ostatnie chwile lotu... …Eckerman zdziwił się gdy w pokoju - TopicsExpress



          

ostatnie chwile lotu... …Eckerman zdziwił się gdy w pokoju hotelowym nie zastał rankiem pilotów Graya i McClary’ego. W recepcji zostawili wiadomość, że udali się na lotnisko, by popracować nad silnikiem. Zespołowi i ekipie technicznej kazano natomiast przyjść na lotnisko o umówionej wcześniej porze zapewniając, że wszystko wtedy będzie gotowe. Zespół przyjął do wiadomości słowa pilotów, że cokolwiek będzie niewłaściwego zostanie naprawione przed odlotem. Gdy właśnie zaczynali się rozluźniać i mniej martwić o samolot, czekanie na limuzynę przeciągało się. Zdenerwowanie rosło i w końcu postanowiono już dłużej nie zwlekać i postarać się o inny środek transportu. Zespół i techniczni zapakowali się w pięć taksówek i ruszyli na lotnisko. Walter McClary przywitał się z zespołem przy samolocie i wyjaśnił, że jest problem z prawym silnikiem, a dokładniej z magnetem (iskrownikiem) – małym generatorem systemu zapłonowego. McClary był spokojny i zapewnił, że na czas odlotu wszystko będzie sprawne. Dodał, że w Baton Rouge ma się z nimi spotkać mechanik, by usunąć na przyszłość wszelkie usterki. Kilpatrick i szef ochrony, Gene Odom wyrazili swoje zdziwienie, że samolot poleci z niesprawną częścią. Po raz kolejny uspokojono obecnych, że nie ma powodu do niepokoju. McClary gwarantował, że nawet w wypadku, gdy jeden z silników zawiedzie, to drugi umożliwi dalszy bezpieczny lot. Ponieważ, w przypadku istnienia rzeczywistego niebezpieczeństwa sam pilot powinien być zaniepokojony tak jak jego pasażerowie, obawy Kilpatricka i Odoma wydawały się nieuzasadnione. Reprezentanci zespołu mogli więc jedynie przyznać, że pilot posiada większą wiedzę na temat awiacji niż oni sami i zaufać, że wie o czym mówi. Lot do Luizjany zabrałby ledwie kilka godzin, a jeżeli zorganizowano by inny środek transportu podróż zajęłaby resztę dnia. Dziewięciu członków zespołu, trzynastu technicznych oraz kamerzysta ekipy telewizyjnej Bill Sykes wsiedli do samolotu i próbowali się zrelaksować podczas lotu do Baton Rouge. Niektórzy grali w pokera, inni brzdękali na gitarach lub rozmawiali. Ronnie VanZant wciąż był zmęczony po wczorajszym wysiłku i po starcie postanowił się przedrzemać. Według Gary’ego Rossingtona, Steve Gaines rozmawiał z nim i Ronnie VanZantem siedząc po drugiej stronie przejścia obok Allena Collinsa, Cassie Gaines i Deana Kilpatricka. Przywiązujący dużą uwagę do szczegółów Dean zastanawiał się cóż mogło się stać z limuzynami, lecz w końcu postanowił o tym nie myśleć, tymczasem Kilpatrick dołączył do Artimusa Pyle’a improwizując dyskotekową potańcówkę w przejściu. Przez pierwszą część lotu wszystko przebiegało pomyślnie, lecz następnie samolot zaczął się mozolić. Próbując nadrobić starty spowodowane niesprawnością magneta prawego silnika, piloci zastosowali tzw. procedurę „auto-wzbogacania” – podawania jednemu silnikowi więcej paliwa niż zwykle. Gray i McClary wydawali się nie zdawać sobie sprawy z tego, że tworzą tym samym wyjątkowo bogatą mieszankę paliwową, powodującą nadmierne zużycie paliwa, którego nalano ponad 1500 litrów w Greenville w Południowej Karolinie. Przy próbie przełączenia na zapasowe zbiorniki paliwa okazało się, że są one puste. W tej sytuacji McClary nadał komunikat do najbliższego, jak się zdawało, punktu kontroli lotów na lotnisku w Houston o problemach z paliwem. Gdy McClary próbował sobie poradzić z problemem w kokpicie, John Gray wszedł do części pasażerskiej trzęsąc się i ledwie mogąc mówić. Poinformował, że mają problemy z paliwem i że McClary spróbuje wylądować samolotem na polu. Poinstruował również swoich pasażerów, że mają włożyć głowy między kolana i „trzymać się”. Kenny Peden wspomina: „Kazano nam zapiąć pasy i tak uczyniliśmy. Z tego co pamiętam, wszyscy byli raczej cicho.” Szef technicznych, Clayton Johnson, opowiadał później, że kilku obecnych poczęło „przeklinać samolot”. Jednak generalnie wszyscy byli pogrążeni w ciszy. Zapewne wielu się modliło. Artimus później wspominał, że Ronnie VanZant spokojnie przeszedł na tył samolotu, a wracając na przód zatrzymał się, by uścisnąć jego dłoń, potem uśmiechnął się do przyjaciela i przewrócił oczami, jakby dziwiąc się z przebiegu wydarzeń. Miał w dłoniach dużą karmazynową poduszkę. Postanowił położyć się na podłodze z nią pod głową, zapewne myśląc „Znów problemy z silnikiem? Nic wielkiego...” Jednak żadna ilość przygotowań nie byłaby wystarczająca. W kilka minut po nadaniu komunikatu, ledwie 10 minut od Baton Rouge samolot zniknął z radarów lotniska w Houston. Około 19:00, 20 października, mieszkańcy wiejskiego hrabstwa Amite w Mississippi najpierw usłyszeli wyjątkowo nisko lecący samolot, a zaraz po tym ziemią wstrząsnęło okropne dudnienie giętego metalu. Convair prześlizgnął się po czubkach drzew przez przynajmniej 100 metrów i zwalił się na mokradła dwanaście kilometrów na południe od lotniska w McComb w stanie Mississippi. Samolot uderzy w ziemię z taką siłą, że bagaże i ubrania zostały wbite głęboko w muł. Przednia część samolotu, ta w której siedzieli Ronnie, Steve, Cassie i Dean pod wpływem uderzenia odłamała się, a reszta ugrzęzła w ziemi. Na początku zapanowała jedynie nieziemska cisza. Następnie w wieczornej ciszy dały się słyszeć krzyki i pojękiwania pasażerów. Znajdujący się gdzieś na tyłach samolotu Artimus zdał sobie sprawę, że samolot roztrzaskał się. Szybko pojął powagę sytuacji i świadom, że stało się coś strasznego perkusista wybiegł brnąc przez parujące grzęzawiska w poszukiwaniu pomocy. „Moi przyjaciele krwawili i umierali. Nie myślałem, po prostu pobiegłem.” Pyle pomimo poważnej rany klatki piersiowej nie zatrzymywał się i dobiegł do pierwszego gospodarstwa. „Krwawiłem i wyglądałem jak Charles Manson”. Przywitał go strzał ze strzelby, trafiając go w ramię. Dopiero gdy Pyle zdołał wykrzyczeć „samolot się rozbił” farmer Johnny Mote pojął, co się stało. Jak wspomina Artimus „Powiedział ‘To było to?’” (Dziewiętnaście lat później Pyle zatelefonował do Mote’a by jeszcze raz podziękować mu za pomoc.) Pomoc była natychmiastowa. Helikopter Straży Przybrzeżnej szybko zlokalizował miejsce wypadku. Samolot był w głębokim lesie i ratownicy musieli przedzierać się przez muł i przez zwalone drzewa. Wkrótce na miejscu znalazły się helikoptery Straży Narodowej i Szpitala Leśnego. Dziesiątki ludzi przybywało błyskawicznie traktorami i samochodami z napędem na cztery koła z pobliskich miejscowości McComb i Gillsburg, starając się pomóc jak tylko mogli. Obszar był tak podmokły, że kilka pojazdów utknęło, a ratownicy musieli przechodzić przez ponad metrowej głębokości i szeroką na siedem metrów rzeczkę, dopływ Amite River. W końcu znaleziono płytszy piaskowy bród, przez który transportowano rannych. Ci którzy przeżyli spoczywali nieruchomo tam gdzie upadli dopóki nie podniesiono zgliszcz i nie uwolniono ich spośród pogiętych metalowych resztek samolotu. Klawiszowiec Billy Powell siedział niemo na tym co pozostało ze skrzydła. Jego nos prawie został urwany. Wszystko wydawało się takie nierzeczywiste. Nie mogło było się stać. Jeszcze chwilę temu śmiali się, śpiewali i grali w karty. Trasa zapowiadała się na najlepszą w ich karierze. To dzieło zespołu – po całej tej ciężkiej pracy, walce i złych życiowych wyborach, oto ich czas miał nadejść. Takie rzeczy zdarzają się innym, nie Skynyrd. Billy czekał na pomoc i na wiadomości. Nie był sam i żył. Na pewno wszyscy czuli się dobrze i będą mogli jutro opowiadać o swoich „ostatnich chwilach” jutro w autobusie. Traktory odciągały kawałki samolotu by uwolnić pasażerów, w wyniku uderzenia rzuconych jeden na drugiego. Posterunkowy Gerald Wall wspomina, że „wszyscy byli z przodu samolotu i krzyczeli ‘Wyciągnijcie mnie stąd! Wyciągnijcie mnie!’ Musieliśmy czasem na nich nadeptywać, by wydobyć innych.” Ranni muzycy i członkowie ekipy technicznej byli systematycznie wyjmowani i przenoszeni przez rzekę na ramionach oddanych mieszkańców hrabstwa Amite. Wsadzano ich do wszelkich możliwych pojazdów i zawożono do szpitali McComb, Beacham, Uniwersyteckiego i Baptystów, jak również do Regionalnego Centrum Medycznego Południowej Mississippi, gdzie zajęło się nimi ponad trzydziestu lekarzy. Wyciągnięcie wszystkich pasażerów z samolotu zajęło około trzy i pół godziny. Billy w końcu otrzymał wiadomości, ale nie były one takie, jakich sobie życzył. Prawie każdy pasażer był poważnie ranny, lecz najgorsze miało dopiero nadejść. Ronnie VanZant, Steve i Cassie Gaines Dean Kilpatrick, John Gray i Walter McClary zginęli w momencie uderzenia samolotu o ziemię. Ekipa ratunkowa musiała rozpruć nos samolotu by wydobyć ciała pilotów..... ....................................................................................
Posted on: Thu, 17 Oct 2013 14:50:21 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015