3:38:44 (miejsce 1693 na jakieś 8000-9000 ludzi) Opiszę swój - TopicsExpress



          

3:38:44 (miejsce 1693 na jakieś 8000-9000 ludzi) Opiszę swój debiut, może komuś się przyda np. za rok Przygotowany byłem dobrze, 19 weeksów harówy, ostatnie 3 tygodnie bez alkoholu, ostatni tydzień ścisła dieta i dobry sen. Wystartowałem spokojnie, tak już mam (nawet jak biegnę dyszkę) że 3kaemy muszę pobiec spokojnie, żeby dobrze się dogrzać i dobrze "wejść" w bieg. Po 3 kaemach, starałem się 3mać tempo, delikatnie poniżej 5:00 per kilo, biegło się wspaniale, po 9 kaemie pierwszy żelek (agisko), lecimy dalej, piękna pogoda do bieganie, praktycznie bez wiatru, w tunelu niestety zegarek zgubił sygnał, pierwszy minus za usytuowanie punktu odżywczego w tunelu... tysiące ludzi biegnących za mną pewnie biegło już w wodzie ...po 17 kaemie kolejny żelek (agisko) i dalej lecimy, 3mam tempo wszystko w porządku, na co drugim punkcie odżywiania piję choć trochę... po 24kaemie kolejny żelek (agisko), fajnie się biegnie, na fajnym tętnie (cały czas w tlenie, tętno max do 154, kibice wspierają...będzie dobrze (myślę), przy Św. Opatrzności Bożej na Wilanowie (między 24 a 25 kaemem) nawet się pomodliłem, ale niestety nic to nie dało... coś się zaczęło psuć...aha, cały czas do tej pory biegłem za Łukasz Nester, dosłownie max. 50m za nim, widziałem diabelską koszulkę ... później słynna Arbuzowa (przypominam, że ludzie w ramach protestu, bo zostali uziemieni w domu przez 6h, mieli pomysł aby zablokować bieg...) i dramat, jakieś błoto najpierw, potem kostka brukowa i progi zwalniające (drugi minus) wybijające z rytmu i podbieg na koniec tej ulicy (tętno strasznie podskoczyło), dramat ... czuje że nogi strasznie pieką, jest "ściana"! 28 kaem... mam ochotę zejść, pytam się siebie "co ja tu robię? po co tak się męczę"... ale co tam... w "o co biega" na C+ kazali przyśpieszyć, jak spotkam ścianę , więc szarpię troszkę mimo strasznego bólu czwórek...czekam na najgorsze, czekam na skurcz... ale widzę "punkt odżywczy", jest wspaniale kurwa, napiję się i jadę dalej... na 30 kaemie wciągam żel (tym razem Vitargo, z kofeiną), placebo działa ...lecę, ale tylko do 33 kaema... patrzę na zegarek tętno spoko, nawet zaczęło spadać... ale moje czwórki nie dają rady, przegrałem (biegłem na 3:30:00), nie ma sensu się bić, nie mam szans, za duża strata...szkoda nabawić się kontuzji... więc mam plan awaryjny, dobiec do końca, żeby skurcze nie złapały...pomyślałem o żonie o córeczce na mecie... dobry kopniak... człapię dalej...miałem nawet zamiar wciągnąć ostatni przygotowany żel (na 35 kaem), ale nie miałem nawet siły wyjąć go z kieszonki usytuowanej z tyłu spodenek... tętno cały czas spada, czyli płuca mają moc, ale czwórki nie ... lecę dalej, mijam Pl. Trzech Krzyży, myślę..., już naprawdę nie daleko, potem ostatnie piciu i ogień przez most... nie udało się, to był zaledwie płomyk... na 41 kaemie miła niespodzianka, Sławek Omilion z żonką, wspierają Devilsów, przyjemny "kopniak w dupę"...klepnął mnie po plecach (a ja nieprzytomny na mecie myślałem że przybiłem piątkę, straciłem już głowę, nie wiedziałem co się dzieje :-))... potem już tylko zawijas na dół, kilkaset metrów i meta na Narodowym, mnóstwo kibiców, dopingujących tak głośno, że nie wiem co leciało w moich słuchawkach...wpadam na metę...KONIEC. Przeszedłem kilka metrów i padłem na glebę, ciemno przed oczami, kilka wdechów i jakoś wstałem... buziak od najważniejszych kibiców Dorota Gierak i Sue) i do przebieralni... czwórki tak bolą, że usiadłem z pomocą przypadkowego maratończyka, wstać też nie mogłem sam... na mecie piciu, medal, jabłuszko i makaron z suszonymi pomidorami od organizatorów. Później problemy ze schodzeniem po schodach z Narodowego Gratki dla wszystkich diabłów biegnących dzisiaj, Robert Kubien, Paweł Huszcza, Łukasz Nester, ale największe brawa dla najmocniejszego obecnie, absolutnie poza zasięgiem.Paweł Wiśniowolski który skończył z wynikiem 3:16:00. Generalnie, bardzo fajna impreza (poza 2 minusami wspomnianymi powyżej), stolica daje radę, kibice, wolontariusze... duży szacunek, myślę, że oni sami sobie nie zdają sprawy jak wiele robią, jak wielkie motywacyjne kopniaki dają... SZACUNEK Moja waga przed biegiem, 81.3 kg... po biegu już w domku ok. 15:00, waga 80.2... ale po wypiciu 0,5l odżywki, 1l wody i 0,5l powerade!, nie licząc picia po trasie oczywiście,. Udało się przebiec cały bieg bez siusiania co również jest sukcesem, bo drzewa wzdłuż trasy były mocno oblegane Teraz przerwa... za tydzień biegnę rekreacyjnie-regeneracyjnie z żonką Biegnij Warszawo, a potem do końca roku już luuuuz (bieganko raz w tygodniu), odpoczywam, leczę wszystkie mikorurazy i obmyślam plan startów na przyszły rok...myślę, że powtórzę to co w tym roku, więc półmaraton i maraton warszawski, dobrze się przygotuje, wyeliminuje błędy... największe 2 grzechy, tak na gorąco... jak sobie myślę... zbyt późno odstawiony rower... i za mało biegania w tempie docelowym (fakt, było tego sporo... ale jednak myślę, że za mało). PS ogromne gratulacje dla Monika Wisniowolska i Maria Odrowąż-Petrykowska... za uczestnictwo w Biegu na Piątkę cheers
Posted on: Sun, 29 Sep 2013 15:10:21 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015