III Księżna Yorku W 1920 roku Bertie poznał lady Bowes – - TopicsExpress



          

III Księżna Yorku W 1920 roku Bertie poznał lady Bowes – Lyon. Podczas przyjęcia u lady Farquhar, która była przyjaciółką królowej Marii. Był tam z siostrą Mary i bratem Henry’m. Filigranowa arystokratka, z rodu, który mógł się poszczycić wspaniałym pochodzeniem od Robert Bruce króla Szkotów, urodziła się w 1900 roku. Miała dziewiętnaście lat w chwili, gdy wypatrzył ją na owym przyjęciu mój kuzyn. Ród Bowes – Lyon zajmował zamek Glamis w Szkocji, miejsce związane z mrocznymi historiami. Nie czas na ich opowiadanie. Ojciec Elżbiety, Klaudiusz Jerzy, earl Strathmore i Kinghorne czerpał swoje bogactwo z kopalni oraz hut. - Kiedy się pan zorientował, że książę jest zadłużony? - Nie od razu i nawet przez kilka miesięcy nie wiedziałem o istnieniu lady Bowes – Lyon. Wakacje roku 1920 na zamku w Balmoral były lepsze od poprzednich. Ojciec czuł się wyśmienicie, jego choroba nie dawała osobie znać, chociaż doktor Howitt zawsze był pod ręką. Król Jerzy umiał docenić, tak samo, jak surowo karcić. Pewnego razu odparł przy stole, że pod wpływem swego drugiego syna, w ciągu tygodnia pobyty na zamku, zachowuje się, jak przystało na angielskiego dżentelmena. Mama była ze mnie zadowolona, ale nie zmieniło to naszych wzajemnych relacji. Król natomiast nie był zadowolony z tego, co ja oraz Bertie robiliśmy dnia następnego. Graliśmy na rowerach w polo po wypielęgnowanym trawniku. Nasze zachowanie doprowadziło go do szału. Dzięki królowej Marii, nie wyszedł z zamku i nie urządził nam z tego powodu awantury, miał okazję zrobić to później. Wśród gości obecnych tam wtedy, była również Elżbieta Bowes – Lyon wraz z rodzicami. Ja ich nie zauważyłem wśród osób z arystokracji bawiących wówczas w Balmoral. Za to Elżbieta obserwowała nas w towarzystwie Mabell lady Airlie, przyjaciółki królowej. Rozmawiały o mnie i Bertie’m. Lady Airlie wypytała ją, jak ocenia mego kuzyna. Odparła jej, że jest uroczy, bardzo szarmancki, o mnie w rozmowie z lady Airlie powiedziała jedynie: „Postrzelony chłopak”. Tak naprawdę wpatrywała się nie w Bertiego, a w Dawida, otoczonego jak zwykle wianuszkiem młodych arystokratek z okolicy. Elżbieta nie traciła nadziei, na zdobycie jego serca. Dawid parę razy rzucił na nią oko, potem zajął się rozmową z innymi paniami. Spadłem w pewnym momencie z roweru wprost na błoto. Poprzedniego dni padało cały dzień i całą noc. Bertie wybuch śmiechem. - No i co Mości Książę Hafford! Podajesz się?! – spytał. - Nigdy Bertie! – krzyknąłem i zerwałem się na równe nogi. Wskoczyłem na rower, dalej kontynuowaliśmy grę. Po tej grze obydwaj byliśmy umorusani błotem, bo Bertie’mu też zdarzyło się spaść z roweru. Przy brawach zebranych gości, musiałem przyznać wygraną memu kuzynowi. Potem podszedł do Bertie’go lokaj króla i na ucho przekazał mu informacje o tym, że mamy obydwaj się stawić w jego gabinecie. Kiedy tam przyszliśmy, stryj siedział za biurkiem przeglądając przez lupę swoje słynne klasery ze znaczkami. Lokaj zapowiedział nas, a on odłożył lupę i spojrzał na nas surowo. Staliśmy tam wyprostowani, jak żołnierze przed swym przełożonym. - Niewiarygodnie! Jak wy wyglądacie! – krzyknął na nas. - Ojcze my tylko …. – próbował Bertie usprawiedliwić nas obydwu. Lecz król przerwał mu, wpadając w gniew. - Bertie zamilcz! Nie masz prawa głosu! On swemu ojcu nic już nie powiedział. Ja próbowałem nas obydwu wziąć w obronę. - To moja wina stryju. Ja namówiłem Bertie’go do gry w polo na rowerach. - Dobrze, że bierzesz na siebie odpowiedzialność, za ten wybryk. Zresztą wiedziałem, że to ty. To musiałeś być ty! Nagle niczym anioł, by nas zbawić zjawiła się księżna Wiktoria, „Toria”, rodzona siostra króla, a także kuzynka mego ojca. Piękna kobieta, której los pogardził męża oraz rodziny. Kochał się w niej, co prawda car Mikołaj II, ale moja prababka nie chciała aby jej wnuczka poślubiła przyszłego samodzierżawcy Rosji. Poślubił inną jej wnuczkę, księżniczkę Alix, o czym już mówiłem przedtem. Nie ważne. Co do pojawienia się ciotki Wiktorii, słyszała już na korytarzu krzyki swego brata. Otworzyła drzwi i weszła pewnym krokiem do jego gabinetuu. - Co to za krzyki ty Stary Ośle?! – odparła z uśmiechem. Król zaniemówił, czuł przed siostrą respekt i mogliśmy ze spokojem opuścić gabinet, śmiejąc się zaistniałej sytuacji. Po naszym wyjściu, księżna Wiktoria sama udzieliła nagany swemu bratu. Już później nie wrócił do sprawy naszej gry na rowerach. Kiedy Bertie i ja leżeliśmy w swoich łóżkach nie mogliśmy spać. On zwrócił się do mnie. - Naprawdę mnie uważasz za swego idola? Za wzorzec do naśladowania? - Owszem tak. - Czemu chcesz się ze mną zaprzyjaźnić? Z litości? - Nie Bertie, nie z litości. - To na boga czemu ja? - Nie daj sobie wmówić, że jesteś kimś gorszym od Dawida. - Nie śmiej mnie do niego porównywać! - Bertie czemu się na mnie złościsz? - Bo nie wierzę, że mówisz mi prawdę. - To czemu wierzysz memu ojcu? Mnie natomiast nie? - Próbuje Malcolm. Poza tym twój ojciec jest bardziej taktowny niż ty. Dotąd miałem tylko moich braci oraz siostrę. Ty jesteś pierwszy, który chcesz ze mną się zaprzyjaźnić. Chociaż nie wiem czemu to robisz. - Bo cię lubię, za to jaki jesteś. Masz prawy charakter, jesteś obowiązkowy wobec rodziny oraz kraju. To nie są cechy Dawida. - Nie śmiej obrażać mego brat. On będzie w przyszłości królem. Dobranoc Malcolm! I więcej nie mów takich rzeczy o Dawidzie. Przynajmniej nie przy mnie. Od początku nie taiłem, że dla mnie Dawid na króla nie pasował. Nigdy jednak nie śmiałem sugerować, że tron obejmie Bertie. Co do niego oraz lady Elżbiety, to Ella właśnie zauważyła pierwsze oznaki jego zauroczenia nią. Kiedy weszła do jego pokoju, by zabrać mój płaszcz, nie mogłem uwierzyć w to, co ujrzała. Bertie stał przy lustrze i grzebieniem czesał swoje włosy. Nienagnanie ubrany w smoking akurat poprawiał swoją muchę, otrzymał właśnie zaproszenie do zamku Glamis. - Witam panno McCornic. Jak się pani miewa dzisiaj? – spytał ją. - Dziękuję sir. Dobrze. - Dla kogo ten płaszcz? - Dla panicza Malcolma, sir. Z lordem Leopoldem, panienką Wiktorią oraz paniczem Aleksandrem wybierają się na spacer. - Przecież strasznie pada. A zdrowie Leopolda? – spytał Bertie. Był bardzo zatroskany o mego ojca. - Mają parasolki. Poza tym, aż tak nie pada. To będzie krótki spacer sir. Ella opowiedziała mi tę historię wiele lat później. Po balu na zamku Glamis, nie był sam pewien czy ona na niego zwróci uwagę, chodź on tego bardzo pragnął. Bertie na początku 1921 roku był już zadurzony poważnie w Elżbiecie. Ona jednak raz po raz odrzucała jego zaręczyny. Nie mniej był miły dla mnie, mimo tych niepowodzeń, podczas następnych wakacji w Balmoral, zwłaszcza po, tym jak ojciec źle się poczuł. Zawieziono go szybko do Londynu, a ja z rodzeństwem zostałem w szkockiej posiadłość Windsorów. Okazało się, że odezwały się u niego nerki. Ojciec był leczony bezinwazyjnie, operacji nie wchodziła w rachubę dla niego, jako chorego na hemofilię oznaczała śmierć przez wykrwawienie z rany operacyjnej. Babcia wraz z matką były bardzo zaniepokojone jego stanem. Natomiast Bertie z Dawidem czynili cuda, by nas zabawić i odciągnąć od najgorszych myśli. Chodź moim kuzyni robili, co mogli, a Henryk z Jerzym ich młodsi bracia, również, to ja myślami byłem w dalekim Londynie, przy moim ojcu. Nawet król oraz królowa nie czynili najmniejszych uwag pod moim adresem, bo wiedzieli, że nie mam zbytniej ochoty do złego zachowania. Ojciec w końcu poczuł się lepiej. Wszystkim kamień spadł z serca. Doktor Howitt nie krył, że takie życie jest właściwie umieraniem na raty. Babcia nie chciała go słuchać. Pisała z radością do Madrytu, do ciotki Eny, że on wyzdrowiał i czuje się lepiej. Jak się okazało nie na długo. Pamiętam te ostatnie Boże Narodzenie z nim. Leżał tu w salonie na sofie pod ciepłym koczem, ubrany w piżamie i szlafrok. Śpiewaliśmy kolędy, zawsze to robiliśmy. W pewnym momencie zwrócił się do mnie tymi słowami. - Malcolm to mogą być moje ostatnie święta. - Nie mów tak – zareagowałem, tak jak każde pewnie dziecko, gdy miało śmiertelnie chorego rodzica. - Medycyna nie zdziała cudów. Żyje od wypadku do wypadku. - Będziesz ……….!! – krzyknąłem. On mi przerwał. - Nie Malcolm, nie będę żył. Nie złość się, to nic nie da. Moje życie, to nie jest normalne życie. Doktor Howitt ma rację mówiąc mojej matce, że umieranie na raty. Ona nie chcę się pogodzić z tym, tak jak ty. Rozumiem ciebie. Swoją matkę również. Jednak jesteś już duży. Potraktuj tę prośbę jako mój ustny testament. Nie zapobiegłem wielu nieszczęściom w tej rodzinie. Bóg mi świadkiem, że nie winię twoje matki, za to zło. Postępowała często egoistycznie, względem was i mnie. Nie kieruj się nigdy w stosunku do niej chęcią zemsty. Jeśli pozna kogoś, kto ją naprawdę pokocha z wzajemnością, nie stój ty, Wiktoria czy Alex na drodze do tego szczęścia. Pozwólcie jej na to. Obiecujesz mi Malcolm? - Tak. Obiecuje. Chodź nie wiem, kto by ją chciał. Może lord McMillan? - Jego żona jeszcze żyje – odparł z rozbawieniem ojciec, dodając – Nie bądź zbyt okrutny dla niej. Kiedy umrę jestem niemal pewna, że nasza rodzina nie przepuści okazji, by jej dopiec. Musisz, jako nowy książę Hafford zadbać o nią i obronić przed babcią. Będzie twoim oraz Wiktorii i Aleksandra jedynym żyjącym rodzicem. Dajcie jej szanse. Widziałem w oczach błaganie o litość dla niej, jak nigdy nikt nie miał dla niej miłosierdzia, on zrobił inaczej, wybaczył jej już dawno, chodź najwięcej złego wyrządziła mu właśnie ona. Potem przeszedł do tematu moich relacji z Bertie’m. - Co, do Bertie’go. Pamiętaj byś go wspierał. Będzie go kiedyś potrzebował. Nie sądzę by Dawid był dobrym królem. Nie jest i nie będzie tak rozsądny, tak oddany sprawą tego kraju jak Bertie. Nie mniej nie wolno ci wygłaszać publicznie takich opinii. Zawszę bądź lojalny stryjowi Jerzemu. Może książę Walii raczy się zmienić do czasu, gdy zostanie królem. Słowa ojca były dość śmiałem, ale nie bez powodu tak mówił. Bertie był od czerwca 1920 roku z woli swego ojca, księciem Yorku. Stał się przez to prezesem jednej z fundacji charytatywnych. Zaczął tez wypełniać obowiązki publiczne, między innymi odwiedzając kopalnie, fabryki oraz stacje rozrządowe, interesując się żywo sprawami robotników zarówno w pracy, jaki poza nią. Dało mu to przydomek „Majster” lub „książę Przemysłu”. Stworzył obóz, moglibyśmy dzisiaj powiedzieć integracyjny, bo uczestniczyli w nim dzieci z różnych środowisk brytyjskiego społeczeństwa. Ostatni taki obóz odbył się tuż przed wybuchem II wojny światowej. Wziąłem z Alexem udział w nim trzy razy, pierwszy raz w 1924 roku, na wyraźne życzenie Bertie’go. Zawarliśmy tam przyjaźnie z chłopcami pochodzącymi z różnych domów. Co przy mojej bezpośredniości nie było rzeczą trudną. Potem moich bliskich oburzało, że oni zawsze zwracali się do mnie i mojego młodszego brata po imieniu. Powinno zawsze zwracać się do mnie per Wasza Wysokość lub sir, jako członka rodziny królewskiej. Jednak kontynuując wątek mego ojca. Imponowało mu w jaki sposób mój kuzyn wypełnia swoje państwowe, publiczne obowiązki w odróżnieniu od innego mego kuzyna, księcia Walii, który je coraz bardziej lekceważył. On już od dawna wiedział, że Bertie bardziej się nadaje na monarchę niż jego starszy brat. Zdawał sobie sprawę też, jak on tego nie pragnie. Jąkający się, choleryk, brzydkie kaczątko dynastii Windsorów, królem Wielkiej Brytanii. To wtedy na początku lat dwudziestych minionego wieku było rzeczą niewyobrażalną, by on mógł zastąpić popularnego brata. Minęły święta przyszedł nowy rok 1922. Wydawało się nam wszystkim, że kryzys z ojcem był zażegnany. Zdążyłem zapomnieć o rozmowie z nim. Żył z tą chorobą tyle lat, a jednak zawsze udawało mu się wyjść obronną ręką. Jak każde dziecko chciałem myśleć o czymś dobrym, nie o czymś złym. To zrozumiała reakcja obronna wszystkich tych, nie pogodzonych z grożącą śmiercią najbliższej im osobie. Nie mogłem pamiętać mego innego kuzyna, który żył z tą chorobą, carewicza Aleksego Romanowa, którego los znany jest wszystkim. Wtedy Sara spojrzała na stolik, na którym znajdowało się dużo zdjęć, w tym carewicza Aleksego. Przypomniawszy sobie, że nieszczęsny młody następca tronu Rosji, był także kuzynem księcia, zrozumiała, że on sam mógłby być obciążony tą chorobą. Nawet chciała o to go spytać. Nie mniej to nie był temat wywiadu, więc nawet nie próbowała, bojąc się tego, że go urazi. Słuchała go dalej. 28 lutego odbył się ślub księżniczki Marii w Westminster Abbey z Henry’m wicehrabią Lascelles. Było on weteranem wojennym, także zamożnym dziecińcem earla Harewood. Jedyna córka króla Jerzego V, nie mogła lepiej trafić. - Nie mogła lepiej trafić? Sir ironizuje. Ten mężczyzna był starszy o piętnaście lat od niej. - Tak pani Johns, owszem był. Nie był za to ani przystojny, ani nawet miły. To, co łączyło go z moją kuzynką, miało charakter powierzchowny, miłość do koni i wyścigów. Nie mniej przypadł do gustu całej rodzinie. Ojciec czuł się w miarę dobrze. Ubrany w mundur walijskiego gwardzisty sprawiał wrażenie nieobecnego. Matka pięknie przystrojona w jasnoniebieską sukienkę, na szyi mając perłowy naszyjnik, prezent od ojca, była blada jak kreda. Bała się o niego i zerkała raz po raz na jego twarz. Bertie w tym samym czasie cierpiał uczuciowe katusze. Ja nie miałem o tym pojęcia. Nawet nie wiedziałem, że wśród druhen była lady Elżbieta. On cały czas w nią się wpatrywał. Nie przestawał on o niej myśleć i o nią się starać. Nawet podczas wspaniałego wesela Marii, które odbyło się w pałacu Buckingham, rozmawiał z lady Bowes – Lyon. Unikała jakichkolwiek zobowiązujących względem niego obietnic. W końcu usiadł na krześle przybity brakiem rezultatów w staraniach o jej rękę, zauważyłem to i podszedłem do niego, pytając – Bertie co ci jest? On mi na to z pełnym wyrzutem w głosie – Co cię to obchodzi? Kim jesteś, by mnie o to py…pyta…ć?! - Jestem Bertie twoim kuzynem. Potem bez zająknięcia udzielił mi reprymendy – Owszem jesteś. Jednym z moich kuzynów. Masz tak samo ich wielu, jaki ja sam. Zachowajmy zdrowy dystans w naszych wzajemnych relacjach, zwłaszcza, że pozwalasz sobie za wiele w stosunku do mnie. Po tym, co usłyszałem od niego, odszedłem nie chcąc już kontynuować rozmowy z nim. Znałem charakter Bertie’go. Czułem się z tym źle, cholernie źle. Nie wiedziałem w czym popełniłem nietakt w stosunku do niego. Cały rok spędził na zabiegach o rękę lady Elżbiety. Gdziekolwiek ona się pojawiła, czy było to Londyn, Ascot czy Henley był tam też i on. Starania o przełamanie jej niechęci do wizji małżeństwa z nim, nie przyniosły spodziewanego rezultatu. Mimo tego, jak bardzo był zajęty swoimi obowiązkami i walką o piękną lady ze Szkocji, potrafił mnie wesprzeć w najtrudniejszym momencie. Nie miał pojęcia, że przyszła już pora na mego ojca. Przekleństwo królowej Wiktorii, upomniało się o niego, po tych latach jego walki z chorobą. Dostał zapalenia wyrostka robaczkowego. Nikt już nie umierał na to, ale w jego przypadku było inaczej. Pamiętam jak bezradny doktor Howitt stał nad łóżkiem ojca. Wiedział o tym, że operacja w innym wypadku była wybawieniem, ale znowu nie wchodził to w rachubę. - Śmierć przyszła po naszego ojca – te słowa skierowałem do Elli, która próbowała mnie pocieszyć. W końcu pogodziłem się z tym faktem już dawno. Sam się do dziś podziwiam, jak mężnie przeszedłem tamte straszne chwile. Zaropiały wyrostek pękł i dla ojca nie było już ratunku. Skutkiem pękniętego wyrostka był wzrost temperatury, co oznaczało zapalenie otrzewnej. Mama wraz z doktorem Howittem postanowili, że przewieziony zostanie do jednego z londyńskich szpitali. Przeprowadzono jednak operacje odbarczającą, żeby przynajmniej odciągnąć ropę i ulżyć mu w jego cierpieniach. W ponurą noc 22 kwietnia 1922 roku zawieźli go do pałacu Kensington, gdzie urodziły się królowa Wiktoria ponad sto lat wcześniej. Tam powoli uchodziło z niego życie, w końcu umarł. Miał prawie trzydzieści trzy lata. Przy jego łóżku stali: mama, ciotka Ena, królowa Aleksandra, babcia i jego ciotki Helena oraz Luiza, Bertie również, obecna była tam też lady Elżbieta. Stryj Aleksander pojawił się, jako ostatni. Bertie’go, który czuwał w pałacu siedząc na fotelu i drzemiąc, zerwał na równe nogi płacz mojej matki. Był to płacz histeryczny, matka wiła się niemalże przy łóżku ojca. Doktor Howitt odciągnął ją, a potem wyprowadził z pokoju, do póki się nie uspokoi. Czas ten pozwolił babci pożegnać się ze swoim synem. Mnie i mego rodzeństwa nie było przy tym, nie chciano byśmy doznali wstrząsu. Ponoć on na łożu śmierci wyglądał strasznie. Babcia wyszła przybita z pokoju, gdzie leżał martwy już ojciec, a za nią ciotka Ena cała we łzach. Babcia podeszła do Bertie’go, który był w pokoju obok i powiedziała mu – Bertie on umarł, umarł na moich oczach. Straciłam syna, kolejnego syna. Został mi mój Alex, jedyny syn. Nie wie pani jak bardzo, to podłamało babcie. Straciła pierwszego syna Maurycego podczas bitwy pod Ypres w Belgii, dnia 27 października 1914 roku. Ranny zmarł wykrwawiając się z upływy krwi, zanim ktokolwiek dostarczył do lazaretu. Też był hemofilikiem. Teraz przyszła kolej na mego ojca. Jedynego syna, jaki jej został przy życiu to stryj Aleksander, posiadający tytułujący markiza Carlsbrook. On był zdrowy od urodzenia. Przystojny, wysportowany, inteligentny, mądry, stał się głową naszej rodziny i naszym z mocy prawa opiekunem. Zaraz szybko zajął się organizacją jej dnia powszedniego. W pierw pomyślał o mnie i moim rodzeństwie. - Ktoś z nas musi poinformować dzieci Leopolda o jego zgonie – odparł stryj Aleksander. - Kto to zrobi? – spytała ciotka Helena. - Właśnie, kto przekaże im tą straszną wiadomość? Zapadła cisza, nawet kuzyn mego ojca, stryj Ludwik, który przybył tu z żoną lady Edwina niedługo po tym, jak ojciec dokonał żywota, nie podjął się tego, nie dlatego, że nie chciał. Za słabo mnie znał i nie wiedział, jak zareaguje ja, Wiktoria czy Aleksander na tą wiadomość. - Ja to zrobię – odparł nagle Bertie przerywając ciszę. - Ty Bertie? – spytał go babcia, zdumiona odwagą mego kuzyna, który raczej nie starał się zabierać głosu niepytany. Stryj Aleksander odparł – Zatem Bertie przekaże moim bratankom oraz bratanicy tą wiadomość. Chodź podjąłeś się mój drogi nie łatwej misji. Z moim kuzynem udał się także stryj Ludwik z ciotką Edwiną i niespodziewanie swoje towarzystwo zaproponowała lady Elżbieta, co zrobiło wrażenie na Bertie’m. Oni w czwórkę udali się do Hafford Palace. Zastając tam Scocrada oraz Ellę, którzy przebywali akurat na dole. To właśnie Ella ich powitała. - Rozumiem, że nie ma sir dobrych wieści dla dzieci? Lord Leopold nie przeżył tej nocy? Bertie odparł – Niestety panno McCornic, nie mam dla moich kuzynów zbyt dobrych wiadomości. Leopold cierpiał katusze, straszne katusze i nikt mu nie był wstanie udzielić pomocy. Ella naglę wybuchła płaczem, nie mogła znieść fakty, że już go nie ma. - Przepraszam sir, ale lord Leopold był wspaniałym i dobrym człowiekiem. Całe życie cierpiał, nigdy się nie uskarżając na nic. Ponieśliśmy my, ja oraz cała służba, wielką stratę tu taj w Hafford Palace. - Gdzie są dzieci panno McCornic? – spytała ciotka Edwina. - Wiktoria i Aleksander są w swoich pokojach. - A Malcolm? – wtrącił Bertie. - Jest w bibliotece z panem Scocardem. Mają akurat lekcje. Potem Bertie udał się do biblioteki. Kiedy go zobaczyłem, już wiedziałem, że nie ma już go z nami. Na wyraźne życzenie Bertie’go, Scocard zostawił nas samych. - Jego już nie ma Bertie? – spytałem. - Zmarł dziś w nocy. - Cierpiał bardzo? - Chciałbym skłamać, mówiąc, że nie. Ale niestety bardzo cierpiał umierając. - Jak przyjęło to pana rodzeństwo? – spytała Sara. - Wiktoria się rozpłakała, Alex zrobił się purpurowy, ale nie płakał. Cała nasza trójka doświadczona tym nieszczęściem, była bardziej oddana sobie niż przedtem. O pogrzebie ojca nie wspomnę, była to koszmarna ceremonia. Matka ledwie trzymała się na nogach, podtrzymywał ją jej kuzyn, lord Campertie, którego przyrodnią siostrą była żona Adama lorda McMillana. Zresztą byli oni także na pogrzebie. - To już jakaś telenowela – wypsnęło się Sarze. Książę na te słowa wybuchł śmiechem wraz ze swoim wnukiem. Sara czuła się głupio zaistniałą sytuacją. - Przepraszam sir, nie powinnam tego mówić – odparła. - Czemu? - Szczerze. Takie sprawy nie interesują moich słuchaczy. To nie serial „Moda na sukces”. - Tu mnie pani Johns uraziła. Przyrównuje moje życie do tej amerykańskiej serialowej szmiry. - Przepraszam sir. Ten wywiad zmienia się za chwilę w katastrofę, jeśli będziemy odbiegać od tematu. - Oczywiście to była żenująca sytuacja. Ma pani rację. A nasz wywiad nie jest katastrofą. Jest pani niesprawiedliwa względem siebie. Jako profesjonalistka wytnie pani te wątki z nagrania, które nie tyczą się mego kuzyna. Wróćmy zatem do Bertie’go. On i lady Elżbieta byli również obecni na pogrzebie. Czuli się nie zręcznie obecnością lorda i lady McMillana. Oni przeżywali wtedy kryzys w małżeństwie. Wszystkim o tym było wiadomo. Nie chciałem już do tego wracać, ale chyba mi się nie uda. Nikt poza naszą rodziną, królem oraz królową nie wiedzieli, że mama miała z nim sekretny romans. Wyszłoby jak cyniczna była ona oraz jej ojciec. Dziadek mimo, że był parem Anglii, nie był aż takim dżentelmenem, za jakiego chciał uchodzić. - Co pan ma na myśli, sir? - Tydzień przed ślubem moich rodziców, mój dziadek przyłapał moją matkę w łóżku z młodym lordem McMillanem. Nie wiem, jaką miał mój dziadek minę wtedy, ale wyciągną strzelbę z gabloty i grożąc mu, kazał opuścić pałac. On oświadczył mu, że kocha matkę i tak z niej nie zrezygnuje. Ona zastraszona przyrzekła mu, że nigdy nie odnowi z nim znajomości. Ponoć chcieli się pożegnać, a skończyli w łóżku. Zatem moja matka stanęła przed ołtarzem u boku mego ojca nie tak niewinna, jak sądzili wszyscy zebrani w kaplicy świętego Jerzego. Mama jednak nie dotrzymała obietnicy, zaczęła się z nim spotykać niedługo po tym, jak urodził się Alex. W tajemnicy przed dziadkiem oraz ojcem. W końcu urodziła prawnuki królowej Wiktorii, na tym jej najbardziej zależało. Nic ją z moim ojcem nie łączyło, więc rozpoczęła romans ze swoim przyjacielem z dzieciństwa. Lord McMillan związał się z Tess lady Campertie, której przyrodni brat Henryk był kuzynem mojej matki. Dzięki temu mógł być bliżej niej. Ułatwiało im to potajemne spotkania, ale po tym, jak ojciec powiedział matce, że wie o jej romansie musiała przerwać to. Lady Tess nigdy nie przestała obwiniać ją o rozpad małżeństwa. Szukając okazji do jej upokorzenia, wykorzystała pogrzeb mego ojca, zjawiając się tam ze swoim mężem. - To okropne. - Tak istotnie pani Johns. Matka uważała, że zrobiła błąd sypiając ze swoją miłością z dzieciństwa, tuż przed ślubem z moim ojcem. Pragnęła tego samego, co dziadek, prestiżu, wejścia do najbliższego kręgu rodziny królewskiej. Wejście do rodu McMillanów, chodź zamożnego, to niezbyt liczącego się na firmamencie angielskiej arystokracji nic im obydwu nie dawało. Dziadka ogarnęło szczęście z racji moich narodzin, zwłaszcza, że zbiegiem lat fizycznie przypominałem ojca, nie było wątpliwości, że jego pierworodny wnuk jest prawnukiem królowej Wiktorii. Matka w jego oczach oczyściła się ostatecznie, gdy dała mu jeszcze dwoje wnucząt. Ja oczywiście o tym dowiadywałem się po latach, czasami i od samego Bertie’go, który słynną z dyskrecji, ale gdy chodziło o mnie nie chciał nic ukrywać przede mną. Śmierć ojca był momentem przełomowym w moim życiu, nie tylko dla tego, że straciłem jednego z rodziców, ale także, że stawałem się z woli mego dziadka zmarłego jeszcze w czasie I wojny światowej, księciem Hafford. Posiadaczem ziemskim zarówno tu w kraju, jak poza nim, w Indiach czy RPA. Dziadek w testamencie pominął matkę i na zarządcę jego majątku wyznaczył ojca. On zaś wyznaczył swego brata na wypadek własnego zgonu. Bez otwarcia testamentu było wiadomo, że tak się stanie. Matka bała się, że zostanie bez grosza przy duszy. Zwłaszcza, że teraz moją babkę nic nie powstrzymywało przed aktem zemsty na na niej. Babcia była jednak taktowna i czekała, aż zostanie odczytany. Nastąpiło to tydzień po pogrzebie ojca. Treść testamentu zaskoczył wszystkich. Oczywiście pieczę nad moim majątkiem oddane zostały w ręce stryja Aleksandra dopóty ja nie skończę osiemnastu lat, natomiast, co było zaskoczeniem, moja matka mogła dalej mieszkać w Hafford Palace, poza tym miała otrzymywać pensję 200 tysięcy £ rocznie. Babcia nie mogła wyobrazić sobie, że matka zostanie tu, otrzymując jeszcze do tego pensją w wysokości 200 tysięcy funtów. Sześć stron trzeciego rozdziału.
Posted on: Tue, 15 Oct 2013 12:17:19 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015