CIĄG DALSZY NASTĄPIŁ. Mamy przyjemność zaprezentować - TopicsExpress



          

CIĄG DALSZY NASTĄPIŁ. Mamy przyjemność zaprezentować Naszym Czytelnikom w pełni autoryzowany wywiad z byłym szkoleniowcem STALI - panem Ryszardem Kuźmą, zrealizowany na finiszu II ligi wschodniej w sezonie 2012/2013. Wywiad ten jest dla zespołu redakcyjnego wywiadem pożegnalnym - realizując go w tak obszernym formacie, dziękujemy tym samym wsztstkim Czytelnikom za kilkuletnią, stałą lekturę serwisu hetmanska69.pl. H69: Panie trenerze, mamy miesiąc czerwiec, Stal zakończyła w zasadzie sezon 2012/2013, patrząc na niego z perspektywy czasu, wiadomo, że miejsce w ligowej tabeli zajęte przez zespół nie jest, czy też styl gry zespołu nie są zadowalające. Od stycznia nie jest Pan trenerem zespołu ponieważ pańska umowa uległa rozwiązaniu. Ryszard Kuźma: Faktycznie. Moja umowa ze Stalą została rozwiązana - zostało podpisane porozumienie o rozwiązaniu tej umowy – z dniem 1 stycznia br. stałem się wolnym trenerem. Ten temat jest o tyle trudny, że nawet będąc wolnym trenerem, zdaję sobie sprawę z tego – że jakkolwiek nie oceniałbym lokaty uzyskanej przed zespół, poziomu zawodników, czy też innego dowolnego aspektu – to i tak oddźwięk będzie taki, że wypowiedź ta nie jest obiektywna, czy że jest oparta na chęci rewanżu. Na pewno nie chciałbym za takiego człowieka uchodzić. Nie jestem człowiekiem źle nastawionym. Cokolwiek chciałbym tutaj powiedzieć, to jest motywowane dobrem Stali, czy drużyny. Na pewno nie będzie z mojej strony formułowana ocena trenera, zawodników – ponieważ czuję się odpowiedzialny za tę drużynę – a sezon składał się z dwóch rund, w pierwszej z nich to ja prowadziłem zespół, i nie chciałbym tutaj naruszać zasad trenerskiej etyki przez formułowanie oceny mojego następcy i zawodników. Tego panowie ode mnie nie usłyszą. Wiem natomiast w czym tkwi problem i dlaczego już od kilkunastu lat drużyna nie osiąga satysfakcjonujących rezultatów. Problem jest głębszy, sięga podstaw i zasad funkcjonowania klubu. H69: Celem tej rozmowy jest w zasadzie powrót do przerwy między rundami. Istotnym elementem pewnej całości, są informacje które przekazał na antenie „Radia Centrum” prezes Stal Rzeszów S.A. – Jacek Szczepaniak. Który podczas audycji dokonał podsumowania rundy, formułował oceny dotyczące pozycji w tabeli, gry niektórych zawodników, sugerował jednocześnie możliwość dokonania pewnych transferów. Czy pańskim zdaniem zachowaniem standardowym jest to, że Prezes Klubu idzie do radia, i od tego faktycznie rozpoczyna się podsumowanie rundy. Ryszard Kuźma: Zacznę od tego, że Szczepaniak jak i pozostali członkowie zarządu spółki nie zachowują żadnych standardów występujących w profesjonalnej piłce. Zatrzymali się na pewnym etapie i niestety nie chcą się dalej rozwijać, chałturzą, kombinują jak mogą żeby się tylko utrzymać na stanowisku, im nie chodzi żeby Klub, drużyna szły do przodu, bo co by oni robili gdyby np. piłkarze awansowali. W bałaganie, kłamstwie zarząd na pewno jest profesjonalny. Wracając do pytania, zaraz po zakończeniu rundy mówiłem Prezesowi Szczepaniakowi, że te jego opinie najpierw w „Nowinach” później w „Radiu Centrum”, czy na koniec w „Super Nowościach” są nie tylko negatywne, krzywdzące drużynę i trenera, ale „walą” też w sam Klub. Nie może tak być, że Prezes wyraża się tylko źle o swojej drużynie, ja wielu takich szefów nie spotkałem. Powiem więcej, krytykowano nas już w trakcie rundy, wszystko robiliśmy źle, dam przykład: mecz ze Zniczem w Pruszkowie, który zremisowaliśmy 1-1. Nikt z zarządu nie był na meczu, była transmisja internetowa, po powrocie usłyszeliśmy( sztab trenerski) od Szczepaniaka, że tak słabo grającej Stali on dawno nie widział, że tak nie może być. Akurat Stal w tym meczu grała tak jak bym tego sobie życzył, dominowaliśmy na boisku przez 90 minut, graliśmy agresywnie w obronie, stwarzaliśmy dużo sytuacji podbramkowych, ale osiągnęliśmy tylko remis. Historia dopisała do tego spotkania ciekawą puentę, w Rzeszowie po meczu Stal – Znicz, prezes Znicza pytał mnie co się dzieje ze Stalą, bo jego zdaniem był to najlepszy piłkarsko zespół jaki podejmowali u siebie. Z perspektywy czasu jestem przekonany w 100% o tym, że pewne decyzje o zmianie sztabu trenerskiego podjęto dużo wcześniej, szukano cały czas powodów uzasadniających taki wybór. A powody były dosyć śmieszne i coraz to inne, nawet nie chcę o nich wspominać. H69: Naprawdę miał Pan takie wrażenie? Ryszard Kuźma: Oczywiście. Nawet dziecko ze Szkoły Podstawowej miałoby takie odczucia. Zresztą nie tylko ja odnosiłem takie wrażenie. Pozostali członkowie Sztabu trenerskiego (Kaczyński, Matuła, Kustra), też tak to odbierali i byli zdziwieni jak można tak perfidnie negować naszą pracę. H69: Pytamy dlatego, że Rada Nadzorcza według wiedzy Kibiców na tamten czas była bliżej nieokreślonym ciałem – ona w sposób formalny ukształtowała się parę miesięcy temu – Kibice wiedzieli, że istnieje coś takiego jak Rada Nadzorcza, ale nie bardzo było wiadomo kto wchodzi w jej skład, i stąd nie mogliśmy liczyć na potwierdzone informacje o tym, czyje stanowisko mogło być elementem składowym ostatecznej decyzji. Ryszard Kuźma: W przypadku Stali S.A. decyduje Zarząd Spółki , Rada Nadzorcza z tego co wiem nie o wszystkim wiedziała, albo dowiadywała się w późniejszym czasie. W Radzie Nadzorczej - z tego co się orientuję, bo też nie zagłębiałem się w organizację wewnętrzną, gdyż moim zadaniem było prowadzenie zespołu – byli przykładowo Panowie Puterla i Rzeźnik. Z rozmów indywidualnych z nimi nie wynikało, że są oni członkami struktury która pełni funkcje nadzorcze, czy doradcze. Wszystko to było w gestii Zarządu Spółki, gdzie decyzję podejmowali Jacek Szczepaniak i jego Koledzy. H69: Na antenie „Radia Centrum” Prezes Szczepaniak sygnalizował, że nie wszystko jest przesądzone. Powoływał się przy tym na konieczność konsultacji właśnie z Radą Nadzorczą, gdyż to nie on będzie podejmował ostateczne decyzje. Nie wiadomo, czy mówił tak ze względów „taktycznych”, czy to Rada Nadzorcza w praktyce miała wpływ na omawiane decyzje. Ryszard Kuźma: Myślę, że Rada Nadzorcza nie miała bezpośredniego wpływu na decyzję o zwolnieniu trenerów, moim zdaniem był to wymysł Szczepaniaka i Szymańskiego. W gazecie poinformowano, że ja już nie pracuję w Stali. A dopiero za chwilę spotkaliśmy się z Radą Nadzorczą, której niektórzy Członkowie byli zdziwieni, że taką decyzję już podjęto. Sytuacja była tak dziwna i ustawiona, że nawet nie próbowałem bronić swojego stanowiska – ponieważ nie było czego bronić, ja już znałem decyzję o tym że nie będę pracował – więc o czym miałem się tam wypowiadać? H69: Przede wszystkim do gazet – za pośrednictwem Prezesa Marka Poręby – podawane były informacje o tym, jakoby nie chciałby Pan zgodzić się na obniżenie pensji ustalonej w kontrakcie. Padła propozycja ustalenia premii, Zarząd zaproponował jednocześnie by Pan w zamian za to, zgodził się na obniżenie wynagrodzenia. Jak było rzeczywiście na etapie rozmów? Pytamy, ponieważ informacje podawane do gazety, z perspektywy czasu można ocenić jako element pewnej „gry”. Ryszard Kuźma: ”Gra” już trwała, to był kolejny jej element. Jeśli chodzi o prasę, dziennikarzy, mam mieszane odczucia. Zamieszczano na przemian moje wypowiedz i Prezesa Poręby, uczyniono to na zasadzie „odbijania piłeczki” dając jemu końcowe słowo. Nikt nie silił się na dochodzenie gdzie leży prawda, dziennikarze nie byli dociekliwi, nie chcieli sprawdzić jak to było w rzeczywistości. Była do wglądu, dokonana przez nas - trenerów ocena rundy jesiennej i wnioski na rundę wiosenną, można było zapytać piłkarzy itd.. Na każdą moją wypowiedź zgodną z pewnym stanem faktycznym, z tym jak te rozmowy przebiegały, Pan Poręba odpowiadał jakimiś niepoważnymi ocenami, robieniem dobrej otoczki do złej gry. Obecnie, w kontekście rundy wiosennej, sposobu zatrudnienia i rozstawania się z kolejnymi trenerami widać znowu dziwną grę Zarządu i Poręby, według mnie to nie jest przypadek. W prywatnej rozmowie po rozwiązaniu kontraktu trener Kasperczyk stwierdził jasno, że przyczyn jego odejścia należy upatrywać w działalności Zarządu, wypowiedzi Prezesa Poręby, braku realizacji postulatów które składał trener. Z perspektywy czasu uważam, że ludziom z Zarządu nie było ze mną po drodze – przy tym nie ważne było to, że mój plan pracy nie przewidywał zrobienia wyniku w pól roku. Na sukces trzeba pracować długo i cierpliwie. Wiedzieliśmy jak mamy postępować, konsekwentnie realizowaliśmy swój pomysł, musieliśmy uczyć zawodników naszego sposobu na grę. Mam tu na myśli pewnych zachowań w grze zarówno w defensywie jak i ofensywie. Jak trzeba było zrobić wynik w dwa miesiące i utrzymać Stal, to zrobiliśmy to, bo wiedzieliśmy, że tylko i wyłącznie to jest do zrobienia. Ale teraz zakładaliśmy większy nakład pracy – z perspektywą zrobienia dobrego wyniku – ale niestety nie było nam od początku sezonu ze sobą po drodze, i to było główną przyczyną, a nie jakiekolwiek inne czynniki. A że chciano to wszystko ubrać w jakieś różne „rzeczy” – to stąd wzięły się te wszystkie insynuacje, kłamstwa, itd. H69: Koniec sezonu potwierdził to, że zespół w zasadzie niezależnie od szkoleniowca który go prowadzi, nie był w stanie zakończyć rywalizacji w lidze, na pozycji innej niż ta, której zajęcie groziłoby spadkiem. Pan oceniał potencjał tej drużyny na taki, który można zwiększyć w dłuższej perspektywie, czy tak? Ryszard Kuźma: Tak. Trzeba powiedzieć, że jest to kontynuacja tego, co mówiłem Zarządowi i o czym wypowiadałem się do prasy. W związku z tym, że w rundzie wiosennej sezonu 2011/2012 pracowałem z zespołem tylko dwa miesiące – był to bardzo trudny i burzliwy okres, bo trzeba było w kilka tygodni uratować Stal przed spadkiem, a sytuacja w drużynie nie była za ciekawa – oceniłem, że po tym dobrym dla nas finale z wiosny, dobrze wykonanej pracy przez zawodników, nie ma co robić zmian dlatego, że trzeba zmieniać jak to Stal robiła wcześniej – co pół roku wymieniano po 6 zawodników – Chciałem zatrzymać w zespole tych zawodników, którymi dysponowałem dodając do nich 2-3 nowych. Do zespołu dołączyło dwóch zawodników: Arek Baran i Daniel Koczon, aczkolwiek – nikt tego zupełnie nie zauważył – odszedł na tamten czas bardzo istotny zawodnik, Tomasz Margol. Margol i Stachyra na wiosnę stanowili praktycznie o sile tego zespołu. Dwaj nowi zawodnicy już w pełni ukształtowani, doświadczeni piłkarze, ale mieli dłuższą przerwę w treningach i byli fizycznie nieprzygotowani do reżimu treningowego, nie mogli w pełni pomóc drużynie i musiało upłynąć trochę czasu, aż nadrobią zaległości. Cała runda jesienna dała mi już pełen obraz drużyny. Spokojnie dokonałem jej oceny w raporcie, jego treść nie była już tak „łagodna”, jak po rundzie wiosennej 2011/2012 – zasygnalizowałem w nim, że kilku zawodników musi odejść z zespołu, a na ich miejsce trzeba ściągnąć lepszych zawodników . Wówczas przekonywałem Zarząd, że nawet bez tych transferów runda wiosenna będzie dużo lepsza, w wyniku pracy którą wykonaliśmy, i którą będziemy kontynuować. Niestety to nie było już żadnym argumentem, ponieważ moje propozycje rozmijały się całkowicie (jeśli idzie o takie kwestie jak propozycje osobowe zawodników, koncepcja na systemu premiowania wyników), z wizją Prezesa Szczepaniaka. Chciałbym w tym miejscu nadmienić, że takie zachowanie z jego strony, stanowiło naruszenie warunków obowiązującego nas kontraktu, który gwarantował mi całkowitą swobodę i autonomię w kwestiach sportowych. Mając na uwadze moje wcześniejsze doświadczenia z panem Szczepaniakiem, te zapisy były dla mnie kluczowe przy podejmowaniu decyzji o ponownym prowadzeniu Stali. Pełną swobodę w prowadzeniu zespołu miałem jedynie w okresie, gdy drużyna zagrożona była spadkiem, w nowym sezonie – już „bez noża na gardle” – fachowców zaczęło przybywać. To do niczego nie prowadziło. Przykładowo, moja propozycja odnosząca się do przeniesienie ciężaru finansowania zawodników na boisko – czyli na premie meczowe – kosztem ich miesięcznych wynagrodzeń. Cel był jasny – by zawodnicy dostawali pieniądze konkretnie za to co wygrają, a nie z tego tytułu, że pieniądze się „należą”. H69: Czyli, pieniądze miały być podnoszone z boiska? Ryszard Kuźma: Tak, tak to by się kształtowało. Powiem dalej – rozmawiałem z prawie wszystkimi wiodącymi zawodnikami , którzy mieli te pensje jakby większe – każdy z nich był w stanie po rozmowie ze mną renegocjować swój kontrakt, troszeczkę go obniżając, kosztem wypłacanych pomeczowych premii. Niestety mój pomysł nie został przyjęty, a wręcz wykorzystany przeciwko mnie. Parafrazując „No, bo skoro chcesz obniżać zawodnikom, to zaproponujemy ci obniżkę”. Zaproponowano mi obniżkę, i to bardzo dużą, na którą nie przystałem. A żeby było jeszcze ciekawiej, to w rundzie wiosennej jakby delikatnie wracano do mojej propozycji – zaproponowano zawodnikom po raz pierwszy za konkretny mecz, pewną kwotę premii. H69: Odnosząc się jeszcze do kwestii finansowych, to, abstrahując już od Pana osoby, a odnosząc się bardziej do sytuacji piłkarzy – to informacje, które krążyły wśród ludzi związanych z Klubem, były diametralnie różne od tych, jakie prezentowali działacze; inny przekaz odnośnie terminowości wypłat. Natomiast odnosząc się do kwestii premii za zwycięstwa, została ona podana jako jedna z przyczyn niezgody, została ona przedstawiona w takim kontekście, że „Kuźma chciał obniżyć piłkarzom, a sobie nie”. Przy czym w odbiorze wielu osób, cały problem leżał gdzieś indziej – Zarząd Sekcji/ Spółka, obawiał się zobowiązania go do regularnego wypłacania premii po meczu. Mogło to wynikać z tego że wypłaty wynagrodzeń bywały w przeszłości spóźnione. Czas tego opóźnienia prezentuje się różnie – Prezes Szczepaniak podczas rozmów z Kibicami wychodził od twierdzenia, że „prawie wszystko jest na czas”, następnie po doprecyzowaniu mówił coś w stylu - nie płacimy, i co z tego, skoro inni też nie płacą – następnie padała przykładowo argumentacja że w Unii Tarnów w ogóle nie płacą i grają. W oparciu o tą argumentację, działacze bali się być może, wzięcia na siebie odpowiedzialności płacenia za wygrany mecz. Praktyka pokazała, że ten zespół nie ugrał niewiadomo ile więcej. Czy byłby Pan skłonny kiedykolwiek – mówi się, że nigdy nie mów nigdy – wrócić? Wiadomo, że obecnie sytuacja jest zupełnie inna – jest nowy szkoleniowiec, i nie prowadzimy rozmowy po to by podważać jego pozycję – ale czy uważa Pan to za możliwe? Już nieraz pomagał Pan Stali, chodzi Pan na Jej mecze, jest Pan Jej wychowankiem. Ryszard Kuźma: Wrócę jeszcze na chwilę do kwestii premii meczowych. Rzeczywiście, nie brałem pod uwagę takiego rozwiązania, że może to być problem dla Zarządu, że zobowiązano by się na coś „regularnego”. Ale tak jak mówię – jeżeli mieliśmy pójść do przodu – było to niezbędne. Z tym, że doprawdy złośliwe było określanie mojej propozycji, jako próba „zabierania” pieniędzy zawodnikom, bo ja nie chciałem im ich zabrać. Chciałem, żebyśmy obracali się mniej więcej w tym samym budżecie, ale pieniądze byłyby „przeniesione” na boisko – to pierwsza rzecz. Druga rzecz – to by nie być jednostronnym, bo nie chcę tak być postrzegany – w jesieni zawodnicy Stali mieli akurat jeden z lepszych okresów, jeśli chodzi o płatności. Mimo tego, że były jakieś tam zaległości, a im bliżej było końca rozgrywek rundy jesiennej, to były one większe, to generalnie muszę powiedzieć, że zawodnicy w tamtej rundzie nie mieli takich problemów jak teraz. Proszę jednak zauważyć w jakich realiach się tutaj poruszamy, „chwaląc” Zarząd za terminowe płatności, które są przecież obowiązkiem każdego pracodawcy. Obecnie sami zawodnicy dzwonią i mówią o zaległościach, doceniając jednocześnie okres pracy w rundzie jesiennej. Cieszę się właśnie z tego, że nawet będąc w Klubie krótko, będąc twardo stąpającym po ziemi – nawet postępując w sposób zdecydowany w relacjach z zespołem – widzę teraz, że ci zawodnicy cenili to, i wiedzieli w jakim kierunku zmierzamy, po co to jest. Nie było to po to, abym siebie postawił na pierwszym miejscu – odwrotnie – to ich postawiłem na pierwszym miejscu. Jeżeli się kogoś szanuje to nie można go zagłaskiwać, a trzeba wymagać od niego więcej, dla jego dobra. Z rozmów z nimi wiem, że są te zaległości. Wszystko to zamyka się w pewną całość - ja przynajmniej tak to oceniam – że, „nikt nie może od nich wymagać lepszej gry, skoro sam nie jest w porządku”, czyli skoro Zarząd nie płaci, to jak może wymagać od zawodników. Zawodnicy z kolei grają bez pieniędzy i mówią że nie mają płacone. Koło się w pewien sposób zamyka i jest tak, jak jest. Jest stagnacja, a stagnacja to nic innego jak cofanie się. Odnosząc się do kwestii mojej pracy w Stali. Nigdy się tak jeszcze nie złożyło, żebym gniewał się na Klub którego jestem wychowankiem, w którym grałem, pracowałem, i z którym czuję się związany. Na pewno nigdy nie zająłem takiego stanowiska, że nie będę już pracował w Stali. Na pewno jednak będę się zastanawiał nad propozycjami w sposób osobisty – to znaczy, kto i w jaki sposób będzie rozmawiał ze mną na temat pracy. H69: Stal jako Klub widzi Pan przez pryzmat wielu lat. Czy ma Pan jakąś ogólną opinię na temat Jego funkcjonowania – można powiedzieć wiele dobrych zdań, każdy ma też swoje spostrzeżenia odnośnie tego co można by zmienić – czy gdy wchodził Pan do Klubu dziesięć lat temu, i teraz, to czy dostrzegł Pan jakieś zmiany? Ryszard Kuźma: Na pewno nie sformułuje żadnych ocen negatywnych tylko po to, żeby krytykować, powiem jedynie takie dzięki którym możemy iść do przodu. Nie ukrywam – co też powiedziałem podczas spotkania z Zarządem i Kibicami, z czym też się nie kryję – że wracając do Stali po siedmiu latach, doznałem swoistego déjà vu. Funkcjonowanie Klubu, Sekcji Piłki Nożnej jest w tym samym miejscu. Pomyślałem, że może nie jest tak, że nie było mnie w Klubie te siedem lat, ale że wyszedłem na chwilę do toalety, i wróciłem. A w tej toalecie byłem te siedem lat. Nic praktycznie się nie zmieniło. H69: Są tacy którzy powiedzą, że zbudowano boiska treningowe, i jest to pewien argument. Ryszard Kuźma: Nie zaciemniajmy obrazu, bo te boiska oczywiście są, ale nie stanowią rozwiązania problemu. Było to pewne rozwiązanie infrastrukturalne przy budowie tego stadionu, i chwała za to, że takie rozwiązanie wybrano, bo nie można wszystkiego negować, ale trzeba zauważyć, że wcześniej były trzy boiska treningowe, a teraz tylko dwa. Z tego co wiem, jedno z tych boisk (trawiaste), jest średnio użytkowane. Nie mieliśmy szansy jako pierwsza drużyna tam trenować. Natomiast sztuczne boiska jako takie nie rozwiązują problemu szkolenia w piłce nożnej. W Polsce prezentuje się to tak, że są „Orliki”, sztuczne boiska, to już będziemy mieć szkolenie. O czym my mówimy. Z tego co wiem, to naturalną nawierzchnią do uprawiania piłki nożnej jest trawa, i tego się trzymajmy. Obecnie jest tak, że wiele kwestii musi ulegać procesowi zmiany. Nie można Klubem czy jakąś Sekcją kierować po prostu ot tak sobie społecznie na zasadzie – „zawodowo zajmuję się czym innym, a tutaj działam z doskoku, pokieruję bo już się na tym znam” – otóż nie. Prowadzeniem Klubów powinni zajmować się menedżerowie, którzy poprowadzą Klub zawodowo, w trybie ciągłym 24 h na dobę. A tutaj jest tak, jak kiedyś funkcjonował Prezes Szczepaniak. Tak samo to się odbywa –przyjdzie/ nie przyjdzie, znajdzie czas/ nie znajdzie czasu, zapłaci/ nie zapłaci. A to mówienie, że Prezes poświęca Klubowi dużo czasu – jest to tylko opowiadanie, które dobrze brzmi w radiu, czy w gazecie, bo papier wszystko przyjmie. Ale rzeczywistość jest taka, że zawodnicy nie mają tego komfortu, że mogą skoncentrować się tylko i wyłącznie na piłce. H69: Obecny Prezes Klubu, Pan Marek Poręba, powiedział kiedyś Kibicom, że „jest tutaj, a równie dobrze mogłoby go tutaj nie być”. Wiele razy zastanawialiśmy się jako Sympatycy Klubu, czy ludzie którzy już na wstępie deklarują, że są tutaj społecznie, nie szukają czasem alibi na „nic nierobienie”, czy też trwanie w miejscu przez lata, które oznacza cofanie się. Przy tym inni wokół niekoniecznie też będą stać w miejscu. Czy dostrzega Pan pewien brak w zarządzaniu, ujawniający się w braku sztywnego określenia zakresu odpowiedzialności poszczególnych ludzi, po drugie niektórzy ludzie tłumaczący się funkcjami pełnionymi społecznie, nie chcą brać na siebie odpowiedzialności. Ryszard Kuźma: Na pewno ta wypowiedź Pana Poręby o tym, że „może być tutaj, ale nie musi”, jest trochę „słaba”. Dla mnie osobiście, „społecznie” to znaczy, że źle. Społecznie to można było kiedyś chodzić na czyny, ale obecnie w kapitalizmie – jeśli ktoś mówi, że działa społecznie, to sądzę, że nie ma się czym chwalić, jest to słabe i koniec. Nie chcę się zastanawiać nad tym, dlaczego ludzie w sporcie chcą funkcjonować niby społecznie – czyli w moim rozumieniu współczesnego sportu, według zasad które są już nie do przyjęcia. Słuchanie różnych opowieści o tym, jak to się człowiek poświęca, po prostu mnie śmieszy. Na dodatek ludzie Ci nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje czyny. H69: Stal czeka zakończenie sezonu. Nadejdzie kolejny sezon. Zadanie postawione przed zespołem będzie zapewne porównywalne do tego, postawionego przed nim w mijającym sezonie. Bywa Pan na meczach, obserwuje zespół. Czy ma Pan jakieś spostrzeżenia? Ryszard Kuźma: Nie chcę wchodzić w żadne oceny osobowe, – bo czego bym nie powiedział – to zostanie to odebrane jako „mądrzenie się”, „ Przecież Kuźma miał swój czas, i co zrobił?”. Powtórzę, raz jeszcze, ocena ówczesnego sztabu trenerskiego była taka, że idziemy w dobrym kierunku, i myślę że mieliśmy podstawy do tego, by na wiosnę osiągnąć lepszy wynik. Przynajmniej mieliśmy: swój plan który przewidywał budowę czegoś większego w Stali, wiedzieliśmy co robimy, co chcemy zrobić, co zmienić i tak dalej. Gdybym wiedział, że komukolwiek jest nie po drodze ze mną, że nie chcą współpracować, bo nie „dojeżdżają” z poziomem, tylko zazdroszczą i uważają, że sami wiedzą lepiej to bym trochę inaczej podchodził do pracy. Myślałem perspektywicznie, a tak interesowałby mnie dzień dzisiejszy co oczywiście ma krótkie nogi. Na pewno inaczej byśmy jednak zachowywali się w sytuacjach gdy prowadziliśmy 1-0, nie tworzylibyśmy gry, tylko bronili wyniku, uda się to dobrze, nie to gorzej. Tak jednak nie chciałem myśleć, postępować bo to jest droga donikąd. W tym miejscu należy wyjaśnić pewną kwestię, media, a tym samym kibice oceniają jakość gry drużyny jedynie na podstawie bieżących wyników czy liczby strzelanych goli, nie bacząc przy tym czy te rezultaty osiągane są w przemyślany i przygotowany sposób. Mi jako trenerowi chodziło o to, by podnieść poziom sportowy poszczególnych zawodników i całego zespołu, tak aby nasze wyniki nie były dziełem przypadku, a potwierdzeniem pracy wykonywanej podczas każdej jednostki treningowej. Bo właśnie o to – o eliminowanie przypadku – chodzi dziś w poważnej piłce. Biorąc pod uwagę to, że pracowaliśmy z pewną myślą, to z zgodnie z nią, nasza wizja gry miała być ofensywna, i tworząca – my mieliśmy tworzyć grę, bo wiedzieliśmy że jakość gryz czasem przyniesie nam wyniki – już nie będziemy przegrywać tych meczów, ale my te mecze po prostu wygramy. Tego uczyliśmy zawodników. Jednakże wiedzieliśmy dobrze, że wykorzenienie pewnych nawyków i nauka mechanizmów prawidłowego zachowania na boisku wymaga czasu. Skupiliśmy się na budowaniu jakości tej drużyny poprzez właściwą organizację gry. Niestety nikt nie był w stanie tego uczciwie zauważyć, zanalizować. Proszę powiedzieć, czy Stal zrobiła chociaż minimalny postęp w stosunku do tego, co było w jesieni? Moim zdaniem Stal pozostała w tym samym miejscu. Jakie obecnie trener może mieć wnioski. Żadne. A Zarząd, jakie może mieć wnioski. Ja prezentując listę zawodników ze Stali, których – różnie – chciałem wypożyczyć, czy rozwiązać z nimi umowy, jednocześnie nie podawałem – a zresztą nikt o to nawet nie pytał, bo nie miało to już większego sensu – to miałem listę zawodników, którzy by tutaj przyszli. Teraz proszę zwrócić uwagę na zawodników, którzy tutaj przyszli, czy byli wzmocnieniem – ile minut zagrał na boisku Paweł Alancewicz (przyp. red.519 minut/ 7 występów), ile zagrał Saša Kovjenič (360 minut/ 4 występy), ile Mateusz Pawłowicz (660 minut/ 8 występów), przy czym nie mówię o tym w kontekście oceny tego jak oni grali, ale tego ile minut. Czy zrekonstruowano w jakiś sposób skład osobowy, czy stworzono jakąś oś zespołu – NIC. Po prostu nic w tej kwestii nie zrobiono. To niestety uderza w Zarząd, który powinien mieć jakąś myśl, w jakim kierunku pójdziemy. Z tego co wiem, to jest teraz myśl zupełnego przeobrażenia zespołu, że będziemy stawiać na młodych – dlaczego, bo wszyscy stawiają? – a czy mamy odpowiednio wykształconą (pod taką koncepcję) młodzież w sensie przygotowania do gry? Ktoś zaraz mi odpowie, że mamy jej dużo – i że przecież graliśmy w jakiejś lidze. Ja pytam wprost o to, czy mamy młodzież przygotowaną do gry w seniorach. To jest zupełnie co innego, niż rozgrywki młodzieżowe. I tu jest największy błąd. Bo Stal prawdopodobnie znów będzie zaczynała od nowa. Dlaczego straciliśmy te pół roku? Ponieważ ważniejsze było widzi mi się Prezesa i jego Kolegów? Ja mówię w tym kontekście, i nie chcę oceniać zawodników. Bo w gruncie rzeczy chwała im za to, że utrzymali się w lidze. Podsumowując, uważam, że podczas mojego poprzedniego pobytu w Stali, tak właśnie było, że na początku ciężko funkcjonowaliśmy, a później już jako beniaminek w III lidze byliśmy stroną, która w osiemdziesięciu procentach nadawała jej ton, bo remisowaliśmy i przegrywaliśmy tylko z czołowymi zespołami, a jak wiemy dzisiaj, o braku awansu zadecydowały przyczyny „pozasportowe” Do tego dążyliśmy także i tym razem. Ale kto mógł się spodziewać, że tak podejdą do nas nasi umiłowani przywódcy. UWAGA: Wykorzystanie fragmentów, części lub całości materiału w celach komercyjnych zabronione.
Posted on: Mon, 24 Jun 2013 14:43:10 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015