Przez monsum Autor: Ja ZANIM PRZECZYTASZ! Wiem, że miałam - TopicsExpress



          

Przez monsum Autor: Ja ZANIM PRZECZYTASZ! Wiem, że miałam wcześniej dodać, ale pojawiły się pewne komplikacje. __________________________________________________________________________________________________________________________________ - Bardzo przepraszam... Z zamyślenia wyrwał mnie głos klientki. - Czy są może te same spodnie z tym, że o 2 rozmiary mniejsze? - Tak. Za chwilkę przyniosę. Nie zdążyła odłożyć spodni na miejsce, gdy wróciłam z dobrymi spodniami. - Bardzo proszę. Należy się 49,99 €. - Dziękuję. Do widzenia. - Do widzenia. Podeszła do mnie 18-letnia dziewczyna w różowych włosach z niebieskimi oczami ubrana w sukienkę z flagą amerykańską i w czasnych szpilkach. Z każdym krokiem jej duże piersi podskakiwały niczym arbuzy toczące się ze straganu na ulicę. - Jak ci idzie? - Świetnie! Klientka nie zdążyła się obrócić, a ja znlazłam odpowiednie spodnie i sprzedałam. - We wszystkim jestes szybka, co? Puściła do mnie perskie oczko. Zachichotałyśmy. Dołączyła do nas 27-letnia kobieta w rudych włosach z fioletowymi oczami i żółtą plamką wokół źrenicy w zielonej koszulce z głową pandy, w krótkich, czarnych spodenkach i w czarnych, wysokich adidasach, której piersi juz nie były okazałe tak jak moje i siostry. - Amando i Jennifer jesteście bardzo zdolne i zawsze chętne do pracy. Wiem, że zbieracie pieniądze na studia, ale muszę was zwolnić... - Co?! Dlaczego?! - Butik jest bliski bankructwa. Bardzo mi przykro, ale nie mogę dalej was opłacać. Jesteście młode, bardzo mądre i przede wszystkim zmotywowane. Na jakiej uczelni zamierzacie studiować? - Na U.C.L.A. - Idealny wybór! Mieszkałyście 10 lat w Ameryce i co najważniejsze jesteście bardzo pracowite i chcecie się uczyć. Bardzo chciałabym wam pomóc. Tak wiele dla mnie zrobiłyście... - Nie musisz! Damy sobie radę. Magdeburg to ogromne miasto. Jesteśmy pewne, że jak pochodzimy, to znajdziemy kogoś, kto nam pomoże. - Powodzenia... Ze smutkiem spojrzałyśmy na swoją byłą szefową i wyszłyśmy. Wraz z Amy postanowiłyśmy, że pójdziemy do parku. Usiadłyśmy na jednej z wielu ławek, gdy nagle podbiegł do nas mały, ciemny piesek i tuż za nim zadyszany, młody dorosły mężczyzna. - Bardzo przepraszam za moją sunię... - Nie ma sprawy! Odpowiedziałyśmy jednym chórem. Gdy skierował swoje oczy na nasze piersi, zaniemówił. Uśmiechnęłyśmy się. Jak uniósł głowę, zarumienił się. Zachichotałyśmy i otarłyśmy kilka łez, które wcześniej spłynęły. Spojrzał na nas ze szczerą troską i się dosiadł między nami. - Jesteście bardzo młode i moim zdaniem z tych nastolatek, które lubią się wyszaleć... Zachichotałyśmy. On chyba zrozumiał swój błąd, ponieważ spalił się ze wstydu. - Ehm... Ja... - W porządku rozumiemy. Tak naprawdę to mamy po 18 lat, ale i tak zachowujemy się jak nastolatki i nie mamy zamiaru się zmieniać. A poleciały nam łzy, ponieważ straciłyśmy posadę w butiku dzięki, której zarabiałyśmy pieniądze na wymarzone studia, ale... - ...nie macie pieniędzy. Dokończył za nas. Z nieukrywanym smutkiem potrząsnęłyśmy twierdząco głową. On zamyślił się. Zdziwiło nas to. Wyglądało to tak, jakby chciał nam pomóc i miał do tego potrzebną ilośc pieniędzy. Widocznie podjął decyzję. Spojrzał na mnie i powiedział: - Chcę wam pomóc i mogę... - Nie rozumiemy... - Nie musicie. Jestem w stanie wam pomóc. Zwłaszcza tym finansowym. A gdzie chcecie się uczyć? - W Los Angeles na University California of Los Angeles. Rozbawiło go użycie słowa Los Angeles. Chyba kiedyś słyszałyśmy ten śmiech wraz z Amy... - Jutro właśnie tam wracam i byście razem ze mną sie wybrały. To nie było pytanie... - Mógłbyś to dla nas zrobić. - Jasne! Co to za problem. Leciałyście kiedyś I klasą? - Nie, leciałyśmy II... - Wróćcie do domu, spakujcie się i czekajcie pod tym pokojem. Za chwilę wrócę, tylko odwiedzę swój rodzinny dom. Wręczył nam kartkę, na której zapisał: Hotel Residenz Joop, pokój nr 25. Od razu pobiegłyśmy do domu. Wzięłyśmy swoje walizki różową i niebieską. Spakowałyśmy wszystkie swoje ubrania, szampony, żele, książki, podręczniki szkolne, stare zeszyty z liceum i gimnazjum, coś do pisania i przede wszystkim nasze pluszaki. Ja mam w kształcie cząstki limonki z dużymi oczami, a Amy spakowała tęczowego wieloryba. A co najważniejsze nie zapomniałyśmy o swoich słuchawkach nausznych z VOCALOIDU i Ipodach Classic 160 gb. Pobiegłyśmy niczym szalone do tego hotelu. Gdy hamowałyśmy, omal nie wpadłyśmy na tego mężczyznę, który zaoferował nam pomoc. Zaśmialiśmy się wszyscy troje z całej zaistniałej sytuacji. Otworzył drzwi i gestem zaprosił nas do środka. Spod łóżka wyciągnął swoją czarną, dużą walizkę i jeszcze torbę, i kolejną... Ja i Amy spojrzałyśmy na siebie i wybuchłyśmy niekontrolowanym śmiechem. On się zaczerwienił. Po 10-ciu minutach wyciągania bagażu spod łóżka i z szafy był już gotów. Jak wyszliśmy z hotelu, podszedł do nas kolejny mężczyzna. Spojrzałyśmy na nich oboje i zrozumiałysmy, że są bliźniakami i odwiedzili razem swoją rodzinę. Ten, który do nas podszedł, uśmiechnął się i powiedział: - Wszystko wiem i jest w porządku. Mój braciszek nie odmówi nikomu pomocy, a zwłaszcza... Przerwał, bo swój wzrok skierował na biust Amy. Zaczerwienił się. Jak znowu rozpoczął rozmowę, zaczął dukać. - Mój brat się nie przedstawił. Nazywam się To.... eee... Toby, a mój brat to Benjamin. Benjamin spojrzał z wyrzutem na Tobiego, a on wzruszył tylko ramionami i zatrzymał nadjeżdżającą limuzynę. Spojrzałyśmy na niego zaskoczone. - No co? Lubimy zaszaleć. Zachichotałyśmy. Benjamin wytłumaczył Tobiemu, że słowo zaszaleć ma wielokrotne znaczenie. Zaczerwienił się i natychmiast wsiadł do auta, Amy za nim, ja za nią, a na końcu Benjamin. Jak tylko limuzyna ruszyła, przyłapałam Tobiego, jak zerkał na biust Amy, spojrzałam na nią, a ona na mnie z uśmiechem. Zrozumiałam o, co chodzi i spojrzałam na Benjamina, a on patrzał na to, co znajduje się za oknem, a raczej na szybę, bo ona jest przyciemniana. Pokręciłam głową. Wykorzystałam fakt, że byłam w czarnej, krótkiej, plisowanej spódniczce i założyłam prawą nogę na lewą. Ben zaczął udawać, że kaszle, a ja uśmiechałam się ze swojej wygranej. Nie minęło 40 minut, a już dojechaliśmy na lotnisko. Wysiedliśmy wszyscy i kierowca powyciągał nasze bagaże. Gdy dotarliśmy w końcu po wielu nieustannych godzinach do L. A., a ja podniosłam głowę, którą oparłam na lewe ramię Bena, a prawa dłoń wylądowała tam, gdzie nie trzeba, znalazłyśmy się przed dużym domem. Psinka od razu podbiegła do drzwi. My też chciałyśmy to zrobić, ale Amy i ja pomagałyśmy Benowi z bagażem. Na szczęście ja byłam bardzo silna i uniosłam więcej walizek niż Amy. Znalazłyśmy się w przestronnym salonie. Pod dużym oknem stał fortepian, a obok niego rząd gitar. Odezwał się Toby: - Witajcie w naszym domu. Odpowiem na wasze pytania. Żadne z nas nie potrafi dobrze grać na fortepianie, ale kupiliśmy go, ponieważ myśleliśmy, że nauka na nim nie będzie trudna, ale myliliśmy się. Natomiast ja umiem grać na gitarze i wszystkie są moje. - Miło nam, że chcecie nam pomóc. - Nie musicie dziękować. Toby zgodził się wraz ze mną, że trzeba wam pomóc. Ja takie mam nawet dziwne przeczucie, że zostaniecie kiedyś gwiazdami... - Nie dziwi nas to. Ja i Jen jesteśmy siostrami bliżniaczkami, a nie wyglądamy identycznie... - Nie to mam na myśli... Spojrzałyśmy na siebie zaskoczone, ale chłopcy wzięli już nasze walizki i zaprowadzili nas do pokoi. Jeszcze bardziej zaskoczyło nas to, że te pokoje były puste, poza ogromnymi łóżkami, biurkami i szafami. Wyglądało to tak, jakby te pokoje od jakiegoś czasu czekały na nasze przybycie. Zostawili nas i zeszli na dół. Zaczęłam się rozpakowywać. Wszystkie książki i zeszyty dałam pod biurko do dwóch pudeł, które znalazłam. Wszystkie ubrania poukładałam w szafie. Zostawiłam na łóżku tylko swoje bikini i sukienkę beżową aż do kolan. Poszłam do lazienki się umyć i przebrać. Wszystko zajęło mi raptem 5 minut. Tak jak u Amy. Amy ubrała się w sukienkę w kwiatki i złote koturny. Chłopcy również się umyli i przebrali. Oświadczyli, że chcą pokazać nam kilka miejsc. Poszlismy najpierw do kawiarni. Ja i siostra zamówiłyśmy sobie po cappucino, a Ben latte machiato, natomiast Toby espresso. Ben pierwszy zaczął rozmowę: - Powiedzcie nam... Co chcecie studiować? - Ja i Jen postanowiłyśmy, że na uniwersytecie będziemy razem, ale w sensie na przerwach, w stołówce i w pokoju, ale będziemy uczyć się oddzielnie. Ja chcę uczyć się Aerospace Studies, a Jen Asian Languages & Cultures. - Asian Languages & Cultures? - Tak. Chcę nauczyć się tam języka japońskiego, a będzie łatwo, ponieważ zaglądałam nie raz na stronę szkoły i wiem, że uczy nauczyciel, który jest japończykiem, a tak jest zupełnie inaczej. Po tym kierunku chcę uczyć się następnie Oceanography. Od dziecka uwielbiam nurkować i zawsze traktowałam to jak swoje drugie życie. Nie myślałam w ten sposób, żeby pasję połączyć z życiem zawodowym. Natomiast Amy chce zostać stewardessą. - Mierzycie wysoko... Jesteście pewne, że chcecie studiować właśnie te kierunki? - Tak. Ja myślałam o Art history i World Arts and Cultures / Dance, ale im dłużej nad tym się zastanawiałam, tym bardziej wiedziałam, że Oceanography i Asian Languages & Cultures to coś dla mnie. Oboje się zamyślili. My nie wiedziałyśmy o, co chodzi, ale nie przejmowałyśmy się tym zbytnio. Ben w końcu się ocucił: - Chcemy was bliżej poznać. Odpowiecie na nasze pytania? - Jasne! Zrobimy tak, że każde z was zapyta się o dowolne pytanie. Najpierw ty Ben, a potem Toby. I odpowiemy wam na zmianę. - Niezłe imię mi wymyślił... imię jak dla słonia... Zaburczał pod nosem. Zachichotałyśmy. Ale w końcu wrócił na Ziemię. - Ok. Jak się nazywacie? - Ja Amanda, a siostra Jeniffer Patricia Lucy. Nasze nazwisko brzmi Johnson. - Kiedy się urodziłyście? - 10tego listopada 1995 roku. - Jakie są wasze ulubione kolory? - Czarny, biszkoptowy, brzoskwiniowy, pudrowy róż, niebieski, morski, lazurowy, błękitny, zielony, biały i lawendowy. - Kogo słuchacie? W sensie wokalisty, zespołu muzycznego. - Nie będziemy wszystkich wymieniać. Słuchamy głównie rocka, emo, popu, vocaloidu i odmian rocka oraz popu. - Jaki jest wasz ulubiony kraj? - Japonia. Ta rozmowa ciągnęła się przez 2,5 godziny. Z suchymi gardłami zamówiliśmy siódmą kawę z rzędu. Postanowiliśmy, że przejdziemy się na plażę. Ben i Toby chcieli pójść do domu z nami, żebyśmy się przebrały, ale powiedziałyśmy, że jesteśmy przyszykowane. Kiedy dotarliśmy na plażę było ok. 15:00. Żar lał się z nieba. Chłopcy rozebrali się aż do spodenek kąpielowych i my z Amy również. Ona miała również bikini na sobie. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że nasze stroje świetnie prezentują nasze biusty i oni to zauważyli. Nie tylko oni. Wybraliśmy część plaży, gdzie znajdowało się akurat w tym czasie mnóstwo nastolatków i młodych dorosłych. Każdy pożerał nas wzrokiem. Nawet dziewczyny, które miały duże piersi, ale nie były okazałe tak jak nasze. Nie zwracałyśmy na to uwagi. Wolałyśmy bawić się z psem w wodzie i na piachu niż się przejmować taką drobnostką. Siedzieliśmy, tak dopóki nie zapadł zmrok. Ubraliśmy się wszyscy i poszliśmy do domu. Umyłam się i położyłam spać. Po jakimś czasie się rozbudziłam. Spojrzałam na zegarek - 02:43. Zeszłam na dół do kuchni napić się wody. W salonie został włączony telewizor. Zajrzałam i leciał teledysk zespołu Tokio Hotel - Durch den Monsum. Na sofie siedział Ben bez koszulki. Spojrzałam na jego klatę i zrozumiałam, dlaczego był zdołowany. Od północy rozpoczął się wielki dzień-dwudziesty czwarty z kolei-a on był sam. Usiadłam obok niego. Nawet nie zaeragował. - Wszystko w porządku Ben, a może Bill? - Tak, tylko... - Rozumiem. Spojrzał na mnie jak na kretynkę. - Jestem wolna od 18-tu lat, ale wiem, co czujesz. Potrafię wyczuć emocje. Swoje, siostry, a zwłaszcza twoje. - Ja wiesz... tego... - Co się stało? - Dzisiaj są moje i brata 24-te urodziny. Tom ma z kim świętować, a ja... Będąc tu w Los Angeles zakochałem się jeszcze kilka razy, ale żadna mnie nie chce... Zachichotałam. - Co cię bawi? - Nic takiego. Chyba dodałam jemu pewności siebie, ponieważ spojrzał mi prosto w oczy. - Czy ty chcesz zostać moją dziewczyną? - Tak. Uszczęśliwiłam go tą odpowiedzią, bo mnie objął. Po moim karku popłynęły jego łzy. - Dziękuję... dziekuję... W końcu ziewnął. Położył się, ja obok niego. Dzięki tobie dostałam szanszę na nowe, lepsze życie.... Musiałam przerwać swoje myśli, ponieważ zaczął chrapać. Z trudem powstrzymywałam swój śmiech, myśląc z ironią o tym, jak bardzo romantyczne są okoliczności, ucałowałam go w czoło i zasnęłam...
Posted on: Wed, 13 Nov 2013 17:28:12 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015