Sakrament małżeństwa Chciałabym wam również opowiedzieć o - TopicsExpress



          

Sakrament małżeństwa Chciałabym wam również opowiedzieć o wielkiej łasce płynącej z sakramentu małżeństwa. Gdy ktoś przyjmuje w Kościele sakrament małżeństwa i mówi swoje „tak” i tym samym zobowiązuje się dochować wierności, być wiernym w dobrych i złych chwilach, wtedy obiecuje to samemu Bogu Ojcu. On jest tym jedynym świadkiem, gdy składamy sobie obietnice. Gdy umrzemy, ujrzymy ten moment zapisany w naszej Księdze życia. Widziałam, jak para małżeńska w owym momencie spowita jest niewymownie piękną, złocistą poświatą. Bóg Ojciec zapisuje te słowa złotymi literami w naszej Księdze życia. Kiedy później przyjmujemy Ciało i Krew naszego Pana, zawieramy przymierze z Bogiem i z osobą, którą sobie wybraliśmy na małżonka/małżonkę, z którą chcemy dzielić całe życie. Kiedy oznajmiamy naszą wolę, te słowa są zobowiązaniem nie tylko wobec partnera, ale i wobec Trójcy Przenajświętszej. Pan pozwolił mi zobaczyć, jak w dniu mojego ślubu, gdy mój mąż i ja przyjęliśmy Komunię św., nie byliśmy tylko my dwoje, lecz troje: my i Jezus. W chwili bowiem, gdy przyjmujemy Komunię św., Pan tak nas jednoczy, że jesteśmy jedno. Bierze nas do Serca i w Jego Sercu stajemy się jedno. Razem z Jezusem tworzymy świętą trójcę. „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!”[5]. I teraz pytam: kto jest w stanie rozdzielić taką JEDNOŚĆ? Nikt! Nikt, moi bracia i siostry w Chrystusie Panu, nikt nie może rozbić tego przymierza. Naprawdę nikt, po tym jak Bóg je pobłogosławił. I nie wyobrażacie sobie także, jakie błogosławieństwo spoczywa na parze osób dziewiczych zawierających związek małżeński! Ujrzałam również ślub moich rodziców. Gdy mój ojciec wkładał mojej matce pierścionek na palec, a ksiądz ogłaszał ich mężem i żoną, Pan przekazał ojcu laskę pasterską, promieniejącą Światłem, która była u góry zgięta. To jest łaska, którą Pan daje mężowi. To prezent autorytetu Boga Ojca, aby mąż mógł opiekować się małą trzódką swojej rodziny – którą są dzieci, zrodzone w małżeństwie – aby bronił małżeństwa i dzieci przed wieloma niebezpieczeństwami, na jakie narażona jest rodzina. Mojej matce Bóg Ojciec dał coś podobnego do ognistej kuli i umieścił ją w jej sercu. Oznacza ona miłość Ducha Świętego. Zobaczyłam, że moja matka była bardzo czystą kobietą. Bóg był pełen radości. Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić, jak wiele nieczystych duchów próbowało zaatakować mojego ojca w tamtym momencie. Te duchy wyglądały jak larwy, jak pijawki. Musicie wiedzieć, że gdy ktoś ma pozamałżeńskie stosunki płciowe, to wówczas te nieczyste duchy uczepiają się natychmiast tej osoby, oblepiają ją wszędzie, zaczynają od genitaliów, biorą w posiadanie ciało, hormony, osadzają się w mózgu, zajmują przysadkę mózgową, grasicę i wszystkie ważne miejsca organizmu ludzkiego oraz rozpoczynają produkcję wielkiej ilości hormonów, które pobudzają niskie instynkty. Przekształcają dziecko Boże w niewolnika żądzy, instynktów, pożądania seksualnego. Czynią z niego człowieka, o którym mawia się, że używa życia. A my mówimy tak lekkomyślnie: raz się żyje... ale to „raz” pociąga za sobą gorzkie konsekwencje... Gdy para małżeńska jest dziewicza, Bóg jest szczególnie uwielbiony. Bóg zawiera z nimi święte przymierze i błogosławi ich seksualność[6]. Seksualność bowiem nie jest grzechem. Bóg dał ją jako błogosławieństwo. Tam, gdzie małżeństwo zawierane jest przed Bogiem, tam jest On obecny, także w łożu małżeńskim. W sakramentalnie zawartym małżeństwie osoby udzielają sobie łask Bożych w intymnym obcowaniu, a w związku niepobłogosławionym brudzą się wzajemnie swoim grzechem. Bóg raduje się, gdy może im towarzyszyć w ich nowym życiu. Bóg i taka para tworzą jedność. Szkoda, że wiele małżeństw nie wie tego i nie myśli o tym. Gdy bierze się ślub w kościele jedynie z tradycji, nie wierząc w ten sakrament, błogosławieństwa nie ma. Wielu myśli podczas ceremonii o tym, aby jak najszybciej się skończyła, aby można było wreszcie świętować, jeść, pić, bawić się i wyjechać na miodowy miesiąc. Zapominają o Panu. Tak jak ja wtedy uczyniłam i zostawiłam Go samego. Do głowy mi nie przyszło, aby zaprosić Pana do mojego nowego domu, do mojego nowego życia. On tak bardzo lubi być zapraszanym do przebywania z nami, we wszystkich sytuacjach życiowych, radosnych i mniej radosnych. Chce, abyśmy odczuli Jego obecność. Wprawdzie jest obecny z racji sakramentu małżeństwa, lecz byłoby piękniej, gdybyśmy byli świadomi Jego obecności. I ja nie zaprosiłam Go, aby po moim weselu przybył do mojego domu. Zostawiłam Go w kościele. Potem spędziłam mój miodowy miesiąc i w ogóle nie myślałam już o Nim. Wróciłam do domu, a On smutny pozostał na zewnątrz i w ogóle nie zwracałam na Niego uwagi, nie zapraszałam do siebie. Jak dobrze byłoby dla małżonków, gdyby byli świadomi Jego obecności i nie popełniali tego samego błędu, jaki ja wtedy popełniłam. Przy ślubie moich rodziców najpiękniejsze było to, że Bóg przywrócił memu ojcu wszystkie łaski, które stracił z powodu swego rozpustnego życia. Bóg uczynił to z miłości do mojej matki, jego żony, która jako dziewica zawarła związek małżeński. Bóg uleczył przez to zbrukaną seksualność mojego ojca i cały związany z nią nieporządek hormonalny. Ojciec jednak był bardzo „męski” – istny macho – i jego przyjaciele zaczęli go znowu zatruwać i zwodzić, mówiąc mu, aby nie dał się wodzić za nos żonie. Szybko go przekonali do powrotu do wcześniejszego trybu życia. Okazał niewierność powierzonej mu żonie, mojej matce, już w 14 dni po swoim weselu. Dał się zaciągnąć do domu publicznego, by udowodnić przyjaciołom, że jest panem siebie i że nie będzie pantoflarzem. I wiecie, co się stało z laską pasterską, którą otrzymał od Pana? Demon mu ją zabrał. I wszystkie te brudne złe duchy powróciły i przykleiły się do niego. Mój ojciec przeobraził się z pasterza rodziny w wilka, który nie chronił już rodziny, a otworzył demonom drzwi na oścież i stał się postrachem całego domu. Mój ojciec powiedział we łzach po tamtej stronie: „Dzięki mojej cudownej żonie, twojej matce, która modliła się przez 38 lat za mnie o moje nawrócenie i prowadziła przykładne życie jako ofiarna matka, zostałem uratowany przed piekłem.” Moja matka modliła się przez 38 lat za mojego ojca, który prowadził zepsute i cudzołożne życie, także z winy dziadka, który zabrał go jako 12-latka ze sobą do domu uciech, aby „zrobić z niego mężczyznę”. A wiecie, jak modliła się zawsze moja matka przed Najświętszym Sakramentem? Mówiła: „Panie, Boże mój, wiem i ufam, że nie pozwolisz umrzeć Swojej służebnicy, zanim nie ujrzę nawrócenia mojego małżonka. Proszę Cię nie tylko za moim mężem, a błagam Cię również, abyś wspierał wszystkie te biedne kobiety, które znajdują się w tej samej nieszczęśliwej sytuacji, co ja. Szczególnie proszę Cię za tymi kobietami, które oddają się mocy wróżbitów, czarnoksiężników i innych narzędzi magii oraz sił demonicznych. Proszę Cię za wszystkimi tymi, które w ten sposób sprzedają demonom swoje dusze i dusze swoich dzieci, zamiast trwać przed Najświętszym Sakramentem: przed Tobą, zamiast modlić się tutaj i Cię uwielbiać. Proszę Cię także za nimi. Wspieraj je wszystkie i uwolnij je z więzów Złego!” Tak modliła się moja matka. I wiecie, dlaczego zawsze kochałam swego ojca? Ponieważ moja matka była dobrą kobietą, która nas nigdy, ani trochę, nie skłaniała do tego, by kogoś nienawidzić, nawet ojca, mimo że dawał jej ku temu powody. Czasami moja matka mawiała do mnie, że miała widzenie i widziała, że po każdym ciężkim grzechu ziemia się otwiera i połyka daną duszę. Często naigrywałam się z tych jej opowiadań i nazywałam ją głupią i naiwną. Mówiłam często do niej: „Wiesz co, Bóg mi właśnie pokazał, jak otwarła się ziemia i połknęła tatę.” Mówiłam to, nawiązując do jej wypowiedzi dotyczących ciężkich grzechów. Ale w tym drugim świecie stało się dla mnie jasne, że moja matka naprawdę miała mistyczną wizję. Odpowiedziała mi tak: „Tak, moja córko, widziałam twego ojca. Był spętany przez diabła, który chciał go zaciągnąć do otchłani. Ale musisz wiedzieć, że owiłam go natychmiast moim różańcem i zaciągnęłam do kościoła przed Najświętszy Sakrament. To była ustawiczna walka. Szatan chciał go zaciągnąć w dół swymi pętami, a ja swoim różańcem ciągnęłam go z powrotem w górę. I kiedy wreszcie przyprowadziłam go do kościoła, rzekłam do Pana: ‘Oto przyprowadzam Ci go i ufam, że Ty go uratujesz.’” Mój ojciec nawrócił się osiem lat przed śmiercią. Z głęboką skruchą prosił Boga o przebaczenie, a miłosierny Bóg odpuścił mu. Mój ojciec jednakże nie odpokutował swoich czasowych kar za grzechy. Wprawdzie żałował, wyspowiadał się i otrzymał rozgrzeszenie, ale nie miał okazji odbyć pokuty. Dlatego znajdował się w czyśćcu, aż po szyję w tym cuchnącym bagnie, które już wcześniej opisałam. Pokutowanie za popełnione grzechy i zadośćuczynienie to jedna z tych rzeczy, o których tak łatwo zapominamy. Właściwie bardzo mało o tym myślimy. Poza tym sami z siebie bardzo mało możemy zadośćuczynić. Ale Jezus w Najświętszym Sakramencie może nam udzielić łaski odpokutowania. Gdy Go odwiedzamy w Najświętszym Sakramencie i uwielbiamy Go, otrzymujemy często ten dar pokuty, zadośćuczynienia za skutki naszych grzechów. W tym drugim świecie Bóg ukazuje nam, jak nasze grzechy wpływają na innych. Cierpi On bardziej z powodu skutków naszych grzechów dotykających inne osoby, aniżeli z powodu samego grzechu. Skutki te są zazwyczaj bezpośrednim atakiem na miłość. Bóg sam w Sobie jest miłością. Eucharystia i adoracja Najświętszego Sakramentu to jedyna droga, która nas bezpośrednio prowadzi do Nieba. Zapamiętajcie to! To bardzo ważne dla nas wszystkich. Gdy ktoś zdradza swojego współmałżonka, zdradza Pana Boga. Łamie obietnicę, którą złożył Bogu i swojemu partnerowi w dniu ślubu. Jeśli ktoś zamierza nie dotrzymać obietnicy małżeńskiej, niech lepiej nie zawiera związku małżeńskiego. Pan mówi do nas: „Jeśli jesteś niewierny, sam siebie potępiasz. Jeśli nie jesteś wierny, to się nie żeń.” Pan mówi: „Moje dzieci, proście Mnie o to, byście mogły być wierne swojemu współmałżonkowi, byście mogły być wierne waszemu Bogu.” Ile szkód i cierpień doświadcza małżeństwo z powodu niewierności! Gdy np. mężczyzna idzie do domu publicznego albo rozpoczyna romans z sekretarką, to pomimo prezerwatywy zaraża się wirusem. Wtedy nie pomoże żadna kąpiel. Wirus nie ginie i później, gdy przychodzi do swej żony, przenosi tego wirusa na nią i ten zagnieżdża się w pochwie lub w macicy, a później rozwija się z tego rak. Tak, rak! Kto więc odważy się twierdzić, że cudzołóstwo nie zabija?! I jakże wiele kobiet, które dopuściły się cudzołóstwa, boi się, że zostanie odkryty ich cudzołożny związek, i chcą usunąć dziecko! Zabijają niewinnego człowieka, który nie może jeszcze ani mówić, ani się bronić. To zaledwie kilka przykładów nieprzewidzianych konsekwencji grzechów, krótkiej chwili przyjemności. Cudzołóstwo zabija na różne sposoby. I mamy jeszcze czelność skarżyć się na Boga, atakować Go i zrzucać na Niego winę, gdy rzeczy nie mają się tak, jakbyśmy tego chcieli, gdy mamy problemy, gdy nas nawiedzają choroby. To my fundujemy sobie nieszczęście i ściągamy je na siebie naszymi grzechami. Za grzechem stoi zawsze przeciwnik, szatan. Otwieramy mu drzwi, gdy ciężko grzeszymy. A gdy spotyka nas jakieś nieszczęście, wtedy Boga obarczamy odpowiedzialnością za to. Biada temu, który próbuje zniszczyć małżeństwo. Gdy ktoś rujnuje małżeństwo, uderza w skałę, którą jest Jezus. Bóg chroni małżeństwo, nigdy w to nie wątpcie! Chciałabym wam też jeszcze powiedzieć, że musicie dobrze uważać na wszystkich teściów, którzy mieszają się do małżeństwa dzieci, aby zniszczyć związek, zaszkodzić relacji małżonków, siejąc nieufność, uważając się za kogoś mądrzejszego. Nawet jeśli nie lubicie swojej synowej lub zięcia, czy słusznie czy nie, nie mieszajcie się w ich związek. Lepiej pomódlcie się za to małżeństwo. Oboje są już w małżeństwie i nic już nie można zrobić. Jedyną rzeczą, którą możecie uczynić, to modlitwa za nich. Módlcie się za to małżeństwo i milczcie. I ofiarujcie Panu swoje milczenie, które być może nie przychodzi wam łatwo. Wiele kobiet się potępiło, gdyż mieszały się do małżeństwa swoich dzieci. To bardzo ciężki grzech. Gdy zauważacie, że coś nie jest w porządku, że jedno z nich grzeszy przeciwko małżeńskiej obietnicy, zamilknijcie i módlcie się. Proście Boga za nimi, proście Boga o pomoc. Możecie również porozmawiać z obojgiem i prosić ich, aby ratowali swe małżeństwo, aby brali pod uwagę swe dzieci, gdyż małżeństwo jest po to, aby kochać, obdarzać się i wzajemnie sobie przebaczać. Trzeba walczyć o małżeństwo, ale nie poprzez mieszanie się i ustawianie się po jednej stronie barykady. Czcij ojca swego i matkę swoją Doszliśmy do czwartego przykazania: Czcij ojca swego i matkę swoją! Także tu Pan ukazał mi, jak niewdzięczna byłam za życia względem moich rodziców. Jak często i jak strasznie klęłam na nich oraz wymyślałam im. Wyrzucałam im, że nie mogą mi zaoferować tego wszystkiego, co otrzymały moje koleżanki. Stało się dla mnie jasne, jak bardzo byłam nie umiejącą niczego cenić córką, dla której wszystko, co z trudem i wyrzeczeniami dawali mi rodzice, nie miało żadnej wartości. Tak, nawet do tego stopnia żywiłam urazę do rodziców, że twierdziłam, że ta kobieta nie może być moją matką, gdyż po prostu jest dla mnie zbyt prymitywna. Dla mnie była nikim, jak więc mogła być moją matką. Przerażającą rzeczą było dla mnie ujrzeć rezultat: widzieć siebie jako kobietę bezbożną, która wszystko niszczyła oraz negatywnie wpływała na wszystko, co stanęło jej na drodze. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wmawiałam sobie, że jestem kimś wyjątkowym, szczególnie dobrym i świętym. Pan wyjaśnił mi również, dlaczego wmawiałam sobie, że przy tym czwartym przykazaniu nie muszę się niczego obawiać. Byłam pewna, że z łatwością sobie tutaj poradzę, gdyż w ostatnich latach życia rodziców finansowałam lekarzy i leki, których potrzebowali, gdy chorowali. Tylko z powodu tego faktu wmawiałam sobie, że wypełniłam czwarte przykazanie bardziej, niż było to nakazane. Pasowało to do mojej filozofii życia, w której wszystkie moje czyny oceniałam i segregowałam według zasady pieniędzy. Tak samo było i z moimi rodzicami. Mój mąż podjął zobowiązanie pokrycia opłat, a ja mówiłam: „Spójrz na tych dwoje bezwstydnych ludzi! Nie zostawią nam nic w spadku, a w dodatku trzeba na nich wydać fortunę. Rodzice moich przyjaciół, przeciwnie, zostawią im dobra...” I Pan ukazał mi, jak analizowałam wszystko przez pryzmat pieniądza i jak manipulowałam rodzicami, kiedy posiadałam pieniądze i pozycję. Dzięki bogactwu urosłam dla nich, żyjących w prostych warunkach, do rangi bóstwa, które czcili, oślepieni moimi pieniędzmi. Ta sytuacja, uwarunkowana mamoną, pozwoliła mi także na bezczelne obchodzenie się z moimi rodzicami. Nie możecie sobie wyobrazić, jak bardzo bolało mnie to jasne poznanie – miałam je z łaski Boga – mojego wcześniejszego życia, jaki głęboki ból sprawiało. Musiałam przypatrywać się, jak mój tata z wielkim smutkiem płakał i szlochał nade mną i moim zachowaniem, bo mimo wszystkich swoich słabości był dobrym ojcem. Uczył mnie być pracowitą i prowadzić przykładne życie, gdyż tylko ten, kto dobrze pracuje i dobrze wykonuje swój zawód, będzie postępował naprzód i coś osiągnie. Niestety, mimo że tak starał się mnie dobrze wychować, uszedł mu mały szczegół, bardzo istotny, a mianowicie to, że miałam także duszę, która umierała z głodu, i że on – jako wzór dla swej córki – miał do spełnienia misję: żyć Dobrą Nowiną i wiarą. Pod tym względem całkowicie zawiódł i po prostu nie widział, jak to moje życie tonęło w bagnie wskutek niedostrzegania przez niego tego szczegółu. Bolało mnie, gdy widziałam, jakim kobieciarzem był mój ojciec. Czuł się szczęśliwy i dobrze mu było, gdy mógł opowiadać mojej matce i wszystkim ludziom – oraz chełpić się przy tej okazji – jakim to on jest „macho”, ponieważ miał równocześnie wiele kobiet i był w stanie trzymać je na wodzy oraz zadowalać. Poza tym wiele pił i palił. Z tych wszystkich wad i złych przyzwyczajeń mój ojciec był nawet dumny. Był bardzo zarozumiały. Błędnie uważał, że nie były to wady, a wręcz przeciwnie – cnoty, które czyniły go kimś wyjątkowym. Już w młodym wieku widziałam, jak mama siedziała w domu zalana łzami, gdy tata zaczynał chełpić się swoimi kobietami i przygodami, jakie z nimi miał. Im częściej to przeżywałam, tym większy był mój gniew, wściekłość i awersja, która mnie ogarniała. A teraz widzę przebieg mojego wcześniejszego życia i pojmuję natychmiast, że te niepohamowane uczucia powoli doprowadzały mnie do „duchowej śmierci”, do obumierania mojej duszy. Ogarniał mnie ogromny gniew, gdy musiałam przypatrywać się, jak tata perfidnie upokarzał mamę na oczach wszystkich. Zaczynałam się temu przeciwstawiać. Zagadywałam mamę, próbowałam na nią wpłynąć. Mówiłam do niej na przykład tak: „Nigdy nie będę taka jak ty, nie pozwolę sobie na takie rzeczy ze strony mężczyzny. My, kobiety, nie mamy żadnej wartości w społeczeństwie i jesteśmy dlatego tak poniżane, bo są takie kobiety jak ty, pozwalające na wszystko; bo są kobiety, które ulegle poddają się samowoli tych „macho”; kobiety, które nie mają już godności ani dumy, a są bardzo podłamane psychicznie; właśnie takie kobiety, które pozwalają zarozumiałym mężczyznom na znęcanie się nad sobą i traktowanie siebie jak ostatnią szmatę.” A do mojego ojca powiedziałam, gdy byłam nieco starsza: „Nigdy, uwierz mi i wbij to sobie do głowy, tato, nigdy nie dopuszczę do tego, żeby jakiś mężczyzna tak mnie traktował i upokarzał, jak ty to ciągle czynisz wobec mamy. Jeśli dojdzie do tego, że mężczyzna będzie mi niewierny i będzie mnie oszukiwał, zemszczę się na nim, zrobię mu to samo. Ze mną tak nie będzie, kochany tato!” W odpowiedzi otrzymałam od ojca solidne lanie. Krzyczał na mnie: „Co ty sobie myślisz? Na co sobie pozwalasz? Za kogo ty się masz, żeby tak do mnie mówić?” Nie możecie sobie wyobrazić, jakim strasznym „macho” był mój ojciec. Nie mogłam trzymać języka za zębami i odpowiedziałam: „Nawet jeśli mnie bijesz i prawie mnie zabijasz, przysięgam ci, że nie pozwolę sobie na coś takiego. Gdyby doszło do tego, że jako zamężna dowiedziałabym się o niewierności męża, zemściłabym się na nim w straszliwy sposób, abyście wy mężczyźni zrozumieli, co przeżywa kobieta, gdy mężczyzna traktuje ją jak ostatnią szmatę, upokarza ją i znęca się nad nią jak nad mokrą ścierką.” I tak napełniałam się tą awersją, gniewem i wściekłością i wypełniałam nimi myśli i umysł. Zatruwałam swój umysł i charakter. Kiedy dorosłam i byłam samodzielna – i oczywiście miałam już wystarczająco dużo pieniędzy – stale wywierałam presję na moją matkę, mówiąc do niej: „Mamo, wiesz co? Rozejdź się z tatą. Weź z nim rozwód!” Zachowywałam się tak, chociaż szanowałam tatę i lubiłam go. Mimo to ciągle zagadywałam mamę: „Nie może tak być, abyś tak po prostu znosiła takiego typa jak mój ojciec! Jako kobieta bądź świadoma swej godności! Odzyskaj honor i pokaż mu, że jesteś kimś cennym, wyjątkowym, a nie kawałkiem szmaty, którą może się wytrzeć!” Te i podobne frazy powtarzałam nieustannie mojej matce. Możecie to sobie wyobrazić? Robiłam wszystko, by rozdzielić moich rodziców, by skłonić ich do rozwodu. Mama zwykle mawiała wtedy do mnie: „Nie, moja droga córko, nie rozwiodę się. Nie myśl sobie, że zachowanie twojego ojca nie jest dla mnie bolesne i upokarzające. Cierpię bardzo z tego powodu, co z pewnością możesz sobie wyobrazić. Ale ponoszę tę ofiarę i wytrzymuję, gdyż mam was – siedmioro moich dzieci. Jest was siedmioro, a ja jestem sama. Tak więc lepiej jest, aby tylko jedna osoba musiała cierpieć, a nie – siedem osób. W końcu twój ojciec jest dobrym tatą i nie mam serca, by tak po prostu uciec i pozostawić was, abyście sami dorastali. Pytam cię jeszcze: jeśli rozejdę się z twoim ojcem, kto wtedy będzie się modlił o jego nawrócenie, aby jego dusza została zbawiona? Cierpienie i poniżenie, jakie wyrządza mi twój tata, jednoczę z niewymownymi cierpieniami naszego Pana Jezusa Chrystusa na Krzyżu. Każdego dnia mówię naszemu Panu: ‘To, co muszę cierpieć i znosić, jest przecież niczym w porównaniu z cierpieniami, jakie znosiłeś dla nas na Krzyżu. Aby moje cierpienie miało wartość, proszę Cię o to, bym mogła połączyć i zjednoczyć je z Twoim cierpieniem, tak aby to moje cierpienie otrzymało moc wyproszenia łaski nawrócenia dla męża i dzieci, by mogli zostać uchronieni od wiecznego potępienia!” Nie rozumiałam tego wszystkiego i tylko potrząsałam głową z powodu „głupoty” mamy. Po prostu nie byłam w stanie tego pojąć. To były myśli, które były mi obce i diametralnie sprzeciwiały się mojemu stylowi życia i myślenia. Wiedzcie jeszcze, że nie tylko nie rozumiałam tego. Wypowiedzi mojej matki drażniły mnie i powiększały mój gniew. Doszło do tego, że zmieniło się całe moje życie, gdyż stałam się prawdziwą rebeliantką. Ten bunt objawiał się najpierw w tym, że angażowałam się w walkę o prawa kobiet i emancypację – i to nie tylko jako bierna uczestniczka... nie. Walczyłam o prawa kobiet na czele tego frontu. Zaczęłam bronić aborcji, prawa kobiety do decydowania o swoim brzuchu; niezależności i prawa do bycia „singlem” czy życia w wolnym związku – do organizowania sobie życia z przygodnymi partnerami. Propagowałam rozwód jako dobre rozwiązanie problemów małżeńskich. W szczególności broniłam „prawa talionu”[7]. A więc doradzałam zawsze kobietom, by odpłacały tym samym, by również one również mściły się na każdym niewiernym mężczyźnie „skokiem w bok” – jeśli to możliwe – z jego najlepszym przyjacielem. Chociaż sama osobiście nigdy nie byłam niewierna mężowi, to złymi radami wyrządzałam wielkie szkody bardzo wielu osobom. Nies
Posted on: Sun, 30 Jun 2013 22:04:09 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015