I tak bym wstawiła :P Czekałam tylko do pełnej godziny :P Tak - TopicsExpress



          

I tak bym wstawiła :P Czekałam tylko do pełnej godziny :P Tak Was lubię :D Ale 35 lajków XD Hahaha. No, no :D Dzięki :P No a teraz życzę miłego...EE...Seanso- czytania :P ODC 542! :D Poranek. Dom Falkowicza. Wiktoria siedzi przy stole i dopija kawę. Wchodzi Falkowicz. Andrzej: Nie widziałaś kluczy do samochodu? Zawsze je kładę pod lustrem... Wiki: Leżą na komodzie w sypialni. Andrzej: Położyłaś je tam? Wiki: (wzdychając i oschle) Nie wydaje mi się, żebyśmy byli na takim etapie związku, abym wprowadzała jakiekolwiek zmiany w twoim cudownym, ułożonym, profesorskim życiu...(patrząc na niego) Sam tam położyłeś. Andrzej: (patrząc na nią) YY..Tak...Jedziesz ze mną? Wiki: Przecież mam dzisiaj wizytę na Banacha z Gawryło u naszej wspólnej pacjentki zapomniałes? Mówiłam Ci... Andrzej: TaK? A..Tak...Tak...No dobrze, no to wrócisz też sama? Wiki: (oschle) Dam sobie rade. Andrzej: No...No...W takim razie ja jadę...Kluczę jakby coś masz i zakodować alarm też umiesz...(biorąc teczkę lecz Wiki wstała i zaszła mu drogę)(chomikuj.pl/KONWALIA3010/MUZYKA/MUZYKA+Z+NA+DOBRE+I+NA+Z*c5*81E*60*60/Under+Duress+-+Josh+Klein,2473073122.mp3) Wiki: Andrzej... Andrzej: Tak? Wiki: (podchodząc do niego) Mam wrażenie...Że...Powiedz czy ty masz mnie już dość? Andrzej: (wywracając oczami) Wiktoria... Wiki: Nie no odpowiedz...Powiedz mi czy...(delikatnie go całując) Czy Tobie na mnie zależy? Czy to tylko... Andrzej: A nie czujesz tego? Wiki: Jedyne co czuje od tych kilku dni, to, że dzieje się z Tobą coś dziwnego...Nie rozmawiasz ze mną, mam wrażenie, ze ukrywasz coś... Andrzej: (biorąc ją za ręce) Wiki...Mogę Ci obiecać, że wszystko będzie dobrze. Hm? A teraz muszę już naprawdę jechać. (popatrzyła na niego i zbliżyła się żeby ją pocałował, ale on tylko zrobił unik i wyszedł z domu)(koniec motywu) Hotel rezydentów. Adam wchodzi do kuchni i widzi Agatę nalewającą sobie kawę do kubka. Adam: No...(sięgając po pomarańcz i go podrzucając) CIcho wszędzie...Głucho wszędzie...(rozglądając się po kuchni) Wychodzi na to, ze zostaliśmy sami. Agata: Że zostaniesz...Ja idę do szpitala. Adam: No, ale kiedyś wrócisz? Agata: WIesz...Jak tak patrze na Ciebie to sama nie wiem czy chce. Adam: Oj no nie rób mi tego, no...Zapała wyjechał, Wiktoria...No...Nie zostawiaj mnie. Agata: Adam...Idź do diabła...(chcąc wyjść. Komórka Adama zadzwoniła) Adam: halo? OO. O Wilku mowa. Cześć Wiki. (Na te słowa Agata z ciekawością spojrzała na Adama) Wiki: (stojąc przy oknie w domu Falkowicza) Adam...Mam ważną sprawę... Adam: A no to słucham (z uśmiechem patrząc na Agatę) Wiesz, że dla Ciebie wszystko. Wiki: Skup się, to wazne...Powiedz mi. Czy Andrzej ma jakieś kłopoty? Adam: Kłopoty? A czemu ja niby miałbym o tym cos wiedzieć? Wiki: Adam...Po prostu mi powiedz co wiesz. Adam: UUU. Czyżby kłopoty w sielankowym życiu? Smutne..smutne...(robiąc smutną minę do Agaty na co ona go palnęła w głowę) Wiki: Wiesz co Adam...Zapomnij, że w ogóle dzwoniłam. (rozłączając się) Adam: Halo? Wiki? Halo...rozłączyła sie? (patrząc zaskoczony na Agatę) Agata: Kretyn...(wychodząc z kuchni) Wiki: (stojąc przez chwile i nerwowo wyglądając przez okno. Popatrzyła na ekran wyświetlacza, po czym zaczeła wstukiwać numer i przyłożyła aparat do ucha) halo? Cześć mamo...(wzdychając) No i jak u Ciebie? Pamiętasz o lekach nie? No dobrze...dobrze...Co? Nie jaki mam głos? Nie...nie...wydaje Ci się. Wszystko okej. Mamo...Będziesz może później w domu? No jakoś tak po czwartej? tak? No dobra, to wpadnę. No..No, na razie. Pa...(rozlączając się) Gabinet Falkowicza. Andrzej siedzi w fotelu i rozmawia przez telefon. Falkowicz: Nie..Nie, nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji w tej sprawie...Mam nóż na gardle? Gratuluje odkrywczości...Nie. No to najwyżej stracę cały majątek. Nie pański problem. Póki co panu płacę, więc ma pan pracować dla mnie! (słychać pukanie do drzwi) Muszę kończyć. Wejść!(odkładając telefon) Adam: Zajęty jesteś? Falkowicz: Nie ma to jak dawka irytacji z rana. Adam; Jakieś problemy? Falkowicz: Miałem na myśli Ciebie... Adam: Słuuuchaj...(zamykając za sobą drzwi) Wszystko gra? Falkowicz: (nachylając się i pisząc coś w swoim kalendarzu) A co masz na myśli? Adam: Masz jakieś kłopoty? Coś z badaniami?(chomikuj.pl/dominus14/*60*60zam*c3*b3wione*60*60/Die+Candy+-+Tillmann*2c+Vedvik,1793829841.mp3) (Falkowicz zastygł w miejscu delikatnie unosząc wzrok ku górze) Falkowicz: Co Ci przyszło do głowy? Adam: No wiesz. To, że ja już przestałem być twoim ulubieńcem to jestem w stanie zrozumieć, ale najwyraźniej nasza waleczna Consalida coś zauważyła skoro się o Ciebie martwi. Falkowicz: (Prostując się i bujajać się w fotelu) Martwi sie? Rozmawiała z Tobą? Adam: No..Jakiś kwadrans temu. Pytała czy masz jakieś problemy. Falkowicz: (uśmiechając sie i rzucając pióro na otwarty kalendarz) Ajajaj...Adam. One od tego przeciez są...Czyż nie? (wstając i podchodząc powoli do niego) Martwią się, troszczą...(stając na przeciwko niego) I za to je uwielbiamy...Prawda? Adam: (patrząc na niego podejrzliwie) Czyli jak mam rozumieć wszystko jest w porządku? Falkowicz: (poprawiając mu kieszonkę przy koszuli) W jak najlepszym. Adam; I nie mam się co martwić o badania. Falkowicz: (wzdychając) Eh...Ta sprawa...Jest bezpieczna. I póki co moja w tym głowa, żeby taka została, wierz mi...(odchodząc i kierując się do biurka) Ten kretyn Zapała wycofał oskarżenia w prokuraturze. (siadając w fotelu) W końcu nie mógłby pogrążyć swojej przyjaciółki czyż nie? Adam: No...To widzę, że ten związek Ci naprawdę służy... Falkowicz: (patrząc przez chwilę na niego) Masz rację. Zamierzam wykorzystać go jak najlepiej... Adam: Wykorzystać? Falkowicz: Adam...(wzdychając) Żeby było między nami jasne...(bujając się) Wiktoria jest ze mną. Rozumiesz znaczenie tego słowa? Adam; Ale do czego ty teraz niby bijesz. Falkowicz: (Siadając nieruchomo i patrząc na niego złowrogo) Nie wpieprzaj się w to...Nigdy więcej. Jasne? (uśmiechając się szyderczo)(koniec motywu) Noo...(znowu bujając się w fotelu) To co tam na odziale? (patrząc na niego z dumą). (W tej chwili do gabinetu weszła Hana) Hana: O..(widząc Adama) Przepraszam. Ale to ważne... Falkowicz: A nie, nie..Pani doktor. Adam własnie już wychodził. Prawda? (Krajewski popatrzył na niego i na Hanę po czym opuścił gabinet) Hana: (Odprowadzając Krajewskiego wzrokiem) Em...Mam prośbę. Mam pacjentkę, twardy brzuch, sprawa oczywiście czysto ginekologiczna, zaraz kładę ją na stół. Falkowicz: Gratuluje.(ussmiechając się) Mam pani w tym pomóc? Hana: (patrząc na niego z politowaniem) Nie..Akurat mysle, W TYM dam sobie radę, chodzi o to, że być może będę potrzebowała twojej pomocy. Falkowicz: (marszcząć brwi) Mojej pomocy? Nie wydaje mi się, abym mial sie na co tam zdać. Niech pani poprosi o pomoc np. doktora Jakubka.. Hana; Nie...Wole mieć przy sobie kogoś bardziej doświadczonego. Sambor jest na urlopie, Piotr z Wiktorią na Banacha więc zostałes mi Ty. Prosze Cię o pomoc. Każdy prawdziwy lekarz tą pomoc niesie. Prawdziwy lekarz..Znasz jeszcze takie słowo? Falkowicz: AAAAAA. (śmiejąc się) heh...Pani Goldberg wytoczyła ciężkie działa...No dobrze, oczywiście. Pomogę pani podczas tej operacji. Hana: Dziękuje...To za pół godziny na bloku. (wychodząc z gabinetu zostawiając rozbawionego Falkowicza). Wiki i Piotr idą korytarzem szpitalu na Banacha. Wiki: (próbując zapiąc fartuch) Cholera...Nie lubie tych nie naszych fartuchów! Piotr: Nie przesadzaj Wiki, to są normalne ubrania. Wiki: Nie? Są niewygodne i niepraktyczne...No nie zapnę tego zatrzasku no! Piotr: Co z Tobą? Jak masz zamiar się tak zachowywać to może od razu zadzwonie po Jakubka? Wiki: (patrząc na niego) Taki szantaż? Szerokiej drogi...A co? Ty nigdy nie masz gorszych dni? Panie idealny? mam Ci przypomnieć? Piotr: Dobra, dobra...Już skończmy. Czy te twój dzień ma związek z Falkowiczem? Wiki: A ty uważasz, że będę Ci się spowiadać? Piotr: Nie musisz. Wiesz co o nim myśle i zdania nie zmienie. Dziwie się tylko, ze ty tak szybko to zrobiłaś. Wiki: Wiesz co Piotr...(zatrzymując się) Nie wydaje mi się, żebym to ja się kiedykolwiek wpieprzała w tą twoją popapraną relację z Haną. Jesteście razem...za chwilę nie jesteście razem...Twoja córka ucieka...Mąż Hany wraca...(wzdychają) Zgoda..Istny dramat. Ale nie mój. Więc Ty też proszę Cię, abys się zamknął.To nie twoja sprawa (mijając go) Chodźmy na ten blok... Piotr popatrzył za Wiki z zaskoczeniem po czym pokręcił głową i podążył za nią. Blok operacyjny.(chomikuj.pl/KONWALIA3010/MUZYKA/MUZYKA+Z+NA+DOBRE+I+NA+Z*c5*81E*60*60/Broken+-+Ruggeri*2c++Wood*2c+Marley,1745074326.mp3) Hana operuje. Wchodzi Falkowicz. Falkowicz: Jestem. Jak wygląda sytuacja. Hana: No jak widzisz. Falkowicz: (zaglądając przez ramię asystenta) Yhy...Będziesz usuwała macicę? Hana: No mam nadzieje, ze do tego nie dojdzie... Falkowicz: Jakby co...Pani doktor...(kierując się w kąt i siadając na krzesełku) Służę. Hana: Maczak proszę. Cholera... Falkowicz: (wyciągając szyje) Co się dzieje? Hana: Nie jestem pewna, ale zobacz... Falkowicz: (wstając i podchodząc) Oła..(do instrumentariuszki) Pani da Siatkę. Hana: Chcesz to wszyć? Falkowicz: Obawiam się...(nachylając się nad pacjentką) że tutaj nie jeden organ wymaga naszej interwencji....Skalpel proszę. Hana: (przyglądając się temu co robi Falkowicz) Posszerzasz Cięcie? Czemu? Falkowicz: O. (wzdychajac) Właśnie temu...(Hana popatrzyła zaskoczona na Falkowicza) Chciała ją z tym pani zostawić? Pani doktor... Hana: Em...mały lubnapowłoki... Falkowicz: No i dobra decyzja pani doktor. Ruud: Coś się dzieje z ciśnieniem. Hana: Ruud? Ruud: Podaje dwa centymetry...(patrząc na monitor) Zero reakcji..(Falkowicz i Hana popatryzli na siebie) Podaje jeszcze dwa...(koniec motywu) Adam wchodzi do lekarskiego. Widzi Klaudie stojącą przy segregatorach. Adam: A ty? Możesz sobie juz tak grzebać po dokumentacji? Klaudia: Nie, robie to jako tajniak. Mam zamiar wykraśc dane i sprzedac je do jakieś wielkiej firmy za miliony. Wtedy odejde z tego szpitala i nie będę musiała oglądac juz nigdy twojej facjaty...(wywracając oczami) Adam: Dobra, dobra...A Olka? Co z nią? Klaudia; No a co ma być. Siedzi i użala się nad światem, co generalnie tym razem jej się nei dziwie. Adam: OO..Wyczuwam zrozumienie w twoim głosie? Klaudia: No sory, ale dziewczyna ma grubo przerąbane..(podchodząc z segregatorem do stolika i siadając) Adam: A co się dzieje? Klaudia: Ym..Ale co? Adam: No ma jakieś kłopoty? Klaudia: EEEEE...A nie! NIE! Nie, wgl nie słuchaj mnie. Zawalona jestem papierami i tak gadam nie? Adam: No...Czyli okej jest wszystko? Klaudia: taaaak, taaaak... Adam: No okej..To juz jak bawisz się w dokumentacji to możesz przygotować wypisy pacjentom. Dzięki...( wychodząc uśmiechnięty z lekarskiego) Klaudia: Ej! Ziomek nie za dużo sobie pozwalasz co? Banacha. Wiki i Piotr idą korytarzem. Wiki: (poprawiając włosy) Matko...Czuje się pompka... Piotr: Aż tak Cię to zmęczyło? (zakładając kurtkę) Wiki: Zmęczyło? Żartujesz? Dawaj sobie walniemy jeszcze takie dwie operacje. A co. Piotr: (uśmiechając się) No widzę, że polepszył Ci się humor. No brawo. Wiki: (uśmiechająć się) Ta..(zatrzymując się i wzdychając) Piotr...(on stanął na przeciwko niej)Przep...Przepraszam CIę, za to co powiedziałam wcześniej. WIesz, że ja tak nie myślnie nie? Piotr: Wiem WIki. Znam Cię. Wiki: Naprawdę...Naaapraaaawdę życzę Wam wszystkiego najlepszego. Piotr: No...Ja Tobie również (Wiki popatrzyła na niego z politowaniem) WAM! Oczywiście tak chciałem powiedzieć. Wiki: (uśmiechając się i idąc przed siebie) Wiem, że to juz mówiłam, ale...Dobrze mi się z Tobą pracuje. Piotr; (idąc koło niej) Mnie z Toba też Wiki. Jade do Leśnej Góry. Podrzucić Cię? Wiki: Em..Nie..Jadę jeszcze do mamy. Piotr; A własnie, słyszałem. I jak z nią? Wiki: Ym...Dziękuje. Coraz lepiej. Piotr: No widzisz. No to Cię zawiozę do niej. Wiki: Naprawdę? Mógłbyś? Piotr: No tak, spokojnie. Wiki: (uśmiechając się) Dzięki... Piotr: No chyba, ze sama pójdziesz skoro twierdzisz ze masz energii na jeszcze dwie takie operacje... Wiki: Ha..Ha...Doktorze, jak sie panu dowcip wyostrzył.. Sanitariusze wywożą z bloku pacjentkę. Falkowicz przepuszcza Hanę w drzwiach. Hana: Dziękuje. Naprawdę. Gdyby nie ty nie zauważyłabym tego. Falkowicz: Pani doktor...Zwykły odruch chirurga... Hana: No..Może. Ale mimo wszystko.(uśmiechając się) Bardzo dobrze mi się z Tobą pracowało. (wyciągając w jego stronę dłoń) Falkowicz: (przez chwilę patrząc na rękę zaskoczony po czym podał jej swoją dłoń) Mnie również. Hana: Widzisz.(krzyżując ręcę) Jednak jakby cię nie było...To rożnie mogło się to skonczyć dla pacjentki. Uratowałeś ją. Falkowicz: Ciekawe uczucie...(youtube/watch?v=taQiX1vsvsc) Hana: (spojrzala na niego i uśmiechnęła się) Co? Ratowanie ludzi? Falkowicz: Nie sądziłem, że takie słowa uslysze z pani ust pani doktor. Hana: Wiesz...Może po prostu warto czasami iść dalej, nie patrzeć wtecz...Wejść jest zawsze łatwiej niz wyjść... Falkowicz: No proszę.(uśmiechając) Ma pani dla mnei jeszcze jakieś żydowskie mądrości? Hana: (usmiechając się) Znasz? Falkowicz: (uśmiechając się) Podróże to moja pasja. Hana: AAAA no chyba, że tak. Jeszcze raz, bardzo dziękuje. Falkowicz: Nie ma za co. Hana: A i żeby była jasnośc...Przemek to mój brat. Ja go rozumiem, ale...Nigdy nie zapomne Ci tego co dla mnie zrobiłeś. Falkowicz: (odchodząc) Nie ma za co...(koniec motywu) Mieszkanie Wandy Consalidy. Wanda: No wchodz. Własnie wrócilam godzinę temu..(wchodząc do kuchni, Wiki weszła za matką) Pijesz kawę? herbatę? Wiki: Nie...(siadając na krześle) jakiegoś soku czy wody... Wanda: OOO poczekaj! Sąsiadka robi przepyszny, świeżutki...Przyniosła mi trochę to się napijesz. Wiki: No...Widzę, że się zaprzyjaźniłaś... Wanda: No, naprawdę.(nalewając) Bardzo fajni ludzie. (stawiając przed córką) Wiki: Dzięki. (matka usiadła naprzeciwko niej) Wanda: No więc? Wiki: Mamo, ale pamiętasz o lekach? Wanda: Tak, nie martw się. Naprawde się już dobrze czuje. Wiki: No to dobrze...(biorąc łyk) Wanda: No więc? Wiki: Ale co? Wanda: Matki nie oszukasz..Co się dzieje? Wiki: Nie no nic... Wanda: Aha..Wiktoria? Popatrz na mnie? Wiki: No? Wanda; Mów. Pokłóciliście sie? Wiki: Nie... Wanda: No to co? Wiki: Oj no mamo... Po prostu mam wrażenie, że Andrzej ma jakieś kłopoty, ale..(wdychając) nie chce mi nic o nich powiedzieć... Wanda: No to co ty tutaj jeszcze czekasz? Wiki: Ale co? Wanda: No zbieraj się!(wstając)(chomikuj.pl/KONWALIA3010/MUZYKA/MUZYKA+Z+NA+DOBRE+I+NA+Z*c5*81E*60*60/The+Journey-+Tarver*2c+Underhill*2c+Williams,2536061610.mp3) Wiki: Ale mamo...Co ty robisz? Wanda: (Zakładając marynarkę) No jedziemy do Was. Przygotujemy piękną kolacje, on wróci ty mi dasz znak,kiedy mam już sobie iść a reszte pozostawiam Tobie. Wiki: (wywracając oczami) Mamo na Boga... Wanda: No chodz! Nie ma na co czekać! Wiki: Przecież ani Ja ani Ty nie umiemy gotować...(patrząc na nią z politowaniem) Wanda: A no tak...No nie ważne. Kupimy cos po drodze. Chodz! (wychodząc) Wiki: (śmiejąc się) Mamo...(wychodząc za nią) A torebka?? Hana idzie do gabinetu. Podchodzi Piotr. Piotr: Hana. Hana: (odwracając się w jego stronę) Piotr.. Pitro: Jedziemy? hana: Tak. Tylko jeszcze zabiore swoje rzeczy... Piotr: No dobrze, swoją droga gratuluje. Hana: Tak? A czego? Piotr: Operacja z Falkowiczem? Podobno dobrze wam poszlo. Hana: No bo jesteśmy dwójką dobrych lekarzy. Piotr: Ta..no... Hana: (uśmiechając się) Wątpisz w to? Piotr: W Ciebie? Nigdy. Jakoś po prostu nie chce mi się wierzyć w Falkowicza... Hana: (kręcąc głową) Daj spokój...Idę po rzeczy i możemy jechać hm? (głaszcząc go po policzku) Piotr: No to ja czekam w samochodzie. Hana: Dobra. Zaraz będę.(koniec motywu) (Piotr odszedł a ona skierowała się do swojego gabinetu) (Hana weszła do gabinetu, podeszła do biurka, spakowala torebkę. Kiedy zabierala ją z biurka zauważyła jakąś kopertę pod spodem.(youtube/watch?v=xqrz__6ZSW8) Zaciekawiona podniosła ją i otworzyła.) Hana: Cały czas tutaj jestem...K....(popatrzyła przestraszona przed siebie, wrzuciła kartkę do kosza i wyszła)(koniec motywu) Dom Falkowicza. Andrzej wchodzi do środka. Andrzej: Wiktoria? Wiki: (wychodząc mu na przywitanie) O. Jesteś... Andrzej: (wzdcyhając) Ta... Wanda: (podchodząc) Dobry wieczór. Andrzej: AA (podchodząc do niej, mijając Wiki) Pani Wanda...Witam. (całując ją w dłoń) Jak się pani czuje? Wanda: Już dobrze. Dziękuje. Andrzej: To świetnie. Samopoczucie jest najważniejsze. Wiki: (stając za nim ze skrzyżowanymi rękami) Ta..Zrobiłyśmy kolacje. Andrzej: (patrząc na nią zaskoczony) "My"? Wiki: (wywracając oczami i uśmiechając się) No dobra...Malarz dowiózł obraz a my oprawiłyśmy go w ramę. Andrzej: (usmiechając się do Wandy) Oczywiście. Nic nie szkodzi. Z przyjemnością zjem. (Wiktoria i Falkowicz popatrzyli za siebie ozięble co zauważyła Wanda) Wanda: No..To co? Siadamy? (skierowała się do stołu) Andrzej: Przemyje dłonie. (idąc do łazienki) Wiki: (odprowadzając go wzrokiem i siadając obok matki) Widzisz? Wanda: Wiki...Daj spokoj. Jest zmęczony. Wiki: A ja może to nie? Wanda: Przestań! (widząc wracającego Falkowicza uśmiech powrócił na jej twarz) Andrzej: Eh..(wzdychając i siadajac naprzeciwko Wiki) Ależ to wykwintnie wygląda. Wiki: Taa..I pewnie tak samo smakuje...(popatrzyli na siebie) Wanda; No! No! Jedzmy. Smacznego! Andrzej: Dziękuje... Wiki: Dziękuje... Andrzej: jak udała się operacja? Wiki: W porządku... Andrzej: Aha. Wiki: A twoja? Andrzej: Też. Wiki: Yhym... Wanda: (patrząc na Wiki i na Andrzeja) A wiesz co Wiktoria zapomniałabym! Blanka dzwoniła! Mówiła, że robi jakieś modernistyczne drzewo genealogiczne..O ile dobrze ją zrozumiałam. (Wiki popatrzyła przerażona na matkę) Mówila mi, że twoja twarz będzie w centralnym punkcie, oczywiście jak każdego rodzica.(chomikuj.pl/KONWALIA3010/MUZYKA/MUZYKA+Z+NA+DOBRE+I+NA+Z*c5*81E*60*60/Pain+of+events+-+Phil+Marshall,1666097144.mp3) (Falkowicz zmarszczył brwi i spojrzał na Wandę zaskoczony, potem na WIki) Wanda: (widząc ich miny) YYY...Tzn...Może sosu? Falkowicz: Przepraszam...(wstając od stołu i rzucając serwetkę) Wanda; (odprowadzając wzrokiem Falkowicza) O jezu...Córciu...Przepraszam, ja nie wiedzialam... Wiki: Przepraszam Cie mamo...(wstając szybko od stołu i biegnąc za nim) Wanda: Ja naprawdę nie wiedziałam...Aj...(koniec motywu) Gabinet Falkowicza. Andrzej stoi przy oknie z rękami w kieszeni. Wbiega Wiki. Andrzej: Kiedy zamierzałaś mi powiedziec, że masz dziecko? Wiki: Chciałam Ci powiedzieć! Ale...(wchodząc i zamykając za sobą drzwi) Zrozum..Czekałam na lepszy moment. Andrzej: Lepszy moment...Lepszy moment?? (odrwacajac sie do niej) Tzn kiedy?? Na sali operacyjnej czy jak się będziemy kochać?! Wiki: To nie jest dla mnie prosty temat!!! Urodziłam Blankę jako nastolatka rozumiesz?? Przez wiele lat moja córka rosła w przekonaniu, że jest moją siostrą. Dopiero kiedy zachorowała wszystko wyszło na jaw...Teraz jest zresztą w Nowym Jorku. Więc to nic nie zmienia rozumiesz? Jest ale daleko. Andrzej: Teraz już rozumiem dlaczego tak zareagowałaś na tę rozmowę o dzieciach...(odwracajac sie z powrotem do okna) Wiki: Tak! Właśnie dlatego! Nie nadaje sie na matkę rozumiesz? NIE NADAJE SIĘ! Nie mam zdolności macierzynskich! Moja ciórka myślala ze jest moją siostrą bo ja chciałam sie uczyć..studiować...zostać lekarzem. Nie chciałam, żeby moje marzenia legły przez jeden błąd w gruzach! Wybryk małolaty! Z facetem z którym zresztą jedyny kontakt przez te wszystkie lata miałam kiedy Blanka zachorowała. jedyny!! Ale co ty możesz o tym wiedzieć?! O moim życiu... Andrzej: Tak Wiki...Cały czas tylko "Ty" i "Ty"... Wiki: Ta???Przepraszam i kto to mówi?? Ty mnie bedziesz oceniał? TY??! Sam nie powiedziałeś mi o badaniach, o leczeniu mojej matki, o mojej niby ciąży już o tym co się teraz dzieje nie wspomne!...Mogłabym tak dlugo wymieniać!! (podchodząc do niego i stając za jego plecami) No i co? Chcesz mnie nadal osądzać? Ty? taki bez skazy? Wspaniały, profesor Falkowicz!! Andrzej: (opuszczając głowę) Wiki... Wiki: Tak..Zaraz usłysze, jaka to ja jestem wredna, złośliwa...I cholera wie co jeszcze. Andrzej: (odwracając się do niej i mówiąc spokojnym glosem) Wyjdz za mnie. Wiki: (wymachując rękami) No i jeszcze kolacyjkę szykuje, zeby sie może między nami poprawi...(stając nieruchomo i patrząc się na niego) Co? Andrzej:(chomikuj.pl/KONWALIA3010/MUZYKA/MUZYKA+Z+NA+DOBRE+I+NA+Z*c5*81E*60*60/Smile+instrumental,1982074988.mp3) Wiktoria...(popatrzyła na niego zaszokowana a on wyjął z kieszeni marynarki małe, ciemne pudełeczko) Zostaniesz moją żoną?(otwierając je.) Oczom Wiktorii ukazał się piękny pierścionek z kamieniami, dotknęła zaszokowana pudełeczko palcami, nie będąc w stanie wydobyć z siebie ani jednego slowa... Pamieeeeeetasz obieeecaaaaałeeeeem Ciiiiii lalala :D No i jak się podobała ta część? :D Macie jakieś podejrzenia co będzie dalej? :D Przyjmie? Nie przyjmie? :P Komentujcie :D Wiecie jak to lubie? Jak nie to juz wiecie :P BUŹKA!
Posted on: Fri, 23 Aug 2013 20:02:41 +0000

Trending Topics




;">
Bien.hu | Oroszlán júl. 07, vasárnap: Úgy látszik, jól
When you constantly worry about what other people think of you,
Im SELLING my professional Hot Tools blow drier. It comes with 3
monstermmorpg/Avatars Molly uses #the tiles to spell Mama

Recently Viewed Topics




© 2015