Bliskość O wspólnocie między ludźmi można mówić wtedy, - TopicsExpress



          

Bliskość O wspólnocie między ludźmi można mówić wtedy, kiedy osoby są bliskie sobie w sercu. Bliskość stała się zjawiskiem bardzo unikalnym, a jednocześnie upragnionym. Z powodu tkwiących w nas uprzedzeń, wydaje nam się, że cena, jaką trzeba zapłacić za stworzenie czułych, intymnych związków z innymi ludźmi jest za wysoka. Tą ceną jest bycie prawdziwym. Być bliskim drugiemu człowiekowi to znaczy, radować się jego radością i być mu pomocą w chwilach zatroskania i potrzeby. Być wspierającą go ręką i pocieszającym sercem. Ale również – być bliskim drugiemu człowiekowi znaczy też zaryzykować przyjęcie pocieszenia od drugiego, czyli zaryzykować otwarcie się na to, by drugi mnie przyjął do swojego serca, dać przyzwolenie na poznawanie mnie, na odkrywanie mnie – moich słabości, ran, lęków. To wymaga odwagi i decyzji na możliwość zranienia. Ale taka jest cena prawdziwej bliskości. Bliskość to nie tylko „być przy drugim”, ale też pozwolenie, by „drugi był przy mnie”. Być przy drugim znaczy coś więcej niż tylko dać mu materialną rzecz, rzecz materialna przemija i to często bezpowrotnie, natomiast duchowa umacnia się. W samotności możliwa jest bliskość, w bliskości nieuchronna jest samotność. Bliskość i samotność serca kształtuje człowieka, czyni go podobnym do tego, sprzed upadku, a nawet więcej, czyni go podobnym do Boga. „Bliskość, która przywraca ci kształt. Kiedy odchodzi człowiek, bliskość ulatuje jak ptak, w nurcie serca zostaje wyrwa, w którą się wdziera tęsknota. Tęsknota - głód bliskości” (Jan Paweł II). Należy stawiać innym osobom granice dostępu do siebie. Nasze życie będzie udane, jeśli potoczy się w obrębie określonych granic. Niektórzy twierdzą, że miłość nie zna granic, ani ich nie stawia. Lecz faktem jest, że ktoś może swoją osobą, serdecznością, troską, „zagłaskać na śmierć”. Czym jest na nadmierna troska o nas czyniona przez najbliższe nam osoby, jeśli nie pozbawianiem wolności? Jest to wysysanie energii, radości, siły, chęci do życia. Konieczna jest równowaga między zachowaniem granicy bliskości, a przekraczaniem jej, między ochroną a otwarciem się, między separacją a darowaniem siebie. Kiedy nie ustalamy granic dostępu innych do siebie, możemy w bardzo krótkim czasie odczuć przeciążenie i wypalenie się. Inni bardzo często nie zważają na nasze granice, nie szanują naszego prawa do ciszy, do bycia samemu, zajęcia się sprawami, które nas interesują. To nie jest tak, że mamy przeżywać każde nieszczęście drugiej osoby. Współczujemy, ale nie możemy całym sercem, całą swoją uczuciowością włączać w dramat drugiego człowieka. To nie jest brak wrażliwości, lecz rozwaga, rozsądek. Trzeba żyć dalej. Osoby przeciążone i wypalone wewnętrznie nie zważają na to, że przekraczają granice życia innych. Bez zachowania umiaru życie nie może się udać. Bliskość jest zawsze wyrazem zaufania. Zaufanie może jednak zostać wykorzystane i zranione. Ktoś nie zrozumie tych spraw. Nie dlatego, że nie jest w stanie, lecz będąc w określonym uzależnieniu (choroba alkoholowa), inaczej myśli i odczuwa. Nie widzi problemów innych, lecz własne i chce, a nawet żąda tego, aby się inni nad jej problemami pochylali. Nie stawiając innym granic dostępu do siebie odsłaniamy prawdę o tym, że zarówno siebie jak i inne osoby nie kochamy. Nie stawiając granic innym, obciążamy się ich życiem. Nie jesteśmy w stanie pomóc każdemu. Nie jesteśmy zbawicielami, którzy każdej osobie muszą poradzić, zaradzić w jej potrzebach, każdą osobę wysłuchać, ponieważ ona tego potrzebuje. Trzeba zwracać uwagę na własną kondycję duchową, psychiczną, emocjonalną. Konieczne jest roztropne gospodarowanie własnym czasem. Nie można oddać innej osobie tyle swojego czasu, ile ona chce. Należy uwzględnić również i to, że dana osoba emanuje niechęcią do życia, tym wszystkim, co ją zatruwa i obciąża. Po spotkaniu z osobą uzależnioną, nie można nie odczuwać negatywnych uczuć. Z tego powodu możemy wejść w chore poczucie winy. Ktoś drugi, kogo zbyt blisko dopuszczamy do siebie w wymiarze uczuć, emocji, przeżyć duchowych, obciąża nas tym, czym sam jest obciążony, jak myśli, co czuje, jak rozumie. Dokonuje się nasze psychiczne zespolenie z drugim człowiekiem. Nie tylko emocje danej osoby wdzierają się w nasze wnętrze, ale i jej ciemne strony. Dlatego może z czasem pojawić się w nas zaskakujący nastrój złości i depresji. Należy walczyć o siebie i nie pozwolić się zdominować komuś drugiemu. Nie oznacza to, że jesteśmy złymi ludźmi, nie troszczącymi się o dobro bliźniego. Zauważając, że osoba jest chora, należy zachęcić ją do terapii. Może ona posunąć się do tego, że będzie przekonywać, iż tylko my jesteśmy w stanie jej pomóc naszym ciepłem, serdecznością, słuchaniem. Z taką osobą nie należy umawiać się na spotkania. Zawsze znajdować rozwiązanie w postaci spotkania z kimś, czy konieczności załatwienia sprawy. Powierzamy się Jezusowi, ale trzeba pamiętać, że On dał nam rozum i wolną wolę i nie załatwi za nas tego, co możemy sami uczynić. Należy kierować się zdrowym rozsądkiem, troską o siebie, o radość, o wolność, o to, aby drugi człowiek nie przekraczał tych granic bliskości, które jemu określamy. Mogą zrodzić się w nas odczucia, iż nie zasługujemy na życie, ono nie ma sensu. Odczuwamy niepotrzebność, którą inni dają nam odczuć. Chcemy ciepła, czułości człowieka, a nikt nam tego nie daje. Takie myśli mogą sprowadzać odczucia frustracji, niespełnienia wynikające z braku bliskiej nam osoby. Pierwszą prawdą, którą koniecznie trzeba sobie uświadomić jest to, że każdy zasługuje, aby żyć. Bóg sprawił, że żyjemy. Jego plan jest miłością. Przewidział, że będziemy żyli i będziemy doświadczali zmagań. Nawet wtedy, kiedy ktoś nam powie lub wprowadzi w odczucie, że jesteśmy niepotrzebni, należy słuchać Tego, który mówi zupełnie inaczej w naszym sercu. Co mówi? Że bardzo kocha, że jest i zawsze będzie. Ludzie sfrustrowani potrafią innych wprowadzać w stany frustracji. Pozbawieni nadziei oddziaływają zniechęcająco do życia. Konkretne osoby, doznając określonych przeciwności, oddziałują na osoby najbliższe tym, co noszą w sercu w nadmiarze, co się w nich przelewa. Człowiek, który wprowadza drugiego w stan odczuwania, że nie zasługuje na to, aby żyć, sam tak się czuje. To jest jego krzyk, jego bolesne wołanie. To wszystko, co ktoś wyraził wobec nas, łączy się z jego poranieniem. Karmimy innych tym, czym sami żyjemy. Nasz smutek i zniechęcenie mają niezwykłą moc zasmucania i zniechęcania innych. Jesteśmy istotami bardzo wrażliwymi. Oczekujemy wiele od ludzi, od świata, od samych siebie, od osób dominujących. Tymczasem, nasze oczekiwania nie przekładają się na konkrety, na rzeczywistość. Czym oddychamy w takiej sytuacji? Jakich słów używamy w naszej komunikacji z innymi? To nie są słowa i gesty, które ożywiają, budzą do życia, lecz uśmiercają, przygniatają do ziemi. Nie mamy komu powiedzieć tego, że czujemy się samotni. Nie dostrzegamy przy sobie osoby, której moglibyśmy wypłakać się w przysłowiowy rękaw. Bliskość drugiego człowieka nie jest przywilejem wybranych. Stworzeni zostaliśmy do miłości. Pragniemy jej całym swoim sercem, umysłem i ciałem. Wszystko w nas wyrywa się do miłości ludzkiej i Bożej. W naszym sercu jest zapisane pragnienie życia i pragnienie ciepła bliskości człowieka. To nie tak, że jedni mogą być szczęśliwi, a drudzy nie. Człowiek czasem bardzo komplikuje sobie życie, zrażając innych do siebie. Mamy prawo do popełnienia różnych błędów, ale one nie mogą przekreślać tego dobra, które może, a nawet powinno wydarzyć się w przyszłości. Nie znajdując bliskości z życzliwą nam osobą, potrafimy skierować się w stronę zła, w stronę grzechu. Pójście w tym kierunku jest równoznaczne z oddalaniem się od ciepła, czułości, miłości człowieka. Zło nie łączy się z życiem, lecz śmiercią. Wybór zła jest często powodowany buntem, ponieważ „nikomu na mnie nie zależy. Kto się ucieszy tym, że odwróciłem się od zła? Kto się mną zainteresował, kiedy zwróciłem się w stronę zła? Spotykam się z obojętnością ludzi”. Czy troska o to, aby żyć i oddawać się dobru nie powinna być czyniona przede wszystkim dla samego siebie. Kiedy dziewczyna ubiera ładną sukienkę, spodnie, albo buty, dla kogo to czyni? Czy nie dlatego, aby się dobrze poczuć w tych rzeczach? Warto coś dobrego, sensownego w życiu zrobić dla siebie. Warto poczuć się kiedyś dobrze we własnym ciele, w swoim sercu, w tym nawet, co jeszcze do niedawna budziło obojętność. Nie jesteśmy źli, ponieważ zostaliśmy stworzonymi przez Boga. Nie ma ludzi złych. Złe mogą być jedynie ludzkie czyny. Serce każdego bez wyjątku człowieka jest dobre. Od nas zależy, komu w naszym sercu dajemy posłuch, za kim idziemy, do jakiej „rzeki” wchodzimy. Mogę nachylać się w stronę Boga, ale też w mojej wolności dana jest mi możliwość nachylenia się w stronę Złego ducha. Kiedy nasze nachylenie dokonuje się w stronę złego, w sercu pojawia się rozpacz. Utraciliśmy nadzieję na coś. Nie dostrzegamy, że to, co niedawno utraciliśmy, może powrócić. Kiedy nie ma dla kogo żyć, życie z nas uchodzi. O życie, jego kształt, głębię, piękno trzeba walczyć. Dość łatwo poddajemy się zwątpieniu, marazmowi. Małe przegrane urastają do rangi rzeczy największych. Nie potrafimy przegrywać. Nie dajemy sobie do tego prawa. Przyjęliśmy na własny użytek, że to, co zaplanowaliśmy, powinniśmy osiągnąć. Nic tak dobrze nie może człowieka ukształtować, jak porażka, z której zgodzi się on powstać. Podjęcie walki o życie, już jest życiem. Nic nie przychodzi samo. Jedynie z dobra i relacji z nim, można odczuwać radość. Wchodzenie w relację ze złem jest krzywdzeniem siebie, jest przekreślaniem tego wszystkiego, nad czym się człowiek dotychczas w swoim życiu natrudził. Naszą wartość określa wielkość i piękno pragnień serca. Nie tracimy swojej wartości przez doświadczenia, które nami wstrząsnęły. Pozostaje głęboko w nas piękno, zaufanie, otwartość, szczerość. To są elementy tworzące poczucie własnej wartości. Nie przestajemy być osobami zdolnymi do miłości. A to jest najważniejsze. Nic innego poza tym nie jest tak istotne. Nie będąc w stanie rozpoznać człowieka, któremu można zaufać i otworzyć przed nim swoje serce, dopuszczamy go do bliskiej relacji z nami. Człowiek, który ufa, naraża się na zranienie. Im wyższy stopień zaufania, tym więcej cierpienia, ponieważ większa możliwość doświadczania zranień. Nie należy rezygnować ze zdolności zaufania, będąc osobą głęboko zranioną. Konieczne jest natomiast, większe rozeznawanie tego, komu możemy zaufać, a wobec kogo powinniśmy być ostrożni, nie dopuszczający do bliskości w sercu. Człowiek oddaje się temu, kto go pokocha. To oddanie się jest najwyższym stopniem zaufania i bliskości. Kobieta nie jest w stanie odmówić mężczyźnie dania siebie całej, ponieważ wyznawana przez niego miłość czyni ją bezbronną, a także bezradną. Kobieta, która kocha, jest ufna wobec mężczyzny. Nie podejrzewa, kiedy on prowadzi grę obliczoną na użycie, na osobistą przyjemność, wyłącznie na doznania. Zdolność zaufania człowiekowi jest siłą kobiety. Jest to równoznaczne z umiejętnością kochania. Trudna jest jej droga dojrzewania w rozeznawaniu mężczyzn uczciwych, prawdomównych, godnych zaufania. W relacji z drugim powinniśmy rozeznawać i być zdolnymi do mówienia TAK, zgadzam się na bliskość, ale i mówienia NIE, nie wyrażam zgody na naszą bliskość. Porażki poniesione w relacji z innymi, uczą nas rozważnego podejmowania decyzji. Komu możemy zaufać, wobec kogo wolno być szczerym uczymy się nie z książek, czy dobrych rad osób nam bliskich, lecz na drodze własnych porażek, pomyłek życiowych. One bolą, ale i uczą. Nie można uczyć się rzeczy ważnych nie ponosząc żadnych strat. Nie można żyć w relacji z innymi nie stawiając im granic, których przekraczać nie powinni. Nasze życie będzie wtedy udane, jeśli potoczy się w obrębie określonych granic. Aby nasze spotkania z innymi były udane, konieczna jest równowaga między zachowaniem granicy, a przekraczaniem jej, między ochroną a otwarciem się, między separacją a darowaniem siebie. Klucz do szczęścia leży w umiejętności pokochania siebie samej w swoich własnych granicach. Stawianie granic w relacji z innymi jest koniecznością. Co określa granicę? Pewien umiar. Bez zachowania we wszystkim umiaru życie nie może się udać. Nie może być tak, że kolejny człowiek wchodzi w nasze życie i pozbawia nas tego, co mamy najcenniejsze, a potem odchodzi nie zważając na nasze poranienie, samotność, poczucie skrzywdzenia. Bliskość jest zawsze wyrazem zaufania. Nie każdemu możemy zaufać, ponieważ nie każdy człowiek będzie w stanie być odpowiedzialnym za zaufanie, jakim go obdarzymy, może nie być zdolnym uszanować tego, co dla nas jest święte, nienaruszalne, nie do podeptania. Wchodząc w relację rozeznawajmy czy mamy do czynienia z człowiekiem, który potrafi być odpowiedzialny przede wszystkim za siebie, czy kocha siebie. Nie będąc odpowiedzialnym za siebie, nie będzie również takim w stosunku do innych. Jeśli nie kocha siebie, nie będzie zdolny powierzyć swoje życie w Twoje ręce, z zaufaniem i szczerością. Czy człowiek, który staje przed nami, przychodzi po to, aby wyłącznie brać, czy też, aby przede wszystkim dawać, współtworzyć relację, iść RAZEM dążąc do stawania się JEDNOŚCIĄ. Trzeba mieć czas dla człowieka, który stał mi się bliski. Obchodzić z nim rocznice ślubu, pierwszego spotkania, może pierwszego pocałunku, zaręczyn. Małżonkowie powinni świętować to, co ich szczególnie łączy, co doprowadziło do spotkania. We dwoje wyjechać na odpoczynek, przynajmniej raz na dwa miesiące. Mąż nie może być tym, który jedynie zarabia na rodzinę. Powinien być wprowadzony w życie dzieci, w ich naukę, sprawy osobiste. One mają prawo przyjść do niego po radę. Mąż nie może jedynie być w pracy, a potem już nic go w domu nie obchodzi. Na równych prawach, jak inni domownicy, powinien wykonywać prace w domu. Musi poczuć bardzo głęboko, bardzo silnie, że to jest jego dom, jego małżeństwo, jego rodzina. To są ci, których kocha i którzy jego bardzo kochają. Należy z mężem rozmawiać o tym, co się stało. Małżonkowie odchodzą od siebie emocjonalnie, uczuciowo i duchowo, kiedy przestają rozmawiać ze sobą o tym, czym żyją głęboko w sercu. Jego problemy powinny być Pani znane. Małżeństwo przejdzie każdą próbę, jeśli nie będzie miało przed sobą żadnych tajemnic. Należy prowadzić męża w tym kierunku, że może on o wszystkim szczerze powiedzieć; niech odczuje, że jest rozumiany. Bardzo ważny jest czuły stosunek do męża. Mężczyzna, gdy osaczają go problemy (uzależnienie), nie potrzebuje rad, a tym bardziej wymówek, ale obecności kobiety, która go kocha, obecności wspierającej, czyli czułej. Czułość żony sprawia, że mąż odnajduje drogę do domu, i siłę do powrotu. To, czego on najbardziej potrzebuje od żony, to właśnie czułości, ogromnego ciepła, poczucia, że jest ważny w tym domu, niezastąpiony. To, co się wydarza, co bolało i nadal w jakiś sposób boli, nie pomniejsza tego, że mąż kocha swoją żonę i bardzo jej potrzebuje. Kiedy będzie między nimi silna więź, pojawi się ona również z Chrystusem. Bliskość małżonków, ich prawdziwość w relacjach, szczerość, piękno dzielenia się życiem (myślami, uczuciami, przeżyciami), zbliża do Boga, a właściwie już jest zanurzona w Nim, gdyż On jest Miłością. Mężczyźni boją się nadmiernej bliskości, boją się czułości, zwłaszcza jeżeli nie posiada ona charakteru seksualnego. Najgroźniejszą chorobą naszych czasów jest brak bliższych związków. Wielu ludzi w równym stopniu pragnie bliskości, co się jej boi. Kiedy pracujemy nad samoakceptacją, przestajemy się już tak bardzo bać bliskości. Istotą naszego życia nie jest działanie, lecz bliskość z Bogiem. „Dla kobiet bliskość, to bliskość emocjonalna, poczucie bezpieczeństwa i akceptacja w przestrzeni drugiej osoby. Musimy dostrzec w pragnieniu emocjonalnej bliskości pewien wymiar naszego stworzenia do zjednoczenia i komunii. Kobiety są stworzone do bliskich emocjonalnie przyjaźni. Bez nich więdniemy i umieramy. Jesteśmy suche jak pustynia i kiedy natrafiamy na choćby cień męskiego zainteresowania, wchłaniamy je całkowicie. Zanim się spostrzeżemy, tkwimy po kolana lub po pas, a nawet po uszy w fałszywym zjednoczeniu” .
Posted on: Thu, 07 Nov 2013 05:53:58 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015