Stałem się wehikułem wspomnień, coraz częściej i chętniej - TopicsExpress



          

Stałem się wehikułem wspomnień, coraz częściej i chętniej przenoszę się w sentymentalne podróże do przeszłości. Na szczęście, za pośrednictwem marzeń, podróżuję również w przyszłość. Piątek 26 lipca 2002 r., był to jeden z najpiękniejszych dni jakie przeżyłem – normalny, zwykły, a jednak piękny; niby nic wielkiego się nie wydarzyło, a jednak się wydarzyło. Nigdy tego dnia nie zapomnę! Pamiętam jak wieczorem (ok. godz. 19.00 może 20.00) stanąłem na wzgórzu w Białkowie Górnym i oglądałem przepiękny, niezwykły zachód słońca – słońce w tle czerwieni, którego promienie nadawały piękny blask okolicznym wzgórzom pisakowym i lasom; zatopione w pięknej, poruszającej serce panoramie terenu. Dziś nieopodal biegnie autostrada A-2, nad którą rozciąga się pięknie oświetlony most poprowadzony szlakiem drogi wojewódzkiej nr 470 Kalisz – Turek – Kościelec, blisko starego spalonego młyna. Poczułem Boga. Patrząc na przyrodę można zobaczyć Boga. To działało na zmysły, poza tym ten wspaniały zapach żniw i wakacji. Pojechałem tam na rowerze, miałem wówczas poważne problemy osobiste, które udało mi się zamienić na wyzwania. Idąc po dopiero co skoszonym ściernisku, w mej kieszeni rozbrzmiewał telefon, „Motorola”, który kilkanaście dni wcześniej kupiłem od Grzegorza Pieńka. Spojrzałem na wyświetlacz, dzwonił Tomasz Gajewski. Poczułem wówczas coś niezwykłego: łączność lokalnej wiejskiej niszy z globalnym światem. Uświadomiłem sobie wtedy nieodzowność systemu. Kontemplujesz ciszę i spokój, wartości we współczesnych realiach bezcenne, a tu nagle może do Ciebie zadzwonić np. Madonna ze Stanów Zjednoczonych albo moja ulubiona aktorka Kristian Alfonso z Hollywood, która zagrała wspaniałą rolę w filmie „Drzewo Jozuego” z 1993 r., w reżyserii Vic Armstronga lub nasza rodzima gwiazda Małgorzata Foremniak, czy dziennikarki Anna Marszałek, Agnieszka Romaszewska, bądź Renata Kim. W tym świecie nie ma azylu, miejsc do których można uciec; niewiele pozostało archipelagów intymności. To był początek XXI w. i nowej ery, a zarazem nowej epoki spod znaku społeczeństwa informatycznego, choć intelektualnie tkwiliśmy jeszcze w latach 90. poprzedniego stulecia. Nie było jeszcze Facebooków, Twitterów, Tabletów, Smartfonów, i tych wszystkich innych wynalazków. Ten dzień tknął we mnie wolę walki, obudził w mej duszy giganta. Później Ahmed Ramadan (Arab mieszkający wówczas w Polsce) urządził nastrojowy dancing w restauracji o intrygującej nazwie „Grecja Bar” w Kościelcu. Do tańca przygrywał zespół „Marek i Ewa”. Obecnie większość uczestników tamtego eventu mieszka poza granicami Polski. 26 lipca musiał czekać aż 11 lat, aby znów przypaść w piątek (spotkać się z piątkiem). Takie są cykle kalendarza. Nie wiele brakowało bym tej koniunkcji drugi raz nie zobaczył (nie dożył). W międzyczasie, wyrosły nowe pokolenia. Ci co mieli wówczas 10 lat mają dziś 21. Świat i Polska należą do nich. Inni, tak jak ja, mocno się postarzeli; przeskok z 28 na 39 lat jest odczuwalny. Ale największą wartością są doświadczenia, i wspomnienia. To co pozostało z tamtych chwil, to doświadczenie. Dziś znowu, tym razem 26 lipca 2013 r., przypada w piątek. Znów jest pięknie, tak samo jak 11 lat temu. Piękny jest zachód słońca nad lasem, pośród wzgórz, w Białkowie (gm. Kościelec). Tak teraz, jak i wtedy: mam marzenia!!! Cieszy się moje serce! Przy okazji wszystkim: Jolom, Annom, Bartłomiejom, Erastom, Grażynom, Hannom, Hiacyntom, Jackom, Jacentym, Joachimom, Krystynom, Mirosławom, Sancjom, Symeonom, Teodorom, Tytusom, Walentym, Walentynom i Wilhelmom – życzę wszystkiego najlepszego; OBY MOC BYŁA Z WAMI!!!
Posted on: Fri, 26 Jul 2013 10:55:27 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015