OKRES PRZYGOTOWAWCZY ROZDZIAŁ 5 Po spotkaniu z istotami, które - TopicsExpress



          

OKRES PRZYGOTOWAWCZY ROZDZIAŁ 5 Po spotkaniu z istotami, które powitały nas u wrót świata duchowe¬go, jesteśmy gotowi, aby przejść do miejsca, które moglibyśmy określić mianem czegoś w rodzaju kliniki lub miejsca uzdrowień. Następnie uda¬my się tam, gdzie zostaniemy wprowadzeni w atmosferę świata duchowe¬go. W tym też miejscu nasz przewodnik często poddaje nas testowi. Zazwyczaj opisuję kosmologię duchową, używając słów: miejsca lub przestrzenie jedynie ze względu na wygodę, gdyż musimy pamiętać, że mamy do czynienia z wszechświatem niematerialnym. Można zauważyć po¬dobieństwo opisów przedstawianych przez badanych, mimo użycia odmien¬nych słów odnoszących się do tego, co robili jako dusze w dwóch wspo¬mnianych wyżej miejscach. Słyszałem takie określenia jak: „kancelaria, ga¬binet", „kuszetka" oraz „strefy przystanków międzyprzestrzennych", ale najczęściej pojawiało się słowo „klinika, miejsce uzdrowienia". Kojarzy mi się to ze szpitalem polowym, ponieważ „uszkodzone" du¬sze schodzą niejako z pola bitwy na Ziemi. Jako przykład wybrałem m꿬czyznę będącego dość zaawansowaną duszą, który wiele razy przechodził przez proces rewitalizacji, i poprosiłem go, aby opisał charakter miejsca, o którym była mowa wcześniej. Przykład 11 Dr N. – Dokąd, po rozstaniu z przyjaciółmi, którzy powitali cię po twojej śmierci, udaje się twoja dusza? P. – Jestem przez jakiś czas sam... pokonuję duże odległości... Dr N. – Co dalej się z tobą dzieje? P. – Kieruje mną niewidzialna siła; udaję się do bardziej zamkniętej przestrzeni, która jest przedsionkiem obszaru czystej energii. Dr N. – Jak on wygląda? P. – Dla mnie... jest jak uzdrawiające naczynie. Dr N. -Opisz możliwie jak najdokładniej to, czego teraz doświadczasz. P. – Wepchnięto mnie do środka i widzę jasny, ciepły promień świa¬tła. Dociera on do mnie jak strumień ciekłej energii. Przypomina to... parę wodną, która początkowo wiruje wokół mnie... a potem delikat¬nie dotyka mojej duszy, jakby była żywa. Potem pochłaniam to jako ogień; jestem obmyty i oczyszczony z moich ran. Dr N. – Czy ktoś cię kąpie, czy też spowija cię to jasne światło? P. – Jestem sam, ale ktoś tym wszystkim kieruje. Kąpana jest moja jaźń... to mnie odnawia po moim pobycie na Ziemi. Dr N. – Słyszałem, że można to porównać do orzeźwiającego prysz¬nica po ciężkim dniu pracy. P. (śmieje się) – Po całym życiu pracy. Ale to jest lepsze, a poza tym nie moczysz się. Dr N. – I nie posiadasz już fizycznego ciała, jak więc ta energia po¬dobna do prysznica może uleczyć duszę? P. – Docierając do... mojego jestestwa. Jestem bardzo zmęczony moim ostatnim życiem i ciałem, które w nim miałem. Dr N. – Chcesz powiedzieć, że cierpienie, jakiego doświadczają cia¬ło i umysł człowieka, zostawia po śmierci emocjonalny ślad w du¬szy? P. – Boże, tak! Nawet świadomość tego, kim jestem, była uzależnio¬na od posiadanego przeze mnie ciała i umysłu. Dr N. – Mimo że jesteś teraz na zawsze oddzielony od tego ciała? P. – Każde ciało... pozostawia w tobie ślad, przynajmniej przez jakiś czas. Od niektórych z moich ciał nigdy się na dobre nie uwolnię. Na¬wet jeśli zewnętrznie jest się od nich wolnym, to jednak zachowuje się najważniejsze wspomnienia dotyczące niektórych ciał. Dr N. – Dobrze, chciałbym teraz, abyś zakończył opis tej uzdrawia¬jącej kąpieli i powiedział mi, co czujesz. P. – Jestem zawieszony w świetle... przenika przez moją duszę, zmy¬wa większość szkodliwych „wirusów". Pozwala mi wyzwolić się z ograniczeń mojego ostatniego żyda, powoduje moją transformację, tak że znowu staję się całością. Dr N. – Czy ten „prysznic" podobnie wpływa na każdego? P. (milczy) – Kiedy byłem młodszy i mniej doświadczony, przyby¬łem tu bardziej „uszkodzony" i ta oczyszczająca energia wydawa¬ła się mniej skuteczna, ponieważ nie wiedziałem, jak jaw pełni wy-korzystać, aby pozbyć się całego zła. Pomimo wpływu uzdrawiającej energii dłużej pozostawałem „zraniony". Dr N. -Myślę, że rozumiem. Co robisz teraz? P. -Teraz; kiedy już jestem odnowiony, opuszczam to miejsce i udaję się do innego, cichego, gdzie będę rozmawiał ze swoim przewodnikiem. Miejsce, w którym pojawia się strumień uzdrawiającej energii, jest zale¬dwie początkiem rehabilitacji powracających dusz. Okres przygotowawczy, który następuje natychmiast po opuszczeniu poprzedniego miejsca (dotyczy to szczególnie młodszych dusz), składa się z zasadniczej sesji konsultacyj¬nej z przewodnikiem. Odświeżona dusza przybywa do tego obszaru świata duchowego, aby przejść coś w rodzaju przesłuchania dotyczącego niedaw¬no zakończonego życia. Okres przygotowawczy może być także traktowany jako rodzaj rozmowy kwalifikacyjnej, która może ułatwić odprężenie emo¬cjonalne oraz ponowne przystosowanie się do świata duchowego. Ludzie poddani hipnozie, opisując charakter doradztwa, z którym sty¬kają się podczas okresu przygotowawczego, mówią, że ich przewodnicy są uprzejmi, ale dociekliwi. Przypomnij sobie swojego ulubionego nauczy¬ciela z podstawówki, a zrozumiesz, jak to może wyglądać. Pomyśl o sta¬nowczej, ale życzliwej istocie, która wie wszystko o twoich metodach uczenia się, twoich mocnych i słabych punktach, twoich obawach, któ¬ra zawsze jest gotowa pracować z tobą, dopóki się starasz. Jeśli nie robisz tego, wówczas twój rozwój zatrzymuje się. Uczniowie nie są w stanie nic ukryć przed swymi duchowymi nauczycielami. W świecie telepatycznym nie istnieje żadna możliwość oszustwa ani podstępu. Istnieje wiele różnic w przebiegu okresu przejściowego w zależności od indywidualnej natury duszy oraz jej stanu umysłu po ostatnim życiu. Z relacji badanych wynika, że opisane wyżej wprowadzenie czy też okres przygotowania często odbywa się w miejscu podobnym do pokoju. Jego wyposażenie oraz intensywność tego pierwszego spotkania mogą być róż¬ne po każdym życiu. Przypadek opisany poniżej daje przykład sceny wprowadzenia, potwier¬dzając fakt, że siły wyższe pragną pocieszyć wracającą duszę. Przykład 12 P. – Pośrodku tego miejsca widzę moją sypialnię, w której byłam bardzo szczęśliwa w dzieciństwie. Rozpoznaję tapetę w róże i łóż¬ko z baldachimem ze skrzypiącymi sprężynami, przykryte grubą, ró¬żową narzutą, którą uszyła dla mnie moja babcia. Kiedy miałam ja¬kieś kłopoty, zawsze zwierzałam się z tego babci. Ona teraz tak¬że tutaj jest, siedzi na brzegu łóżka, czekając na mnie, otoczona mo¬imi ulubionymi pluszowymi zwierzątkami. Jej pomarszczona twarz jest jak zwykle pełna miłości. Po jakimś czasie uświadamiam sobie, że jest ona w rzeczywistości moim przewodnikiem o imieniu Ame-phus. Rozmawiam z nią o wesołych i smutnych chwilach z mojego ostatniego życia. Wiem, że popełniłam błędy, ale ona jest dla mnie bardzo wyrozumiała. Kiedy wspominam, płaczemy i śmiejemy się ra¬zem. Później omawiamy wszystko, czego nie zrobiłam, a co mogłam zrobić z moim życiem. Ale w końcu wszystko jest w porządku. Mój przewodnik wie, że muszę odpocząć w tym pięknym świecie. Mam taki zamiar. Nie dbam o to, czy kiedykolwiek wrócę znowu na Zie¬mię, bo mój prawdziwy dom jest tutaj. Wynika z tego, że bardziej zaawansowane dusze nie potrzebują na tym etapie żadnego przygotowania. Nie znaczy to, że dziesięć procent moich pacjentów, których zaliczam do tej kategorii, po powrocie z Ziemi wie¬dzie życie pozbawione wszelkich problemów. Każdy jest odpowiedzial¬ny za swoje poprzednie wcielenia. Ocenia się działanie każdej indywidu¬alnej istoty oraz to, jak zrozumiała i wypełniła swe życiowe role. „Roz¬mowy kwalifikacyjne" zaawansowanych dusz z głównymi nauczycielami przeprowadzane są później. Doradcy otaczaj ą szczególną opieką mniej do¬świadczone istoty, ponieważ dla nich nagłe przejście od postaci fizycznej do duchowej jest dużo trudniejsze. Następny wybrany przez mnie przykład ma głębsze znaczenie terapeu¬tyczne. Analizowanie postaw oraz uczuć pod kątem przyszłych zachowań jest typowe dla przewodników. Pacjentka opisana w przykładzie 13 to sil¬na, imponująca trzydziestodwuletnia kobieta o ponadprzeciętnym wzro¬ście i wadze. Pewnego dnia wzburzona Hester zjawiła się w moim gabine¬cie, ubrana w dżinsy, wysokie buty i luźną bluzę. Problemy, z którymi do mnie przyszła, można by podzielić na trzy cz꬜ci. Po pierwsze, mimo że odnosiła sukcesy jako pośredniczka w handlu nieruchomościami, nie była zadowolona ze swego życia, które według niej było zbyt materialistyczne i nie dawało jej poczucia spełnienia. Brakowało jej również kobiecego erotyzmu. Jej szafa była pełna pięknych ubrań, któ¬rych „nienawidziła nosić**. Później powiedziała mi, że przez całe życie ła¬two manipulowała mężczyznami, bo ^mężczyźni są wobec mnie agresyw¬ni i to również powoduje, że czuję się niekompletna jako kobieta." Jako dziewczynka, nie lubiła bawić się lalkami i nosić sukienek, ponieważ bar¬dziej interesowało ją współzawodnictwo sportowe z chłopcami. Jej męskie nastawienie nie zmieniło się w miarę upływu czasu, cho¬ciaż spotkała mężczyznę, który został jej mężem, bo zaakceptował jej do¬minującą rolę w ich związku. Hester powiedziała, że seks z nim sprawiał jej przyjemność, dopóki dominowała, i że dla niego było to ekscytujące. Poza tym moja pacjentka uskarżała się na bóle głowy nad uchem. Po wykonaniu szczegółowych badań lekarze stwierdzili, że ich przyczyną był stres. Podczas naszej sesji okazało się, że kobieta ta była w ostatnich kilku wcieleniach mężczyzną. Po raz ostatni w latach osiemdziesiątych osiem¬nastego wieku żyła krótko w stanie Oklahoma jako Ross Feldon, oskarży¬ciel publiczny. Moja pacjentka jako Ross w wieku 33 lat popełniła samo¬bójstwo w pokoju hotelowym, strzelając sobie w głowę. Ross był załama¬ny widząc, czym stało się jego życie, odkąd został prokuratorem. W miarę rozwoju dialogu czytelnik zauważy przejawy gwałtownych emocji. Terapeuci stosujący regresję nazywają tę „wzmożoną reakcję" sta¬nem ożywienia, w odróżnieniu od stanu transu, w którym pacjenci są za¬równo uczestnikami, jak i obserwatorami. Przykład 13 Dr N. – Dokąd idziesz po zakończeniu uzdrawiającej kąpieli? P. (z lękiem) – Zobaczyć się z moim doradcą. Dr N. – Kim on jest? P. (pauza) – Dees... nie... ma na imię Clodees. Dr N. – Rozmawiałaś z nim, kiedy przybyłaś do świata duchowego? P. – Nie byłam jeszcze gotowa. Chciałam tylko zobaczyć moich rodzi¬ców. Dr N. – Dlaczego idziesz teraz na spotkanie z Clodeesem? P. – Będę... robić coś w rodzaju rozrachunku z samą sobą. Przecho¬dzimy przez to po każdym z moich wcieleń, ale tym razem naprawdę jestem w tarapatach. Dr N. -Dlaczego? P. – Bo zabiłam się. Dr N. – Czy to znaczy, że jeśli ktoś na Ziemi zabije się, zostanie ukarany jako dusza? P. – Nie, nie, nie istnieje tu nic takiego jak kara, to pojęcie ziemskie. Clodees będzie rozczarowany, gdy się dowie, że uciekłam od kłopo¬tów i nie miałam dość odwagi, aby stawić czoło moim problemom. Wybór samobójstwa, jak w moim przypadku, oznacza, że będę mu¬siała później wrócić i znowu mieć do czynienia z tymi samymi spra¬wami w innym życiu. Straciłam po prostu dużo czasu, za wcześnie żegnając się ze światem. Dr N. – Więc nikt cię nie potępi za to, że popełniłaś samobójstwo? P. (zastanawia się przez chwilę) -Cóż, moi przyjaciele nie dadzą mi medalu; smutno mi z powodu tego, co zrobiłam. Uwaga: To jest typowe nastawienie w świecie duchowym wobec sa¬mobójstwa, ale chciałbym dodać, że ci, którzy zabijając się, stale ucieka¬ją od chronicznego bólu lub prawie całkowitej niesprawności tu na Ziemi, jako dusze nie odczuwają wyrzutów sumienia. Ich przewodnicy i przyjaciele również wykazują więcej zrozumienia dla motywów ich samobójstwa, Dr N. – W porządku, wróćmy teraz do twojego spotkania z Clode¬esem. Przede wszystkim opisz otoczenie w przestrzeni, do której we-szłaś, aby spotkać się z twym doradcą. P. – Wchodzę do pokoju, widzę ściany... (śmieje się). Och, to jest Buckhorn! Dr N. – Co to takiego? P. – Wielki kowbojski bar w Oklahomie. Bywałam tam częstym go¬ściem i czułam się szczęśliwa, przyjacielska atmosfera, piękna drew¬niana boazeria, skórzane fotele... Widzę Clodeesa siedzącego przy jed¬nym ze stolików i czekającego na mnie. Teraz będziemy rozmawiać. Dr N. – Jak to możliwe, że opisujesz bar z Oklahomy w świecie du¬chowym? P. – To jedna z miłych rzeczy, które robią dla ciebie, żeby uspoko¬ić twój umysł, ale na tym się kończy (z głębokim westchnieniem). Ta rozmowa to nie będzie zabawa w barze. Dr N. – Wydajesz się być trochę przygnębiona, mając przed sobą perspektywę rozmowy z twoim przewodnikiem o ostatnim życiu... P. (broniąc się) – Ponieważ zawaliłam sprawę! Muszę go zobaczyć, żeby mu wyjaśnić, dlaczego wszystko poszło nie tak. Życie jest takie ciężkie! Staram się robić to dobrze... ale... Dr N. – Co robić dobrze? P. (z bólem) – Umówiłam się z Clodeesem, że będę działać tak, by osiągnąć wytyczone cele. Żywił wobec mnie, jako Rossa, oczekiwa¬nia. Cholera! A ja mam mu teraz powiedzieć o tym... Dr N. – Czujesz, że nie wywiązałaś się z umowy, jaką zawarłaś z twoim przewodnikiem? I że nie nauczyłaś się tego, czego miałaś się nauczyć jako Ross? P. (niecierpliwie) – Nie, byłam straszna. I oczywiście będę musiała to zrobić znowu. Wydaje mi się, że nigdy nie uda się nam poprawić (jakiś czas milczy). Wiesz, gdyby na Ziemi nie istniało piękno – ptaki, kwiaty, drzewa – nigdy bym nie wróciła. Za dużo problemów. Dr N. – Rozumiem, że jesteś zdenerwowana, ale nie sądzisz, że... P. (przerywa z rozdrażnieniem) -Nawet najmniejsza rzecz nie uj¬dzie ci na sucho. Każdy cię tu tak dobrze zna. Przed Clodeesem ni¬czego nie mogę ukryć. Dr N. – Chciałbym, żebyś wzięła głęboki oddech, przeniosła się do baru „Buckhorn" i powiedziała mi, co robisz. P. (pacjentka przełyka ślinę i prostuje ramiona) – Wchodzę i siadam naprzeciw Clodeesa przy okrągłym stole, niedaleko baru. Dr N. – Jesteś teraz blisko Clodeesa – czy myślisz, że jest na ciebie zły, bo zakończyłaś swoje ostatnie życie? P. – Nie, to ja sama jestem bardziej na siebie zła – za to, co zrobiłam i czego nie zrobiłam – i on o tym wie. Doradcy mogą nie być z nas zadowoleni, ale nie upokarzają nas, są na to zbyt szlachetni. Chociaż rady bezpośredniego przewodnika wspomagają proces uzdra¬wiania naszej duszy, nie oznacza to wcale, że wszelkie bariery hamujące postęp zostały całkowicie przełamane. Nasze wspomnienia, również te bo¬lesne, nie umierają tak szybko, jak nasze ciała. Hester musi zobaczyć bardzo wyraźnie i w pełni wszystkie błędy i negatywne strony swojego po¬przedniego życia. Jako terapeuta podczas hipnozy często odtwarzam sceny z duchowe¬go okresu przygotowawczego. Odkryłem, że w wyrażaniu uczuć oraz daw¬nych przekonań, wywierających wpływ na obecne zachowanie, przydatne mogą być techniki odgrywania ról psychodramatycznych. Ze względu na to, że okres przygotowawczy pacjentki z przykładu 13 był dość długi, skró¬ciłem go nieco i w tym punkcie rozmowy zacząłem tak formułować swoje pytania, aby usłyszeć relacje przewodnika mojej pacjentki. W miarę rozwoju wydarzeń w życiu Rossa Feldona, przyjmę rolę osoby pośredniczącej w kontaktach między Rossem a Clodeesem. Chcę również zainicjować zamianę ról, a mianowicie, aby Hester-Ross zaczꬳa przekazywać myśli Clodeesa. Dzięki połączeniu się pacjenta ze swym przewodnikiem można uzyskać pomoc tej wyższej istoty, wskutek czego wszystko nabiera wyrazistości. Czasami nawet czuję, że mój własny prze¬wodnik kieruje mną podczas tych sesji. Jeśli zaś chodzi o przywoływanie przewodnika bez konkretnej przy¬czyny, to tu byłbym raczej ostrożny. Bezpośredni kontakt z czyimś prze¬wodnikiem zawsze przynosi niepewny rezultat. I jeśli moja ingerencja jest nietaktowna lub niepotrzebna, przewodnik powstrzyma odpowiedź pa¬cjenta i sprawi, że przerwie on swą relację lub też zacznie używać nieja¬snego, metaforycznego języka. Miałem okazję doświadczyć kontaktu z przewodnikami, którzy wy¬korzystując głos moich pacjentów mówili bardzo ochryple, co sprawiało, że ich wypowiedzi były na tyle pozbawione płynności i harmonii, iż z trudem mogłem je zrozumieć. Natomiast w przypadkach, gdy pacjenci mó-wią w imieniu swoich przewodników, intonacja i rytm wypowiedzi zazwy¬czaj nie są tak zaburzone. W omawianym przykładzie Clodees, z którym łatwo można się porozumieć poprzez Hester-Rossa, daje mi pewną swobo¬dę w pracy z jego pacjentem. Dr N. – Ross, obaj musimy zrozumieć, z psychologicznego punktu wi¬dzenia, co się z tobą dzieje od początku twojego okresu przygotowaw¬czego z Clodeesem. Chciałbym, abyś mi towarzyszył. Możesz to zrobić? P. -Tak. Dr N. – Dobrze, a teraz będziesz w stanie zrobić coś niezwykłe¬go. Policzę do trzech i będziesz mógł odgrywać podwójną rolę – Clo¬deesa oraz siebie samego. Umożliwi ci to opisywanie myśli zarów¬no swoich, jak i twego przewodnika. Podczas zadawania przeze mnie pytań będzie ci się wydawać, że naprawdę stałeś się swoim przewod¬nikiem. Jesteś gotowy? P. (z wahaniem) – Myślę... że tak. Dr N. (gwałtowniej) – Raz – dwa – trzy! (kładę dłoń na czole bada¬nego, aby stymulować przemianę). Bądź Clodeesem i przekazuj jego myśli. Siedzisz przy stole naprzeciw duszy Rossa Feldona. Co mówisz? Szybko! (Chcę, by mój pacjent reagował od razu, nie zastana¬wiając się nad tym, jak trudne jest moje polecenie). P. (pacjent, wcieliwszy się w postać swego przewodnika i wypowiada¬jąc jego słowa, reaguje powoli) – Wiesz... mogłeś postąpić lepiej... Dr N. – A teraz szybko – stań się ponownie Rossem Feldonem. Przejdź na drugą stronę stołu i odpowiedz Clodeesowi. P. – Ja... próbowałem... ale nie udało mi się.... Dr N. – Ponownie zmień miejsce. Przekaż myśli Clodeesa i odpo¬wiedz Rossowi. Szybko! P. – Gdybyś mógł, to co zmieniłbyś w swoim życiu? Dr N. -Odpowiedz jako Ross. P. – Nie uległbym... wpływowi... władzy i pieniędzy. Dr N. -Odpowiedz teraz jako Clodees. P. – Dlaczego wobec tego pozwoliłeś, aby te rzeczy odwiodły cię od twego pierwotnego zobowiązania? Dr N. (ściszam głos) – Dobrze ci idzie. Nadal zmieniaj miejsca przy stole. Teraz odpowiedz na pytanie swojego przewodnika. P. – Chciałem należeć... poczuć, że jestem kimś ważnym w społe¬czeństwie... wznieść się ponad innych... chciałem, żeby mnie podzi¬wiano... za moją siłę. Dr N. -Odpowiedz jako Clodees. P. – A zwłaszcza, by podziwiały cię kobiety. Obserwowałem cię, jak starałeś się również w sferze seksualnej dominować nad nimi, zdoby¬wając je, nie dbając zarazem o trwałość związków. Dr N. -Mów jako Ross. P. – Tak... to prawda... (kręci głową). Nie muszę nic wyjaśniać – i tak wiesz wszystko. Dr N. -Odpowiedz jako Clodees. P. – Nie, musisz to zrobić. Musisz sprawić, aby twoja świadomość uporała się z tymi sprawami. Dr N. -Odpowiedz jako Ross. P. (wyzywająco) – Gdybym nie użył wobec tych ludzi swojej wła¬dzy, zaczęliby nade mną górować. Dr N. – Odpowiedz jako Clodees. P. – Taka postawa była niewiele warta i niegodna ciebie. Z początku nie byłeś taki. Twoich rodziców wybraliśmy po głębokim namyśle. Uwaga: Feldonowie byli skromnymi farmerami. Cechowała ich uczci¬wość i wyrozumiałość. Wiele poświęcili, żeby Ross mógł studiować prawo. Dr N. – Odpowiedz jako Ross. P. (śpiesząc się) – Tak, wiem, wychowali mnie na idealistę – żebym pomagał biednym, ja również tego chciałem, ale w moim przypad¬ku to nie zdało egzaminu. Widziałeś, co się stało. Kiedy zaczynałem jako prawnik, miałem długi... nie byłem skuteczny... ani konsekwent¬ny. Nie chciałem już dłużej być biedny, broniąc ludzi, którzy nie byli w stanie mi zapłacić. Nienawidziłem farmy, świń i krów. Podobało mi się przebywanie z ludźmi zamożnymi, a kiedy dołączyłem do ich środowiska jako prokurator, chciałem zreformować system i pomóc farmerom. To system był zły. Dr N. -Odpowiedz jako Clodees. P. – Aha, po prostu system cię zdemoralizował – wyjaśnij mi to. Dr N. -Odpowiedz jako Ross. P. (żarliwie) – Ludzie musieli płacić grzywny, na które nie było ich stać, innych wysyłałem do więzienia za przestępstwa, których nie chcieli popełnić, niektórych kazałem powiesić! (głos mu się łamie) Stałem się legalnym zabójcą. Dr N.-Odpowiedz jako Clodees. P. -Dlaczego czułeś się odpowiedzialny za to, że skazywałeś prze¬stępców, którzy krzywdzili innych? Dr N. -Odpowiedz jako Ross. P. – Kilku z nich... większość... to byli zwykli ludzie, jak moi rodzice, uwikłani w system... ludzie, którzy potrzebowali pieniędzy, aby przeżyć... a byli też... umysłowo chorzy... Dr N. -Odpowiedz jako Clodees. P. – A co z ofiarami ludzi, których skazałeś? Czy nie po to wybrałeś życie prawnika, by pomóc społeczeństwu oraz dzięki praktykowaniu sprawiedliwości uczynić farmy i miasta bardziej bezpiecznymi? Dr N. – Odpowiedz, jako Ross. P. (głośno) – Nie rozumiesz?! Ze mną to nie wyszło, prymitywne społeczeństwo zrobiło ze mnie mordercę! Dr N. -Odpowiedz jako Clodees. P. – I to dlatego sam się zabiłeś? Dr N. -Odpowiedz jako Ross. P. – Zboczyłem ze ścieżki... Nie byłem w stanie wrócić do sytuacji, kiedy byłem nikim... i nie byłem w stanie kontynuować. Dr N. -Odpowiedz jako Clodees. P. – Zbyt łatwo dołączyłeś do tych, którzy pragnęli osobistych ko¬rzyści, i którzy okryli się złą sławą. To nie byłeś ty. Dlaczego ukry¬wałeś się przed samym sobą? Dr N. -Odpowiedz jako Ross. P. (ze złością) – Dlaczego bardziej mi nie pomogłeś – wtedy, gdy za¬czynałem jako obrońca publiczny? Dr N. -Odpowiedz jako Clodees. P. – Co osiągniesz myśląc, że na każdym kroku powinienem poda¬wać ci rękę? Dr N. (proszę Hester, aby odpowiedziała jako Ross, ale ponieważ mil¬czy, decyduję się wkroczyć osobiście) – Ross, jeśli mogę przerwać – sądzę, że Clodees zastanawia się, co chcesz osiągnąć, obwiniając go za swoje poprzednie życie, tym bardziej że już teraz doświadczasz bólu. P. (milczy) – Sadzę, że... pragnę współczucia. Dr N. – Dobrze, spróbuj odpowiedzieć na te myśli jako Clodees. P. (bardzo powoli) – Co jeszcze, według ciebie, miałbym zrobić? Nie wejrzałeś w siebie dostatecznie głęboko. W twoim umyśle za¬szczepiłem poczucie umiaru, wstrzemięźliwości, odpowiedzialności oraz miłość twoich rodziców, a także określiłem podstawowe cele, lecz ty zignorowałeś to wszystko i pozostałeś głuchy na możliwość alternatywnego działania. P. (Ross odpowiada sam, bez mojej pomocy) – Wiem, że zlekcewa¬żyłem znaki, które mi dawałeś... Nie wykorzystałem możliwości... Obawiałem się... Dr N. – Odpowiedz na to jako Clodees. P. – Co, według ciebie, jest w tobie najważniejsze? Dr N. – Odpowiedz swemu przewodnikowi. P. – To, że pragnąłem dokonać różnych zmian na Ziemi. Zacząłem od tego, że chciałem odmienić życie ludzi. Dr N. -Odpowiedz jako Clodees. P. – Porzuciłeś tę misję dość wcześnie i teraz widzę, że znowu tra¬cisz możliwości, obawiając się zaryzykować i podejmując się zadań, które cię niszczą, próbując być kimś innym niż jesteś. Dlatego po¬nownie pojawił się smutek. Odtworzenie etapu przygotowawczego podczas moich sesji hipno¬tycznych powoduje gwałtowne przemiany. Zauważcie, jak wypowiedzi mojej pacjentki, występującej jako Clodees, stają się bardziej stanowcze i klarowne. Zarówno sama Hester, jak i Ross, jej poprzednie wcielenie, nie wykazują takich cech. Nie zawsze moi pacjenci potrafią tak wnikliwie wytłumaczyć komentarze swoich przewodników z poprzednich okresów przygotowawczych. Niemniej jednak często wspomnienia z poprzednich wcieleń przeradzają się w aktualne problemy, niezależnie od tego, jakiej duchowej sytuacji dotyczą. Nie ma dla mnie znaczenia to, czy moja pacjentka lub jej przewodnik w scenie z baru ,Buckhorn" rzeczywiście kierowali rozmową, kiedy prze¬sunąłem ramy czasowe. Przecież tak czy inaczej Ross Feldon jako osoba jest martwy. Ale Hester uwikłała się w te same problemy, a ja chciałbym zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc jej przezwyciężyć ten de¬strukcyjny dla niej wzorzec zachowania. Przez kilka minut relacjonowa¬łem pacjentce to, co przewodnik mówił o jej braku samookreślenia, wyob¬cowaniu oraz utracie wartości. Następnie, prosząc Clodeesa o dalszą po¬moc, zakończyłem scenę z okresu przygotowawczego i natychmiast prze¬szedłem do późniejszego duchowego etapu, a mianowicie do okresu bez¬pośrednio poprzedzającego ostatnie narodziny Hester. Dr N. – Dlaczego wybrałaś obecne ciało, dokładnie wiedząc, kim byłaś jako Ross oraz posiadając głębsze zrozumienie swojej prawdzi¬wej duchowej tożsamości po pobycie w świecie duchowym? P. – Wybrałam ciało kobiety, ponieważ nie chciałam, żeby ludzie czuli się przeze mnie zastraszeni. Dr N. – Naprawdę? Wobec tego dlaczego przyjęłaś ciało silnej i energicznej kobiety z dwudziestego wieku? P. – Nie zobaczą ubranego na czarno prawnika na sali sądowej -razem jestem niespodzianką! Dr N. – Niespodzianką? Co masz na myśli? P. – Wiedziałam, że jako kobieta będę pozornie mniej groźna dla mężczyzn. Dzięki temu mogę ich zaskoczyć i śmiertelnie przerazić. Dr N. – Jakich mężczyzn? P. – Tych wielkich, będących podstawą siły społeczeństwa. Mogę ich dopaść, kiedy mają złudne poczucie bezpieczeństwa. Ponieważ jestem kobietą. Dr N. – Złapać ich i co dalej? P. (obejmuje prawą pięścią lewą dłoń) – Zdemaskować ich po to, by ocalić zwykłych ludzi przed rekinami, które chcą pożreć wszyst¬kie małe ryby na tym świecie. Dr N. (przenoszę pacjentkę w czasie do teraźniejszości, podczas gdy po¬zostaje ona w stanie nadświadomości) – Postarajmy się zrozumieć po¬wody, dla których wybrałaś w tym życiu ciało kobiety. Chciałaś pomóc ludziom, którym nie byłaś w stanie pomóc jako mężczyzna, zgadza się? P. (ze smutkiem) – Tak, ale to nie najlepszy sposób. To nie działa tak, jak tego oczekiwałam. Nadal jestem zbyt mocna i jak się wydaje, ciągle posiadam cechy macho. Energia, która ze mnie emanuje, jest źle ukierunkowana. Dr N. – Co masz na myśli? P. (ponownie ze smutkiem) – Znowu to robię. Wykorzystuję lu¬dzi. Wybrałam ciało kobiety, która onieśmiela, wywołuje u mężczyzn strach. Nie czuję się kobietą. Dr N. – Podaj jakiś przykład. P. – Mam na myśli sferę seksualną oraz interesy. Znowu zabawiam się władzą... odrzucam zasady... zbaczam ze ścieżki (jak Ross). Tym razem manipuluję sprawami państwa. Jestem zbyt zainteresowana ro¬bieniem pieniędzy. Pragnę zdobyć pozycję. Dr N. -I jak to na ciebie wpływa, Hester? P. – Pieniądze i kariera działają na mnie jak narkotyk, tak jak to było w moim poprzednim życiu. Fakt, że jestem kobietą, nie zmienił wcale mo¬jego pragnienia górowania i dominowania nad ludźmi. To takie... głupie... Dr N. – Zatem uważasz, że twoje motywacje przy wyborze ciała ko¬biety nie byty właściwe? P. – Tak, w gruncie rzeczy czuję się bardziej naturalnie jako mężczy¬zna. Ale myślałam, że jako kobieta będę bardziej... subtelna, delikat¬na. Chciałam spróbować jeszcze raz, mając ciało innej płci i Clodees mi to umożliwił (pacjentka, wyczerpana, osuwa się na krzesło). Nic bardziej błędnego. Dr N. – Hester, czy nie sądzisz, że jesteś dla siebie zbyt surowa? Wyda¬je mi się, że chciałaś zostać kobietą również dlatego, iż pragnęłaś kobie¬cej intuicji i wnikliwości, które umożliwiłyby ci spojrzenie z innej per¬spektywy na kwestie, nad którymi powinnaś popracować. Możesz posia¬dać męską energię, jeśli tak chcesz ją nazywać, i nadal być kobietą. Zanim zakończymy opis historii Hester, powinienem poświęcić nieco uwagi kwestii homoseksualizmu. Większość moich pacjentów w 75 procen¬tach przypadków wybiera ciała tej samej płci. Dotyczy to wszystkich, z wy¬jątkiem zaawansowanych dusz, które w bardziej zrównoważony sposób po¬dejmują decyzję, czy chcą mieć ciało kobiety, czy mężczyzny. Określona orientacja seksualna większości dusz przebywających na Ziemi nie jest wca¬le równoznaczna ze stwierdzeniem, że są one nieszczęśliwe będąc w ciałach innej płci (dotyczy to pozostałych 25 procent przypadków). Wybór, jakiego dokonała Hester, nie musi wcale oznaczać, że jest ona homoseksualistką lub że jest biseksualna. Homoseksualiści mogą, ale nie muszą, czuć się wygodnie w ludzkich ciałach. Pacjenci, którzy rzeczywi¬ście są gejami, często pytają, czy ich homoseksualizm jest wynikiem wy¬boru „niewłaściwej płci" w tym życiu. Po skończonej sesji zazwyczaj otrzymują oni odpowiedź na swoje pytanie. Niezależnie od okoliczności, które skłaniają dusze do wyboru określo¬nej płci, tak naprawdę decyzja ta została podjęta zanim pojawiły się one na Ziemi. Czasami mam do czynienia z przypadkami homoseksualistów, któ¬rzy przed ich obecnym życiem zapragnęli dokonać eksperymentu z płcią, którą rzadziej wybierali w swych poprzednich wcieleniach. Homoseksualiści są obarczeni seksualnym piętnem, co w naszym spo¬łeczeństwie oznacza trudniejszą drogę życiową. U tych z moich pacjentów, którzy ją wybrali, można dostrzec karmiczne uzasadnienie takiej decyzji. Wynika ona często z potrzeby szybszego osobistego zrozumienia złożono¬ści różnic w tożsamości płciowej. Jest to zazwyczaj związane z pewnymi wydarzeniami z ich przeszłości. Pacjentka z przykładu 13 zdecydowała, że będzie w tym życiu kobietą po to, aby spróbować pokonać przeszkody, ja¬kich doświadczała przebywając w ciele mężczyzny Rossa Feldona. Czy Hester odniosłaby większą korzyść znając od urodzenia swo¬ją przeszłość i wiedząc, że była Rossem Feldonem, niż czekając ponad trzydzieści lat, a następnie poddając się hipnozie? Stan, w którym nie ma świadomych wspomnień z naszych wcześniejszych egzystencji, nazywa¬my amnezją. Okoliczności życia w ludzkim ciele mogą być kłopotliwe dla osób, które pociąga idea reinkarnacji. Dlaczego mielibyśmy się błąkać, starając się dociec, kim jesteśmy i co powinniśmy robić oraz zastanawia¬jąc się, czy jakaś duchowa boska istota naprawdę o nas dba? Sesję z Hester zakończyłem pytaniem o jej stan amnezji. Dr N. – Jak sądzisz, dlaczego nie miałaś świadomych wspomnień dotyczących twojego życia w ciele Rossa Feldona? P. – Kiedy wybieramy ciało i planujemy wszystko przed powrotem na Ziemię, nasi doradcy zawierają z nami pewien układ. Dr N. – Czego on dotyczy? P. – Zgadzamy się na to, by... nie pamiętać... innych wcieleń. Dr N. -Dlaczego? P. – Lepiej jest uczyć się, mając do dyspozycji czystą tabliczkę, niż z góry wiedzieć, co cię czeka. Dr N. – Ale czy znajomość swoich błędów z przeszłości nie byłaby cenna, pozwalając uniknąć podobnych problemów w przyszłości? P. – Gdyby ludzie wiedzieli wszystko o swojej przeszłości, wie¬lu z nich poświęcałoby temu zbyt wiele uwagi, zamiast próbować in¬nych sposobów rozwiązania tych samych problemów. Nowe życie powinno się... traktować poważnie. Dr N. – Czy są jeszcze inne powody? P. (milczy) – Nasi doradcy mówią, że nie pamiętając przeszło¬ści mniej zajmujemy się... próbami... jej pomszczenia... odpłacenia za zło, które nam wyrządzono. Dr N. – Dobrze, wydaje mi się, że jak dotąd mówisz o własnych mo¬tywacjach i zachowaniu. P. (z naciskiem) – Dlatego właśnie przyszłam do ciebie. Dr N. -I nadal uważasz, że całkowity brak pamięci o naszym wiecz¬nym duchowym życiu na Ziemi jest podstawą uczynienia postępu? P. – Zwykle tak, ale to nie jest całkowity zanik. Miewamy przebłyski podczas snów... w momentach kryzysu... ludzie posiadają wewnętrz¬ną wiedzę o tym, jak działać i jeśli to konieczne, potrafią ją wykorzy¬stać. A czasami przyjaciele udzielają jakiejś pośredniej wskazówki... Dr N. – Czy mówiąc przyjaciele masz na myśli istoty ze świata du¬chowego? P. – Aha... to są z ich strony delikatne aluzje, ukazujące pewne kon¬cepcje – sama tak robiłam. Dr N. – Ale mimo to musiałaś przyjść do mnie, żeby zlikwidować swoja świadomą amnezję. P. (milczy) – Jeśli to konieczne... możemy odtworzyć tę wiedzę. Kiedy usłyszałam o tobie, byłam gotowa na zmianę. Clodees po¬zwolił mi zobaczyć przeszłość dzięki twojej pomocy, ponieważ było to dla mnie korzystne. Dr N. – Inaczej nadal pozostawałabyś w stanie amnezji? P. – Tak, to mogłoby oznaczać, że mam jeszcze nie wiedzieć o pew¬nych rzeczach. Moim zdaniem, jeśli w danym momencie pacjenci nie są w stanie pod¬dać się hipnozie lub też podczas transu dzielą się jedynie fragmentarycz¬nymi wspomnieniami z przeszłości, to istnieje określona przyczyna takiej blokady. I nie oznacza to, że nie posiadają oni wspomnień z poprzednich wcieleń, a jedynie, że po prostu nie są jeszcze gotowi, by je odkryć. Moja pacjentka wiedziała, że coś utrudnia jej rozwój i chciała dowie¬dzieć się, co to takiego. Nadświadoma tożsamość duszy przechowuje nasze niezmienne wspomnienia, w tym również wiedzę o naszych zamiarach. Kie¬dy nadchodzi w naszym życiu odpowiedni czas, musimy połączyć cel, dla którego nasza dusza przebywa teraz na Ziemi, z materialnymi ludzkimi po¬trzebami. Ja właśnie staram się opracować rozsądny sposób osiągnięcia ta¬kiej równowagi między doświadczeniami z przeszłości i teraźniejszości. W wybranych przez nas ciałach, niezależnie od naszej obecnej sytuacji, towarzyszy nam zawsze nasza wieczna tożsamość. Każdego dnia, w chwi¬lach refleksji, podczas medytacji lub modlitwy, docierają do nas, w postaci pojedynczych myśli, wspomnienia zawierające informacje o tym, kim rze-czywiście jesteśmy. W pewien intuicyjny sposób, mimo naszej amnezji, otrzymujemy wiedzę dotyczącą naszej prawdziwej tożsamości. Usunąwszy przyczynę bólów głowy u Hester, zakończyłem nasze wspólne sesje umacniając ją w przekonaniu, że decyzja o wyborze przez nią w tym życiu ciała kobiety nie była podyktowana chęcią zastraszenia czy onieśmielenia mężczyzn. Pozwoliłem jej osłabić nieco jej mechani¬zmy obronne oraz stać się mniej agresywną. Przedyskutowaliśmy możliwo¬ści przewartościowania celów zawodowych pod kątem wyboru profesji na¬kierowanych bardziej na pomoc innym oraz ewentualność pracy w wolonta-riacie. Hester była w końcu w stanie dostrzec w swym obecnym życiu wspa¬niałą sposobność zdobycia wiedzy i nowych doświadczeń. Przestała również postrzegać je jako porażkę spowodowaną niewłaściwym wyborem płci. Po zakończonej sesji nigdy nie mogę wyjść z podziwu nad, nazwijmy to, brutalną uczciwością, którą możemy zaobserwować słuchając historii ży¬cia moich pacjentów. Jeśli określona dusza wiodła życie twórcze, przyno¬szące korzyść jej samej oraz ludziom z jej otoczenia, wówczas, jak wynika to z moich obserwacji, wraca ona do świata duchowego pełna entuzjazmu. Natomiast jeśli (tak jak to było z Hester) pacjent stwierdza, że zmarnował swe poprzednie życie, szczególnie w przypadku popełnienia samobójstwa w młodym wieku, opisuje on powrót jako coś przygnębiającego. Uważam, że podstawową przyczyną częstego zdenerwowania pacjen¬tów podczas opisywania przez nich okresu przygotowawczego jest nagłość, z jaką dusza staje się ponownie świadoma całej swojej przeszłości. Po śmier¬ci fizycznej, gdy nie ogranicza jej już ludzkie ciało, zwiększają się nagle jej możliwości percepcji. Uświadamiamy sobie wówczas bardzo wyraźnie i bo¬leśnie nasze błędy, które popełniliśmy za życia. Kiedy więc przenoszę mo¬ich pacjentów dalej, w inne rejony świata duchowego, spostrzegam, że stają się wówczas bardziej odprężeni i myślą z większą jasnością. Przemoc jest szokiem dla dusz, stworzonych według pozytywnego wzorca wielkiej miłości i mądrości. Dotyczy to, oczywiście, również dusz udających się na planetę takąjak Ziemia i dołączających do żyjących na niej istot, które ewoluowały ze stanu prymitywnego życia. Ludzie przejawiają tak pierwotne i negatywne uczucia gniewu i nienawiści, jakby ich podłożem był niepokój związany z przetrwaniem sięgający epoki kamiennej. Zarówno dusza, jak i jej żywiciel wymieniają negatywne i pozytywne emocje, odnosząc dzięki temu wzajemną korzyść. Gdyby dusza znała jedynie miłość i pokój, nigdy nie rozwinęłaby głębokiego zrozumienia rzeczywisto¬ści i nie byłaby w stanie w pełni docenić wartości takich pozytywnych uczuć. Dla duszy przybywającej na Ziemię pokonanie strachu obecnego w ludzkim ciele jest testem reinkarnacji. Dusza rozwija się, wytrwale próbując w ciągu wielu wcieleń przezwyciężyć wszystkie negatywne uczucia związane ze stra¬chem, często wracając do świata duchowego zraniona i „posiniaczona", cze¬go ilustracją jest przykład 13. Niektóre z tych negatywnych emocji mogą prze¬trwać nawet w świecie duchowym i pojawić się ponownie w innym życiu, w nowym ciele. Z drugiej strony, istnieje również pewnego rodzaju kompro¬mis. Prawdziwa natura indywidualnej duszy objawia się w stanie niezwykłej przyjemności i radości na twarzy szczęśliwej ludzkiej istoty.
Posted on: Wed, 19 Jun 2013 13:06:12 +0000

Trending Topics



The sword dance was preformed by Scottish

Recently Viewed Topics




© 2015