Spojrzałem w głąb busa. Widziałem osiemnaście głów. - TopicsExpress



          

Spojrzałem w głąb busa. Widziałem osiemnaście głów. Dziewięć głów mężczyzn. Dziewięć głów dziewczyn. Widziałem lustro weneckie oddzielającą dziewczyny od chłopaków. To będzie jebitnie, ciężka kolonia. Niech przeklęta będzie pani dyrektor i jej pomysły na polepszenie stosunków międzyludzkich w klasie 3C. Polepszenie stosunków między satanistami a zagorzałymi katoliczkami. Pani dyrektor jest kurwa genialna. I to ja miałem się tym zająć. Ich wychowawca. Ja sam. Kontra dwie grupy które się nienawidzą. W jednym hotelu. Dziewczyny na górnym piętrze. Chłopaki na dolnym. W górach. Ktoś zginie. Na pewno. Jedyne co będę mógł zrobić, to sprawić abym nie był to ja. Niech przeklęta będzie pani dyrektor. Wziąłem listę do ręki i zacząłem odczytywać listę obecności. -Marta Bąk? -Jestem - spojrzałem na brunetkę, ubraną jak do kościoła. Trzymała w ręce krzyż. Panikara. Praktycznie wiecznie się modliła. Jak każda z tych fanatyczek. Tylko że ta bała się jazdy autobusem. -Sara Bielska? -Obecna - kolejna, praktycznie klon Marty, tylko że blondynka. -Bożena Fundakowska? -Alleluja!! - jedyna dziewczyna z poczuciem humoru, praktycznie zawsze umiechnięta i radosna. Tylko zamiast się zgłaszać wołała alleluja. Nie licząc postu. Wtedy mogła startować z emo w konkurencji bycia ponurą... -Hanna Gregorowicz? -Jest, jest - przywódczyni całej tej pieprzonej sekty. -Daria Hedzielska? -Si - wojowniczka. Jeden z żołnierzy całej tej grupy. Kung-fu, taekwondo i judo. Nawet nie chce wiedzieć kogo tym razem pobije podczas tej wycieczki -Andżelika Jastrzębska? -Jestem - trzeci klon Marty i Sary. Tylko że ruda. -Agata Sabała? -Jest - Ta przynajmniej ubierała się normalnie. Nie miała przy sobie ani krzyża, ani różańca ani modlitewnika. Tylko mały krzyżyk na szyi i ładny dekolt. -Weronika Serafinowicz? -Si - zastępczyni przywódczyni. Kolejna wojowniczka. Do tej pory pamiętam jak jednemu chłopakowi wyciągali krzyżyk z głowy. Bezwzględna -Magdalena Szewielewska? -Tutaj - I ostatnia wojowniczka. Parkuorowczyni. O ile przy tamtych miałem praktycznie sto procent pewności że pójdą do zakonu lub na krucjatę to u niej miałem pewność pięćdziesiąt do pięćdziesięciu że albo zakon ją czeka albo więzienie. -Dobra. Czekajcie tutaj. Idę zjeść sobie kota - jak zawsze nie zareagowały na ten żart. Podszedłem do szyby. Otworzyłem drzwi. Pamiętam jak kierowca busa się zdziwił jak kazałem mu to zamontować. I jak prawie padł na zawał jak zobaczył z kim jedzie. Biedny koleś. Ale nie tak biedny jak ja. Tył busa. Jak zawsze zasłonięty. Ciemno jak cholera. Dobrze że gnojki nie palą i nie piją alkoholu. Zapaliłem latarkę. Specjalnie zamontowałem lustro weneckie, by móc obserwować dzieciaków, tak by nie wiedzieli że patrzę. Odczytałem listę: -Maciej Jędyczowski? -Jestem - powiedział ciężki baryton u małego młodzieńca, wszyscy dawali mu dwanaście lat. A on miał już szesnaście. Ah ta chemia -Kacper Koper? -Tu - Ten chłopak zostałby sprzedany na skupie złomu za niemałą kwotę. Wszędzie gdzie tylko mógł miał pieszczochy, kolczyki, łańcuchy. -Radosław Korba? -Ave Szatan! - wrzasnął, zadowolony z siebie chłopaka. Nigdy go nie rozumiałem. Jeden z największych satanistów w klasie, a dobrowolnie chodzi do kościoła. I jeszcze opowiada kawały o szatanie -Michał Nawrot? -Da, da - jedyny obcokrajowiec. Niczym się nie wyróżniał w grupie. Jak każdy ubrany na czarno, mnóstwo pentagramów i takich tam -Maciek Pałac? -Jest - najskromniejszy. Bez całego otoczenia można by było uznać że normalny chłopak -Kamil Rybosz Kuśmierczyk? -Jest - z tym to zawsze miałem problem. Emo czy Satanista? Nieważne -Marcin Suchecki? -Tu! - zastępca lidera. Gnębiciel dziewczyn w klasie. Zjadacz kotów. Dobra z tym ostatnim przesadziłem. Nie było dowodów. Ale wyglądał na takiego co mógł to zrobić -Bartek Woliński? -Jest. Jest - najgorszy z całej bandy. Lider tej grupy. Pierwszy satanista. Wszyscy nauczyciele się go bali. Przez ten wzrok. Nauczyciele języków odmawiają czytania jego wypracowań i zadań domowych. To po prostu straszne -Konrad Wycka? -Jestem - ostatni. Wojownik. Chyba tylko dlatego należał do tej grupy. Wyglądał nietypowo. Fakt ubierał się na czarno ale miał tylko jeden pentagram. Tylko jeden. -Dobra. Panowie zachowujcie się. Miłej zabawy i macie być grzeczni - powiedział -Jasne. Niech pan pozdrowi katolki. I tak pan nie porucha - odpowiedział Bartek -Spoko Bartek. Czyli już wiem kto przez tydzień kolonii będzie mył talerze. Trzymta się pany. Podróż busem była całkiem przyjemna. Chłopcy puszczali sobie swoją muzykę na tyle pojazdu. Dobrze że zadbałem i o to i całkowicie wygłuszyłem tamtą część. Dziewczyny wspólnie modliły się na głos - odmawiały różaniec. Oprócz Agaty która czytała sobie pismo święte. A dokładnie księge Koheleta. A ja sobie słuchałem muzyki z kierowcą busu. O dziwo lubił te same zespoły co ja. Dobrze że miałem rozdzielacz sygnału i dwie pary słuchawek. I tak minęło dziewięć godzin jazdy. Dziewięć godzin jazdy słuchając ACDC, Sabatonu i Luxtorpedy. Mogło być gorzej. I tak. było. Dzień pierwszy: Zadomowienie się w hotelu. Hotelu w którym kierownik był jednocześnie recepcjonistą, boyem, sprzątaczem, kucharzem i ochroniarzem. Nie chce wiedzieć kiedy on śpi Przygotowania do wypadu w góry. Linki i tak dalej. Cały ten majdanek i ekwipunek. *** Szkoda Darii. Upadek z wysokości 50 metrów bo linka pękła. Nikt nie mógł tego przeżyć. A co gorsza jeszcze spadł śnieg i siedzimy w górach bez możliwości kontaktu z światem. Musimy czekać aż drogi staną się przetarte. Brak zasięgu. Brak internetu. Tylko ja, osiem dziewczyn i dziewięciu satanistów i baca który był właścicielem tego przybytku. Ciało Darii położyliśmy w kaplicy. Najzimniejsze pomieszczenie. Jeszcze specjalnie nanieśliśmy śniegu. Mam nadzieje że nie rozłoży się na tyle. Pani dyrektor mnie zabije. Teoretycznie powinienem się jakoś tym przejąć. Faktem że szesnastolatka zginęła podczas wspinaczki. Ale co mi tam. Nie na mnie idzie odpowiedzialność tylko na panią dyrektor. Tym bardziej że do śmierci mam stosunek ambiwalentny. Zdarza się. Dzień drugi: Przez szacunek dla faktu że zmarła koleżanka siedzimy w hotelu. Piękna nazwa w sumie: "Pod bałtyckim oscypkiem". Właściciel nie potrafił tego wytłumaczyć. Pozytywne zaskoczenie: sataniści siedzą w kaplicy i modlą się razem z dziewczynami. Nie możemy nigdzie wyjść. Śnieg zasypał chyba wszystko. Niezła śnieżyca. Dzień trzeci: Od samego rana awantura. Dziewczyny zauważyły że ktoś wyrwał Darii paznokcia. Oczywiście poszło na satanistów. A ci jak zwykle się wyparli. Jeszcze tylko cztery dni, cztery dni - myślę sobie siedząc u siebie w pokoju, przeglądając świerszczyka, Dobrze że miałem przeczucie i wziąłem ze sobą kilka egzemplarzy. Pukanie do drzwi. Otwieram. Do środka wpadają chłopcy. Wdycham. Będą problemy. -Mów Bartek co jest? Znaleźliście tego pieprzonego paznokcia? -Ekhem...Bo proszę pana my byśmy chcieli się wytłumaczyć... -O. To ciekawe. Z czego Bartku co? -Może pan usiądzie co?Bo wiadomości mogą pana zwalić z nóg. -Nie. Nie trzeba.- Konrad i Michał stanęli obok mnie. Aha. Czyli coś poważnego. Groźba. - nawijaj -Sam pan chciał. Rozpoczął historię. W sumie dobrze że Konrad i Michał stali obok mnie. Bo bym zatłukł gnoja. Ukatrupił go. A tak to chociaż przytrzymali. W skrócie: Podpiłowali linkę Darii bo chcieli by spadła i jeden z nich (Bartek pewnie) miał ją złapać na swoją linkę, ale niestety przełączał wtedy muzykę i się spóźnił. Chciał ją tylko nastraszyć, załagodzić stosunki męsko-damskie, poza tym podkochiwał się w niej. Tragedia. Gdy powiedział że przeprowadzili rytuał który wskrzesił Darię, podszedłem do swojej apteczki. Lekarz zalecał mi trzy tabletki dziennie tych słabych środków antydepresyjnych. Otworzyłem usta, przechyliłem głowę i wsypałem sobie całe opakowanie. Kurwa, z kim ja pojechałem... Bartek kontynuował dalej: potrzebowali paznokcia i pukla włosów Darii. Oraz czarnego kota. I oni właśnie w tej sprawie. Bo baca się wkurwił jak znalazł wnętrzności tego kota i chciał ich zatłuc ciupagą.I czy mogę iść do właściciela i z nim pogadać na ten temat bo zamknęli go w toalecie i czekają aż się uspokoi. Albo rozwali drzwi. Kurwa. Jebana gówniażerka. Zabije ich. Normalnie zabiję. Ubieram buty i idę do niego. Po drodze zachodzę do stołówki. Cała ósemka dziewczyn siedzi przy jednym stole. A raczej siedem dziewczyn cuciło ósmą leżącą na stole. Odwracam się do gówniarzy. -Włazić ale już - warczę Zamykam drzwi, nigdy nie wiadomo czy właściciel się nie wydostał i nie pali się w nim żądza mordu. Podchodzę do dziewczyn. Na stole leży Agata. Pytam dziewczyn co się stało. Hania mówi że Agata siedziała sama w kaplicy, po czym przybiegła do nich z wrzaskiem że Daria żyje i że to na pewno wina tych kretynów. Przypomina mi się wojsko. Szczoteczką szorowaliśmy kibel. I to za każdym razem jak nasz dwustukilogramowy sierżant z niego skorzystał a zawsze miał rozwolnienie. A spłukać nie można było. I to właśnie będą robili ci chłopcy przez pozostałe cztery dni. Specjalnie załatwię sobie biegunkę. Własnymi szczoteczkami ci kretyni będą to szorowali. Dalsze rozmyślania przerywa mi łomot pękających drzwi. "No super, baca wciąż wkurwiony." Dziewczyny robią wielkie oczy. Chłopcy też. Odwracam się. O kurwa. Daria żyje. Zanim mój mózg skleca jakieś sensowne brzmiące zdanie Daria podbiega do Kamila i uderza jego głową w ścianę. Zostaję krwisty kwiat. Następnie biegnie do Magdy. Widzę jak chłopaki próbują ją zatrzymać. Ona nieustraszona, niczym kula z armaty przebija się przez nich, podbiega do Magdy, kopie ją w nogę, a gdy ta traci równowagę łapie ją za nogę i ciągnąć dziewczynę po podłodze ucieka w pomieszczenia. I to wszystko w pięć sekund. Patrzę na chłopaków. Pierwsza myśl: Co za pojeby. Druga myśl: Co za popierdolone pojeby Trzecia myśl: Co się właśnie stało. I właśnie trzecią myśl wypowiadam na głos. Odpowiada Marcin: -Ekhem...bo widzi pan...teoretycznie takie coś się pojawia jak użyjemy niewłaściwych składników -Ale to jest niemożliwe - wtrąca Maciej - nie można pomylić jej włosów, paznokcia i czarnego kota -A więc to wy wy skurwiele! - wrzeszczy Marta -Spokój kurwa! Marcin kontynuuj - mówię -No...i ten tego...jak się użyje niewłaściwych składników to do ciała wraca demon a nie człowiek...ale to niemożliwe...włosy były jej...tylko jej włosy tak pięknie pachną -zboczeniec - mruknęła Weronika -Cichaj - upominam - mów dalej. Jak powstrzymać tego demona? -Trzeba by było odprawić rytuał który by wezwał jego szefa -No to na co czekamy co? -Bo widzi pan. Składniki są dość trudne do zdobycia. I podczas nich trzeba coś zrobić - powiedział Bartek mając skrzywioną minę - zresztą nieważne. Można to powstrzymać odwracając rytuał. Na szczęście mamy zapasowy paznokieć i pukiel włosów... -Wy skurwiele - wrzasnęła Agata. Spojrzałem do tyłu. Oczywiście. Cała siódemka klęczy i się modli. Ciekawe -Dziewczyny spokój. Bartek i co jeszcze? -Noi czarnego kota. Akurat mamy resztki o ile baca ich nie wywalił. -Świetnie. Ty, ja i Marcin idziemy po składniki. Chłopaki pilnujcie dziewczyn. A i schowajcie gdzieś ciało Kamila Wyszedliśmy. W sumie niedaleko musieliśmy szukać bacy. Siedział oparty pod ścianą. A raczej to co z niego zostało. Czyli w sumie tylko kadłubek. Przybyliśmy w sumą porę. Widać było że jedną nogą jest na tamtym śniecie. Gdyby nie fakt że jedna noga wbita była w ścianę aż do kolana a druga była tu i tam. W sumie wszędzie. Bartek podszedł do górala: -Proszę pana. Żyje pan? Proszę pana? Góral otworzył oczy. Widać było w nich że niewiele siły do walki mu zostało. Odpowiedział: -Ano panocku żyjem -Proszę pana. Muszę wiedzieć. Gdzie pan schował resztki czarnego kota? -Panocku...jakiego czarnego? -No tego co kawałki pan znalazł w piwnicy. Sprzed trzech godzin -To był biały kot, jeno na miale lubiał się wylegiwać i stąd był czarny Spojrzałem na Bartka i Marcina. Przerażenie na ich twarzy wskazywało że właśnie wdepnęliśmy w niezłe gówno. Dlaczego wiedziałem że tak się to skończy? Dlaczego? Mówię; -Bartek co teraz? Chłopak spogląda na mnie przerażony. Widać strach w jego oczach. Odwracam się. Za mną stała Daria. Trzymała w rękach obdartą Martę ze skóry. Zęby miała zatopione w jej szyi. Patrzyła na nas spode łba. Patrzyłem zafascynowany na ludzkie ciało. Niesamowita precyzja. Czyste oskórowanie. Fascynacja przemienia się w przerażenie gdy widzę że usta Magdy bezgłośnie mówią: "Zabij mnie" -Szefie. Spierdalamy - powiedział Marcin. Odwróciłem się i zacząłem biec. Słyszałem jak Daria biegnie za nami. Słyszałem jak łapie Marcina. Jak ten wrzeszczy gdy go zaciągała. Przebiegliśmy kilka pięter zanim się zatrzymaliśmy. Spojrzałem na Wojtka. On spojrzał na mnie. Zapytałem: -To co? Dzwonimy po szefa? -Ta...tylko potrzebujemy składników i musi nam pan pomóc. -Jasne. Wal śmiało. -Mamy czas. Daria będzie ich przemieniała dwa dni. Więc spokojnie. -Przemieniała? Czyli będzie ich trzech? -Tak ale spokojnie. Szef wszystko naprawi. Tylko niech pan obieca że zrobi pan wszystko co każe dobrze? -Jasne, jasne. Mów co mam zrobić. -Musi pan zgwałcić jedną dziewczynę Dzień czwarty: Super. Mam zgwałcić jedną z moich uczennic. Ba. Musi dojść do wymieszania się mojej spermy z jej dziewiczą krwią. Cholera. Czemu nie mam silniejszych proszków? Pierdoleni sataniści. I jeszcze ciało Kamila zniknęło. Znaczy się nie całe. Został tylko but z obgryzioną kostką. Już to widzę jak dam rodzicom Kamila pudełko z butem i stopą w środku. Piękna wycieczka. Po trzech dniach została Marta, Sara,Bożena, Hania, Andżelika, Agata, Weronika, Maciek, Kacper, Michał, Radek, Maciek, Bartek i Konrad. Plus jeden uczeń opętany przez demona, dwa opętywane i jeden pożarty. Pani dyrektor będzie miała ubaw jak to będzie czytała. A i do tego jeszcze trzeba doliczyć brutalny gwałt. Siedzimy zabarykadowani w piwnicy. Chłopaki się pomylił. Nie trzy dni, tylko trzy godziny. Ach, ta dzisiejsza młodzież. Niczego nie potrafi zrobić właściwie, ani się nauczyć. Jebane gimbusy. Czemu to ja zostałem nauczycielem? A mogłem przecież zostać kierowcą Tira i bzykać sobie tirówki, a nie być zmuszony gwałcić szesnastolatkę. Patrzę na Agatę. Wciąż siedzi w kącie i płacze. Sara, Marta i Andżelika siedzą obok pocieszając ją. Reszta dziewczyn zebrała się wokół tych pojebów, by patrzeć co oni robią. Szczególnie Hania wydaje się zainteresowana. Patrzę i ja. Widzę w szklance krew Agaty i moją spermę. Widzę, jak Bartek to miesza nucąc coś pod nosem. Nie jestem do końca pewien, ale nuci melodię jebitnie podobną do: „Wlazł kotek na płotek”. Jakby tylko ktoś do tej melodii perkusję. Obok niego stoją wszyscy koledzy z jego własnego pieprzonego kółka różańcowego. Wszyscy oprócz Maćka. Ten stoi na stołku pośrodku pentagramu mając napięty stryczek na szyi. Wystarczy tylko wykopać ten stołek spod jego nóg i będzie o jednego pojeba mniej. Cholera, chciałbym to zrobić. Ale nie mogę, bo te pojeby to moja jedyna szansa na przetrwanie. A Maciek mruczy coś pod nosem. Nie wiem co, ale stresuje się. Ciekawe co oni planują. Bartek skończył nucić. Podchodzi do Maćka. Podaje mu szklankę. On ją przyjmuje. Ma łzy w oczach. Bartek mówi: -Spokojnie bracie. Wrócimy po ciebie. Maciek kiwa głową. Następnie przykłada szklankę do ust i wypija ją duszkiem. Gdy kończy, Bartek wykopuje mu stołek spod nóg. Chłopak zaczyna się dusić. Właśnie powiesili własnego kolegę. Kurwa, czemu zapomniałem wziąć moje leki z pokoju. Bartek szybko staję przed nim i krzyczy: -Lucyferze! Przybądź! Mastemie! Przybądź! Gadrielu! Przybądź, Satanaelu! Przybądź!, Samaelu! Przybądź! Samielu! Przybądź!, Siegelu! Przybądź!, Satanie! Przybądź!, Aniele Edomu! Przybądź! Azergothilu Pierwszy! Przybądź! Patrzę jak Maciek się dusi. Nagłe czuję olbrzymi ból w penisie. Krzyczę z bólu. Agata tak samo. Obydwoje zgięci, leżymy na podłodze i wrzeszczymy. Ból odchodzi tak szybko, jak przyszedł. W tym samym momencie, w którym przestaje mnie boleć słyszę miły i profesjonalny głos wydobywający się z ust Maćka: -Witamy w Piekle. Tu automatyczna sekretarka pana Szatana. Niestety pan Szatan nie może teraz przyjść. W celu ułatwienia kontaktu z panem Szatanem prosimy sprecyzować swoje oczekiwania: -Jeśli chcesz sprzedać swoją dusze złam prawą rękę przekaźnika -Jeśli chcesz porozmawiać z panem Szatanem przy herbatce i ciasteczkach złam obie ręce przekaźnika -Jeśli jesteś debilem i spieprzyłeś rytuał złam lewą nogę przekaźnika -Jeśli nie wiesz do kogo się dodzwoniłeś to znak że jesteś psychopatą Patrzę jak Bartek podchodzi do wiszącego ciała Maćka, bierze jego chudą nogę i łamię ją ciosem karate, jakby to była zwykła deska. Nigdy nie podejrzewałem, że ma tyle siły. Maciek kontynuuje: -Dziękuje za zgłoszenie. Twoje zgłoszenie zostanie rozstrzygnięte. Prosimy czekać. Patrzę na chłopaków. No takiej miny to jeszcze nie widziałem. Wyglądali jakby ktoś mi wsadził murzyńskiego kutasa do dupy bez uprzedzenia. Patrzę na dziewczyny. Wszystkie przerażone oprócz Hani. Ta spogląda zainteresowana na spektakl. Postanawiam zabrać głos: -I co teraz chłopaki? Odpowiada Bartek: -Nic. Czekamy -Hahahahahahaha. Ty chyba nigdy nie dzwoniłeś do Biura Obsługi Klienta -I co z tego? Poza tym to nie BOK -Synu. Uwierz mi. Wszędzie BOK jest taki sam. Przynajmniej mam dowód że to Szatan wymyślił BOK. -Pan Szatan, ciulu – odezwał się Maciek. Spojrzałem na niego. Super. Jego oczy zrobiły się żółte. Powiedział: -Witam. Mam na imię Ghyruewase. Jestem waszym szatańskim konsultantem do spraw piekła, demonów, paktów i sprzedaży dusz. Czym mogę służyć? Spojrzałem po swoich satanistach. Się zdziwili. Jako że zaczynała mnie męczyć ta farsa postanowiłem zareagować. I zrobić to tak jak za każdym razem gdy dzwoniłem do BOK-u. -Niczym! Panie co to ma być ja się pytam co? Ja rozumiem że wy macie swoje standardy i w ogóle ale be... – przerwałem. Każdy by przerwał gdyby ktoś inny przystawił mu szpony do gardła. Spojrzałem na właściciela szponów. Powiem szczerze, że nigdy bym się nie spodziewał grubego i starego demona z łysiną. Przypominał mi mojego pradziadka. Demon spojrzał na mnie swoimi czarno-żółtymi ślepami i powiedział: -Pan Szatan ciulu. Cholera jasna. Czyżby cały świat marketingu był dziełem piekła, czy co? -Tak. Spojrzałem zaskoczony na szatana. Ten niewzruszony kontynuował: -Widzę że się ładnie wrypaliście. Przykro mi, ale to wasz problem a nie mój. Trzymta się pany. I zniknął. Marta wrzasnęła: -Szatan ssie! W następnej sekundzie zaczęła się krztusić. Własną nogą. Szatan stanął za nią i powiedział: -A ty ssiesz własną nogę. Spojrzał na nas: -Pomógłbym wam chłopaki serio, ale ich –wskazał głową na dziewczyny – koledzy właśnie wbili mi się do piekła. Wciąż wierzą że wydostaną stamtąd Jezusa. Cześć. Zamarliśmy w szoku. Ostatnia informacja sprawiła nas wszystkich w osłupienie. Zerknąłem na dziewczyny. Po ich policzkach powoli spływały łzy. Zerknąłem na chłopaków. Stali załamani. Konrad wystękał: -Jak? Przecież on jest szefem…dla niego to sekunda…jeden rozkaz…jak? Dlaczego? Dlaczego nas panie opuściłeś? – ostatnie pytanie wywrzeszczał w powietrze -My też się o to pytamy – odezwała się Hania Niestety nie dane było im dalej poprowadzić tej rozmowy. Opętani wyłamali drzwi. Dokładnie Daria. A raczej to, co z niej zostało. Muszę przyznać, że mimo posiadania tylko jednej nogi szybko zapieprzała. Weronika wrzasnęła: -Ty suko! Po czym skoczyła na nią. Ta nawet nie zwalniając tempa posuwania się naprzód, chwyciła ją n a rękę i uderzyła o podłogę. Następnie czynność tą powtórzyła wielokrotnie. Do momentu aż z Weroniki została krwawa plama na podłodze. Staliśmy sparaliżowani z strachu. Daria podeszła do Agaty. Dziewczyna klęczała na podłodze i płakała. To było jedyne co mogła zrobić. Kątem oka zobaczyłem, że Konrad się przełamuje i biegnie by ją uratować. Chwilę później Daria uderzyła jego ciałem w ciało Agaty. I znowu tłukła, aż nie zmienili stanu skupienia z stałego na ciekły. Patrzeliśmy na nasz koniec. Na ostatni chwile życia. -Eh kurwa… A mówią, że to ja jestem ten zły – powiedział szatan materializując się za Darią i odrywając jej głowę. Spojrzeliśmy zaskoczeni na niego. Szatan kontynuował dalej: -A tak. Bo jestem zły. *** Spojrzałem na palący się pensjonat. Usłyszałem głos Szatana stojącego obok mnie: -Pewnie zastanawiasz się czemu ocalałeś, prawda? Kiwnąłem głową. -To proste. Oni szukaliby zemsty, a mi się nie chce uwijać z nimi. Lepiej niech już siedzą tam, gdzie mają siedzieć. -A co ze mną panie Szatanie? Pozwolisz mi odejść? -Tak. -Dziękuje -Nie ma za co bracie. I przepraszam za ten krzyżyk. Zanim zdążyłem zapytać jaki krzyż on już zniknął. Spojrzałem w niebo. Cholera jasna. Znowu bok zaczął mi krwawić. - Dodane przez: sacredq, 6.05.2013, 22:30 na Straszne-Historie.pl
Posted on: Thu, 29 Aug 2013 09:08:19 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015