60*60zam*c3*b3wione*60*60/Die+Candy+-+Tillmann*2c+Vedvik,1793829841.mp3)(na te słowa wyraźnie na twarzy Falkowicza pojawił się niepokój) Falkowicz: (lekko zdenerwowany) Tak? Wiki: No i...Chyba coś znalazłam, ale nie znam się za bardzo na tym..Może mógłby profesor rzucić na to okiem? Falkowicz: (sztucznie uśmiechając sie) Oczywiście. A co..Dokładnie...Pani znalazła? Wiki: No trochę informacji, jakieś opinie..Dane, wykresy, wykazy...Ja naprawdę jestem w tym zielona...Postaram się ewentualnie dzisiaj nad tym jeszcze przysiąść..(Falkowicz nagle wstał) Falkowicz: Wiktorio...(podchodząc do niej bliżej) Oczywiście, że służe moją pomocą...Nie musisz się tym kłopotać, zobaczę o co chodzi. (biorąc jej rękę) Naprawdę, możesz na mnie liczyć w tej kwestii...(patrząc na nią)W tej i w każdej innej... Wiki: (delikatnie się uśmiechając i patrząc na swoją dłoń, którą trzymał Andrzej) Wiem...(koniec motywu) W tej chwili do gabinetu wszedl Adam. Adam: (widząć FaWi) OOO przepraszam... Wiki: (zabierając rękę) To ja...Pójde już. Dziękuje. (mijając Adama i wychodząc z gabinetu) Adam: No..No.. Falkowicz; Nie wiesz, że się puka? (idąc do fotela i siadając w nim) Kultury CIe nie nauczyli?... Adam: No może...może...Chciałeś ze mną rozmawiać. Falkowicz: Tak. Siadaj. Adam: Postoje. Falkowicz: (wzburzony) Siadaj! (Adam zaskoczony usiadł naprzeciwko Falkowicza) Falkowicz: (podając mu pismo) masz. Adam: Co to? Falkowicz: Czytaj. Adam: yyy..(mierząc pismo wzrokiem) Falkowicz: (wywracając oczami) Na głos...Może ci to ułatwi zrozumienie... Adam: YYY..Izba lekarska informuje pana...ta ta ta...Co? To na poważnie? Falkowicz: Poważnie... Adam: Ale skąd? Jak? Falkowicz: Normalnie! (wyrywając Adamowi pismo z rąk) Nie chcą przedłużyć prowadzenia badań... Adam: No ale to co? Wszystko pójdzie do piachu? Falkowicz: Chyba żartujesz...Nie pozwole na to. Ale swoją drogą ty się do tego przyczyniłeś. Adam: Ja? Falkowicz: A ja? Nie dowiozłeś próbek na czas..Przez co zawaliłem terminy. Dlatego teraz mi pomożesz. Adam: Ale jak? Andrzej ja naprawdę jestem spłukany. Falkowicz: O pieniądzę się nie martw...Musisz mi pomóc w nieco innej kwestii...(Adam popatrzył na Falkowicza z zaciekawieniem) Pokój lekarski. Agata siedzi przed laptopem. Nagle wchodzi Wiktoria. Wiki: Hej... Agata: O hej. Sambor Cię Szukał. Wiki: Co? A nie wiesz czego chciał. Agata: Nie wiem, chyba jakis zabieg wypadł i potrzebował CIę do pomocy. Ale już operuje z Borysem. Wiki: Borysem? No dobrze..Dobrze...(siadając na biurku i masując sobie kark) A ty co? (patrząc na ekran laptopa)(z ironią) Konsultacja internetowa? Agata: Oj no..Nie wiem co zrobić z jednym pacjentem. Wiki: No to mało masz lekarzy internistów pod nosem? Musisz szukać w internecie? Halo?? (mahając jej dłonią przed ekranem) Pani doktor? Agata: Oj no..Ale się czepiasz. Wiki: Czepiam? yhyyy. Latoszka nie ma na oddziale przecież (uśmiechając się) Więc co się ukrywasz? Agata: Nie ukrywam się... Wiki: Ahaaa...Oczywiscie. I chcesz mi powiedzieć, że wolisz konsultować pacjenta z Wikipedią niż normalnie to zrobić z innym internistą..Woźnicka...(śmiejąc się) Agata: (uśmiechając się) Spadaj. (W tej chwili do pokoju lekarskiego wszedl marek. Zaczyna sie:youtube/watch?v=taQiX1vsvsc) Na jego widok Agata wyraźnie posmutniała i wbiła wzrok w laptopa.) Marek: Ja tylko...Tutaj po te..Papiery (patrząc sie na Agatę, co od razu zauważyła Wiktoria) No..To mam. Juz mnie nie ma. (wyszedł) Wiki: Co jest?? Agata: Nic. Wiki: Yhy..I wy nic? Agata: Wiktoria mogę się zająć pacjentem? Wiki: Nie no jasne, po prostu myślałam, że skoro...No to ten. Agata: Nic ten, nic tamten...Naprawdę nie chce o tym rozmawiać. Tak samo jak ty o Falkowiczu. Wiki: (patrząc na nią zaskoczona) Ale o czym ty mówisz. Agata: Naprawdę tak udajesz? Wiki: AGata... Agata: Co? No co? Wiki: Wiesz...Masz racje. To nie jest moja sprawa... Agata: Dziękuje. Wiki: Ale twoja tymbardziej nie...(wstała oburzona i szybkim krokiem wyszła z lekarskiego, zostawiając Agatę, która wyraźnie właśnie zrozumiała, że powiedziaął za dużo.)(koniec motywu) Obchód. Tretter, Klaudia, Ola idą korytarzem. Tretter: (odwracając się do dziewczyn) No to ja dziękuje. Klaudia: Dziękujemy! Ola: (zmarnowanym głosem) Dziękuje... Tretter: (patrząc z zaciekawieniem na Olę) A pani się dobrze czuje? Ola: tak, tak... Klaudia: Kolezanka dzisiaj nie w formie... Tretter: No widzę wlasnie, ale mam nadzieje, że to nie nasz szpital tak na panią działa (usmiechając sie) Ola: Hah..Nie, nie...Przepraszam...(odchodząc zostawiając Trettera i Klaudie) Klaudia: No...tak..A panie dyrektorze? Ja mam pytanie...(idąc za Tretterem). Ola stała w łazience, oparta o umywalkę, nerwowo obgryzając paznokcie. Po dłużej chwili wzieła głeboki oddech i weszła do kabiny. Na desce lezał test ciążowy. Dziewczyna wzieła go do ręki.(zaczyna się:chomikuj.pl/KONWALIA3010/MUZYKA/MUZYKA+Z+NA+DOBRE+I+NA+Z*c5*81E*60*60/Worst+part+of+me+-+Patrizio+Knight%281%29,2719165825.mp3) Jego wynik sprawił, że musiała usiąść... Wieczór. Hotel rezydentów. Wiktoria weszła do swojego pokoju. ZObaczyła jak jej matka śpi na wersalce. Uśmiechnęła się pod nosem, podeszła, pocałowała Wandę w policzek, zgasiła lampkę i po cichu wyszła z pokoju. Zamknęła za sobą drzwi. Wyjęła telefon z torebki i wystukała numer Falkowicza. /W tym samym czasie/ Falkowicz siedział u siebie w gabinecie przeglądając dokumenty, które dostał z poważną miną. W pewnej chwili mając ich serdecznie dość odłożył je na bok. Westchął, zaczął sie bujać na fotelu. Spojrzał na telefon leżący na blacie jego biurka, po lewej stronie. Wziął go do ręki./W tym samym czasie/ Wiktoria jeszcze przez chwilę na ekran swojej komórki po czym włożyła telefon z powrotem do torby i zeszła po schodach...
Posted on: Sun, 11 Aug 2013 20:32:20 +0000

Recently Viewed Topics




© 2015