„ Poniedziałek. 29.07.2028. 02:38. Kajuta Kapitan Jane - TopicsExpress



          

„ Poniedziałek. 29.07.2028. 02:38. Kajuta Kapitan Jane Marwell. Budzę się drżąca i zlana potem. Pierwsza myśl – nie powinno tak być. Sytuacja jest opanowana. Systemy odpowiedzialne za utrzymanie prawidłowych warunków działają poprawnie. Czujniki kontrolują temperaturę, skład i ilość gazów w powietrzu, którym oddycham, wilgotność. Nie powinnam być cała mokra. A jestem. Jeszcze raz analizuję w myślach każdą sekundę. Za dużo faktów, za dużo danych. Na co dzień wszystko robię przy pomocy komputera. Ale analizę tych 72 sekund rozrysowałam na papierze. Rozkładam dziewięć sklejonych ze sobą kartek i przyglądam się skomplikowanemu obrazowi. Linie, cyfry, słowa – cale 72 sekundy i sześć osób w zamkniętej przestrzeni, która z bezpiecznego schronienia, na 72 sekundy zamienia się w trumnę. Mogłam podjąć inne decyzje, wydać inne polecenia. Pozostali mogli podjąć inne działania z własnej inicjatywy, albo w innym czasie wykonać rozkazy. Sytuacja jest już opanowana. Ale coś budzi we mnie lęk. Paniczny lęk. Coś co ukrywa się poza siatką wszystkich kolejnych zdarzeń z 72 sekund wczorajszego dnia. Wiem że muszę spać. Ale boje się że znów „coś” wyrwie mnie ze snu. „Coś” sprawi że obudzę się cała mokra. Techniki koncentracji. Jeden, dwa, trzy... Czuje jak moje ciało zaczyna reagować. Napięcie spada. Jest dobrze. Cztery i pięć. Za 7 minut będzie po wszystkim. Zasnę. Sześć, siedem osiem... – Zgaś światło – system reaguje poprawnie. Bez nerwowego „klik”, łagodnie osłabiając źródła światła. Zapada ciemność. Przez chwilę słyszę szum, wyłącznie dla tego że o nim pomyślałam bo mój mózg przyzwyczaił się już do niego i bez zwrócenia na to uwagi nic nie słyszę. Jest cicho. Zako – centralna jednostka naszego statku – wyświetla na przyciemnionych ekranach dane z kokpitów całej załogi – wszyscy śpią, tętno w normie, temperatura w normie, oddechy w normie... Zapadam w sen. Na krawędzi jawy i snu wydaje mi się że ekran Roberta rozświetla się alarmującą jasnością, ale nie uruchamia się sygnał dźwiękowy a techniki relaksacyjne sprawiają że nie mogę już wyrwać się z objęć snu. Poniedziałek. 29.07.2028. 03:11. Kajuta Roberta Klamta. Nie budziłem się w ten sposób od dwudziestu lat. Wyrwany ze snu w którym spałem w swojej kajucie. We śnie wszystko było w porządku. Żadnych świateł alarmowych. Żadnego zapachu. Żadnego dźwięku po za jednostajnym szumem wnętrzności naszego statku. Miałem przyzwyczaić się do tego dźwięku. Nie słyszeć go. Poza snem tak się stało. Ale we śnie ten szum wypełniał mnie od środku. Znam ten sen. Nie w tej scenerii. Ale pamiętam wszystkie jego wersje. W rodzinnym domu w moim własnym pokoju. W pokoju gościnnym u moich dziadków. W pokoju, gdzie spałem z trzema innymi chłopakami na obozie sportowym. W moim akademiku. W pierwszym wynajętym mieszkaniu. W moim domu, gdzie urządziliśmy z Amy sypialnie na wzór królewskiej sypialni sułtana. Wiem co będzie dalej. Wiem jak będzie wyglądał kolejny sen. I następny i jeszcze jeden. Aż przyjdzie ten sam obraz. Wyrwie mnie ze sny własny krzyk. Robi mi się zimno. Sprawdzam temperaturę. Ale Zako działa poprawnie, temperatura jest idealna. Dlaczego czuje zimno? Próbuję zadać to pytania na wszelkie możliwe sposobu żeby zająć umysł. „Co sprawia że temperatura jest inna”. „Dlaczego temperatura, którą odczuwam pozwala wysnuć wniosek że Zaco działa niepoprawnie”. „Czy wrażenie niskiej temperatury”... Zacinam się. Bo znam odpowiedź, ale boje się ją nawet pomyśleć. Boje się. Boje się. Boje się. Wiedziałem że nie ucieknę, że się nie uda, że ta myśl przyjdzie i rozsadzi mi głowę od środka. BOJE SIĘ. Opanowuje mnie strach. Ciało zaczyna drżeć. Jeszcze chwila i poczuję jak wszystko co mam w żołądku powędruje w górę. Boje się... (...)”
Posted on: Tue, 30 Jul 2013 22:22:40 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015