Z cyfrowego pamiętnika (siódmy wtorek) Stare foto sprzed 25 lat. - TopicsExpress



          

Z cyfrowego pamiętnika (siódmy wtorek) Stare foto sprzed 25 lat. Zdjątko grupowe. Na nim ekipa fandomiuszy na Pikniku Na Skraju Drogi CERKIEWNIK 1988. Pierwszy piknik fantastów nieopodal Cerkiewnika - między Olsztynem a Dobrym Miastem. Łezka w oku zakręciła się. Spadła. I rozbiła na miliony wspomnień. Dzieńdobrywieczór Państwu. Pora rozpocząć. Gdyby nie TVP Opole, która - jak to Jacek Franco Horęzga określił - napadła nas dzisiaj, to chyba by nie doszło do takich wspomnień. Przy okazji grzebania po Internecie okazało się, że są zdjęcia sprzed lat, na których człowiek widzi siebie, a o których istnieniu już dawno zapomniał. Bo nie on je robił, tylko ktoś z Fandomu, w sposób nie zamierzony, nie zaplanowany. Ot, pstryk. I poszło w niepamięć. Dopiero po latach, gdy tego typu zdjęcia wpadną przed oczy, wtedy nadchodzi olśnienie - no fakt, kiedyś ktoś tam cyknął zdjęcie. I po tym olśnieniu jest przypływ wspomnień. Kilka, kilkadziesiąt... Ale fala jest coraz większa. Kilkaset. I więcej. Takie drobne szczególiki, które nagle człowiek przypomina sobie nie wiadomo skąd. Zdarzenia, sytuacje z konwentów, z klubu - ogólnie mówiąc - z życia w Fandomie. Czyli państwa w państwie, jak to kiedyś zacząłem określać. Bo kto nie jest w Fandomie, kto nie był nigdy w jakimś klubie fantastyki, kto nie był na konwencie, to raczej nie jest w stanie zrozumieć co to jest Fandom. Co to jest życie Fandomu i życie w Fandomie. Coś niesamowitego. Mimo tego, że to świat fantastyki, i to bardzo szeroko rozumianej, to całą siłą Fandomu są ludzie połączeni wspólnymi zainteresowaniami. To ludzie o różnych profesjach - od najbardziej pospolitych, po najbardziej eksponowane. Ludzie w różnorakim wieku. To ludzie, którzy swoją pasję znajdują w fantastycznej literaturze, filmie, w grach PRG, planszowych, albo terenowych, w zjawiskach na pograniczu nauki, w malarstwie i grafice. Niejeden z nich sam coś zaczyna tworzyć. Niejeden już opublikował opowiadanie, książkę, a może miał wystawę swoich prac... Niejednokrotnie na konwentach można było wśród gości zaproszonych spotkać twórcę, którego się podziwiało, porozmawiać z nim. Może nawet wypić pivo. Gdy człowiek wertuje skrawki wspomnień związanych z Fandomem z minionego ćwierćwiecza, zdaje sobie wtedy sprawę z tego co zyskał. Nie w wymiarze materialnym. Ale tym wyższym. Chociaż wśród wspomnień jest multum rozrywki, sporo jaj sytuacyjnych, z których niejedno urasta do rangi anegdoty o kimś znanym. Pamiętam, jak byłem na ostatnim dużym konwencie. Tak jakby to było wczoraj. Początek sierpnia 2000 r. Trójmiasto. Eurocon Tricity 2000. Po raz trzeci tego typu konwent w Polsce - co roku odbywa się w innym państwie europejskim, organizowany przez jakiś klub. Wtedy organizatorem był Gdański Klub Fantastyki. Zjechało się ponad półtora tysiąca miłośników fantastyki z Europy i nie tylko. Nieoficjalnie mogło być ich o wiele więcej. Wśród nich m.in. wydawcy, tłumacze, pisarze, tacy jak Walter Jon Williams z USA, czy Kirył Bułyczow z Rosji. Czołówka polskich twórców. Jako gość, pojawiła się także przedstawiciela NASA. Epicentrum wydarzeń było w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Ale wokół w kilku miejscach działo się dziesiątki imprez konwentowych, m.in. pokazy amatorskich filmów fantastycznych, wystawy, seminaria i prelekcje na intrygujące tematy - m.in. chociażby o najnowszych osiągnięciach naukowych z dziedziny parapsychologii, historia Wikingów. I wiele innych interesujących niesamowitości. No i konwentowe życie nocne. To dopiero coś. Gadka szmatka wśród znajomych z klubów z całego kraju, przy jakimś zacnym trunku, gdzieś w lokalu, albo w pokoiku hotelowym, w którym mieściło się ludzi w ilości ponad normę. Gdzie co rusz poznawało się kogoś nowego. Gdzie była okazja oko w oko porozmawiać z jakimś twórcą znanym lub początkującym. Gdzie nagle okazuje się, że faciu, z którym rozmawiasz o przysłowiowych bzdurach sącząc pivko, to redaktor działu zagranicznego "Fantastyki", ten obok niego, to człowiek z Śląskiego Klubu Fantastyki, którego właśnie poznajesz, a następny za nim, to pisarz z Wrocławia... Gdzie co chwilę ktoś wchodzi, a ktoś inny wyciąga cię do innego pokoju, w którym ucztuje ekipa z Białegostoku i Słupska. Wymiana myśli, zdań, śmiech, zadziwienia, i nikt do nikogo nie mówi per pan, bo to wręcz obraza. A jak już, to z powodu bardzo zaawansowanego wieku lub wielkiej renomy rozmówcy. I tak do bladego świtu... A kolejny dzień, to kolejne atrakcje konwentowe. Kolejna noc, to kolejne atrakcje życia nocnego konwentu. Czasami szkoda było iść spać. Choć człowiek ze zmęczenia ledwo trzymał pion. Cóż, dużo można byłoby o Fandomie mówić. Książkę, i to niejedną można byłoby napisać na temat tego co się działo na konwentach, piknikach, etc. I choć tego nie widać na zewnątrz - prawie w ogóle, Fandom, to naprawdę swoiste państwo w państwie. Bardzo zakręcone. I bardzo pozytywne. W przyszłości może napiszę o kilku wydarzeniach, jakichś wesołych czy zadziwiających sytuacjach z Fandomu, z konwentów... Wszak w Brzegu także odbył się konwent zorganizowany przez KMAAiSF ASTRON. Tymczasem kończę. Do "zobaczenia" w przyszłości. Bye.
Posted on: Tue, 20 Aug 2013 22:11:56 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015