Walka o kondycje ciała zakończyła się klęską, kto czytał - TopicsExpress



          

Walka o kondycje ciała zakończyła się klęską, kto czytał ten wie o czym piszę! Noga kuleć może, zawsze druga bryłę ciała przed upadkiem uchroni, ale kiedy umysł kuleć zaczyna, to nie dobrze, bardzo niedobrze! Wcześniej czy później cała konstrukcja się zawali. Wziąłem sobie do serca uwagi powyższe i środki zaradcze podjąłem. Wiersz napiszę, żeby umysł zastygły ratować! Eh, pisało się wiersze w młodości! Gdyby tak człowiek na gitarze grać umiał i te wiersze kobietom wyśpiewał, o ileż wspomnienie młodości bogatsze o doznania ciała by było! Ale czasu minionego nikt nie zwróci, a do świata poezji powrócić można. Kto mnie zna ten wie, że u mnie, między pomysłem a działaniem jeszcze przygotowanie się wpycha. I tym razem nie było inaczej. Wyczekałem zachodu słońca, wyszedłem do ogrodu i świeczki, uprzednio zakupione w Ikei (sztuk 40, ale małe), zacząłem zapalać. Do łuny światła, która buchnęła, dodałem zapach kadzidełek (sztuk 12, ale o różnym zapachu). Do nastroju, tak potrzebnego przy pisaniu, brakowało już tylko dyskretnej muzyki. Znoszę ze strychu nagrania ptaków, szum strumyków, fado przez sąsiada na balkonie grane - jeszcze na starym mieszkaniu. Jednym słowem, wszystko, co zainspirowany "Lisbon story", lat kilka temu nagrałem. Przy podłączaniu sprzętu, kabli, kolumn trochę zamieszania i hałasu było, a uważać trzeba, bo córeczka Marysia, na górze "Tam gdzie rosną poziomki" Bergmana oglądać zaczęła, nie tylko tytułem skuszona (dowód, na to że sześciolatek w szkole to nie taki głupi pomysł). A i żona Madzia zawzięła się, że do końca wakacji całego Prousta przeczyta. (Daj boże zdrowie, ja od dziesięciu lat czytam a do szóstego tomu doszedłem). Oj, inteligencki dom zbudowaliśmy, na silnych fundamentach. Radość w sercu ale do wiersza wrócić trzeba i poziom dziewczyn moich utrzymać! Dumam, myślę, cmokam, po skroni się drapię a tu nic, kartka czysta, jak fartuszek pokojówki w domu Buddenbrooków. Kadzidła w tym czasie dymić tak zaczęły, że oczy mgłą zaszły, co samo w sobie nie jest złe, poeta z zamglonym wzrokiem bardziej wiarygodny, ale to, że dym w nozdrza wleciał i krtań osuszył wytrzymać nie mogłem! Myślę sobie, skoro Apollo nie przybył, Dionizosa winem zwabię, bo to ważne jakie bóstwo na karku siedzi kiedy człowiek pisać zaczyna? Oj, dobry był to pomysł z tym winem! Pociągam łyki jeden, drugi, trzeci, tak, że myśl moja szczyty wysokie zdobywa, wyżej niż sam Zaratustra by się wdrapał! Będąc na samym wierzchołku możliwości twórczych, jednak błąd popełniłem i spojrzałem w dół i tak mi się w głowie zakręciło, że w otchłań ciemną zacząłem spadać a wraz ze mną powieki moje! Nie wiem, co przyczyną było: wysokość nie ludzka, wino, a może śmierć sama!? Boże tylko nie śmierć! W ostatnim tchnieniu pomyślałem! Śmierć zawsze nie w porę, a tu rachunek za kablówkę nie opłacony, firma na wywóz śmieci nie wybrana! Ocknąłem się rano. Nawet piżamy nie zdjąłem, gdyż w ubraniu spałem, zbiegam na dół i kartkę z uniesieniami minionego wieczoru w rękę chwytam! Brwi marszczę, wzrok wlepiam, nie wierzę, ale czytam: "ŻUŻEL... na prawdę nic więcej... Bracia grafomani! Tak bliscy mi w męce tworzenia! Chrońmy nasze zapiski przed światem!
Posted on: Tue, 02 Jul 2013 15:30:35 +0000

Recently Viewed Topics




© 2015