"Wyborcza" się odsłoniła Przez wiele lat "Wyborcza" - TopicsExpress



          

"Wyborcza" się odsłoniła Przez wiele lat "Wyborcza" przedstawiała się jako gazeta wielce sprzyjająca Kościołowi katolickiemu i dlatego jakoby szczególnie zainteresowana w zmianach "modernizacyjnych" wewnątrz tego Kościoła. Ton nadawał pod tym względem sam redaktor naczelny Adam Michnik. Mimo że jest ateistą, publicznie akcentował swoje rzekomo szczególnie mocne nastawienie na dialog z Kościołem. W tym duchu zaprezentował się już pod koniec lat 70. w książeczce "Kościół, lewica, dialog". Jego ówczesne deklaracje na rzecz dialogu z Kościołem katolickim przyjęto w różnych środowiskach katolickich tym cieplej, że poprzednio Michnik był znany ze skrajnej, zajadłej niechęci do Prymasa Tysiąclecia i z różnych innych uprzedzeń względem Kościoła. Niewiele osób oceniało już wówczas pod koniec lat 70., co kryło się za tak eksponowaną "metamorfozą" stosunku Michnika i jego kolegów z tzw. lewicy laickiej do Kościoła. A chodziło przede wszystkim o szukanie poparcia ze strony silnego Kościoła dla opozycjonistów z lewicy laickiej, którzy wtedy jeszcze byli bardzo słabi. Całą obłudę zachowań Michnika szczególnie mocno ilustruje fakt, jak bardzo zabiegał w latach 80. o przyjaźń ze słynnym gdańskim kapłanem opozycyjnym - ks. Henrykiem Jankowskim. Starał się o to w czasie, gdy pomoc ks. Jankowskiego była mu bardzo potrzebna. Gdy zaś "Gazeta Wyborcza" stała się potęgą medialną, w połowie lat 90. Michnik z typowym dlań "poczuciem wdzięczności" odpłacił się ks. Jankowskiemu gwałtowną nagonką przeciw niemu, zainicjowaną przez "Wyborczą". Począwszy od 1989 roku "Gazeta Wyborcza" akcentowała swoje poparcie dla jak największych "reform" w Kościele katolickim, twierdząc, że w ten sposób jakoby dąży do jego wzmocnienia. Częstokroć przy tej okazji bardzo mocno nagłaśniała teksty osób, których poglądy były wyraźnie sprzeczne z oficjalnym nauczaniem Kościoła katolickiego. "Wyborcza" skrupulatnie publikowała również różnego typu teksty publicystyczne, faktycznie zmierzające do izolowania Kościoła i zamknięcia go "w kruchcie". Temu celowi wyraźnie sprzyjały publikowane w początkach lat 90. teksty nagłaśniające rzekomą groźbę państwa wyznaniowego w Polsce, przestrzegające przed domniemaną możliwością zdominowania życia publicznego przez Kościół katolicki. W "Wyborczej" niejednokrotnie pod różnymi pretekstami atakowano czołowe postaci polskiego Kościoła katolickiego, od Prymasa ks. kard. Józefa Glempa po ks. abp. Józefa Michalika. Ze szczególną zajadłością atakowano różne przejawy zaangażowania ludzi Kościoła w sprawy publiczne, zwłaszcza gdy chodziło o ich poparcie dla obrony patriotyzmu i polskich interesów narodowych. Stąd też wynikały jakże częste, niejednokrotnie ogromnie niewybredne ataki na Radio Maryja, próby zniweczenia jego roli. Tym chętniej za to nagłaśniano różnego typu skrajnych "reformatorów" Kościoła i skrajnych filosemitów typu ks. Michała Czajkowskiego, o którego tak haniebnej przeszłości dopiero niedawno dowiedziała się opinia publiczna. Księdza Czajkowskiego, szumnie nagłaśniającego nurt rzekomej "odnowy" Kościoła, nader wiele łączyło z "Gazetą Wyborczą". By wymienić choćby bardzo ostry sprzeciw wobec lustracji (jakże uzasadniony w przypadku wieloletniego agenta SB), niechęć do tradycyjnego katolicyzmu i tradycyjnego patriotyzmu, nienawiść do Radia Maryja, bezwarunkowe wspieranie antypolskich bajdurzeń Jana Tomasza Grossa. Ostatnio "Gazeta Wyborcza", tak mocno prezentująca się niegdyś jako wielki przyjaciel Kościoła katolickiego i katolików w ogóle, pełen zatroskania o jak najlepszy kierunek jego rozwoju, odsłoniła się, ujawniając wyraźnie przeciwstawną rolę. Teraz stała się otwartym popularyzatorem skrajnie ateistycznych i wrogich Kościołowi poglądów. Oto dwa jakże wymowne teksty z "Gazety Wyborczej" tylko z ostatnich tygodni. W najbardziej poczytnym świątecznym numerze z piątku, soboty i niedzieli 10-12 listopada 2006 r. "Gazeta Wyborcza" wyeksponowała tekst zagranicznego autora Richarda Dawkinsa "Bronię ateistów". Autor jednoznacznie sprzeciwia się podchodzeniu do religii "w rękawiczkach", piętnuje - jak stwierdził - "obłędny szacunek, jakim cieszy się religia w społeczeństwie", atakuje rzekomo "nieproporcjonalnie uprzywilejowaną pozycję religii w świeckich społeczeństwach". Tym mocniej peroruje za to o potrzebie umacniania "ateistycznej dumy". Kilka dni temu w dodatku "Gazety Wyborczej" - "Wysokie obcasy" z 25 listopada 2006 r., wyeksponowano wywiad z reżyserem Peterem Greenwayem, w sposób skrajnie niewybredny atakującym religię i Kościół. Wymowny był już sam tytuł rozmowy: "Boga nie ma, jesteśmy wolni". Zaraz potem można było zapoznać się ze zjadliwym atakiem na Kościół katolicki w formie epitetów w stylu: "Wszystkie religie są głupie, dziecinne, żałosne (...). To ludzie wymyślili bogów, a nie odwrotnie. Po co to wam? Nie rozumiem. Jak inteligentny człowiek może wierzyć w te przesądy. No i to poczucie winy, które wmawia swoim wiernym Kościół katolicki". Tego typu religiożerczy tekst ukazał się w "Wyborczej" zaledwie parę dni przed głośną wizytą Ojca Świętego w Turcji. Jak określić tego typu prostacki atak, w którym epitety zastąpiły jakiekolwiek argumenty? I to wszystko właśnie nagłaśnia "Wyborcza". Może teraz na tym tle trochę zastanowią się nad jej intencjami ci czytelnicy, którzy dotąd jeszcze nie zauważyli, jak bardzo ta gazeta od lat sączy podstępnie treści niechętne religii, Kościołowi, patriotyzmowi. Fakt, że robi to bardzo zręcznie, z odpowiednią dozą hipokryzji i kamuflażu. Przecież co tydzień na łamach "Wyborczej" ukazuje się dodatek o "cudach Ojca Świętego". Wszystko w myśl zasady: Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek!
Posted on: Tue, 03 Sep 2013 20:53:54 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015