Dzisiejsze 90 minut ze Steauą Bukareszt zmieni historię Legii na - TopicsExpress



          

Dzisiejsze 90 minut ze Steauą Bukareszt zmieni historię Legii na najbliższe dekady. Liga Mistrzów może wywrócić do góry nogami wszystko, co wiąże się z klubem z Łazienkowskiej. Albo mecz ten stanie się symbolem naszej największej piłkarskiej niewykorzystanej szansy XXI w., albo początkiem budowy wielkiego w skali Polski futbolowego imperium, którego sukcesy nie będą już więcej warunkowane przypadkiem, lecz precyzyjnie wytyczoną strategią. Bo stawką jest awans historyczny. Tamtych sprzed blisko 20 lat - Legii i Widzewa - nijak nie można przymierzyć z obecnym zaproszeniem do przepełnionych pieniędzmi i przepychem rozgrywek. Ewentualny sukces ustawi obecnych mistrzów Polski na lata. Ustawi sportowo, marketingowo, brandowo, być może nawet wpłynie na rewolucyjne zmiany w całej polskiej piłce. Sukces Legii odczują wszyscy, choć nie wszyscy będą z niego zadowoleni. Wielka kasa, do której mogą dostać się we wtorek legioniści, może nadać klubowi z Łazienkowskiej pozycję absolutnego i bezwzględnego monopolisty. Już teraz Legia jest jedynym aktywnym klubem na wewnętrznym rynku transferowym. Kiedy inni biorą od konkurencji piłkarzy tylko tych niechcianych lub bez ważnego kontraktu, Legia gotowa jest sprowadzać najlepszych i niemało za nich płacić. Już teraz część wyróżniających się piłkarzy z biedniejszych i mniejszych klubów do Legii chciało przyjść za wszelką cenę, nawet ostrej konkurencji i niepewnego miejsca w składzie. Legia jako jedyna w Polsce jest w stanie utrzymywać 30-osobową kadrę pełnowartościowych ligowców, których trener Jan Urban może dzielić na trzy fronty przy wycieńczającym terminarzu gry co trzy dni, a selekcjoner reprezentacji Waldemar Fornalik opiera krajowe powołania na czterech piłkarzach z Warszawy, co zdarzało się ostatnio pod koniec ubiegłego wieku, kiedy kadrą dyrygował Janusz Wójcik. Po awansie do Ligi Mistrzów trend ten nasili się jeszcze bardziej, o angaż w Legii zaczną ubiegać się także uznani piłkarze zagraniczni. Do tego stopnia, że nawet najwięksi obecnie pewniacy pewniakami być przestaną. Liga Mistrzów przeniesie Legię w zupełnie inny wymiar marketingu i finansów. Ponad 100-milionowy budżet nie będzie ryzykownym przedsięwzięciem właścicieli, poprzedzonym staraniami i zapewnieniami działaczy, że tym razem pieniądze nie zostaną przepuszczone przez palce, jak było w ostatnich latach. Taka, a nawet wiele większa kasa stanie się normą, która przy rozsądnych inwestycjach sportowych i spójnej polityce transferowej w myśl zasady "pozyskujemy - promujemy - sprzedajemy" pozwoli klubowi nie tylko spłacić dług wobec akcjonariuszy, ale i uczyni z europejskich rozgrywek stałe źródło dochodu. Bo Legia zyska nie tylko w aspektach sportowych. Strugą popłyną także sponsorskie pieniądze, o które teraz trzeba było twardo negocjować. W następnym rozdaniu (już za rok) nazwa stadionu uczestnika Ligi Mistrzów na pewno nie zostanie sprzedana za około 4 mln zł rocznie, tylko przynajmniej połowę drożej. Po sponsora na koszulkę nie będzie już procesji działaczy od firmy do firmy - o nie będą się bić i już nie za cenę 5-6 mln zł za sezon, tylko za dwa razy tyle. Liga Mistrzów może wywrócić do góry nogami także rynek praw telewizyjnych. Już teraz przy Łazienkowskiej planują stworzyć własny kanał, a awans najprawdopodobniej pchnie Legię (za nią także inne wielkie kluby) do secesji, co pozwoli zwiększyć dochody z praw za transmisje z obecnych 6-7 mln zł. O awans powinna wybłagiwać cała Warszawa, nie tylko piłkarska kasta - jej rządzący, ktokolwiek będzie nim po wrześniowym referendum, powinien z Ligi Mistrzów uczynić piękną wizytową kartę, którą szczycą się niemal na co dzień gospodarze stolic wielkich europejskich krajów; jej przedsiębiorcy, dla których najbardziej prestiżowe rozgrywki mogą stać się biznesową żyłą złota; jej mieszkańcy, którzy mogą dotknąć największej poza igrzyskami olimpijskimi i mundialem sportowej rozrywki na świecie. W Legii mają skalkulowane, co zyskają po awansie, a ile mogą stracić, jeśli go nie będzie. Nikt nic głośno nie mówi, nikt nie chce zapeszać. Od piłkarzy po obsługę stadionu, wszyscy traktują to na razie jak marzenia. Zakończone sukcesem 90 minut ze Steauą może sprawić, że w środę rano wszyscy ci - nie będzie przesadą powiedzieć, że cała stolica - obudzą się w całkiem nowej, nieznanej dotąd rzeczywistości. /A.
Posted on: Tue, 27 Aug 2013 11:26:12 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015