XXXIV Odwróciłam się do okna. Wiedziałam, że Aga, - TopicsExpress



          

XXXIV Odwróciłam się do okna. Wiedziałam, że Aga, całkowicie skołowana, odsunęła się pod ścianę. - Cześć. - powiedział, ale brzmiało to jak pytanie - Eliza? - Nie, cholera, święty Mikołaj! - bardzo starałam się mówić głosem spokojnym i ironicznym, ale jego obecność tutaj... Ze świadomością, że na twarzy mam wypisany gniew, nie odwracałam się jeszcze. Usiłowałam przykleić do twarzy uśmiech, złośliwy, perfidny uśmiech. - Możemy pogadać? - z satysfakcją wyobraziłam sobie jak niepewnie spogląda na Agę. - Oczywiście, że nie. Nie mamy o czym, Kornel. - akcentowałam jego imię bardzo wyraźnie. - Mamy! - poczułam jak łapie mnie za łokcie i obraca w swoją stronę. Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam. Za sekundę miałam stanąć z nim twarzą w twarz. "Uśmiechnij się. Uśmiechnij się." Gdy spojrzałam mu w oczy, prawie na wysokości moich, miałam już usta rozciągnięte w ironicznym grymasie drwiny. Chyba go to lekko speszyło. Zauważyłam, że nie miał na sobie kurtki ani czapki, czyli musiał je zostawić w recepcji. Ale jego policzki, nos i uszy nadal były zaróżowione, więc nie mógł też przybyć do ośrodka dawno. - Posłuchaj, albo dasz mi spokój, albo zgłoszę, że mnie nachodzisz. Rozumiesz? - powiedziałam z lodowatą pogardą - Albo znikasz albo ktoś ci w tym pomoże. - Ale... Eliza, proszę cię... Ja... Tyle cię szukałem! Wreszcie się wysłowił. Przewróciłam oczami. - Oczywiście, że szukałeś. W przerwach bawiąc się z Sandrą. Patrzyłam jak jego spojrzenie z sekundy na sekundę staje się coraz mniej pewne. Przynosiło mi to jakąś chorą satysfakcję, psychiczną radość... - Żegnaj, Kornel. - Ale... Wyciągnęłam telefon. Patrzył jak pomalutku wybieram cyfry... 1... 1... 2... Mina mu zrzedła. Odwrócił się mamrocząc coś, kopnął drzwi i wyszedł. Przez chwilę przysłuchiwałyśmy się jego krokom na schodach, a potem obie wybuchnęłyśmy niepowstrzymanym chichotem. - Ale miał minę! - ryczała Aga. - A widziałaś to jego kopnięcie w drzwi?! - darłam się, pękając ze śmiechu. - Albo jak wybierałaś numer! - Aga padła na łóżko bez sił, nadal chichocząc. - A był taki pewny siebie! - złapałam się za brzuch, który rozbolał mnie ze śmiechu. Ponieważ do łóżka się nie dowlekłam padłam na podłogę. I w takim stanie znalazł nas Jurek, który przyszedł zwabiony, zapewne słyszalnymi w całym ośrodku, hałasami. Wszedł, popatrzył, pokręcił głową i już miał wychodzić, gdy zdecydował się na pytanie: - To... Wszystko okej, tak? Żadna z nas mu nie odpowiedziała. Nie dałyśmy rady. //PanCake
Posted on: Thu, 29 Aug 2013 07:14:16 +0000

Recently Viewed Topics




© 2015