* * * * Placido Domingo śpiewa barytonem – KOLEJNE NIESAMOWITE - TopicsExpress



          

* * * * Placido Domingo śpiewa barytonem – KOLEJNE NIESAMOWITE ODKRYCIE POLSKICH DZIENNIKARZY. * * * Czyli tabloidowe dziennikarstwo. W maju tego roku, polscy dziennikarze telewizyjni przez kilka dni powielali „rewelację”: Placido Domingo, jeden z największych tenorów wszechczasów - po raz pierwszy - śpiewa barytonem. News szedł w związku z tym, że maestro wystąpił w partii tytułowej (pisanej na baryton) opery Nabucco, wystawianej w Pekinie. Po kilkukrotnym usłyszeniu owej powalającej wiadomości, poirytowana tym, że metodycznie próbuje się ze mnie zrobić kretyna, sięgnęłam do oficjalnych informacji przekazywanych przez chińskich reporterów. Stwierdziłam, że to nie oni puścili w obieg ową bzdurę. Na różnych kanałach informacyjnych na świecie, które odwiedziłam w sieci, wypowiadano się w tonie podobnym do relacji chińskich. Reporterzy skupiali się na tym, że monumentalne dzieło zostało świetnie przyjęte przez publiczność i krytyków. Maestro swą barytonową partię kreuje wspaniale, z pasją, energią, jego głos brzmi nadal potężne a interpretacja aktorska jest porywająca. No i oczywiście, że wspaniale partnerują mu chińscy śpiewacy a kostiumy i dekoracje są imponujące. Wszystko w porządku. Jedynie CCTV News podało dodatkowo błędną informację, że to pierwsza rola barytonowa mistrza. Dlaczego w naszej telewizji okrojono do minimum powyższe informacje w zamian wstawiając bombę „historyczna chwila - po raz pierwszy śpiewa barytonem”. Czy naprawdę wszystko musi być sprowadzane do poziomu tabloidu? W zasadzie wystarczy kliknąć kilka razy w sieci by znaleźć trochę informacji na temat tej dość jednak sławnej osoby, jaką jest bohater owego newsa i dowiedzieć się, że Nabucco nie jest pierwszą barytonową partią jaką Domingo śpiewa. Czy te namiętnie serwowane nam każdego dnia bzdurne „rewelacje” są kwestią tego, iż ich twórcy to „ciemna masa” czy też tego, że za taką mają społeczeństwo i nie poczuwają się do odpowiedzialności za swoje słowa? I tu moje ulubione – Sapienti sat! Sądzę, że jak większość rozgarniętych ludzi jestem zmęczona serwowanymi mi do śniadania, obiadu i kolacji głupotami. Czy w ogóle warto jeszcze oglądać polskie programy informacyjne? Człowiek nasłucha się, przyjmie za dobrą monetę – bo przecież nie na wszystkim się zna, nie wszystko ma czas i ochotę weryfikować - a tu regularnie okazuje się, że połowa to wyssane z palca brednie. Wracam do tematu „barytonowego” dzisiaj - czyli w lipcu - ponieważ raz jeszcze usłyszałam w naszej telewizji tę samą głupotę. Ktoś uwierzył, w końcu informację serwowali profesjonaliści tacy jak Piotr Kraśko. * * * RESZTA TREŚCI DLA CZYTELNIKÓW ZAINTERESOWANYCH kwestią instrumentu „strunowego” jakim włada Placido Domingo (w tym kwestią barytonową). Z całą pewnością ci, którzy nie specjalnie interesują się hiszpańskim maestrem czy operą w ogóle, nie muszą wiedzieć jak sprawy się mają, ale jeśli już oficjalnie rzuca się taką sensację w świat to wypadałoby sprawdzić. Pozwalam sobie więc zamieścić poniżej luźny tekst à propos Dominga śpiewającego tenorem i barytonem albo lepiej tenorem w tonacji barytonowej. Otóż ów jeden z największych tenorów wszechczasów, swą karierę na scenie zaczynał wykonując partie barytonowe w musicalach i zarzuelach, w których śpiewali i grali jego rodzice. Nie wiedział, że jego głos to tenor, nie uczył się śpiewu tylko gry na pianinie. Kiedy w wieku szesnastu lat ożenił się a potem został ojcem musiał zacząć zarabiać na utrzymanie rodziny. Dawał lekcje gry na pianinie i akompaniował w nocnych klubach. Przyjaciel uważał, że marnuje talent i namówił go by zgłosił się do meksykańskiej Opery Narodowej. Placido posłuchał i dostał szansę zaśpiewania dwóch niewielkich barytonowych ról. Dyrektor opery docenił jego talent wokalny i aktorski i zaproponował mu kontrakt – na śpiewanie niewielkich partii tenorowych. Domingo z wdzięcznością przyjął ofertę jednak był zdziwiony klasyfikacją jego głosu. Wyjaśniono mu, że dysponuje instrumentem, który co najwyżej wchodzi w tonację barytonową, ale w rzeczywistości to tenor i w takim kierunku należy go kształtować. W ten sposób Placido w wieku osiemnastu lat zaśpiewał pierwszą małą arię tenorową. W wieku lat dwudziestu zadebiutował w operze w Dallas kreując poważną rolę w Purytanach Donizettiego. Stanął na progu wielkiej kariery; partnerował wówczas jednej z największych sopranistek w historii, zachwycającej Joan Sutherland (później wielokrotnie spotykali się na scenie – już jako równorzędni partnerzy – śpiewając niezapomniane duety sceniczne). Dalej był rozwód i drugie małżeństwo z koleżanką z Opery Narodowej. Wyjechali na dwa i pół roku do Izraela gdzie oboje podpisali duży kontrakt z operą w Tel Avivie. To tam wypracował podstawy swojego stylu, tam też po raz pierwszy naprawdę ujawniło się jak potężnym głosem dysponuje. Martha, jego żona, która była wówczas bardziej doświadczonym i uznanym śpiewakiem, uczyła go techniki wokalnej i dyscypliny muzycznej. Początkowo śpiewał tenorem lirycznym, używając przy tym całej mocy i młodzieńczej porywczości. Później osiągnął właściwą dla siebie barwę dramatyczną o bardzo szerokiej rozpiętości, od tonacji lirycznych, legato do dynamicznych, ekspresyjnych i ciemnych - tenor spinto. Użycie takiej skali niezwykle obciąża struny głosowe młodego śpiewaka, ale jednocześnie otwiera drogę na sam szczyt popularności. Niektórzy twierdzą, że tenor spinto, dając możliwość śpiewania wszystkich ról napisanych dla tenora a więc nie ograniczając go do specjalizowania się w pewnych rejestrach sprawia jednocześnie, że w żadnej z nich śpiewak nie osiąga prawdziwej wielkości. Pojawia się więc odwieczne pytanie o to co stanowi o wielkości artysty? Potęga głosu Dominga jest imponująca, dźwięk charakterystycznie rezonuje – z bliska jest stosunkowo łagodny im zaś dalej tym siła wzrasta. W ten sposób jego partnerzy sceniczni nie doświadczają w pełni owej mocy nawet wówczas, gdy mistrz śpiewa im koło ucha, co sprawia, że praca z nim jest bardzo komfortowa. Za to widzowie otrzymują to czego pragną – potęga dźwięku wbija ich w fotele. Dysponując takim głosem, inteligencją, wrażliwością i talentem aktorskim potrafi budować niezwykle interesujące i bogate emocjonalnie role. Najbardziej kochany przez publiczność jest za to co wyprawia kreując Otella. Barwa jego głosu jest wówczas ciemna, głęboka, niemal puzonowa a natężenie emocjonalne przekazu bardzo zróżnicowane. Tragedia Otella w jego wykonaniu staje się rozdzierającym ludzkim dramatem, łamie widzom serca. Po akcie finałowym standardowo zapada grobowa cisza – widzowie potrzebują czasu by przezwyciężyć poczucie zażenowania tym, że byli świadkami tak niesamowicie osobistej, intymnej sceny tragedii wielkiego człowieka unicestwionego przez fatum. Potem wybuchają brawa, które wstrząsają gmachem opery (w Berlinie padł absolutny rekord – 103 razy wywoływano Dominga przed kurtynę). O tej kreacji warto powiedzieć kilka zdań ponieważ ukazuje sposób w jaki Placido podchodzi do kolejnych ról, odkrywając przed publicznością coś zupełnie nowego w operach granych od stu, dwustu czy czterystu lat. Po raz pierwszy zaśpiewał tę zabójcza dla młodego śpiewaka, niesamowicie wymagającą głosowo i fizycznie partię mając zaledwie trzydzieści cztery lata. Obawiano się, że bezpowrotnie zniszczy struny głosowe a na dodatek powątpiewano czy przy swej koloraturze z przewagą liryzmu, może utrzymać klimat tej opowieści. Domingo musiał znaleźć własną drogę by zbudować tę rolę. Postanowił odmalować tragedię używając wielu odcieni, postawił na barwę głosu zamiast na potężne „forte” jak to robili jego wielcy poprzednicy. Zaledwie w kilku momentach wybucha pełnią swej lwiej siły i używa całego wolumenu, w pozostałych scenach jest właśnie liryczny lub potęguje dramatyzm mocno trzymając na postronkach targający Otellem gniew lub rozpacz. Pokazuje wewnętrzną walkę człowieka, jego destrukcję, powolne konanie. W ten sposób osiągnął to, czego dotąd nie było, być może po raz pierwszy od czasów napisania opery, główny wykonawca zaśpiewał ją zgodnie ze wskazówkami Verdiego, tak jak została muzycznie napisana. Placido świetnie czuje się operując głosem na całej skali tenorowej, ale unika popisywania się na scenie, stawiając na opowieść, jej poetykę i dramatyzm. Otello * Rok 1968 - youtube/watch?v=R5L1xkI5adw&feature=related; * Rok 1979 - youtube/watch?v=mAiy8UcoBrg ; * Rok 1995 - youtube/watch?v=LDTqnEEV7RU&feature=related ; youtube/watch?v=M59VCCZQwgo&feature=fvwrel ; youtube/watch?v=17hoYc7KJm4&feature=related ; youtube/watch?v=WV7zRbhth2k&feature=related ; * Rok 2009 - youtube/watch?v=dIl0RLJ2oBQ youtube/watch?v=1mLvqKwOZhI youtube/watch?v=bzfUZLClbYk&feature=related ) Uwielbia kreować role tragiczne, w nich spełnia się najlepiej; gdy w młodości przyszło mu śpiewać przepiękną muzycznie partię księcia Mantui w Rigolettcie Verdiego (La donna è mobile, w której celował niesamowity Pavarotti) czuł się okropnie nieszczęśliwy. Postać jest zbyt jednobarwna; próżność i beztroska bohatera nie pozwalały artyście wczuć się w rolę, brakowało tam owego ludzkiego dramatu. Zazdrościł barytonom śpiewającym przebogatą w odcienie partię tytułową. Po latach, mając na karku siedemdziesiątkę zrealizował to marzenie. Jego głos w naturalny sposób zmienił się, złagodniał, pogłębiło się drżenie na niektórych nutach, zmniejszyła potęga i skala rozpiętości, ale artysta nie stracił swej pasji. Pragnął opowiedzieć kolejną historię, wykreować coś nowego, gdzie jego obecne możliwości stanowiłyby atut. Chciał zrobić to, czego wcześniej nie mógł. Zdecydował się wykorzystać swe charakterystyczne predyspozycje głosowe i zwrócić w kierunku barytonu. W przygotowaniach pomógł mu wieloletni przyjaciel i wybitny dyrygent, dyrektor muzyczny Metropolitan James Lavine. Krytycy wyrażali zdecydowaną dezaprobatę. Sugerowali, że wielki artysta powinien zachować godność i zejść ze sceny nie robiąc z siebie i ze sztuki operowej pośmiewiska. Wielbiciele przyklasnęli pomysłowi – niech robi co chce byle nie porzucał śpiewania. Epilogiem kariery mistrza (jeśli chodzi o nowe kreacje w repertuarze) miało być zaśpiewanie w 2010 roku, w bardzo konserwatywnej świątyni sztuki jaką jest Metropolitan Opera w Nowym Jorku, tytułowej barytonowej roli w Simonie Boccanegra (w latach dziewięćdziesiątych wielokrotnie śpiewał partię tenorową Gabriele Adorno). Przedstawienie odniosło sukces. Kolejne jego wersje grał Domingo na różnych scenach. Zaskoczeniem mogło być to, że krytycy przyznawali, iż bywa, że góruje nad młodszymi, uznanymi partnerami, nie tylko umiejętnością interpretacji roli ale i potęgą oraz panowaniem nad głosem. Maestro zdecydował się wykonać kolejny krok w obranym kierunku i z powodzeniem zaśpiewał Atanaela w Thais. Wreszcie, w 2012 roku wykreował niezapomnianego, poruszającego garbusa Rigoletta (ten świetny spektakl został zarejestrowany przez telewizję RAI 1). W maju 2013 roku, w Pekinie, odbyła się, okrzyknięta przez widzów i krytyków kolejnym sukcesem, premiera Nabucco (kolejna premiera w tym samym roku, w Royal Opera House). Placido nie śpiewa barytonem właściwym, to raczej tenor o mocnej barwie barytonowej. Donośność tego głosu jest zdecydowanie mniejsza niż wówczas, kiedy używa tenoru, ale też nie próbuje siłować się z naturą i przekrzyczeć innych, stawia na swą urzekająca ciemną barwę i wokalną ekspresję, cieniuje. Muzycznie nie są to kreacje naprawdę wybitne, ale nadal bardzo dobre. Szczyt jego możliwości głosowych oczywiście minął a baryton nigdy nie był mu właściwy. Jednak przy charyzmie, wrażliwości, emocjonalnej i umysłowej inteligencji, ogromnemu scenicznemu doświadczeniu a także wiekowi, który Domingo zawsze odważnie wykorzystywał na korzyść swoją i granej postaci, te późne role są niezwykle poruszające, ciekawe, bogate, charakterologicznie prawdziwe. Świadomie pokazuje na scenie historię ludzkiego losu, naznaczając swych bohaterów ułomnościami prawdziwego człowieka, jego wieku, potrzeby zachowania ludzkiej godności. Nie widzę w tym pustego parcia na szybę czy panicznego strachu przed odejściem w pustkę jak sugerują niektórzy. Facet jest pracoholikiem, owszem, jednak jego role nadal są kreacjami. Gość starzeje się z klasą, nie próbuje maskować swojego wieku. Odkrywa świat z tej nowej perspektywy, mówiąc ci, że życie na każdym etapie może być fascynujące, że można podejść do sprawy twórczo i w każdym wieku mieć coś ciekawego do powiedzenia, unikalnego do ofiarowania. Z jego czarującej starej twarzy i zwalistej sylwetki emanuje ogromna radość życia, energia, przebija arcyciekawe wnętrze. Obecny kult młodości i formy zewnętrznej w zetknięciu z kimś takim, okazuje się całkowicie żałosny, pusty i nieciekawy.
Posted on: Wed, 10 Jul 2013 04:51:00 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015