Czy rozmowy o wierze powinny być częścią życia osób - TopicsExpress



          

Czy rozmowy o wierze powinny być częścią życia osób wierzących? Czy rozważania i przemyślenia aspektów wiary powinny znajdować swoje ujście? Czy życie w wierze powinno dostarczać wystarczająco dużo przeżyć, by móc się dzielić swoimi odczuciami z innymi? Często spotykamy się z następującym zjawiskiem: osoba, najczęściej w jakiś sposób nam bliska, deklaruje się jako wierząca. Zaczynamy z nią rozmowę na temat wiary. Rozmowa ta nie ma bynajmniej na celu obalenia dogmatów wiary, które ta osoba pielęgnuje w sobie; chcemy je jedynie poznać. I tutaj scenariusze mogą być dwa. W pierwszym osoba zapytana o to, co sądzi o swoim kościele odpowiada mniej więcej tak: „no proboszcz zarządził zbiórkę po 300 zł na nowy dach kościoła, dach nadal nie odnowiony, ale on sam kupił córce nowy samochód”. Na pytanie o zagadnienia poruszane w kazaniu ostatniej niedzieli można usłyszeć „nie wiem, o czym było. Rozmyślałem/łam sobie o innych rzeczach”, albo „nie, kazań to ja nie słucham. Znowu o tej cholernej polityce coś tam zapodawał i namawiał na poparcie dla partii X”. Często zdarza się odpowiedź „nie, nie chodzę do kościoła. Wierzę w boga, ale nie wierzę w księży. Im chodzi tylko o pieniądze i władzę”. Ok, skoro rzekomo bóg jest wszędzie, to jak oddajesz mu hołd? Żyjesz według dziesięciorga przykazań? Przynajmniej wg pozostałych dziewięciu, skoro trzecie odpada już na wstępie? „No... niezupełnie..., właściwie.... to chyba raczej nie...” Modlisz się rano, wieczorem, czy o jakiejś dowolnej innej porze? „nie” Wierzysz w to, co jest zapisane w biblii? „Tak!” A czytałeś/łaś ją? „Nooooo.... nie...” I tak można by jeszcze długo wymieniać. Reasumując, przeciętny wierzący katolik, to osoba niewierząca. Ktoś, kto uważa, że miejsce na chmurce zapewni sobie samą obecnością w kościele, lub pustą słowną deklaracją. Ktoś, kto uważa, że żaden grzech niestraszny, skoro istnieje spowiedź i odpust. A może to ktoś, kto z premedytacją forsuje drogę milszej bogu duszy nawróconej? Drugi scenariusz obnaża całkowite milczenie pytanej osoby. Częstokroć na dowolne pytanie reaguje ona złością, potrafi jedynie wycedzić przez zęby odpowiedź w stylu „nie będę z tobą o tym rozmawiać!”. No cóż, ponoć lepiej się nie odzywać i uchodzić za inteligentnego, niż otworzyć usta i rozwiać wszelakie wątpliwości. Co dzieje się po tamtej stronie? Czy nie ma tam nic, a obiekt wykonuje tylko kolejne etapy programu zainstalowanego dawno temu? Czy osoba zanegowała to, co wtłoczył jej kler, ale boi się ostracyzmu i decyduje na swoisty rodzaj konformizmu? Czy obawia się, że 2-3 celne pytania skutecznie zniszczą ostatni przyczółek ochraniający ziarno które upadło na skałę? Chce wierzyć, bo „trzeba w coś wierzyć”, bo perspektywa wiecznego pląsania na chmurce nadaje sens codziennemu dreptaniu w kieracie, a „od myślenia to tylko głowa boli”? Czy też może codziennie przeżywają dramat niemocy, bezsilności, bo dawno już im minęło otumanienie, ale tkwią w swojej skorupie niczym ślimaki w oczekiwaniu na właściwy bodziec? Zatem, jak mówią dzieci, „ślimak, ślimak, pokaż rogi...” czarnymwczarne.pl/
Posted on: Sat, 16 Nov 2013 14:02:20 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015