W związku z moją /szeroko prezentowaną dzisiaj na profilu/ - TopicsExpress



          

W związku z moją /szeroko prezentowaną dzisiaj na profilu/ obsesją na temat tabloidyzacji mediów postanowiłem desperacko rzucić się z dachu. Jednak już w czasie wyjścia z mieszkania na klatkę komórkami nagrało mnie 9-u tzw. "dziennikarzy obywatelskich" jednej i 12-u jeszcze bardziej tzw. "reporterów" drugiej stacji informacyjnej. W czasie gdy wychodziłem na dach byłem już na żółtych, czerwonych i jakich tam jeszcze paskach na wszelkich możliwych kanałach niusowych. Z tym, że na 52% z nich figurowałem jako "desperat", na 24% jako "nieznany mężczyzna", na 8% jako "mężczyzna w średnim wieku", na 6% jako "młoda kobieta", a na pozostałych 10% różnie, w tym raz jako "próba zdjęcia kota z drzewa" bo im się coś popieprzyło. Kiedy otwierałem klapę od wyjścia na dach trwało już 46 wywiadów z członkami mojej rodziny /wliczając powinowatych i odkryte przy tej okazji wszelkie dzieci nieślubne, oraz rodzinę Malinowskich (tych od kota) przez pomyłkę/, opublikowano moje zdjęcie z okresu kiedy nosiłem spodnie wełniane na gumce /bo późniejszych jeszcze nie mieli/ i zwożono do studiów pierwszych ekspertów. Gdy stałem już na dachu stacje wymieniały się członkami moich licznych rodzin /odnalazło się jeszcze dodatkowe osiem/, ze szczególną zawziętością walcząc o dostęp do moich czterech ojców, ośmiu matek i siedemnastu stryjów. Kiedy zbliżałem się do krawędzi dachu moje prawdziwe i fałszywe narzeczone zapewniały widzów, że od dziecka byłem niestabilny emocjonalnie i właściwie tylko dlatego brutalnie mnie porzucały, że wiedziały, że to wszystko tak się skończy. Tylko jedna z nich powiedziała, że będzie za mną nieco tęsknić, co mnie bardzo uradowało, ale rychło okazało się, że to jedna z tych moich prawie-żon, których /aż do dzisiaj/ nie widziałem nigdy na oczy. Im bliżej byłem krawędzi tym bardziej emocje rosły. W prost proporcjonalnie do szybkości z jaką posuwałem się ku przepaści rosła prędkość odnajdowania się moich licznych zapłakanych dzieci, których dotąd nie miałem. Skąd je miałem brać zresztą skoro rzuciło mnie jak dotąd pięćdziesiąt siedem narzeczonych /w tym cztery prawdziwe/!? Dzieci zachowywały się różnie. Przeważały szlochy i przejmujące dziecinne okrzyki "Tatusiu wróć", "Ojcze nie czyń tego!", choć zdarzyło się kilka złośliwych bachorów, które nazwały mnie wyrodnym ojcem, który unieszczęśliwił ich biedne matki i je same. Szczytem wszystkiego było oświadczenie półtorarocznego Karolka ze Starogardu Gdańskiego, który pewnym głosem oświadczył, iż zdefraudowałem pieniądze na jego studia przeznaczając je na alkohol i płatne kobiety. Na szczęście szybko okazało się, że Karolek to w rzeczywistości Wojciech z Tucholi, lat 32. Sytuacja stawała się tym gorsza, że zgłaszały się do mnie ciągle nowe dzieci i nowe narzeczone, które były chętne do krótkotrwałego /byłem już tuż tuż obok rynny/ związku ze mną, pod warunkiem, że wystąpią w telewizji. Nade mną krążyły helikoptery z pięknymi logo stacji telewizyjnych, a w studiach tychże stacji pałeczkę przejęli eksperci. Eksperci z dziedziny fizyki, balistyki budownictwa i medycyny fachowo oceniali moje szanse na przeżycie, które mimo tego, że stałem 13 pięter nad ziemią, dawały im pole do zawodowych sporów. Eksperci z dziedziny patomorfologii oraz kilku wybitnych właścicieli zakładów pogrzebowych rozważali z kolei co ze mnie zostanie po upadku, a stacja telewizyjna z wyjątkowym poczuciem tzw. misji wykorzystała mój przypadek do omówienia stanu polskiej transplantologii. Przyjąłem to z uznaniem. Z uznaniem przyjąłem również fakt, że zarówno rząd jak i opozycja zajęły w mojej sprawie oficjalne stanowiska, z których wynikało, że mój skok to arogancja rządzących, albo wina poprzedniej ekipy, a na pewno efekt brutalizacji życia politycznego, o czym zapewniły dwie posłanki tłukąc się na wizji torebkami i mikrofonami. W ciągłej gotowości dyżurowali dyżurni psycholodzy medialni i rychło doczekałem się szesnastu profili psychologicznych, w dużej mierze kompletnie sprzecznych. Sytuację komplikował fakt, że część psychologów wyciągała wnioski z mojej daty urodzenia, inni z wydarzeń z dzieciństwa naświetlanych im przez moich dwudziestu trzech ojców, osiemnaście matek /ciągle przybywało nowych/, niezliczone rzesze sąsiadów, kolegów szkolnych i Malinowskich /tych od kota/, a jeszcze inni z tylko sobie wiadomych danych niemających nic wspólnego ze mną. Najdalej dotarła w diagnozie Najbardziej Dyżurna Pani Psycholog, która mój stan psychiczny i wrodzone skłonności odczytała z mojego wyrazu twarzy. Pech chciał /o czym jednak nie wiedziała i co zapewne w niczym by jej nie przeszkodziło/, że nie był to wyraz twarzy kompatybilny do końca z moim aktualnym stanem psychicznym. Trudno mieć wyraz twarzy zgodny ze swym wnętrzem i całym jestestwem kiedy właśnie narobił na ciebie gołąb. Przy okazji dowiedziałem się co różni tzw. stacje komercyjne od stacji publicznych. Stacje komercyjne w audiotele "Skoczy czy nie skoczy" pobierały 6,90 plus Vat a publiczne tylko 5,60 brutto. Na wyniki głosowań natychmiast rzucili się socjologowie i politolodzy prognozując z nich wyniki przyszłych wyborów, sytuację demograficzną /ale tylko do 2075r./ i PKB za trzeci kwartał. Widząc to wszystko skoczyłem bez większego żalu. W trakcie lotu, otoczony kluczami lśniących helikopterów, udzieliłem dziesięciu wywiadów autoryzowanych /rzesze helikopterów wytwarzały taki podmuch, że spadałem nieco wolniej niż większość samobójców w podobnych przypadkach/, szesnastu nieautoryzowanych i czterech na wyłączność. Kiedy helikoptery nasycone odleciały przetwarzać kolejne informacje mogłem już spadać bez większych przeszkód. Gruchnąłem o ziemię ze zdziwieniem, że nie trafiam w żaden z dziesiątek wozów transmisyjnych. A potem zapanował spokój. Ocknąłem się wśród niebiańskich mgiełek, chmur i anielskich chórów. Czułem wszechogarniającą mnie harmonię i błogość. Jako bądź, co bądź świeży nieboszczyk stopniowo oswajałem się z nowym miejscem, delektując się absolutną, a może nawet Absolutną szczęśliwością. Będąc już na pewno Absolutnie Szczęśliwym odważyłem się otworzyć do końca oczy i... zobaczyłem biegnące ku mnie ekipy telewizyjne wyraźnie pragnące przeprowadzić ze mną wywiady trwające całą Wieczność. Wtedy zrozumiałem, że to wcale nie było Niebo...
Posted on: Mon, 01 Jul 2013 02:04:27 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015