W KĄCIKU CYTATÓW WYMUSZAJĄCYCH UŚMIECH I NIE - TopicsExpress



          

W KĄCIKU CYTATÓW WYMUSZAJĄCYCH UŚMIECH I NIE TYLKO/XIII „(…) Nie umiem przytakiwać na cudzą komendę Ani, gdy przeczyć każą, zaraz przeczyć będę , Ale wtedy „tak” mówię, kiedy prawdę widzę, Zresztą nigdy; bo kłamstwa z duszy nienawidzę. (…) majątku podle nie pomnażam, pyszałków nie znoszę, a dobrych poważam. Taka była ma spowiedź! Gdy jej Bóg wysłuchał, Rzekł: ”Za pokutę będziesz zawsze w biedę dmuchał.” Nie penitentem jest tu Kochanowski, ale sam staje się na moment jakby spowiednikiem i oskarżycielem tych, co tam dzisiaj spowiadają się u konfesjonałów(…).Poeta nie chce mieć z nimi nic wspólnego; wypiera się ich, choć wie, że czeka go za to życie bez bogactw i dostojeństw światowych. Ale on jest ‘z innej gliny ulepiony”- jak sam o sobie powiedział. (S.Łempicki, Wiek złoty i czasy romantyzmu w Polsce) „Skarżysz się, że ktoś z twojej własności korzysta: Grzech, jest to jedna twoja własność osobista.” (A.Mickiewicz, Własność osobista/ Zdania i uwagi. Z dzieł J.Bema (J.Boeheme) A.Ślązaka (Angelus Silesius) i Sę-Martena (Louis-Claude Saint-Martin)) „Aż teraz, czytelniku, opowiedzieć pora, Co się tam w piekle działo jednego wieczora Lucyper, gdy mu nowi przybyli poddani, Huczne bale po całej wytrąbił otchłani I rozkazał diabelstwu spijać gości zdrowie. Gościem był jeden papież i dwaj monarchowie, Czterech gubernatorów, piętnastu celników, Trzech tłustych kardynałów , ośmiu kanoników I prostego mnichostwa ze cztery tuziny; Wszyscy razem w ogniste zwaleni krainy(…) Gdybym żelazną gębę miał, o czytelniku! A w tej gębie języków żelaznych bez liku, Gdybym mówił a mówił, nie wymówię pono, Ilu to naszych świętych do piekła wtrącono!” (A. Mickiewicz, Dziewica z Orleanu/przekład z Woltera) „Rekordzistą absolutnym jest Mickiewicz-to jemu wystawiono najwięcej pomników(…). W wielu małych miejscowościach tablice pamiątkowe wystawiały społeczności lokalne , które samorzutnie organizowały się do takich przedsięwzięć. Kult wieszczów miał bowiem wielką siłę-łączył Polaków nawet wówczas, gdy się o nich spierali.” (A.Nawarecki, D.Siwicka, Przeszłość to dziś ) „Nie było chyba we Włoszech XV w. człowieka, który by cieszył się większym rozgłosem niż Francesco Filelfo. Uginał się po prostu pod ciężarem sławy, w jakiś bajeczny sposób produkowanej przez siebie samego.(…) Toteż „największemu Grekowi wśród Włochów” zamajaczyła przed oczyma najdostojniejsza siedziba zwycięskiego humanizmu ,Florencja. Tam postanowił zabłysnąć przed takimi potentatami wiedzy i pióra , jak Niccoli, Lionardo Bruni, Marsuppini, Poggio, zapragnął ich olśnić i pokonać-on, niezrównany. Nie mieszczuchy bolońskie miały mu odtąd usłużnie mecenasować, ale sami Medici lub Strozzi, wszystko jedno: popularowie czy arystokraci, byle jak najszczodrobliwiej. I dostał się do tej Florencji.(…) W rezultacie nauczył tam wszystkich wszystkiego – i szybko pokłócił się ze wszystkimi.(…). Zraził sobie potężną elitę umysłową Florencji; nieopatrzną polityką ściągnął na siebie nienawiść Medyceuszów i znalazł się w atmosferze, w której jak pociski latały z obu stron pamflety i paskwilusy. Filelfo mówił i pisał , bryzgając złośliwością na wszystkich: sławnego Niccola Niccoli, oko w głowie całego miasta, posiadacza najcenniejszych zbiorów starożytności , nazwał głupim dziwakiem i podstępnym gadułą; znakomitego znawcę antycznej literatury , generała kamedułów Ambrogia Traversari odsyłał do pacierzy i konfesjonału; z błotem zmieszał Karola z Arezzo (Marsuppiniego), a Cosimowi Medycejskiemu zwymyślał od potomka szynkarzy , handlarzy węglem i właścicieli domów publicznych. Bał się tylko może jednego, nie mniej od siebie straszliwego przeciwnika: Francesca Poggio, wielkiego pamflecisty epoki. Ten bowiem z całą świadomością zmyślania odgryzał się Filelfowi , paskudząc mu ojca, matkę , żonę –Greczynkę –córkę sławnego hellenisty Chryzolorasa młodszego-a jego samego nazwał księżym bękartem, zbrodniarzem, gwałcicielem, złodziejem książek i nałogowym homoseksualistą.(…)Oderwał się Filelfo od Florencji, ale zapomnieć o niej nie mógł, jak niegdyś Dante, choć nie była mu miastem rodzinnym. Rzucał w nią przekleństwami ze Sieny, gdzie zaraz dostał katedrę humaniorów , i potem z Mediolanu , dokąd pociągnął go na swój świetny , tyrański dwór ostatni z Viscontich, Filippo Maria(…).Na wygody i rozrywki państwa Filelfów, na posagi dla córek –składała się posłusznie cała panująca Europa. Żyjąc jak bogaty rentier (…) obwoływał chytry mistrz Francesco w czarujących listach po świecie swoje niezwykłe ubóstwo uczonego, głód dziatek, żalił się, że nawet książki musiał pozastawiać u lichwiarzy. A wtedy natychmiast przychodziła ściśle określona „subwencja”-to z Mantui, to od panów w Montferratu , to z Rzymu od któregoś z kardynałów, a nawet od samych Medyceuszów , których niedawno chciał zniesławić na wieki. Nie wypadało odmawiać i niebezpieczna była taka odmowa .Ludzie renesansu pragnęli nieśmiertelności; bali się śmierci , chcieli żyć wiecznie- w sławie, w pieśni , w pomnikach literackich. Więc nawet dworzanie Sforzów zasługiwali się panu Filelfowi , obsyłając go pieniędzmi, drogimi winami, końmi, artykułami spożywczymi, bakaliami.(…) Jeśli idzie o Polskę , miał Francesco do czynienia tylko z królami. Tak jak przystało wówczas temu, który uważał siebie samego za króla literatów.(…). W jednym z listów doprasza się u znanego z pobytu w Polsce kardynała Izydora , unickiego metropolity Rusi , bawiącego w Rzymie, aby mu wyjednał jakieś pieniądze u papieża; a doprasza się groźnie, jakby nie żądał łaski, ale sam ją wyświadczał.(…)Zaczął się mistrzowi Francescowi dziewiąty krzyżyk życia, miał już 83 lata(…).A widać niezmożona siła witalna paliła się w tym człowieku, jeżeli-mimo sędziwych lat-porafił przeforsować jeszcze swoje powołanie na profesora greki w florenckim „Studio”. I ciekawe, że właśnie Florencja zawołała go teraz do siebie. Śpieszył do niej z tą samą dziecinną, radosną pychą , jak niegdyś przed 50 laty.(…)Umarł zaraz po przyjeździe (…) i położył się na tym samym cmentarzu, na którym już dawno ułożyli się jego starzy wrogowie: Niccoli, Traversari, Marsuppini i Poggio, i sam dostojny kupiec-platończyk , Cosimo Medici.” (jak wyżej) „Tymczasem Herbest znoi się w ukryciu nad dokładnym już sprecyzowaniem swej nauki o periodach(…). Występuje wreszcie w r. 1562 z książką Periodica Disputatio (Rozprawa o okresach) (…) i daje w ten sposób pendant do pracy Górskiego o okresach. (…) Oczekiwał mistrz Benedykt z niepokojem , co na to wszystko powie rywal? Obawiał się jego nowych inwektyw.(…) Chce wpłynąć pojednawczo na Górskiego, który wtedy właśnie przygotowywał refutację. Wyszła ona na koniec (Odparcie rozprawy Herbesta o okresach , r. 1562) i tonem swoim bezwzględnym przeraziła Herbesta!: Reszta dzieła poświęcona jest roztrząśnięciu naukowych poglądów Herbesta, przezywanego co chwila to „księciem wszelkiej uczoności”, to nieukiem i głupcem na odmianę. Analiza naukowa, zdanie dzisiejszych znawców, zupełnie słuszna, przeplatana jest ustawicznie stekiem wyzwisk i obelg(…). Herbest urasta w nich na jakieś katylinarne indywiduum , „godne , aby na nie publicznie palcem wskazywano”(…). Wychodzi wreszcie w 1566 „Benedykta Herbesta Neapolitańczyka (z Nowego Miasta) odpowiedzi w sprawie okresu ksiąg pięcioro”, ogromna książka, jakby rekapitulacja wszystkich dotychczasowych występów. (…)Ostatnie to dziełko Herbestowe jest jak człowiek z tragicznym bólem na twarzy. Wierzył święcie ks. Benedykt , zdaje się , całe życie w rzetelność swej nauki o okresach i głowę byłby dał za jej prawdziwość. Nie przypuszczał , iż w istocie nigdy nie miał słuszności i że w obliczu obliczu prawdy cała jego polemika była bezwartościowa.” (jak wyżej) „Teraz, kiedy Ramus z katedry swojej w Kolegium Królewskim ciska gromy potępienia na Arystotelesa i sofistów średniowiecznych, Charpentier rozpoczyna z nim wieloletnią polemikę. Jego świetna swada oratorska przyciąga tłumy na prelekcje, żadna sala uniwersytecka nie może ich pomieścić (…)Obaj odwołują się do słuchaczów, do publiczności; humanista nazywa przeciwnika ‘gołobrodym młodzieńcem”, Charpentier wymyśla filozofowi z Kolegium od „brodatych staruszków”(…).Oto Charpentier , z profesji filozof i lekarz, otrzymuje wbrew woli dziekana Ramusa katedrę matematyki w College Royal , nie mając podobno o tym przedmiocie należytego pojęcia. Ramus każe swemu dawnemu przeciwnikowi zdawać odpowiedni egzamin , kiedy ten wzbrania się stanowczo, pozywa go przed króla i parlament..(…) Elokwecja i moc przekonywania Charpentiera odniosły jednak zwycięstwo, gdyż sąd zatwierdził go na nowej katedrze.(…)Obok różnic w poglądach naukowych i życiowych pojawiają się jaskrawe różnice religijne. Radykalizm Ramusa skłania go bowiem w stronę kół reformatorskich , podczas gdy Charpentier, gorący katolik, zajmuje stanowisko jak najbardziej prawowierne, jest jednym z naczelników misji katolickiej w okresie walk religijnych.(…) Pamiętnej nocy św. Bartłomieja , w piwnicy College de Presles ginie również szukający schronienia Ramus, ginie w sposób dotąd nie wytłumaczony, a obciążający silnie jego bezwzględnych przeciwników .” (jak wyżej) „W Polsce stan duchowny –to przez długie wieki główny, niemal jedyny reprezentant wszelkich dążności na polu oświaty(…).Z wyjątkiem kilku rodów świeckich wielmożów Małopolski i Wielkopolski, mających z czasem pewne kontakty z zagranicą, cała ogromna masa społeczeństwa prowadzona jest wyłącznie przez duchowieństwo(…). Przecież w ich rękach jest uniwersytet i szkoły , oni dominują w polityce i kancelarii królewskiej , oni wyjeżdżają w poselstwach zagranicznych do Włoch i na sobory(…).Chociaż element duchowno-kościelny zatrzymuje w ówczesnym życiu polskim dalej stanowisko znaczące (zwłaszcza od wyłonienia się problemu reformacyjnego) , to jednak zeświecczenie życia i obyczaju jest uderzające. Człowiek świecki dochodzi do głosu i znaczenia wpływowego. Zmienia się stanowisko społeczne i towarzyskie kobiety , chociaż nigdy nie będzie ono w Polsce takie, jakie było np. we Włoszech lub Francji.” (S.Łempicki, Wiek złoty i czasy romantyzmu w Polsce)
Posted on: Fri, 16 Aug 2013 21:03:54 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015