GRUPA PODWYŻSZONEGO RYZYKA Po latach stosowania metody - TopicsExpress



          

GRUPA PODWYŻSZONEGO RYZYKA Po latach stosowania metody zapłodnienia pozaustrojowego można już przeprowadzić badania wpływu zastosowania metody in vitro na zdrowie osób przychodzących na świat dzięki jej zastosowaniu. W Polsce mało kto uświadamia sobie ten problem. Dowodem na to są badania z 2010 r., w trakcie których respondenci stwierdzali, że metoda ta jest niezawodna i bezpieczna, gdyż nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji zdrowotnych dla kobiety (70 proc.), a aż 84 proc. było zdania, że procedura ta nie ma żadnych konsekwencji dla zdrowia dziecka. W ich opinii dzieci poczęte tą metodą nie są obciążone genetycznie, upośledzone, nie rozwijają się gorzej niż rówieśnicy poczęci metodą naturalną. Tymczasem z opublikowanych w ubiegłym roku badań kanadyjskiej genetyk, specjalistki od zapłodnienia pozaustrojowego dr Rosanny Weksberg z Uniwersytetu w Toronto wynika, że prawdopodobieństwo występowania schorzeń genetycznych u dzieci urodzonych w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego jest dziesięciokrotnie większe niż u ich rówieśników. Uczona zaapelowała do swoich kolegów medyków, aby poddali wnikliwej analizie dane nt. dzieci urodzonych tą metodą, gdyż z jej badań wynika, że dzieci te częściej leczy się na rzadkie schorzenia medyczne takie jak: zespół Beckwith-Wiedemanna i zespół Angelmana. Syndrom Beckwith-Wiedemanna zdarza się raz na 1 300 dzieci urodzonych w wyniku procedury in vitro. Tymczasem w ogólnej populacji dochodzi do jednego zachorowania na 13 000 osób. Schorzenie to objawia się nieproporcjonalną wielkością kończyn, rozszczepem języka i wysokim ryzykiem zachorowania na raka nerki. Z kolei zespół Angelmana zdarza się u jednego na 1 500 dzieci z zapłodnienia pozaustrojowego, to znaczy dziesięciokrotnie częściej niż u pozostałej populacji. Choroba objawia się poważnym upośledzeniem umysłowym i zaburzeniem mowy. Dr Weksberg jest też zdania, że u dzieci poczętych metodą in vitro istnieje większe prawdopodobieństwo niskiej masy w momencie urodzenia oraz autyzmu. Ordynator Oddziału Neonatologii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku dr Hanna Duda stwierdza, że stosowanie metody in vitro ma poważne konsekwencje dla kobiety, a także dla dziecka. Ciąża, która jest wynikiem in vitro, jest ciążą podwyższonego ryzyka. Często jest to ciąża mnoga, nierzadko dochodzi też do samoistnych poronień, istnieje ryzyko obumarcia płodu, wcześniactwa, mózgowego porażenia dziecięcego, łożyska przodującego, ciąży pozamacicznej. Prawdopodobieństwo występowania schorzeń genetycznych u dzieci urodzonych w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego jest dziesięciokrotnie większe niż u ich rówieśników Specjaliści zwracają uwagę na procedurę hyperstymulacji hormonalnej, której musi się poddać kobieta w celu uzyskania komórki jajowej. Jej organizm jest wówczas w stanie odbiegającym od normy fizjologicznej i jest to swoiste testowanie skrajnych możliwości wytrzymałości ludzkiego organizmu, gdyż musi przyjąć potężne dawki hormonów, a co się z tym wiąże – ponieść konsekwencje takiej procedury. Przyszli rodzice zazwyczaj nie wnikają w aspekt zdrowotny tej metody, a także w jej koszty psychiczne – stres z nią związany, depresje i stany lękowe, które jej towarzyszą – oni czekają na wszczepienie embrionu i donoszenie ciąży do czasu porodu, realizacja ich pragnienia jest najważniejsza. SPRZECZNOŚĆ Z EKOLOGIĄ Poza ogromnym ryzykiem, jakie niesie ze sobą metoda in vitro dla zdrowia matki i dziecka, ma ona jeszcze jeden skrajnie negatywny aspekt. Niepowtarzalna istota ludzka powstaje nie w wyniku naturalnego aktu miłości, spajającego jedyną w swoim rodzaju więź mężczyzny i kobiety. Dziecko rodzi się w oderwaniu od intymnej relacji małżeńskiej, początki życia pozbawione są kontekstu rodzinnego, aktu, który wyraża wzajemną miłość kobiety i mężczyzny. Zwraca na to uwagę 100 polskich naukowców, którzy w 2009 r. zaapelowali o wprowadzenie ustawowego zakazu zapłodnienia pozaustrojowego (później dołączyło do nich kolejnych 200 specjalistów). Piszą oni, że procedura ta jest sprzeczna z ekologią prokreacji; zastępuje naturalne środowisko poczęcia i początkowego rozwoju człowieka, jakim jest łono matki. Najbardziej intymny ludzki akt i najważniejszy, gdyż związany z przekazywaniem życia, zostaje oddany w ręce osób trzecich, nad którymi nie ma żadnej kontroli. Jest to precedens w historii ludzkości i jego skutki wciąż są nie do przewidzenia. In vitro daje też nieograniczoną władzę jednego człowieka nad innym, absolutnie bezbronnym człowiekiem. Dawcy „materiału genetycznego” oraz specjalista w laboratorium mogą decydować o jego życiu lub śmierci, może być wybierana jego płeć lub konkretne cechy. Naturalna i oczywista chęć posiadania dziecka nie może usprawiedliwiać niszczenia embrionów, potrzeba ojcostwa i macierzyństwa nie może odbywać się za wszelką cenę. Ale zapłodnienie pozaustrojowe niesie ze sobą inne konsekwencje społeczne. Są dwa rodzaje zapłodnienia in vitro: homologiczne – gdy gamety pochodzą od matki i ojca, potencjalnych rodziców, ale gdy któraś ze stron nie jest zdolna wytworzyć gamety, parze proponuje się pobranie komórki jajowej lub męskiej – z banku spermy. Powstaje problem ojcostwa: kto naprawdę jest ojcem dziecka – dawca materiału genetycznego czy partner matki, która dziecko urodziła. Dorosłe dzieci zadają tego typu pytania i zaczynają szukać biologicznych ojców. W Wielkiej Brytanii, która zaczęła stosować metodę in vitro najwcześniej, dzieci z zapłodnień heterologicznych już dorosły i tworzą dziś stowarzyszenia poszukujące swoich biologicznych rodziców. To w tym kraju żyje 600 potomków dr. Bertolda Wiesnera, kierującego pierwszą kliniką płodności w Londynie, który we wczesnych latach stosowania tej metody, gdy nie była rozpowszechniona i brakowało chętnych dawców spermy, zapładniał komórki jajowe pacjentek własnym nasieniem.
Posted on: Sun, 14 Jul 2013 21:19:03 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015