Ojciec Robert Wawrzeniecki, od wielu lat uczący religii w szkołach, napisał niedawno w „Tygodniku Powszechnym”, że nieudolnie prowadzona katecheza masowo produkuje ateistów. Dla zbuntowanych nastolatków katecheta, który nie umie podjąć dialogu i wymusza konformistyczne zachowania, będzie zwykłym politrukiem. Ale równie demoralizująca może być postawa nauczyciela, który całkowicie lekceważy obowiązki, wykorzystując swój specjalny status. Nie chodzi o to, żeby z hipokryzją troszczyć się, czy szkolna katecheza produkuje ateistów, bo to problem Kościoła. Skoro głosy przeciwko obecności religii w szkole płyną również ze środowisk katolickich, można się zastanawiać, skąd tak twardy opór hierarchii kościelnej. Dlaczego Episkopat każdą próbę dyskusji na ten temat traktuje jak zamach na Pana Boga i ład społeczny? Dlaczego powrót religii do parafii jest nie do przyjęcia? Bardel podaje tu pewien trop: pieniądze. Salki katechetyczne dawno wynajęte, a to dla Kościoła źródło wpływów. Pensje katechetów finansuje państwowy budżet. W zeszłym roku pochłonęły blisko miliard złotych. polityka.pl/kraj/273281,1,wierz-bos-nie-zwierz.read#ixzz2eiO3IIp8
Posted on: Thu, 12 Sep 2013 21:08:33 +0000