Pierwsze tygodnie i miesiące naszego pobytu upłynęły pod - TopicsExpress



          

Pierwsze tygodnie i miesiące naszego pobytu upłynęły pod znakiem wielkiej kampanii wyborczej. Zadziwiające przedstawienie! Większość jednostek, z których składa się opinia społeczna, wydawała się przychylna prezydentowi, lecz główni redaktorzy i komentatorzy życia publicznego byli prawie w całości Rooseveltowi wrodzy. Przybyszowi jeszcze nieobeznanemu z amerykańskimi uwarunkowaniami ten sprzeciw musiał wydawać się niepokojący. Dlaczego dziennikarze nienawidzili człowieka, którego ogół właśnie kochał? Czy przyczyną jest ich nienawistny charakter, czy raczej działanie na życzenie mocodawców? Jak było tak naprawdę z niezależnością tak zwanej "wolnej prasy"? Czy przypadkiem gazety nie stały się przekaźnikami i wyrazicielami opinii wielkich oligarchów? Ci ostatni mieli powody, aby sprzeciwiać się prezydentowi. "New Deal" wydawał się im pierwszym krokiem do bolszewizmu. Byli zbyt głupi lub zbyt zacietrzewieni, aby uznać rooseveltowski eksperyment za to, czym rzeczywiście był: konstruktywną, odważną próbę unowocześnienia, uwspółcześnienia przestarzałego systemu kapitalistycznego w celu uchronienia go przed rozpadem. Czy system kapitalistyczny przetrwałby depresję, gdyby Roosevelt nie wygrał wyborów w 1932 roku? Wtedy nawet milionerzy opowiadali się za "New Dealem", który miał najpierw rozwiązać problem bezrobocia i wydawał się im ratunkiem przed wiszącym nad nimi zagrożeniem. W końcu nie będzie głodowych marszów! Widmo rewolucji oddalone... W zamian nadeszły jednak wysokie podatki, ingerencja państwa w prywatny biznes, nowości, które im wydawały się równie nieznośne jak demonstracje bezrobotnych weteranów wojennych. Bogaci, jeszcze wczoraj nieliczni i znienawidzeni, stali się w obliczu nowej rewolty znów agresywni. Szok kryzysu gospodarczego nie trwał wystarczająco długo, aby "economic royalists" (jak chętnie nazywał ich F.D.R.) wyleczyć z ich arogancji i niepohamowanej chciwości. Z brakiem taktu, na jaki stać tylko zatwardziałych bezwstydników, napadli na polityka, któremu własnie pozwolili się uratować. Jak taki Roosevelt śmiał im coś nakazywać? Ich święte przywileje miałyby zostać naruszone? Niesłychane! Bogaci zmobilizowali najcięższe siły przeciwko "that man in the White House", przeciwko temu świętokradczemu reżimowi, który ośmielił się zakwestionować fundament amerykańsko-chrześcijańskiej cywilizacji: "Free Enterprise". Przemysłowcy i bankierzy mogli zaakceptować tylko takiego prezydenta, który uznałby zasadę leseferyzmu za najwyższe ekonomiczne prawo i ograniczał się do jej przestrzegania." Klaus Mann, "Punkt Zwrotny"
Posted on: Sun, 14 Jul 2013 08:42:20 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015