Poradniki psychologiczne, te dobre i te słabe, pisma dla kobiet i - TopicsExpress



          

Poradniki psychologiczne, te dobre i te słabe, pisma dla kobiet i plotkarskie witryny pełne są haseł w rodzaju: "Jeśli twój związek z mężczyzną się rozpada, ratuj go!" albo: "Jeśli on chce odejść, walcz o niego". A po co? Niech idzie w cholerę i więcej nie wraca. Urocza prostota i pretensjonalna zawiłość Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby nagle wszystkie porady przemądrych psychologów, terapeutów i duchowych mistrzów pomagających w życiu poobijanym emocjonalnie osobom zostały zastąpione prostą i jakże banalną receptą: skończyła się miłość? - wyrzuć listy, sprzedaj prezenty i szukaj następnej. Tak się jednak nie stanie, ponieważ człowiek uwielbia rozczulać się nad sobą, uwielbia śnić na jawie i karmić się złudzeniami. Ułatwiają mu to zawodowi spece od pomocy bliźnim. Nie stanie się tak także z tego względu, że musiałby zbankrutować cały segment rynku wydawniczego i spora część poradni psychologicznych oraz takowych gabinetów, gdzie za 50-100 złotych pan lub pani w białym kitlu wysłuchuje naszych lamentów. Nie chcemy tego, dlatego proste rozwiązania naszych problemów puszczamy mimo uszu i koncentrujemy się na tych, które przyjemnie łaskoczą nasze ego i stymulują naszą rozpacz. Uwielbiamy to. Nie przeszkadza nam wcale fakt, że zachowujemy się pretensjonalnie i tandetnie, ważne, że koncentrujemy na sobie całą uwagę otoczenia i wszyscy nam współczują. Tak więc, gdy coś nam się nie układa w naszym związku z mężczyzną, zwykle robimy nie to, co potrzeba, i to nie z głupoty czy naiwności, ale po to, żeby było fajnie. Paradoks? Tylko z pozoru. Co to znaczy, że w związku coś się psuje? To znaczy tyle, że pojawiają się jakieś symptomy zniechęcenia, marazmu lub odwrotnie - nienaturalnej ekscytacji i dziwacznego entuzjazmu. Nasz mężczyzna jest zmęczony, znudzony naszą osobą lub też w jego bezpośrednim otoczeniu znalazła się jakaś inna istota, która wprawia go w stan euforii. Co robimy w takiej chwili, a co powinnyśmy zrobić? Zwykle łazimy za nim krok w krok pomne przestróg psychologów, którzy każą ratować związek. Zadajemy mu mnóstwo pytań, na które on odpowiada półgębkiem lub pomrukami płynącymi gdzieś z trzewi. Jeśli burczy wyjątkowo głośno lub wyjątkowo głośno się śmieje, nie patrząc przy tym na nas, idziemy do małego pokoiku, tam wtulamy twarz w poduszkę i płaczemy. Potem dzwonimy do koleżanki, żeby opowiedzieć jej o wszystkich potwornościach, które nas dotknęły. Tymczasem… Cios w serce Powinnyśmy w odpowiedzi na jego zachowanie wybrać się do jakiegoś sklepu z bielizną, przepuścić kawałek pensji na frymuśne głupstewka i przyjść z tym do domu. Najpierw położyć to gdzieś w widocznym miejscu, żeby on to zauważył. Potem, kiedy widzimy, że połknął przynętę i obnażył swoje żółte zęby w obleśnym uśmiechu, gwałtownym ruchem zabieramy mu sprzed oczu body i pończochy od Triumpha i idziemy z tym do naszego pokoiku. Zamykamy się tam i przymierzamy komplet, a potem idziemy się przejrzeć w lustrze w przedpokoju. Dobrze jest pogwizdywać w czasie prezentacji przed lustrem. On oczywiście o nic nie zapyta, bo ma swój honor, będzie się tylko gapił i zastanawiał, dlaczego się tak prężymy i oglądamy sobie nogi. Może się jednak zdarzyć, że zapyta. Najlepiej, jeśli on jest kulturalnym człowiekiem, odpowiedzieć mu w sposób wulgarny i chamski. To powinno dać mu do myślenia na najbliższe dni. Kiedy już się dokładnie obejrzymy, możemy pakować manatki, robić makijaż i bez słowa szykować się do wyjścia. Dokąd? Do mamy, do koleżanki lub na imprezę. Przecież nie chodzi nam o to, by tego frajera puścić kantem, tylko sprowadzić nasze wspólne relacje do optymalnego wariantu i uzyskać choć lekką przewagę. On oczywiście może wpaść w szał. Bo mężczyźni, nawet ci, których znamy wiele lat, reagują czasami w zupełnie nieoczekiwany sposób. Nie możemy wpadać w panikę i rzucać mu się na szyję z okrzykiem: "Och, kochany, chcę tylko ciebie", bo przegramy. To jest najprostszy sposób, aby zniszczyć sobie ładny kawałek życia. Musimy mu pokazać, kto tu rządzi i nie zajmować się głupstwami typu "będę dla niego dobra, to mnie nie opuści". Trzeba jeszcze zaznaczyć, że faceci doskonale wyczuwają, którym kobietom mogą skakać po głowach i robić je w konia bez najmniejszego zażenowania. Nie możemy stać się taką właśnie kobietą. Porzućmy mrzonki o ratowaniu czegokolwiek, jeśli mamy podejrzenia, że jakaś inna wpadła mu w oko. To dobre dla naiwnych gęsi. My musimy wbić mu nóż lub kołek osinowy w serce, a następnie przywiązać go do kaloryfera w korytarzu, żeby nie oddalał się nigdy i nigdzie. To oczywiście metafora. Trochę brutalna, ale co tam. Szantaż seksualny Nie ma się co oszukiwać, trzeba to wreszcie powiedzieć wprost: najlepszą metodą na utrzymanie faceta przy sobie jest umiejętnie stosowany szantaż seksualny. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli któraś zamierza przekonywać go do siebie za pomocą argumentów intelektualno - psychologicznych, to może od razu pakować manatki i wracać do mamusi. On musi wiedzieć, że coś jest nie tak i owo "nie tak" powoduje, że on - mężczyzna, jakkolwiek by było - stoi na gorszej pozycji. Trzeba mu dać do zrozumienia, że jest cała masa miejsc, gdzie piękna, atrakcyjna, a co najważniejsze namiętna kobieta może spędzić trochę czasu, nie nudząc się i nie ziewając. Nie można go jednak całkowicie odstawić od łoża, może się bowiem okazać, że znalazł sobie już inne i nic nam nie mówiąc, zechciał dokonać pewnych porównań. To oczywiście przykre, ale nie mamy na to żadnego wpływu, więc nie tragizujmy. Szantaż seksualny polega głównie na tym, by pokazać mężczyźnie, do czego jesteśmy zdolne, gdy nam się naprawdę chce i nie musimy martwić się tym, że rano idziemy do znienawidzonej pracy. Następnie przez kilka lub kilkanaście kolejnych wieczorów powinnyśmy mu odmawiać tego, co wcześniej pokazałyśmy. To skutkuje w 90 przypadkach na 100. On będzie prosił, marudził i nudził. Potem przejdzie do gróźb i krzyków; wtedy można go zacząć straszyć odejściem lub wygarnąć mu prawdę o naszych obawach, o końcu miłości i tym wszystkim, co nas niepokoiło. To go zbije z pantałyku i postawi do pionu. Od tego momentu możemy znów zacząć budować nasze pełne szczęścia gniazdko. On już z niego nie wyfrunie. Pamiętajmy więc o tym, że działanie jest zawsze ważniejsze od myślenia. Postępujmy wedle tej zasady, nie popadając w przesadną psychologizację spraw prostych i oczywistych.
Posted on: Wed, 28 Aug 2013 01:26:55 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015