Część mi się przyśniła, a część wymyśliłam jeszcze - TopicsExpress



          

Część mi się przyśniła, a część wymyśliłam jeszcze leżąc w łóżku ;) Przeszywający ból pleców i okropne zimno to pierwsze co dostrzegłam budząc się na zwalonym pniu drzewa. Mały palec u lewej ręki mi zdrętwiał, więc zaczęłam energicznie nim ruszać. Nocne niebo oświetlał jedynie księżyc w pierwszej kwadrze i milion towarzyszących mu gwiazd. Dostrzegłam Wielką Niedźwiedzicę. Pamiętam jak razem z młodszą siostrą szukałyśmy tej konstelacji podczas wyjazdów pod namiot. Nagle coś do mnie dotarło. Gdzie ja jestem? Zaczęłam rozglądać się wokoło. Las nocą wydawał się straszniejszy i bardziej tajemniczy niż za dnia. Otaczały mnie praktycznie same liściaste drzewa. Gdzieniegdzie uchylały gęsto zalistnione korony pozwalając wpadać promykom światła księżyca, które przecinały chłodne, nocne powietrze niczym blade noże. Ten widok sprawił, że się zachwyciłam i jednocześnie przeraziłam, a w efekcie spadłam z twardego pnia na wilgotną, leśną ściółkę. Zamknęłam oczy i próbowałam wmówić sobie, że to tylko sen. Że w cale nie spędziłam kilku godzin na spaniu w lesie. Moje desperackie starania okłamania logiki przerwało jednak czyjeś chrapliwe westchnienie. Poczułam na poliku coś mokrego i… obrzydliwie lepkiego. Przerażona rozwarłam oczy. Wilk o gęstym, szaro-czarnym futrze pochylał się nade mną, a z jego wręcz pięknego pyska kapała na mnie ślina. Wodził ślepiami po moim ciele aż zatopił spojrzenie w moich oczach. Kolor jego tęczówek był piracko złoty. Nigdy jeszcze nie widziałam takich oczu – zarówno u wilka jak i u innego zwierzęcia – ich wyraz był taki… ludzki. Z mojej pozycji (leżałam na plecach obok masywnego zwierzęcia) wydawał się potężny. Jego przednie łapy były jakby wbite w dziwnie wąską, jak na takie zwierzę klatkę piersiową, a jego łokcie skierowane były do wewnątrz. Pasmo długich włosów, na oko mające z piętnaście centymetrów przebiegało od karku po ogromne barki, tworząc… grzywę, która była niepokojąco nastroszona. Miał uszy postawione i ukazujące wielkie zęby, uchylone wargi. Bałam się ruszyć, czy choćby wypuścić z dawna wstrzymywany oddech. Wilk lekko przekręcił łeb w bok, jakby zastanawiając się co tu robię. Prawdę powiedziawszy sama nie wiedziałam, ale nie miałam siły, ani czasu na zastanawianie się nad tym. Ze zdenerwowania zacisnęłam pięści. Poczułam w prawej ręce kawałek… kory? Był dość gruby. Bez zastanowienia rzuciłam nim o najbliższe drzewo. Udało się. Zwierzę odwróciło łeb. Nie mając chwili do stracenia zerwałam się z miejsca i zaczęłam biec ile siły w nogach. Dopiero się obudziłam, więc mój bieg z początku polegał na nierównym chodzie i wywracaniu się o pierwszą lepszą gałązkę czy szyszkę. Na szczęście po chwili moje zmarznięte mięśnie się obudziły. Rozbudzona walczyłam o każdy płytki oddech. Czułam, że wilk za mną biegnie – słyszałam trzask gałęzi pod jego masywnymi łapami i głębokie sapanie. To dawało mi zachęty do dalszego biegu. Choć wiedziałam, że i tak zwierzę mnie dogoni biegłam dalej. Bez nadziei, ale przed siebie. Chciałam żyć! Aczkolwiek w tamtej chwili bardzo. Chyba już po trzydziestym zaliczeniu gleby, nie dałam rady wstać. - Głupi kamień! – zaklęłam z twarzą w błocie. Chwila… kamień? Podniosłam głowę i ujrzałam jezioro. Chciałam szybko wstać, ale moje zmęczone nogi na to nie pozwoliły. Zaczęłam więc się czołgać. Wilki potrafią pływać? Może nie. Nadzieja! Tego mi właśnie potrzeba – nadziei. Ale… co jeśli się utopię? Zbyt wyczerpana na energiczne ruszanie nogami?, pytałam sama siebie. Lepsza wydaje się śmierć przez utonięcie niż przez rozerwanie na strzępy przez wilka. Posłuchałam głosu w głowie i wczołgałam się do jeziora. Woda była zimna. Mało. Lodowata! Ale nie miałam lepszego wyjścia. Zaczęłam niezdarnie płynąć. Prąd rzeki kazał mi zakręcić, ale się nie poddawałam. Obraz przed moimi oczami zaczął się ściemniać a puls przyśpieszać, gdy poczułam przeszywający ból w łydce. - Nie! – wysapałam chowając głowę pod wodę. Skuliłam się i objęłam nogę ramionami. Zaczynało brakować mi powietrza. Mimo to z rozwartymi oczami zaczęłam machać rękami, by tylko dopłynąć. Ni stąd ni zowąd usłyszałam wycie wilka. Zdrętwiałam. Musiało być naprawdę donośne skoro przedarło się nawet przez tak grubą warstwę wody. Jakby na zawołanie skurcz puścił moją łydkę i wypłynęłam na powietrznie. Okazało się że byłam już po drugiej stronie. Złapałam się lądu i podciągnęłam na drżących ramionach tak by tylko bose stopy zostawić w wodzie. Nie zastanawiałam się jakim cudem tak szybko się tu dostałam, bo głowa wystarczająco mnie bolała. Nagle coś mi się przypomniało. Wilk. Gdzie jest teraz? Odwróciłam głowę, by spojrzeć za siebie. Woda jednak była czysta. Na lądzie również nikogo nie było. Za bardzo bolało mnie gardło by głęboko odetchnąć z ulgą, więc tylko zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam ruch za jednym z krzaków, a szumiące drzewa zdawały się bardziej przerażające niż zazwyczaj. To tylko wyobraźnia, powtarzałam sobie. To mój strach, nic więcej! - No, może jeszcze coś – wysyczał wiatr. Dyszałam ciężko, byłam przemoczona do suchej nitki, okropnie zmęczona, oraz przerażona, ale i tak wstałam i zaczęłam… nie mogę powiedzieć że biec, raczej nierówno maszerować, praktycznie co chwila opierając się o drzewa, by nie upaść z wyczerpania. Nie słyszałam za sobą sapania ani kroków. Głucha cisza bębniła mi w uszach, stopniowo doprowadzając mnie do szału. Oparłam się plecami o jedno z drew. Przycisnęłam dłoń do serca obawiając się że zaraz dosłownie wyskoczy mi w klatki piersiowej. Choć powieki mi się kleiły, nie zamykałam oczu. A co jeśli pojawi się tu ten wilk? Nie będę nawet wiedziała kiedy się na mnie rzuci i rozerwie mi gardło ostrymi jak brzytwa kłami. Ale z drugiej strony, co mi po tej wiedzy, skoro to i tak nie zapobiegnie mojej śmierci? Zrezygnowana dałam opaść powiekom. Chciałam płakać, ale nie miałam na to siły. Chciałam chociaż zmarszczyć brwi ale za bardzo bolała mnie głowa. Zamiast tego zaczęłam nierówno oddychać. Nagle serce stanęło mi w miejscu. - Śmierć – usłyszałam czyjś szept tuz przy moim uchu. Był tak zachrypnięty, że gdyby nie zaistniała sytuacja zaczęłabym zastanawiać się jak dawno nie używał głosu. Chciałam zapytać „co?”, ale nie miałam na tyle odwagi. Najbardziej na świecie pragnęłam zniknąć w cieniu nocy. - Chce twojej śmierci – sprostował głos, a ja ujrzałam jego twarz. Oczy były niewiarygodnie złote. Gdzieś już takie widziałam. Zanim zaczęłam dalej się zastanawiać skupiłam się na bólu. A potem… potem była już tylko ciemność… no i przerażające zimno. ~Lucy
Posted on: Wed, 31 Jul 2013 20:01:47 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015