Oh boy, straciłem właśnie ćwierć wolnego dnia na szalenie - TopicsExpress



          

Oh boy, straciłem właśnie ćwierć wolnego dnia na szalenie drogi w produkcji, a żenująco słaby film znany jako Atlas chmur. Pseudointelektualny, infantylny bełkot na miarę Paolo Coelho. Dla wielbicieli tragiszajsu pokroju Mr. Nobody. Kiedyś, jeszcze w latach 80, pewien krytyk filmowy podał znakomitą przypowieść. Wstajesz rano, idziesz do kuchni i chcesz zaparzyć sobie dobrą, mocną kawę. Niestety, słoik okazuje się pusty. Natychmiast dzwonisz na lotnisko, zamawiasz bilet, wsiadasz w samolot i lecisz do Brazylii. Tam, w pocie czoła, na zboczach niedostępnych gór, zbierasz nasiona, które potem suszysz, palisz, mielisz, a następnie przywozisz ze sobą do Polski. Wracasz do domu, zaparzasz kawę... I nagle zastanawiasz się, czy ta wyprawa miała jakikolwiek sens, skoro mogłeś po prostu pójść do sklepu po drugiej stronie ulicy... Dokładnie tak jest z Atlasem chmur. 102 miliony dolarów budżetu poszły psu w dupę tylko po to, by zrealizować captain obvious story o tym, że trzeba walczyć o wolność i w jej imię ponosić ofiary. A że film robili Wachowscy, dodatkowym przesłaniem jest, że miłość gejowska jest cudowna, a niszczą ją heteroseksualni tyrani. Yep, prawie czuję wyrzuty sumienia, że jestem hetero. Całość pławi się w tłustym sosie infantylności i jest wręcz filmowym odpowiednikiem popeliniarskiej, klopowo-truistycznej twórczości Coelho, w której lubują się postgimbusy i podstarzałe, półinteligentne snoby. Dziękować opatrzności, że nie poszedłem na to do kina. Moja ocena: 1/10.
Posted on: Sun, 24 Nov 2013 20:33:45 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015