List otwarty do ks. arcybiskupa Józefa Życińskiego (o - TopicsExpress



          

List otwarty do ks. arcybiskupa Józefa Życińskiego (o odpowiedzialności chrześcijanina za słowo) Ekscelencjo! W wypowiedzi dla dziennikarzy z 24 lutego 2005 r. ks. arcybiskup użył na temat Radia Maryja i mnie osobiście sformułowań dalekich od ewangeliczności i co najważniejsze z gruntu nieprawdziwych. Powiedział tam Ekscelencja o osobach, które występowały w roli ideologów partii satelitarnych w stosunku do PZPR, w przeszłości występowały w roli ideologów, szkoląc aktyw Stronnictwa Demokratycznego, a dziś na falach Radia Maryja ranią niewinnych, bijąc na oślep (cyt. za „Gazetą Wyborczą” z 25 lutego 2005 r.). Wśród prelegentów Radia Maryja tylko ja kiedyś wchodziłem do władz Stronnictwa Demokratycznego (SD), stąd więc wymierzony przez Ekscelencję atak wyraźnie godzi we mnie, choć bez wymieniania mego nazwiska. Przypomnę więc, że do władz SD wszedłem dopiero pod koniec kwietnia 1989 r., przedtem sprawując co najwyżej funkcję przewodniczącego 7-osobowego koła SD w moim miejscu pracy. Co więcej, wszedłem do władz SD nie po to, by utrzymywać jego „satelitarną” zależność od PZPR, lecz by prowadzić do zniesienia tej zależności. 20 kwietnia 1989 r. zostałem po raz pierwszy wybrany do władz wyższych SD/CK SD), a w kilka dni później do Prezydium SD jako główny twórca reformatorskiego warszawskiego programu SD, tzw. 27 punktów. Zawierały one m.in. następujące postulaty: 1) Realizacja interesów narodowych – głównym zadaniem polityki wewnętrznej i zagranicznej Polski. 4) Przywrócenie demokracji parlamentarnej opartej na pełnej równości szans działania wszystkich partii w systemie wielopartyjnym i na trójpodziale władz. 6) Niezawisłość sądów. 7) Likwidacja systemu nomenklatury i poddanie aparatu władzy efektywnej kontroli społecznej. Odnowienie i uniezależnienie administracji państwowej od aparatu partii politycznych i oczyszczenia jej z ludzi niekompetentnych. 8) Zniesienie monopolu jednej partii w kształtowaniu polityki zagranicznej. 9) Usunięcie wszystkich skutków krzywdzących decyzji personalnych, podjętych ze względów politycznych. 10) Podporządkowanie wojska wyłącznie służbie w obronie nadrzędnych interesów narodu i państwa oraz odpartyjnienie wojska i milicji. 17) Pełna autonomia wyższych uczelni, wolność nauki i nauczania. 18) Wolność kultury, pełna swoboda tworzenia stowarzyszeń twórczych. 19) Swoboda informacji, zniesienie cenzury prewencyjnej, pluralizm prasowy. Zniesienie monopolu jednej partii w Radiu i Telewizji. 22) Zacieśnienie kontaktów i współpracy z Kościołem ze względu na ważną rolę Kościoła w integrowaniu narodu i zbieżność wielu założeń jego nauki społecznej z programem SD. 23) Poparcie dla pełnego powrotu „Solidarności” do życia politycznego i dla pluralizmu związkowego. Zapytam Ekscelencję, co złego było w takiej właśnie uparcie głoszonej przeze mnie ideologii i zachęcaniu do jej poparcia jak największej liczby członków SD? Swój wybór do władz SD zawdzięczałem 20 kwietnia 1989 r. mocno oklaskiwanemu bardzo zdecydowanemu przemówieniu na obradach zjazdowych, w czasie którego stwierdziłem m.in.: - Uważamy, że postulatowi w sprawie likwidacji monopolu jednej partii w radiu i telewizji musi towarzyszyć postulat likwidacji tego monopolu również w pozostałych dziedzinach od wojska i milicji. Jak się mówi „A”, to trzeba powiedzieć „B” (...). Niezbędne jest również usunięcie wpływów partii politycznych w wojsku i milicji (...). Uważam, że niezbędne jest wprowadzenie zasady bezpartyjności wojska i milicji – tak jak to ma miejsce w wielu rozwiniętych krajach świata (...). Czas jednak sobie powiedzieć, że zbyt długo to, co mieliśmy nie było demokracją. Że obrazowo mówiąc, wciąż jedliśmy pasztet z kota zamiast pasztetu z zająca. Trzeba sobie jednak teraz wręcz powiedzieć, że już nas dłużej nie zadawalają żadne półdemokracje, żadne protezy demokracji. I konsekwentnie, z wyobraźnią działać na rzecz stopniowego poszerzania pól demokracji w Polsce. Najważniejsze jednak to – byśmy chcieli chcieć. I znów zapytam Ekscelencję, co złego było w takiej głoszonej przeze mnie ideologii, i co to miało wspólnego z jakimkolwiek satelitaryzmem? W „Tygodniku Demokratycznym” (nr 18 z 1989 r.) w sprawozdaniu z XIV Kongresu SD stwierdzono: o złamaniu monopolu tej partii (PZPR – J.R.N.) w środkach masowego przekazu, potrzebie pluralizmu w wojsku i milicji mówił Robert Nowak z Warszawy (wystąpienie to zostało wygłoszone pierwszego dnia obrad, z przyczyn niezależnych od redakcji nie mogliśmy opublikować skrótu w poprzednim numerze). Tymi przyczynami niezależnymi była oczywiście ingerencja cenzury. Przeglądałem ówczesny program „Solidarności” i zauważyłem, że niektóre sformułowania w tamtym programie były mniej śmiałe i jednoznaczne niż to, co wysuwałem wówczas ja i niektórzy wspierający mnie koledzy z SD. Nie rozumiałem tego wówczas zupełnie, nie zdając sobie dostatecznie sprawy roli hamulcowych w „S”, jaką odgrywali Geremek, Michnik, Kuroń, Bujak etc., rzecznicy ścisłego przestrzegania umów „okrągłego stołu”. Ciekawe, dlaczego Ekscelencja jakoś nic nie mówi o roli swych obecnych przyjaciół, takich jak Michnik w hamowaniu zmian w 1989 r. wtedy, gdy większa część Narodu chciała iść dużo bardziej do przodu! Po wybraniu na członka Prezydium i sekretarza CK SD pod koniec kwietnia 1989 r. otrzymałem pieczę nad całym programem SD i jego ideologią, konsekwentnie realizując wcześniej zarysowane cele programowe „27” punktów. W wywiadzie udzielonym Andrzejowi Koraszewskiemu z BBC (por. Biuletyn Prasowy PAP z 26 maja 1989 r.) stwierdzałem m.in.: Wypowiadamy się za poszerzeniem koalicji trzech partii w koalicję dla reform i ratowania Polski otwartą dla wszystkich sił demokratycznych. W zeszłym roku w artykule w „Konfrontacjach”, chyba w lipcu zeszłego roku, najpierw wstrzymanym w lutym zeszłego roku, chyba dlatego, że postulowałem rząd fachowców, co godziło w ówczesny rząd Messnera, opowiadałem się za porozumieniem dla reform, mostem nad przepaścią (...). Jeszcze 17 maja 1989 r., na dwa tygodnie przed wyborami cenzura skonfiskowała tekst mego wywiadu dla „Kuriera Polskiego”, domagającego się pełnego odpolitycznienia i odpartyjnienia wojska i milicji. Z kolei w wywiadzie dla „Życia Warszawy” z 22 czerwca 1989 r. opowiedziałem się za pójściem w stronę prawdziwej demokracji parlamentarnej, począwszy od utworzenia „ponadpartyjnego rządu fachowców w stylu słynnego rządu Grabskiego z lat 20. I cóż złego było w takiej ideologii? W sierpniu 1989 r. byłem jedną z tych trzech osób we władzach SD, które zagroziły rezygnacją z udziału we władzach, jeśli SD nie pójdzie na sojusz z „Solidarnością” (por,. na ten temat informacje w tekście publikowanym w „Kurierze Polskim” z 27 stycznia 1990 r., a parę dni wcześniej zamieszczonym w „Rzeczpospolitej”). Ekscelencja może zajrzeć do gazety swego przyjaciela A. Michnika – „Gazety Wyborczej” z 19 września 1989 r., gdzie w rubryce „Powiedzieli”, cytuje się moją wypowiedź jako sekretarza CK SD dla „Tygodnika Demokratycznego” z 17 września 1989 r. Przytoczono w „Gazecie Wyborczej” moje tak wymowne stwierdzenia na temat celów SD: Koalicja z „Solidarnością” nie może w żadnym razie ograniczać się tylko do parlamentu. Musi ogarnąć wszystkie dziedziny życia publicznego, sięgać od Gdańska i Warszawy po najmniejsze nawet jednostki administracyjne w tzw. terenie. Niezbędne jest konsekwentne współdziałanie z „Solidarnością” wszędzie tam, gdzie toczy się bój o fachowość i kompetencje, przeciw nomenklaturowym monopolom, o uspołecznienie radia, telewizji, prasy wojewódzkiej, resortu spraw zagranicznych, o odpolitycznienie gospodarki, wojska i milicji (moje obecne podkr. – J.R.N.). Znany dziś działacz LPR, publicysta, były poseł AWS, Jan Maria Jackowski tak pisał w wydanej w 1991 r. książce interpelacje (napisanej wraz z S. Żarynem) o mojej roli w SD: Inną znaczącą postacią z „ławy opozycji” jest Jerzy Robert Nowak, znany z wielu książek o Węgrzech, działacz Stronnictwa Demokratycznego (...) jego inicjatywy skierowania SD na tory współpracy najpierw z „Solidarnością”, później z ugrupowaniami o chrześcijańsko-demokratycznej orientacji miały bardzo ważne znaczenie (obecne podkr. – J.R.N.). I cóż było złego w takiej ideologii? Mógłbym długo wyliczać dziesiątki moich artykułów i fragmentów wystąpień w różnych zakątkach Polski od końca kwietnia 1989 do wiosny 1991 r., gdy wystąpiłem z SD. Wszystkie one wskazują, że byłem rzecznikiem prawdziwie radykalnych zmian dekomunizacyjnych w Polsce, m.in. krytykowałem rolę Polski jako „marudera zmian” w Europie Środkowowschodniej). I cóż było złego w owej ideologii? Mam nadzieję, że Ekscelencja, mówiąc o mojej roli jako ideologa satelitarnej w stosunku do PZPR SD nie robił tego ze świadomej złej woli, lecz wyłącznie z niewiedzy, braku oczytania na ten temat (zarówno z lat 1989-1991, jak i nowszych tekstów, choćby „Naszego Dziennika” z 22 lipca 2003 r.). Myślę, że tylekroć akcentowane przez siebie zdanie o odpowiedzialności chrześcijanina za słowo, Ekscelencja powinien teraz odnieść do siebie, przepraszając Radio Maryja i mnie osobiście za nieopatrznie popełnione wielce krzywdzące pomówienie. Jest to tym potrzebniejsze, że swym pomówieniem Ekscelencja włączył się do skoncentrowanej zmasowanej nagonki na Radio Maryja, jaka zaczęła się parę tygodni temu. Jan Nowak-Jeziorański nie był „świętą krową”! W części swej wypowiedzi przytoczonej w „Gazecie Wyborczej” z 25 lutego 2005 r. Ekscelencja oskarża Radio Maryja i osobiście mnie o atak na J. Nowaka-Jeziorańskiego za jego pracę w roli „Treuhandlera” w czasie wojny. Osobiście jakoś nie przypominam sobie, bym tej sprawie poświęcił sporo miejsca w audycji Radia Maryja. Pisałem o tym szerzej natomiast w tekście na łamach „Niedzieli” i przede wszystkim w tomiku Życiorysy bez retuszu o „Kurierze z Waszyngtonu”. Lektura mego tomiku wskazuje, że nawet tam poświęciłem całej tej sprawie stosunkowo mało miejsca (trzy i pół strony od s, 57 do 61), na aż 72 strony całego tomiku o Nowaku-Jeziorańskim. Co więcej wyraźnie odrzucałem szczególnie krytyczne wobec wojennej roli Nowaka-Jeziorańskiego uwagi byłego pracownika RWE S. Wysockiego (por. s. 58 mego tekstu). Zgadzałem się natomiast i dotąd zgadzam z opiniami na temat całej sprawy ze strony jednego z najbardziej znanych emigracyjnych publicystów, byłego szefa sekcji amerykańskiego Wydziału Studiów i Analiz RWE, Kazimierza Zamorskiego, który zarzucił Nowakowi-Jeziorańskiemu niepotrzebne wykręty i tuszowania w całej sprawie, które tylko powiększyły problemy (por. s. 60-61 mego tekstu). Przytaczam tam również uwagi (s. 61) o fatalnym przegraniu przez Nowaka-Jeziorańskiego procesu o zniesławienie przed sądem niemieckim i cytowane przez Kisiela w jego słynnym Alfabecie wyznanie Nowaka-Jeziorańskiego: Wytoczyłem ten proces, bo mi Pan Bóg rozum odebrał. W tomiku piszę o różnych dobrych i złych działaniach Nowaka-Jeziorańskiego, nie uważając, że należy go traktować jako nie podlegającą żadnej krytyce „świętą krowę”. Chwalę triumfy jego pierwszych lat w RWE (bardzo zręczne wykorzystanie serii audycji Światły, bardzo realistyczne zachowanie wobec wydarzeń jesieni 1956 r.) (s. 6-7), piszę o jego świetnym zmyśle politycznym, ogromnej energii i sile woli, ogromnym talencie radiowca (s. 3), o sprawach, w których miał ewidentnie rację (s. 63-66), etc. Jest jednak wiele rzeczy, które wywoływały i wywołują u mnie krytykę. Przytoczę je tu skrótowo (są omówione szeroko w moim tomiku): Despotyczne usposobienie i mściwość, które zraziło do niego bardzo wielu współpracowników RWE, m.in. słynnego poetę i satyryka M. Hemara, pisarza Z. Nowakowskiego, nagłaśnianie w RWE głównie lewicowej części opozycji kosztem opozycji patriotycznej, opowiadanie się za „daniem szansy” Jaruzelskiemu w 1989 r., szantażowanie w wywiadach z grudnia 1990 i 1991 r. na rzecz pozostawienia Balcerowicza w rządzie, bo inaczej nie dostaniemy kredytów, skrajna apologetyka UE, wszczynanie niepotrzebnych jątrzących sporów wśród Polonii (z E. Moskalem), ciągłe naciskanie na publiczne przeproszenie Żydów za sprawę Jedwabnego, przy zbyt nikłym zabieraniu głosu na temat antypolonizmu, chwalenie Kwaśniewskiego i atakowanie Radia Maryja. Trzeba było być wyjątkowo cynicznym, by poważnie postawić publicznie Ojcu Tadeuszowi Rydzykowi taki zarzut, jaki wysunął wobec niego J. Nowak-Jeziorański na łamach „Wprost” z 23 grudnia 2001 r. Nowak-Jeziorański napisał tam: Po śmierci papieża, który jest i pozostanie autorytetem, może rzeczywiście dojść do rozłamu w polskim Kościele. Ojciec Rydzyk dawno już wypowiedział posłuszeństwo Ojcu Świętemu (podkr. – J.R.N.). Jak mógł realistyczny polityk wyjść wobec o. Rydzyka z tak absurdalnym oszczerczym pomówieniem? Nawet zdecydowanie antykatolicki publicysta marksistowskiego „Dziś”, redagowanego przez M.F. Rakowskiego, J. Nitecki uznał w kwietniu 2002 r. na łamach tego miesięcznika za zupełnie niewiarygodne pomówienie tego typu. Pomówienie wobec o. Rydzyka, znanego z ogromnego oddania Ojcu Świętemu. Nie miałem żadnych powodów do osobistej niechęci do J. Nowaka-Jeziorańskiego, wręcz przeciwnie. Poświęcił mojej książce Myśli o Polsce i Polakach dwie entuzjastyczne audycje Z oddali w 1995 r. 12 maja 1995 r. przesłał mi swoją książkę Rozmowy o Polsce z dedykacją akcentującą uznanie dla niezwykle cennej pracy „Myśli o Polsce i Polakach”. Jeszcze w 2000 r. na s. 259 swej książki Polska wczoraj, dziś i jutro zaznaczył, iż: Rozdział ten wiele zawdzięcza książce „Myśli o Polsce i Polakach” (Katowice 1994), napisanej przez mego przeciwnika na prawicy, Jerzego Roberta Nowaka. Krytykując działania i poglądy J. Nowaka-Jeziorańskiego w niektórych sprawach nie kierowałem się emocjami, lecz arystotelesowską zasadą: Moim przyjacielem jest Platon, lecz prawda jest mi droższa. A oznaczało to sprzeciw wobec skrajnie panegirycznego obrazu J. Nowaka-Jeziorańskiego narzucanego w wielkiej części mediów.
Posted on: Fri, 06 Sep 2013 11:47:22 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015