W artykule czytamy „Fundusz powstał w 1950 r., by - TopicsExpress



          

W artykule czytamy „Fundusz powstał w 1950 r., by rekompensować Kościołowi powojenne straty” Hm, a czy w kościele powstał już fundusz który zrekompensuje straty państwa Polskiego wynikłe z pobierania przez Kościół nienależnych mu po 1989 roku opłat?. Z chwilą gdy powstała Komisja Majątkowa która oddawała jak leci Kościołowi wszystko co się tylko się dało bez oglądania się na faktyczny stan rzeczy. Takim sztandarowym choć nie jedynym przykładem zagrabienia przez Kościół nie swojego mienia jest zamek w Szczytnem w dolinie Kłodzkiej. Dla tych którzy mają wątpliwości iż kościół nas okrada dedykuję poniższy tekst w rzeczonej sprawie. Fakty i Mity w nr.627 z dnia 15 marca 2012r. umieściły artykuł o kościelnym rozbiorze Polski pt. „Odbijamy zamek” oto treść artykułu: "Bez jednego wystrzału, bez wież oblężniczych i morza obrońców głodem Kościół katolicki zdobył przepiękny zamek w Szczytnej. Jaką bronią? Tą, którą włada najlepiej: łajdactwem i oszustwem. Zamczysko Waldstein zbudowano na 600-metrowej górze, z której rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na leżącą w dole Kotlinę Kłodzką. Aby zrozumieć, na czym polegał przekręt, nieodzowny będzie krótki rys historyczny. Leśną Skałę (Waldstein) rozpoczęto wznosić w roku 1828. Fundator pruski arystokrata Karol Leopold von Hochberg zatrudnił znanego wówczas w Europie architekta Karla Schinkla. Ten wzniósł neogotycką warownię do złudzenia przypominająca średniowieczne fortece. Cztero-, a miejscami pięciokondygnacyjna całość powstała na planie kwadratu o boku 60metrów, ma jedną wysoką wieżę cylindryczną i kilka czworobocznych. Ile to wszystko kosztowało? Ot, tylko fortunę, jaką Karol odziedziczył po ojcu. Podania mówią że za Waldstein fundator zapłacił czterokonnym wozem po brzegi wypełnionym złotem. Cieszył się Hochberg swoją daczą lat niewiele, bo przeniósł się był w zaświaty, a zamek odziedziczyła jego siostra. Ta nie miała pieniędzy na utrzymanie tysięcy metrów kwadratowych, więc rezydencję sprzedała braciom Rohrbachom. Koleje losu sprawiły, że budowla przeszła w ręce ich córki –Heleny Klein. Ta dodała do zamku kaplicę i tak zaczęło się nieszczęście. A nieszczęście polegało na tym, że Kościołowi dano paluszek, a on swoim zwyczajem złapał za całą rękę. Ale mamy na razie rok 1929 i w przewodnikach odnajdujemy lakoniczny zapis, że zamek przejęło Zgromadzenie Misjonarzy św. Rodziny Prowincji Niemieckiej. Gdzie na to dokumenty? Nie ma żadnych; jest tylko mglista opowieść; i to Kościołowi wystarczyło. W niemieckich archiwach są za to dokumenty mówiące o tym, że ostatnia dama z Rohrbachów jedynie użyczyła zamek zakonowi, zaś podarowała tylko wspomnianą wcześniej kaplicę. Za co? Za modlitwy po wiek wieków za jej grzeszną duszę. I dusza ta pewnie jęczy w piekielnych ostępach, wyczekując zdrowaśki. Nadchodzi lato roku 1944 i przed hitlerowskim notariuszem stają przedstawiciele Misjonarzy św.Rodziny Niemieckiej oraz – UWAGA! – wysłannicy Zakonu św.Rodziny z Polski. Wrogowie stają naprzeciw wrogów? Ależ skąd znowu! To wypróbowani przyjaciele i bracia, którzy podczas wybuchu powstania warszawskiego – w obliczu likwidacji ostatnich gett i mimo wciąż działających krematoriów – podpisują układ. Na jego mocy niemieccy mnisi przekazują Leśną Skałę polskim kolegom. Po co? Bo wiedzą że tej wojny już nie da się wygrać i wkrótce tereny te zajmie Armia Czerwona, a później wypełni się pojałtański porządek. Nie na tyle jednak, aby ktoś odważył się tknąć kościelną „własność”. A jak się nawet odważy, to przyjdzie czas, że odda Kościołowi(nieważne, czy niemieckiemu, czy polskiemu) z nawiązką. I czas przyszedł. Ale na razie mamy czas powojenny i polskie państwo przejmuje (jako mienie poniemieckie) warownię w doskonałym stanie. O dziwo, rezydujący w niej sztab wojsk radzieckich nie poczynił żadnych szkód. No i co robi wstrętna komuna z Leśną Skałą? Nie urządza w niej ośrodka dla partyjnych notabli, tylko sanatorium dla dzieci ze Śląska, a później Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci Ciężko Upośledzonych Umysłowo. Gdzie się podziały te dzieci? Nadal są w zamku. Ponad setka. Dziś to już dorośli, często mocno starsi ludzie. I tylko ich umysły nadal pogrążone są w mroku. Zupełnie przeciwnie do giętkich umysłów prominentnych przedstawicieli polskiej hierarchii kościelnej. Bo oto należy przeskoczyć o kilka dziesięcioleci do czasów nam współczesnych, czyli opuścić okres błędów i wypaczeń, kiedy to ktokolwiek przejmował się jeszcze chorymi ludzmi. Jest rok 2006, a starostwo powiatowe (zupełnie przypadkiem) wchodzi w posiadanie pisma, z którego wynika że XIX-wieczny zamek właśnie dostał się w ręce Zakonu Misjonarzy św.Rodziny. Bo?! Bo osławiona Komisja Majątkowa uznała, że polska św. Rodzina to prawni spadkobiercy niemieckiej (hitlerowskiej) św. Rodziny , z którą zawarła wspomniany, haniebny układ w roku 1944. Przypomnijmy, że nawet nie ma żadnych dowodów na to, że kiedykolwiek św. Rodzina Niemiecka zamek dostała, ale dla strony rządowej w Komisji Majątkowej wystarczyło słowo kapłana i legenda. Myślicie że to koniec przekrętów? – Ale gdzie tam. Otóż już raz polski Kościół katolicki ekwiwalent za „straszną stratę” dostał. Oto w roku 1995 została zawarta wieczysta ugoda pomiędzy polskim Skarbem Państwa a Kościołem, na mocy której zakonnicy otrzymali jedną, nieużywaną wieżę zamkową wraz z prawem dojazdu do niej. Ugoda (nazwana OSTATECZNĄ!) stanowi, że Krk w zamian za wieżę raz na zawsze zrzeka się jakichkolwiek roszczeń do zamku. Co to znaczy raz na zawsze? To znaczy na 11 lat, czyli do czasu aż panowie Dorn i Ziobro (to oni osobiście swoimi podpisami umożliwili darowiznę) uznali, że ani ich, ani tym bardziej Kościoła żadne ugody nie dotyczą i nie obowiązują. - Ja już nie wiem, czy żyjemy w państwie prawa, czy w jakiejś dziczy – denerwuje się były poseł Zygmunt Jakubczyk , który najpierw jako „samotny rycerz” a później z coraz większym gronem zwolenników stanął do nierównej walki z Kościołem . – To m.in. ja uchwalałem obecną konstytucję . To w niej zawarliśmy zapisy o świeckości i o równości wszystkich podmiotów wobec prawa. I co się okazuje? Że żyjemy w państwie wyznaniowym, w którym przedstawiciela panującej religii mogą dowolnie łamać urzędowe decyzje i umowy. Przy wsparciu najwyższych państwowych urzędników . Jakubczyk zna jednak życie i wiedział że nie wygra z Ziobrą i Dornem, więc sobie poczekał. Roczek. Do wyborów 2007roku. Tuż po wygranej Platformy Obywatelskiej wysmażył gniewny list do pani sekretarz stanu Julii Pitery Pismo zaczyna się od słów: ”Korupcja nie jedno ma imię”, a później jest już tylko mocniej. Całość streścić można tak: Pitera, do cholery! Zrób coś z tym łajdactwem, z tym rozbojem w biały dzień. W końcu po to Polacy tę waszą PO wybrali! A co na to pani Pitera? Nie uwierzycie… Grzeczne, króciutkie pismo (z półrocznym opóźnieniem!) kończy tak: „Pragnę zauważyć, że liczba korespondencji i wielość spraw nadsyłanych przez zainteresowanych, liczona obecnie w tysiącach, powoduje czasem iż terminy obowiązujące w KPA mogą zostać w jednostkowych wypadkach przekroczone. Zaznaczam jednak, że żadna sprawa nie pozostanie bez reakcji”. Tłumaczę na język polski: Spadaj, Jakubczyk, na drzewo i nie zawracaj głowy, bo my tu – wicie, rozumicie – ważniejsze mamy sprawy niż wasze głupie zamki…Taaak? No to jeszcze zobaczymy – wściekł się na to były poseł i począł nękać usłużną Kościołowi władzę pismami do prokuratury i do wszelkich możliwych instytucji, które coś w obronie zamku zrobić mogły. Sprawa warowni w Szczytnej stała się też kartą przetargową wyborów na różnych szczeblach. Nagle ci i owi, w wyborach lokalnych i centralnych, zaczęli przeliczać poparcie wyborców na realne głosy. No i co powiecie? 23 lutego – po raz pierwszy w najnowszej, czyli „jedynie słusznej”, historii Polski – przed Sądem Okręgowym w Warszawie woźny odczytał wezwanie wokandy: „Sprawa z powództwa powiatu kłodzkiego przeciwko Skarbowi Państwa o odszkodowanie”. Co to dokładnie oznacza? Oto powiat żąda od państwa 30mln 155tys.zł odszkodowania za XIX-wieczny zamek w Szczytnej. Dlaczego tyle, a nie na przykład 10 razy więcej, co biorąc pod uwagę gigantyczne rozmiary budowli, jej położenie oraz wartość ziemi, na której stoi – byłoby racjonalne? Ano dlatego, że na tyle starostwo policzyło sobie koszty zakupu działki i wzniesienie nowego Domu Pomocy Społecznej dla Osób Ciężko Upośledzonych Umysłowo. Rzecz więc wygląda tak: państwo polskie (czyli my wszyscy) raz straciło fortunę, „wręczając” Kościołowi katolickiemu prezent, który w żadnym wypadku mu się nie należał; dwa – w przypadku przegranej sprawy wybuli jeszcze powiatowi ponad 30 baniek odszkodowania za własną głupotę i włazidupstwo kościelnym; trzy – od chwili, gdy zamek wpadł w łapy Kościoła, powiat płaci mu za…wynajem budowli na potrzeby DPS. 12tysięcy. MIESIĘCZNIE! Ale przecież Krk nie byłby sobą, gdyby nie wymyślił jeszcze jednego świństwa. Umowa wynajmu wygasa z końcem tego roku. Co 31 grudnia zrobi ponad setka ciężko i nieuleczalnie chorych pensjonariuszy DPS? Co zrobi 70 osób personelu medycznego i opiekuńczego? No takie to akurat pierdoły państwa polskiego nie obchodzą. Skąd to wiemy? A stąd że Prokuratoria Generalna żąda od sądu oddalenia powództwa. Bo – jak to określono – starostwo powiatowe nie ma podstaw do roszczeń. Pewnie, że nie ma. Miało zamek, nie ma zamku i nie ma prawa. A prawo o przymusowym wywłaszczeniu? – pytamy. Wszak za takowe prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, uznają aneksję Leśnej Skały. A za wywłaszczenie należy się odszkodowanie. Ktoś powie, że Kościół tak czy inaczej będzie jak zwykle wygrany, a nieistniejąca już złodziejska Komisja Majątkowa –bezkarna. Otóż tym razem może wydarzyć się cud, o jakim nie śniło się najstarszym biskupom w najczarniejszych koszmarach. Prokuratura Okręgowa w Legnicy wszczęła śledztwo (to także m.in. skutek działania Jakubczaka), które ma ustalić, czy zamek w Szczytnej (wraz z ziemią) nie zostały aby przekazane Kościołowi z naruszeniem prawa i czy przypadkiem nie mamy tu do czynienia z zaplanowanym przestępstwem? A jeśli tak, to kto je popełnił? Nieoficjalnie mówi się, że prokuratorzy rozważają możliwość postawienia zarzutów całkiem konkretnym osobom. Z Komisji Majątkowej. I to jej członkom siedzącym po państwowej i kościelnej stronie. Sprawa zamku w Szczytnej śmierdzi bowiem z daleka, ale… Oczywiście musiało zdarzyć się jakieś „ale”, bo z kolejnych naszych informacji wynika, że prowadzący sprawę prokuratorzy z obawą patrzą na Jarosława Gowina – nowego ministra sprawiedliwości. Zdenerwuje się czy się nie zdenerwuje? Przecież jego związki z Kościołem są powszechnie znane. Niechęć premiera Tuska do tej instytucji, niestety, nie jest tu podobno przeciwwagą. Czy legniccy prokuratorzy mają jaja, czas pokaże. Jednak ich postawa okaże się dla całej sprawy kluczowa, bowiem Sąd Okręgowy odroczył postępowania z powództwa powiatu kłodzkiego do czasu zapoznania się z wynikami prokuratorskiego śledztwa. Razem z warszawskim sądem na jego wyniki i na ostateczne orzeczenie czeka kilkaset włodarzy mniejszych i większych miast. W tym prezydent Krakowa Jacek Majchrowski Bo warszawski Sąd Okręgowy może stworzyć swoim odważnym i sprawiedliwym wyrokiem precedens, który jak kamyczek spowoduje lawinę setek (możliwe, że ok.500) podobnych pozwów. A na koniec jeszcze jedno pytanie. O co tak naprawdę chodzi? O piękny, wielki, ale przecież nie bardzo zabytkowy zamek? O jakiś Dom Pomocy Społecznej? Czyżby Krk zamierzał kontynuować tradycję i stworzyć tu Dom Emerytowanego Księdza Pedofila? Choć przecież w tej akurat formie taka przypadłość nie jest uznawana za dewiację. Wszystko możliwe, ale jest coś jeszcze. Oto jest w Leśnej Skale pewna intrygująca zagadka. Nie znaleziono bowiem pod zamkiem żadnych piwnic. Żadnych lochów ani niczego w tym rodzaju. Nawet źródła wody pitnej dla niegdysiejszych mieszkańców posiadłości. A przecież musiała być co najmniej jedna studnia. Najpewniej – jak w innych okolicznych zamczyskach – właśnie w lochach. Na wejścia do nich nigdy jednak nie natrafiono. No to co? No to to, że w okolicy krążą powtarzane od sześciu ponad dekad opowieści o obciążonych ponad miarę ciężarówkach jadących bardzo stromą szosą w kierunku zamku. Zjeżdżały puste. Część hitlerowskiego złota i dzieł sztuki zrabowanych w całej Europie oraz niemieckich archiwów nie odnaleziono nigdy. Niektórzy miejsce ich ukrycia widzą w Górach Sowich. Niektórzy tu – w Szczytnej. Przyznacie, że to stawia w nieco innym świetle dziwną i haniebną umowę z roku 1944 pomiędzy niemieckimi i polskimi mnichami
Posted on: Thu, 03 Oct 2013 05:53:21 +0000

Trending Topics



y" style="min-height:30px;">
Hey folks! Time for another Q&A session with your pal
Recuerda siempre comentar con tu coach dolores o molestias que
ttp://www.topicsexpress.com/Exuce-me-my-call-phon-96407504055901-pleas-call-me-exuce-me-I-am-topic-1381938945381314">Exuce me my call phon +96407504055901 pleas call me exuce me I am
at 1830 – ‘We’re being treated like terrorists’

Recently Viewed Topics




© 2015