Rozdział 18: W pokoju Harry’ego panowała cisza, przerywana - TopicsExpress



          

Rozdział 18: W pokoju Harry’ego panowała cisza, przerywana jedynie dźwiękami pochodzącymi z telewizora. Film dobiegał końca, ale nikt z obecnych nie zwracał uwagi na to, co dzieje się na ekranie. Wolfram czuł na sobie nieprzychylne spojrzenia obecnych. Nie mógł nic poradzić na swój charakter. Zawsze uwielbiał rywalizację z Draco, ale od kiedy przez głupiego Pottera, jego brat wolał pójść do tej zakichanej, angielskiej szkoły, stracił tą możliwość. Chłopak rozumiałby, gdyby Ślizgon miał jakiś ważny powód. Ale wybierać szkołę ze względu na chłopaka! To nie mieściło się w jego głowie. Nawet się wtedy nie znali, ba, ten głupi Złoty Chłopiec na wstępie odrzucił jego wspaniałego brata, który zachował się po prostu w sposób, jaki pasował do pierworodnego syna i dziedzica majątku Malfoyów. A przecież Draco zawsze był dla Wolframa taki wspaniały, nigdy go nie odrzucał, a przecież miał do tego prawo. Od czasu pójścia do Beauxbatons musiał znaleźć sobie jakieś inne ujście wyładowania swojego charakteru. Dlatego podejmował różnego typu wyzwania z największą przyjemnością. A rudzielec… Hm, miał być jednym z wyzwań, ale w miarę mijającego czasu, coraz bardziej podobał mu się ten głupiutki chłopak. Był słodki z tą swoją niewiedzą. Draco opowiadał mu bardzo często o Gryfonach, pewnie nawet więcej i częściej niżby chciał, więc przebywając w tym towarzystwie czuł, jakby dobrze ich znał. Albo przynajmniej sporo zniekształcony obraz wyobrażeń jego brata. - No co? – zapytał w końcu, mając już po dziurki w głosie lustrujących go spojrzeń. - Wiesz co. Nie powinieneś tego robić, ani się z niego śmiać – powiedziała Ginny. - Ale przecież sama też to robiłaś. - To nie ma znaczenia, ja jestem jego siostrą, a pośród rodzeństwa dogryzanie sobie jest obowiązkiem – prychnęła. - Jasne – odpowiedział kpiąco, choć właściwie zgadzał się z tą rudowłosą istotą. On i Draco w równym stopniu obdarzali się uszczypliwościami. Ale oczywiście na poziomie godnym arystokratów. - Jeśli przez ciebie mój brat… – urwała zdanie, ponieważ drzwi od pokoju otworzyły się. Wszedł przez nie Ron z Harrym, który lekko chichotał pod nosem. Rudzielec miał poważną minę, a ruchy godne drewnianej marionetki, prowadzonej przez lalkarza za pomocą sznurków. Usiadł sztywno obok Wolframa i jakby nigdy nic, uśmiechnął się do obecnych. Harry zajął miejsce obok niego, ciągle chichocząc, szczególnie, że jego przyjaciele mieli naprawdę głupie miny, po teatralnym wejściu rudzielca. - Ron – zaczęła Hermiona – wszystko w porządku? - Oczywiście – odpowiedział – a dlaczego miało by być coś nie w porządku? - No… Tak szybko wyszedłeś – wtrąciła Ginny. - Musiałem umyć zęby – zapewnił – wiesz, jak mama każe nam dbać o higienę jamy ustnej, a mi się przypomniało, że zapomniałem zrobić to po kolacji. - Jasne … – odparła Hermiona, patrząc na niego jak na wariata. – Zrobiłeś mu coś? – zapytała konspiracyjnym szeptem Harry’ego, a ten pokręcił głową, uśmiechając się, jakby był w posiadaniu jakiegoś sekretu, który został zdradzony tylko jemu. - Wiecie co – przerwał ciszę Złoty Chłopiec, która nastąpiła po krótkiej wymianie zdań – może w końcu opowiem wam o tym co się wydarzyło w wakacje, skoro już mogę? - Pewnie! – wykrzyknęli zgodnie Gryfoni i zapanowało wśród nich większe ożywienie. I Harry opowiadał. O listach, Świstokliku, pamiętniku mamy – Hermiona wyraziła chęć obejrzenia artefaktu, ale zawiodła się, kiedy Harry wyjaśnił jej, że oprócz niego i Snape, nikt nie może go odczytać – oraz lekcjach, w jakich uczestniczył podczas pobytu w tym domu. Jednak najbardziej obecnych zainteresowały wyjaśnienia, jakich udzielili Potterowi Severus i Tom. Harry długo zastanawiał się czy napomknąć o sprawie Percy’ego i po długiej walce z samym sobą, w końcu postanowił to zrobić. Zaskoczyła go reakcja Weasleyów, którzy zdawali się nie przyjmować do wiadomości, że wiceminister był ich bratem, lecz jakby był jednym z tych okrutnych ludzi, którzy wszystko zrobią dla władzy i własnych korzyści. Harry’emu zrobiło się od razu lżej na duszy, gdy mógł wyrzucić z siebie wszystkie te rzeczy. Nie zwrócili nawet uwagi, że jest już bardzo późno. Dopiero gdy Ginny, po raz trzeci w ciągu minuty nie mogła opanować szerokiego ziewania, zgodzili się, że najwyższy czas aby poszli spać. OOO Gryfon powoli budził się z bardzo przyjemnego snu, gdzie głównie przewijała się postać blond młodzieńca, który nie zawsze miał na sobie ubranie. Sen był bardzo rzeczywisty, tak, że po obudzeniu Harry’emu zdawało się, że czuje zapach kochanka. Jakby mieszanina stokrotek, jakiś drogich perfum i czegoś jeszcze. Czegoś, czego nie mógł określić. Ten zapach przyciągał go. Nie chciał się budzić. Ale wiedział, że musi to zrobić. Otworzy najpierw lewe oko, ale natychmiast je zamknął. Słońce, które przedostawało się przez jego okno bardzo go raziło. Ale … przecież to nie możliwe. Rano zawsze w jego pokoju panował przyjemny chłód, gdy promienie słoneczne okupowały drugą stronę domu. Po pewnym czasie przemógł się jednak i zaczął podnosić obydwie powieki. Trudno było mu cokolwiek dostrzec, dopóki oczy nie przyzwyczaiły się do panującej w pomieszczeniu jasności. Spojrzał lekko w bok i dostrzegł, że nie jest sam w pokoju. Obok jego łóżka klęczał Draco, a głowę opierał tuż obok jego własnej. Podniósł się odrobinę na łokciu i pocałował blondyna w usta, na powitanie. Ślizgon uśmiechnął się na ten gest i oddał pocałunek. - Witaj śpiąca królewno – wyszeptał Draco. - Która godzina? – zapytał Harry. - Już popołudnie, Gryfiaku. - Co? – poderwał się do pół siadu. - Spokojnie … Snape w obliczu swego miłosierdzia powiedział, „że zna się na tej przeklętej młodzieży, która na pewno zamiast pójść spać, wolała przesiedzieć całą noc, rozmawiając o nieistotnych rzeczach, dlatego też muszą teraz dłużej spać, by mieć siłę na lekcje” , co w tłumaczeniu z nietoperzego na ludzki, oznacza, że obawiał się, że moglibyście się nie wyspać i dał wam swobodę w tej kwestii. Dziewczyny jakiś czas temu zjadły już śniadanie z moim bratem i Neville’em. Tylko ty i Ron jeszcze nie wstaliście. - To możemy udać, że nadal śpię, prawda? – zrobił blondynowi miejsce, a ten zrozumiawszy jego intencje, położył się obok niego. - Wiesz – zaczął Ślizgon – musimy porozmawiać. - Hm? - O… Moim bracie. Obiecałem, że powiem ci całą prawdę. On jest ode mnie młodszy o prawie półtora roku. I… – westchnął przeciągle – Trudno mi o tym mówić. On nie jest synem mojego ojca… – Harry zamrugał zdezorientowany. – Po tym jak udało ci się pokonać Czarnego Pana, jak byłeś dzieckiem, wszyscy Śmierciożercy i ich rodziny zostali wyłapani i zesłani do Azbakanu. Matce cudem udało się wysłać mnie do ciotki w Paryżu, kilka godzin przed nalotem na naszą posiadłość. Spodziewali się, że to może się stać. Nie wiem na ile Severus i Tom wytłumaczyli ci jak wyglądają aurorskie przesłuchania. W każdym razie, dla nich nie ma znaczenia czy jesteś winny, czy jesteś dzieckiem, małżonkiem, starcem. Tortury są różne. Ale najczęściej sprowadzają się do zaklęć, przemocy fizycznej i poniżania. A wiesz jak najłatwiej upodlić kobietą? – zapytał z nadzieją, że nie będzie musiał więcej tłumaczyć. Harry przytaknął i zrobiło mu się strasznie wstyd, za to co kiedyś myślał o rodzinie Draco. Poczuł również gniew. Gniew na tych zwyrodnialców, który podjęli się tak okrutnych czynów. - Przepraszam, nie wiedziałem … - Oczywiście, że nie wiedziałeś. Bo skąd miałbyś to wiedzieć – odparł już bardziej normalnym głosem. – Moja rodzina nie lubi się tym chwalić. - A czy twoja mama nie chciała… – zaczął Harry. - …usunąć dziecka? – dokończył blondyn – Nie. W mentalności moich rodziców poczęcie jakiegokolwiek dziecka jest zbyt wielkim wydarzeniem. Moja matka poroniła trzy razy zanim ja się urodziłem. Potem próbowali jeszcze dwa razy, ale skutek ciąży zawsze był taki sam. Więc jak dowiedziała się po tym, że będzie miała dziecko, nawet jeśli jego ojcem miał być jakiś chory wariat to … postanowiła je urodzić i razem zdecydowali się je wychować na Malfoya. Ojciec uznał go jako swojego syna, a z taką magiczną deklaracją łączą się również konsekwencje, więc Wolfram jest tak samo podobny do mojej matki jak i ojca. Gdyby nie czarne włosy wyglądalibyśmy jak bliźniaki. Notabene, gdy ja miałem siedem lat, postanowiliśmy przefarbować je na blond, co nie bardzo nam wyszło. Szkoda, że nie widziałeś wtedy reakcji naszych rodziców. Byli strasznie wkurzeni, ale widziałem, że matka nie może się powstrzymać od śmiechu, gdy próbowała odwrócić nasze działanie. - Draco! – usłyszeli, gdy drzwi otworzyły się hukiem. Odsunęli się od siebie gwałtownie. - Czego chcesz młody? – zapytał poirytowany blondyn. - To tak witasz ukochanego brata? – i jakby nigdy nic podszedł do niego i ucałował w obydwa policzki, a następnie mocno przytulił. - Mały, co ty wyprawiasz! Kazałem ci publicznie mnie nie dotykać! Nie zdążył nic już więcej powiedzieć, bo brat pocałował go w usta. Był to typowy, braterski pocałunek, ale to wystarczyło, aby Draco się zawstydził. - Zamorduje cię – wysyczał po chwili, gdy Wolfram usiadł wygodnie na ich łóżku, ciągle się uśmiechając. - A jego przed chwilą, to jakoś nie wstydziłeś się całować! - Tak, ale on jest moim chłopakiem. - A ja twoim bratem. Jakaś różnica? - Zasadnicza. - E tam. - Mówił ci ktoś, że nie masz za grosz wyczucia czasu? Że o kulturze i obyciu nie wspomnę? - Chyba coś kiedyś wspominałeś… z jakieś dziesięć tysięcy razy. - Może poszedłbyś poszukać swojego rudzielca zamiast zawracać nam głowę? – zapytał, wymownie patrząc na drzwi. Wolfram pokręcił głową. - On jeszcze śpi. A przecież wiesz, że sen jest niezbędny dla urody. - Weasleyowi nic nie pomoże, więc możesz iść go obudzić – warknął. - Braciszku, nie denerwuj się tak. Przecież wiem, że chcecie zostać sami. - To może byłbyś tak dobry i zabrał stąd swoje cztery litery? – zapytał z nadzieją. - Przykro mi, ale nie mogę. Wujek Severus zapłacił mi, abym was pilnował. - Wolfram, przecież za twoje kieszonkowe spokojnie mógłbyś wyżywić pokaźną rodzinę – odpowiedział Draco z niesmakiem. - Nie masz pojęcia braciszku, jakie we Francji są drogie ubrania i kosmetyki. A ja mam swoje potrzeby. Harry nie mógł już dłużej wytrzymać i wybuchnął śmiechem. - To może teraz my zaproponujemy ci większą sumkę i spłyniesz z tego pokoju? – zapytał Gryfon, ciągle chichocząc. - Na Merlina, jak możesz myśleć, że dam się przekupić i nie dotrzymać obietnicy danej mojemu ukochanemu wujowi? Honor mojej rodziny mi na to nie pozwala. Ale właściwie… to o jakiej sumce mówimy? – zapytał ciszej, a Draco palnął go w głowę. – W każdym razie przyszedłem wam przekazać, że Snape powoli traci cierpliwość z powodu waszego lenistwa. – dodał rozmasowując sobie miejsce uderzenia, teatralnie się przy tym krzywiąc. - No i co z tego? – zapytał Ślizgon, uśmiechając się lekko. - Nie boisz się naszego wujaszka? – zapytał czarnowłosy, coraz lepiej się bawiąc. - Oczywiście, że się boję. To taka… wyrafinowana i sprytna osoba – odpowiedział Draco. Chciał powiedzieć coś innego, ale zauważył jak w otwartych drzwiach stanął Snape. - Tak? – zapytał niczego nie świadomy Wolfram – A ostatnio mówiłeś, że staje się coraz bardziej miękki i traci cały swój wizerunek przez twojego chłopaka… - Bardzo miło, panie Malfoy, że mówi pan o mnie same miłe rzeczy – odezwał się Snape podchodząc do łóżka i opierając się o jego filar – No, Wolframie… Chyba nie sprawdziłeś się w roli przyzwoitki. Jeżeli mnie wzrok nie myli, to Draco prawie siedzi na kolanach mojego chrześniaka, obejmują się nawzajem, a jeszcze chwilę temu miałem wrażenie, jakby pożerali się wzrokiem. – Nikt nie ośmielił się odezwać. – Za chwilę widzę was na dole – warknął i opuścił pomieszczenie, zostawiając w pokoju zawstydzonych chłopców. - To może już pójdę … – powiedział Wolfram, wstając z łóżka i spojrzał wymownie na brata, myśląc, że ewakuuje się on razem z nim. - Zaraz zejdziemy – odparł Ślizgon – a teraz spadaj, bo Harry musi się przebrać. - A ty nie idziesz ze mną? - Nie. - Dobra, dobra, ale jakby Snape pytał… - Spadaj młody! Draco odwrócił się w kierunku Harry’ego, który właśnie wychodził z łóżka i zaczął szukać ciuchów, jakie mógłby na siebie włożyć. - Co? – zapytał brunet. - Wiesz… – uniósł jedną brew do góry – mamy jakieś dwadzieścia minut i proponuje je dobrze wykorzystać. - Draco, Snape pozna, że… – nie dokończył, ponieważ ręce pomagające zsunąć mu spodnie od piżamy, skutecznie go rozkojarzyły. OOO Harry czuł się bardzo zażenowany schodząc na obiad razem z blondynem. Ślizgon dopilnował, żeby nie widniały na nim żadne fizyczne ślady tego co przed chwilą robili, ale Gryfonowi wystarczyły niedalekie wspomnienia, by odczuwać wewnętrzny dyskomfort przed spotkaniem z Snape. - Jak miło, że raczyliście nas zaszczycić swoich towarzystwem – przywitał ich Snape ironicznym tonem, gdy tylko przekroczyli próg jadalni. Brunet siadając zauważył, że wszyscy goście są przy stole, a na talerzach podane zostało już jedzenie, które Ron pałaszował ze smakiem. - Przykro mi – kontynuował profesor – ale niektórzy – spojrzał wymownie na rudzielca – byli zbyt głodni i niecierpliwi, by czekać aż skończycie swoje miłosne igraszki. Harry zarumienił się widowiskowo. On nic nie wie, tylko próbuje cię sprowokować. Było by łatwiej, gdyby nie miał racji. Żałujesz? Skąd! Pewnie, że nie. Tak też myślałem. Harry szybko zajął się jedzeniem by ukryć swoje zawstydzenie. - Severusie, nie bądź taki surowy – stanął w ich obronie Tom – są młodzi… - I dlatego też mają czas – stanowczo odparł Snape – pozwól, że będę wychowywał Pottera według mojego uznania. - Na wychowanie już chyba za późno… – wtrącił się Remus, ale zamilkła pod groźnym spojrzeniem Mistrza Eliksirów. - Jakoś nie przypominam sobie, żebyś próbował wychować mnie przez minione lata, a teraz odgrywasz wielkiego opiekuna – odpyskował Harry, nieźle już zdenerwowany. - Potter! Język. Wiesz, że to nie moja wina… - Przestań zasłaniać się jakimś śmiesznym zaklęciem, którego działania nawet nie jesteś w stanie wyjaśnić! Gdybyś tylko chciał to nie musiałbym gnić u mojego przeklętego wujostwa! Poderwał się od stołu i nie zwracając uwagi na poirytowanie wołanie chrzestnego, opuścił jadalnie. Kilka minut później Hermiona znalazła go pod jednym z drzew na dworze. Wydawało się jej, że chłopak ma na policzkach ślady łez. - Harry… – zaczęła. Ten spojrzał na nią twardo, a wszystkie słowa, jakimi chciała go pocieszyć wyleciały jej teraz z głowy. Usiadła więc tylko obok niego i po chwili ciszy napomknęła: - Draco chciał za tobą iść, ale Snape mu nie pozwolił. - Wredny nietoperz – warknął chłopak. - Harry, nie powinieneś tak mówić, on się stara, wiesz o tym. Jemu nie jest łatwo odnaleźć się w tej sytuacji, po tylu latach wzajemnych złośliwości. - A mi jest łatwo? - Nie, oczywiście, że nie, ale postaraj się go zrozumieć. Gryfon miał jednak zawziętą minę i Hermiona postanowiła zrezygnować z prób namówienia go na zmianę zachowania. Wiedziała, że chłopak sam niedługo przemyśli to co zrobił i wyciągnie odpowiednie wnioski. Zawsze tak było. - Tom poprosił mnie, żebym zawołała cię na trening – powiedziała zamiast tego – chce byśmy wspólnie trochę poćwiczyli. - Dobrze, już idę. Ćwiczenia odbywały się na dworze. Gdy Tom poprosił, aby ustawili się w parach, Harry twardo stanął obok Draco i złapał go za rękę, nie zważając na wściekłe spojrzenia Snape’a. Nie pomogło nawet, gdy Riddle sam poprosił ich by jako posiadający już te umiejętności, prezentowali każdą z klątw razem. Severus zdawał się nie spuszczać z nich wzroku, a brunet specjalnie go ignorował. Po jakimś czasie Gryfoni, wedle wskazówek Toma i Remusa, mieli zająć się wspólnie ćwiczeniami, a Draco zaproponował Harry’emu, by wykorzystali ten czas na jakiś konkretniejszy pojedynek. Złoty Chłopiec przystał na tą propozycję bardzo ochoczo, mając nadzieję wyładować całą złość za pomocą miecza i różdżki. Choć właściwie z tej drugiej broni, starał się zrezygnować. Słońce świeciło bardzo mocno, więc po kilku minutach ostrej walki, chłopcy byli okropnie spoceni, zdjęli koszulki, mając nadzieję, że pomoże im się to trochę ochłodzić i wrócili do przerwanej rywalizacji. Harry’emu szło coraz lepiej, lecz czuł, że bez różdżki jego moc jest mniejsza i trudniej mu nad nią zapanować. Kątem oka zauważył, że obecni przerwali ćwiczenia i śledzą ich poczynania. Draco również zdawał się to dostrzec, ponieważ z leniwej walki, którą prowadzili od jakiegoś czasu, przeszedł do tej najbardziej widowiskowej. Przeszli do walki za pomocą jedynie białej broni. Poruszali się po całej otaczającej ich przestrzeni błoni, niczym w tańcu. Ślizgon zauważył, że zbliżają się na niebezpieczną odległość do basenu i postanowił to wykorzystać. Harry stał tyłem do wody, więc po skomplikowanej serii pchnięć i uników, znalazł się na samej krawędzi ziemi. Sparował gwałtowne natarcie Ślizgona, tuż nad swoją głową, a wtedy Draco popchnął go. Złoty Chłopiec zachwiał się i wpadł do wody. Kaszląc i dławiąc się zachłyśniętą wodą, wynurzył się na powierzchnie basenu, a nad nim górowała postać uśmiechniętego blondyna. - I co teraz powiesz, Gryfiaku? Przyjemna kąpiel? – zakpił, podając mu rękę. - Sam sprawdź – odpowiedział mu Harry i pociągnął niczego nie spodziewającego się Ślizgona w dół. Ten z pluskiem wylądował w wodzie. Po czym z morderczym wzrokiem wynurzył się na powierzchnię. - Potter! Zniszczyłeś mi fryzurę! – warknął. - I tak wyglądasz lepiej niż wcześniej, z tą górą żelu na włosach – odpowiedział mu, ukazując zęby w szerokim uśmiechu. - Wypraszam sobie – prychnął – jakoś nigdy wcześniej nie skarżyłeś się na moją pięknie ułożone włosy. - Gdzież bym śmiał, poprawiać doskonałość – zaśmiał się. - No właśnie – blondyn wyglądał na trochę udobruchanego tymi słowami. Ron spokojnie przyglądał się scenie, która odgrywała się przed jego oczami, gdy poczuł zdradzieckie ręce na swoich plecach. Odwrócił się momentalnie i zobaczył Wolframa, który pochylał się nad nim, jakby znów chciał go pocałować. Zrobił kilka kroków do tyłu, a za nim podążył młody Malfoy. Nagle stracił grunt pod nogami i poczuł, że za chwilę i on wyląduje w wodzie. Widział ten chytry, triumfalny uśmieszek na twarzy młodszego chłopaka. W ostatniej chwili złapał go za rękę i obaj wylądowali w basenie. Ochlapując przy tym ponownie Harry’ego i Draco. Hermiona stała i przyglądała się temu z lekkim uśmiechem na twarzy. Ach, ci chłopcy. Już miała uraczyć ich jakąś uwagą na temat dziecinnego zachowania, gdy poczuła, że ktoś podnosi ją do góry. Pisnęła krótko i złapała za szyję swojego oprawcę, by nie spaść. Odwróciła głowę, by zwymyślać kogoś za głupie zachowanie, ale na widok olśniewającego uśmiechu, zaniemówiła. Jedyne co poczuła później to całkiem przyjemne spotkanie z ciepłą wodą, gdy Tom, trzymając ją ciągle na rękach, wskoczył do basenu. - Dziecinada – mruknął Snape, obserwując Riddla, który chlapał wodą, tą przemądrzałą Granger – Na amory mu się zebrało – prychnął i odwrócił głowę, zdegustowany tym widokiem. Zobaczył Lucjusza, zbliżającego się do niego, z szerokim uśmiechem. - Ani się waż – ostrzegł go, a tamten przybrał niewinną minę i zatrzymał się w miejscu. - Eh, zepsujesz każdą zabawę Severusie. OOO Z błoni, już wysuszeni i z zadowolonymi minami, nie wliczając w to Snape’a, przenieśli się do salonu, gdzie czekały na nich Narcyza rozmawiająca z Anną. - Draco – rozpoczął rozmowę Tom, gdy wszyscy już usiedli – możesz mi powiedź od kiedy słyszysz myśli Harry’ego bez konkretnego, nawiązanego połączenia? - Od wczoraj po południu jak opuściliśmy gabinet… profesora Snape’a. – nawet on stracił ochotę na spoufalanie się z nauczycielem, po kilku godzinach nieprzyjemnych spojrzeń. - A stało się wtedy coś szczególnego? – dopytywał Riddle. - Właściwie – spojrzał na Harry’ego – to chyba tak. – Tom spoglądał na niego pytającym wzrokiem – Powiedziałem coś i on mi coś powiedział… - Malfoy, nie kręć – powiedział zirytowany Snape – Skoro nie miałeś oporów, by wyznać wczoraj swoją miłość mojemu chrześniakowi, to teraz się chociaż nie jąkaj. - Co? – zapytała Hermiona – To niesamowite, gratuluje chłopaki. Ale oprócz niej, Ginny i Toma, który uśmiechał się pod nosem, obecni wcale nie wyglądali na tak zachwyconych, jak można się byłoby spodziewać w tej sytuacji. - Stary, naprawdę? – zapytał Ron, a jego wyraz twarzy przypominał Puszka, któremu ktoś zaproponował przejście na bezmięsną dietę. - Mój brat zwariował – ogłosił Wolfram, szukając poparcia u rodziców, którzy jakby byli synchronizowani, przenosili jednocześnie, co kilka chwil wzrok z Harry’ego na Draco. - W sumie … – odezwał się Lucjusz – jest sławny, ma dużą moc i całkiem pokaźny majątek. Może być całkiem dobrą partią, nie uważasz, Narcyzo? - Ojcze! – wykrzyknął Draco – My jeszcze nie planujemy ślubu! - Jeszcze – podkreśliła pani Malfoy. - Czyli masz w planach zwodzić mojego chrześniaka, wykorzystać go i porzucić jak wszystkich swoich byłych partnerów? - Nie, to nie tak! – zakłopotał się. - A jak? – Snape spiorunował go wzrokiem. - Severusie – wtrącił się Tom – uspokój się, proszę. Daj młodzieży samej załatwić te sprawy. I może wrócimy do tematu naszego spotkania – przerzucił wzrok na Ślizgona – I wtedy zacząłeś odczuwać myśli Harry’ego? - Właściwie zaczęło się to trochę później, po tym jak… - …jak ja powiedziałem to samo tobie, na korytarzu, tak? – podrzucił Gryfon, a Draco skinął głową. - Chwilę później profesor Snape opuścił swój gabinet, a my poszliśmy do swoich dormitoriów. Idąc myślałem o Harrym i zaczęło mi się wydawać jakbym słyszał to co myśli. To znaczy nasze myśli były wtedy bardzo podobne i trudno było je odróżnić. Potem, w pokoju wspólnym rozmawiałem trochę z Blaise’em i to się trochę uspokoiło. Dopiero jak wróciłem do swojej sypialni i położyłem się do łóżka, pomyślałem o nim i miałem wrażenie jakby jego myśli stawały się moimi. A że miały one dużo wspólnego z tym co się w obecnej chwili działo bez problemu mogę zrozumieć co robił w tym czasie i z kim przebywał. - Naruszasz jego prywatność – wysyczał Snape cicho. - Severusie, przestań – Tom pokręcił głową niedowierzając – Twoje zachowanie zaczyna wymykać się spod kontroli. Naprawdę. Harry jest już dużym chłopcem i potrafi o siebie zadbać, tak jak robił to przez zeszłe lata. - Wiesz, że to nie moja wina, że nie mogłem się nim zająć! - Severusie, a czy ja coś takiego powiedziałem? Oczywiście, że nie jest to twoja wina. To, że możesz to teraz robić, nie oznacza, że swoją nadopiekuńczością odpokutujesz cały ten czas, a zauważ, że określenie cię „nadopiekuńczym”, samo w sobie jest już olbrzymią abstrakcją. Jednak teraz właśnie tak się zachowujesz. Do tego muszę dodać, że to raczej Harry doprowadza do wysyłania swoich myśli do umysłu swojego chłopaka – podkreślił, widząc niezadowoloną minę profesora – Wybacz mi Draco, jesteś naprawdę wspaniałym czarodziejem i byłem zaszczycony mogąc uczyć tak zdolnego młodzieńca, ale wątpię byś posiadał tak olbrzymią moc by nawiązać tak odległe połączenie. Zresztą jak łatwo można się domyśleć, magia, która je wywołuje, jest nieujarzmiona do końca, a to również wskazuje na osobę Harry’ego. - Uda mi się nad tym zapanować? – zapytał Gryfon, choć wcale nie przejąłby się gdyby odpowiedź była negatywna. - Muszę się przyznać, że nie wiem. Nigdy nie miałem do czynienia z tak delikatnym i… intymnym połączeniem magicznym. Mam jednak wrażenie, że tego typu wymiana myśli będzie miała miejsce tylko wtedy, gdy ty świadomie lub podświadomie na to pozwolisz. Oklumencja nadal powinna się sprawdzać w waszym przypadku. Po prostu nie będziesz musiał się starać już używając telepatii, o ile oczywiście Draco będzie chciał w tym momencie otworzyć przed tobą swój umysł. Gryfon i Ślizgon zdawali się być usatysfakcjonowani taką odpowiedzią. - Pora na lekcje Oklumencji, to teraz najważniejsze czym musimy się zająć, byście mogli wrócić do szkoły – oznajmił Tom i wszyscy powlekli się z krzeseł. OOO Severus szedł korytarzem swojego domu i warczał pod nosem. Weasley nie wykazywał żadnych przejawów panowania nad własnym umysłem. Snape uważał, że cała wina niepowodzeń leży po stronie gryfońskiego patałacha. Czego innego mógłby się spodziewać po którymś tam z kolei dziecku rodziny, która tak długa zamierzała się rozmnażać aż nie trafi się im córka? Przynajmniej ona otrzymała w genach trochę inteligencji i mocy. Pewnie trafiła jej się ta część, którą poskąpili temu głupiemu chłopakowi. Ale cóż, nawet w najlepszych rodzinach trafiają się partacze, a Weasleyom daleko było do szanowanego grona. Druga lekcja okazała się taką samą klęską jak pierwsza i musiał przyznać, że nawet Potter przejawiał z blokowaną mocą jakieś nikłe predyspozycje. Snape, na polecenie Toma, nawet przemógł się i na ich pierwszym spotkaniu wyjaśnił dokładnie co oznacza oczyszczanie myśli, by nikt nie zarzucał mu później, że tego nie zrobił. Ale skoro do Weasleya nie trafiają instrukcje, które zrozumiałoby pięcioletnie dziecko to przecież nie jest to jego winą, prawda? Denerwowało go jednak to, że Gryfon będzie musiał zostać tu tak długo, aż nie nauczy się bronić przed Legilimencją, a jemu przecież zależało by pozbyć się tej roześmianej hałastry z domu. W sumie Granger mógłby jeszcze przełknąć, gdyby nie świeciła oczami za Voldemortem. Longbottom i Weasleyówna byli akurat nie szkodliwi, praktycznie nie odczuwał ich obecności. Malfoyowie…. Wolfram to nadpobudliwe dziecko, które zawsze dostawało to czego chce. A teraz wymarzył sobie przeklętego rudzielca. Widział to w urywkach wspomnień Gryfona. Będzie musiał przeprowadzić poważną rozmowę z Lucjuszem na temat jego synów. Jeden nie ma za grosz dumy i gustu, a drugi… Draco… ma zbyt dobry. Dobierać się do mojego własnego chrześniaka, pod moim dachem! I oczywiście zostaje jeszcze Potter. Nie, on mógłby zostać. Właściwie wcale nie musiałby go posyłać więcej do Hogwartu. Byłby tu bezpieczny. Nie zagrażaliby mu tu lekkomyślni Gryfoni ani zboczony Ślizgon. To byłoby idealne rozwiązanie, gdyby Riddle się nie uparł, że chłopak powinien normalnie skończyć szkołę. Przeklęty Tom! Dzieje się ze mną coś bardzo niedobrego. Ja chyba naprawdę stałem się zaborczy w stosunku do Pottera! Odwrócił się na pięciu i postanowił udać się do pokoju chrześniaka i z nim porozmawiać. Wytłumaczyć mu. Może dojść do jakiegoś kompromisu. Dla przeklętego Pottera, dla jego dobrego samopoczucia byłby w stanie nawet ustąpić w pewnych kwestiach. Pomóż, Merlinie! Nie nadaje się na opiekuna nastolatka, którym rządzi jedynie jedna część ciała, a na pewno nie jest nią mózg! A wydawało się takie zabawne, by złączyć ze sobą dwóch szkolnych wrogów… Snape nie przewidział jednak konsekwencji swojego postępowania, a już na pewno nie mógł się domyślić, że zacznie mu zależeć na gryfońskim bohaterze od siedmiu boleści. Znalazł się przed drzwiami jego pokoju. I już miał zapukać, ale dosłyszał stłumiony przez grube mury, ale ciągle słyszalny śmiech dochodzący z pokoju. Niestety aż za dobrze go znał. Wiele razy słyszał go, gdy ów osobnik przesiadywał w jego gabinecie. Nie siląc się na pukanie, otworzył drzwi z impetem, a to co zobaczył, zdecydowanie nie poprawiło mu humoru. Wszystkie myśli dotyczące kompromisów i ustęp zostały zastąpione przez ogarniający go z każdą sekundą gniew. Ten przeklęty i rozwiązły Ślizgon, stał sobie jakby nigdy nic, w rozpiętej koszuli, z rękami jego chrześniaka na klatce piersiowej, a jego własne znajdowały się zdecydowanie zbyt blisko rozporka gryfona, żeby można było uznać to za przypadek - Co tu się do cholery wyprawia? – zagrzmiał, a chłopcy odskoczyli od siebie jak oparzeni. Widział przerażenie jakie wstąpiło na twarz Draco i był z tego bardzo zadowolony. Spojrzał na swojego chrześniaka, pewny, że dopatrzy się u niego takich samych emocji, lecz rozczarował się. Twarz Złotego Chłopca również wykrzywiona była w gniewie, a oczy ciskały błyskawice, wygląda dokładnie tak jak Lily, gdy była na mnie wściekła. Severus poczuł się trochę nieswojo pod tym oskarżycielskim, znajomym spojrzeniem, ale nie dał po sobie tego poznać. - Chyba widzisz, co się dzieje. – warknął Harry – Spędzam czas ze swoim chłopakiem. - Obmacywanie nazywasz spędzaniem czasu? – zapytał szyderczo – Zabraniam ci się więcej z nim spotykać! – wykrzyczał. - Nie masz prawa! - A chcesz się założyć? – W oczach Snape’a pojawiły się niebezpieczne iskierki - Nie. Nie zrobisz tego. Rozumiesz? – powiedział głosem pełnym desperacji. – Kocham go. I on mnie też. Kim jesteś, że chcesz mi to zabierać? Mama chciała, abyś był moim chrzestnym, bo wierzyła, że dopilnujesz, by nikt mnie nie skrzywdził. A ty chcesz to teraz zrobić? Zranić mnie, w najgorszy z możliwych sposobów? Wiesz, że nigdy przedtem nie usłyszałem tych słów od nikogo? Nigdy nikt mnie nie kochał. Mieszkałem u ludzi, którzy mnie nienawidzili, dyrektor traktował mnie jak jakoś małpkę w cyrku, która jest mu potrzebna jedynie do wykonania numeru specjalnego na scenie, a moi przyjaciele… oni też nie zawsze byli ze mną. Nie wtedy, kiedy ich najbardziej potrzebowałem. Więc teraz, gdy już znalazłem kogoś kto mnie kocha i kogo ja kocham, to nie pozwolą ci tego zniszczyć. Wolałbym już zginąć niż stracić Draco – zakończył łamiącym się głosem. Snape pierwszy raz w swoim życiu nie wiedział jak odpowiedzieć na zarzuty względem swojej osoby. Zawsze uważał się za elokwentnego i takiego, który umie zagiąć drugą osobę kilkoma zdaniami, a teraz po prostu zabrakło mu słów. I to za sprawą jakiegoś nastolatka, który mówi mu o miłości. Twojego chrześniaka! Podpowiedział mu jakiś przeklęty głos w głowie. - Harry… – zaczął niepewnie. - Co? Teraz ci głupio? – Zapytał Potter, nadal na niego wściekły. - Nie, po prostu… Niesforny gryfon znowu nie pozwolił mu dokończyć - Och, po prostu powiedz, że tego nie zrobisz! – Odpowiedział chłopak łamiącym się głosem. Przez całe te wypowiedzi cofał się odrobinę do tyłu, aż natrafił na łóżko. Usiadł na nim i schował twarz w rękach. Ten gest obudził Draco, który dotychczas patrzył jak zahipnotyzowany na rozgrywającą się przed jego oczami scenę. Podszedł do gryfona, padł przed nim na kolana i po prostu go przytulił, wcześniej patrząc Snape’owi w oczy i mówiąc nieme: Spaprałeś sprawę. Severus nie wiedział, jak ma na to wszystko zareagować. - Dobrze. – Powiedział po prostu. - Co dobrze? Nie widzisz, co narobiłeś? – Prawie krzyknął Malfoy. - Chodziło mi o to, że pozwalam ci tutaj z nim zostać. Harry popatrzył na swojego ojca chrzestnego. - Naprawdę? – wyszeptał. - Tak. Możecie nawet razem tu spać. – Powiedziawszy to po prostu wyszedł. Gryfon popatrzył nieprzytomnym wzrokiem w plecy odchodzącej postaci, nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Jednak delikatny pocałunek, złożony na jego ustach, mógł stanowić niemą odpowiedź na dręczące go niedowierzanie. OOO Harry miał nieprzyjemne wrażenie, że przy kolacji wszyscy się w niego wpatrywali. Nie wiedział jakim cudem rozeszły się plotki o tym, co niedawno zdarzyło się w jego pokoju, ale był pewny, że wszyscy już o tym wiedzą. Snape siedział sztywno, rozmawiając z Tomem, ale rzucał gryfonowi co chwilę ukradkowe spojrzenia. Nie mógł się przed tym powstrzymać, ponieważ na twarz Gryfona co chwilę wykwitał uśmiech. Brunet był szczęśliwy. Od dzisiaj nie musiał już ukrywać przed swoim chrzestnym, jak bardzo zależy mu na Draco. Naprawdę nie wierzył, że udało mu się to osiągnąć. Popatrzył na swojego chłopaka i odczytał z jego oczu, że myśli o tym samym. Nie potrzebowali nawet telepatii by zrozumieć się w tej kwestii. Gryfon czuł, że jeżeli Ślizgon wpuściłby go do umysłu, to doszukałby się dokładnie takich samych odczuć, jakie on obecnie doznawał. Wokół nich toczyły się rozmowy, ale oni nie rozumieli z nich ani słowa. Nie liczyło się dla nich, że Tom nie mógł nachwalić się na postępy Hermiony i mówiąc o niej nadużywał słowa „piękna”. Nie słyszeli jak Lucjusz i Remus wymieniają się spostrzeżeniami na temat najlepszego sposobu wykorzystania potencjału Gryfonów, których nauczali. Nie widzieli ukradkowych spojrzeń Wolframa i Rona, który co chwilę się czerwienił w odpowiedzi na pełne pasji flirty młodszego chłopaka. Dla nich liczyła się tylko ta chwila, kiedy mogli zobaczyć w swoich oczach coś więcej niż pożądanie, więcej niż zauroczenie, coś co obaj nazywali miłością. OOO Harry położył się na łóżku, wsunął ręce pod głowę i przymknął oczy. Po chwili poczuł ciężar drugiego ciała na sobie i uśmiechnął się delikatnie. - A ty co, Gryfonku? Chyba nie masz zamiaru pójść teraz spać? – Usłyszał tuż obok swojego ucha, a następnie poczuł język, który zaczął je delikatnie lizać. - A czemu by nie? – Postanowił się trochę podrażnić – Teraz, gdy mamy już pozwolenie, przestało mi się jakoś śpieszyć… - Co? – Blondyn, do tej pory leżący na nim podniósł się na łokciach i spojrzał mu lekko zdziwiony i przestraszony w oczy – chyba nie chcesz mi powiedzieć, że… - Och, Smoczku, przecież wiesz, że żartuję – powiedział, obejmując blondyna za szyję. Podniósł się delikatnie i złączył ich usta. Całowali się bardzo długo. Aż zabrakło im oddechu i musieli przerwać tę czynność. Zrobili to jednak bardzo niechętnie. Draco chciał znów oddać się przyjemnej czynności, gdy zobaczył na twarzy swojego chłopaka, że intensywnie się nad czymś skupia. Już miał zapytać, co się stało, gdy nagle ich ubrania zniknęły. Harry uśmiechnął się chytrze. Najpierw badali rękoma swoje ciała, a dotyk powodował u nich przyjemne dreszcze. Obydwoje co chwile pojękiwali, nie mogąc wytrzymać napięcia. Draco miał wrażenie, że mógłby teraz zrobić wszystko, by uszczęśliwić swojego chłopaka. Harry jeszcze nigdy nie odczuwał niczego tak intensywnie. Każdy jego nerw płonął, gdy jego ciało złączyło się z ciałem Ślizgona. Dziękował wszystkim duchom tego świata, że nie zapomniał o zamknięciu drzwi i dokładnym wyciszeniu pokoju, ponieważ ich jęki oraz krzyki pełne pożądania i rokoszy, byłyby w stanie obudzić zmarłego. W końcu poczuł niesamowite gorąco we wszystkich komórkach swojego ciała. Cała jego odczuwalna rozkosz skumulowała się w jednym miejscu przemieniając w białą, lepką ciecz. Gdy już odpoczywali leżąc obok siebie, usłyszeli lekki szmer obok okna. Obydwoje spojrzeli najpierw na siebie, a później w miejsce, z którego dochodził odgłos. - Widzisz kotku? To wcale nie jest takie złe. Oni czują się po tym wszystkim wyśmienicie, prawda? – Głos dochodził, jakby z powietrza. Po chwili na ziemię opadła peleryna, a z pod niej wyłonił się Wolfram obejmujący całego czerwonego rudzielca. – Draco, może ty przemówisz mu do rozsądku. - Wolfram! Ron! – Chłopcy leżący na łóżku krzyknęli jednocześnie. Po chwili Harry zobaczył, jak jego kochanek sięga po różdżkę, która nie wiadomo skąd, wzięła się pod poduszką Pottera. Jego mina wskazywała, że należy spodziewać się po nim wszystkiego, co najgorsze. Uśmiechał się prawie jak opętany. - Kochany braciszku… – Powiedział, delikatnie się podnosząc – Kto, na Merlina, pozwolił ci tu wchodzić? - Ooł… – Wyszeptał tylko czarnowłosy zanim rzucił się do ucieczki. Draco, nie czekając, aż ofiara mu ucieknie, wstał z łóżka i wybiegł na korytarz. - Jeszcze cię dopadnę! – Krzyknął. - Draco? – Zawołał Harry, już prawie rozpaczliwym głosem. - Co? – Odpowiedział wściekły blondyn, zatrzymując się. - Załóż chociaż to – rzucił w niego bokserkami. Blondyn na początku nie zrozumiał, o co chodzi, lecz po chwili założył je na siebie i pognał za bratem.
Posted on: Sun, 18 Aug 2013 17:55:45 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015