Motto: „Precz z Polską” – wołają – „niech żyje - TopicsExpress



          

Motto: „Precz z Polską” – wołają – „niech żyje ludzkość”! Jak gdyby życie ludzkości ze śmierci narodów powstać mogło!... (Słowa Ignacego Jana Paderewskiego z przemówienia w stulecie urodzin Fryderyka Chopina, 1910 r., Lwów) (...) Świadomość narodowa się wzmogła. Sto piętnaście lat temu, jak państwo polskie rozebrano. No i cóż z tego? Czy naród polski przestał istnieć? W dniach od 15. do 17. lipca r. b. cały świat przekonał się, że nie przestał istnieć, że tworzy jedność niepodzielną, silniejszą może nawet, aniżeli dawniej. Cierpienie zespoliło nas wszystkich jeszcze silniej. Przekonał się teraz cały świat, że Polacy to nie jakieś tam sobie plemionko mieszkające w różnych państwach, ale że to naród wielki. Naród taki można sztucznie porozdzielać, ale jego jedności rozbić nie można. Jedność ta bowiem zasadza się na wspólnych wielkich dziejowych tradycyach. Gdybyśmy nic więcej nie mieli, tylko wspomnienie jednego takiego zwycięstwa jak Grunwald, to już toby wystarczyło, aby nas utrzymać w jedności. Dobrze się więc stało, żeśmy to sobie przypomnieli, żerny się we wspomnieniu Grunwaldu ponownie zbratali, żeśmy się wzajemnie pokrzepili i otuchy sobie dodali do dalszych walk, trudów a może i cierpień. Takie powszechne serc pokrzepienie było nam potrzebne. Przeświadczenie, że zastępy narodowo uświadomionych nie tylko się nie przerzedziły, ale przeciwnie znacznie się pomnożyły, napawa nas wiarą w przyszłość. Nie, naród takiem żyjący życiem, naród umiejący w taki sposób czcić swoją wielką przeszłość, naród taki zginąć nie może. On do czasu przetrwa wszelkie burze i przeciwności, aż nareszcie zaświta jutrzenka zbawienia. W Krakowie 1910 r. Nakładem i czcionkami Drukarni „Prawdy” pod Zarządem Józefa Jondry Komentarz z cytatami Przytoczony powyżej fragment tekstu pochodzi z okolicznościowej broszury „Pomnik króla Jagiełły” wydanej w 1910 r. z okazji odsłonięcia tego pomnika w Krakowie w ramach obchodów 500-lecia Bitwy pod Grunwaldem. Broszurę tę ofiarował mi latem 2010 r., niedługo przed swoją śmiercią - Leszek Dziedzic, mój Przyjaciel, wspaniały Człowiek, znakomity artysta-fotografik oraz wielki miłośnik historii i zabytków Krakowa, od którego wiele się nauczyłem. Na pomysł zamieszczenia tekstu tego pamiątkowego wydawnictwa naprowadziły mnie utrwalone w książkach Czas zatrzymany wspomnienia kilku osób, które pojawiły się w historii lokalnej; Jana Kotyzy, Jana Gajocha, Franciszka Twaroga i in. Z zapisków Kazimiery z Gajochów Witaszkowej wynika, że: „W 1910 r. ojciec z liczną grupą chłopów pleszowskich i najstarszymi synami brał udział w odsłonięciu Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie…”. Należy sądzić, że podobne zachowanie miało miejsce także gdzie indziej, i że w świętowaniu rocznicy wiktorii grunwaldzkiej brali gremialnie udział mieszkańcy innych podkrakowskich wsi, tym bardziej, że ówczesny sprawozdawca pisząc relację z tamtej imprezy dobitnie zaznaczył: „Szczególnie dopisało nasze dzielne kochane włościaństwo. Gdy się patrzało na te zwarte szeregi włościan w barwnych sukmanach, jadących na koniach lub maszerujących pieszo, to aż serce rosło. Każdy na taki widok musiał sobie powiedzieć; nie zginęła Polska i nie zginie, skoro jej teraz tylu dzielnych przybyło synów. Marzenie naszego wielkiego bohatera i wodza Tadeusza Kościuszki spełniło się, lud polski stanął na wyłomie i w pracy za Ojczyznę w pierwsze wysunął się szeregi.” Jedni byli naocznymi świadkami tamtego wiekopomnego wydarzenia, inni zaś nawet po latach słyszeli o nim od swoich ojców, krewnych, znajomych i nauczycieli. Echa uroczystości grunwaldzkich przetrwały długo, rację zatem miał redaktor broszury, który w 1910 r. tak pisał: „Otóż mamy nadzieję, że pomnik króla Jagiełły będzie jednym z tych czynników, mogących działać stale i skutecznie na silniejsze uczuć patryotycznych rozbudzanie. Szczególnie młodzież nasza, stojąc przed pomnikiem, rozpamiętując jego znaczenie, oby nauczyła się odczuwać jak mówi Mickiewicz: „Dawne serca bicie i dawną wielkość duszy”. Oby dzisiejsi młodzi, zrodzeni w czasach ucisku i niedoli, stojąc przed pomnikiem, „choć chwilę jedną tak górnie przeżyli, jak tamci żyli niegdyś całe życie”. Dla tzw. głębszej refleksji warto przypomnieć ważkie słowa przemówienia fundatora pomnika i jednego z największych duchów przewodnich narodu polskiego – Ignacego Jana Paderewskiego (1860-1941), patrioty, pianisty, kompozytora, polityka, późniejszego premiera Polski i działacza niepodległościowego – jakie wygłosił w dniu 15 lipca.1910 roku podczas obchodów 500 rocznicy zwycięstwa pod Grunwaldem: „Dzieło na które patrzymy nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka Ojczyzny nie tylko w tej minionej wielkości, lecz i jej jasnej przyszłości. Zrodziła je miłość i wdzięczność dla tych przodków naszych, co nie po łup, nie po zdobycz szli na walki pole, ale w obronie dobrej, słusznej sprawy zwycięskiego dobyli oręża. Twórca pomnika i wszyscy, co mu przy pracy byli pomocni, składają hołd dziękczynny świętej praojców pamięci, składają go na ołtarzu Ojczyzny jako votum pobożne, błagając te wysokie świetlane duchy, od wieków już z Bogiem złączone, by wszystkie dzieci tej ziemi natchnęły miłością i zgodą, by rozszerzyły serca nasze, by wyprosiły dla nas i wiary moc i nadziei pogodę, rozwagę, cierpliwość i dobrą wolę, bez której nie ma ani cnót cichych ani sławnych czynów.” […] Kiedy uważnie przeczytamy w całości tę przemowę Ignacego Jana Paderewskiego, premiera odrodzonej w 1918 roku Polski, pełną słów nadziei, miłości do Ojczyzny, jej historii i do Rodaków, przypominają się jakby dla „przeciwwagi” słowa innego, późniejszego premiera, jakie zamieszczono w tygodniku „Znak” z 1987 roku nr 11-12 str. 190.: […] Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy.[…] Polskość w rzeczy samej jest nieadekwatną do ponurej rzeczywistości projekcją naszych zbiorowych kompleksów. Piękniejsza od Polski, jest ucieczką od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem.[…] Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez historię, jest ona także przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem. Wtedy sądzę — tak po polsku, patetycznie – że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem. Dwa różne teksty, dwie odmienne postawy. Paderewski bez reszty oddany służbie Ojczyzny, dla drugiego losy bohaterskich pokoleń, które oddawały za tę polskość życie, to „wzniosło-ponuro-śmieszny teatr” i „uciążliwe dziedzictwo”. W kontekście trwającej już od wielu lat międzynarodowej nawałnicy szkalowania Polski i wściekłej antypolskiej fobii, słowa te - przy zachowaniu zasad dobrej woli i uczciwości – odbieram ze smutkiem i goryczą; generalnie jako głos rozpaczy i zwątpienia w sens istnienia mojego kraju. One nasuwają szereg pytań: czyżby poziom moralny społeczeństwa w 1910 roku był na takim poziomie o którym moglibyśmy dzisiaj tylko pomarzyć? Co się z nami stało? Czy to my – społeczeństwo, nie potrafimy stworzyć takiej sytuacji aby rządzili nami etyczni politycy mający na względzie jako rację nadrzędną interes Ojczyzny, nie ogarnięci defetyzmem lecz ci którzy autentycznie chcą jej rozwoju i dobra? Ta konstatacja wcale nie jest przejawem bezsilności i pesymizmu lecz przeciwnie; troski i przeświadczenia, iż trzeba wreszcie zdać sobie do głębi sprawę z bolesnych realiów; w jakim czasie, gdzie żyjemy i dokąd to wszystko prowadzi? Niestety, są to pytanie retoryczne. „Polonia delenda est” – było dawniej celem ościennych mocarstw, a jak jest dziś? Instynkt narodowy i wskazanie zagrożeń dla jego bytu emanują także z innego – jakże aktualnego – przemówienia Ignacego Jana Paderewskiego, które wygłosił w 1910 roku we Lwowie w stulecie urodzin Chopina. Warto go przytoczyć: „Zebraliśmy się tutaj dla uczczenia pamięci jednego z największych synów naszej polskiej ziemi. Jak niedawno, w Krakowie, w jasne niezapomniane dni lipcowe składaliśmy hołd dziękczynny wielkim przodkom, co nam zbudowali Ojczyznę, tak dziś w miłosnej ofierze wdzięczność i cześć. A czynimy to nie tylko przez ukochanie przeszłości pamiątek, nie tylko w poczuciu słusznej plemiennej dumy, nie tylko dlatego, że w lechickich piersiach naszych drzemią wciąż jeszcze niewygasłe szczątki zamierzchłych wierzeń, których najpiękniejszą cząstką było, jest i będzie święcenie ojców pamięci, lecz w przeświadczeniu zarazem głębokiem, że z tego uroczystego świata wyjdziemy silniejsi na duchu, pokrzepieni na sercach. A pokrzepienia, otuchy złaknienie jesteśmy bardzo. Grom za gromem uderza w naród znękany, cios spada po ciosie; nie lęku, lecz zgrozy dreszcze całą wstrząsają Ojczyzną. Nowe formy życia, które przyjść musiały, przyjść powinny, obudziły się u nas, śród nocy mar strasznych. Wraz ze zdrowem ziarnem powiało na nas tumanem plewy i pośladu; z jasnym płomieniem wszechludzkiej jakoby sprawiedliwości, przyszły i kłęby ciemnego, kopcącego dymu; z lekkim tchnieniem wolności przybyły i fale trującego powietrza i ciężą nad nami boleśnie. W sercach nieład uczuć, w umysłach pojęć zamęt. Uczą nas szacunku dla obcych, a pogardy dla swoich. Każą nam miłować wszystkich, choćby ludożercę, a nienawidzieć ojców i braci za to, że nie gorzej może, lecz inaczej tylko myślą. Chcą nas wyzuć zupełnie z rasowego instynktu, cały pokoleń dorobek i dobytek oddać na pastwę nieokreślonej przyszłości, a łup chaosowi, którego potworne kształty lada godzina ukazać się mogą ponad tonią czasu. W odwieczną budowę świątyni narodu, której potężne wrogów ramiona zburzyć nie zdołały, biją dziś już młoty bratnią kierowane ręką: dla nowych gmachów pono naszych tylko gruzów potrzeba, jak gdyby owych budowniczych na własną nie stać było cegłę. Nad białoskrzydlnym, niezmazanym, nad najczcigodniejszym Ojczyzny symbolem kraczą kruki i wrony, chichocą obce a złowrogie puszczyki, urągają mu nawet swojskie, zacietrzewione orlęta. „Precz z Polską” – wołają – „niech żyje ludzkość”! Jak gdyby życie ludzkości ze śmierci narodów powstać mogło!... W takich to czasach rozterki i zamętu myśl nasza zwraca się ku przeszłości i trwożna zapytuje: Azaliż wszystko co było, potępienia i pogardy godne? Azaliż wszystko to, co jest, co będzie, lub co być może, warte posłuchu i wiary? Odpowiedź nie trudna. Oto w tej chwili unosi się wśród nas a nad nami jasny duch jednego z tych, co byli. Ileż w nim światła, dzielności a mocy! Ileż w nim wysiłku, pracy, a cierpienia! Toć on znojnym trudem, ciężką, twórczą pracą, a w serdecznym bólu, na chwałę ojczyzny ślad swego zaznaczył istnienia. Toć on bezkrwawym bojem, na niwach pokoju, zapewnił zwycięstwo polskiej myśli. Toć on nie działami w kwiatach ukrytemi, ale działami okrytemi kwieciem najcudniejszem świat cały dobył dla Polski. O wielka święta przeszłości, któraś go wydała, bądź błogosławiona!” Niestety, żyjemy w bardzo chorym świecie i - jak mówi starożytna klątwa - w „ciekawych czasach”, bo z jednej strony po odzyskaniu niepodległości, a równocześnie spada na nas odium i pogarda dla rodaków i narodowego dziedzictwa - chyba po to, abyśmy utracili resztki wiary w siebie, godność i wszelką siłę moralną. Warto zatem przypominać szlachetne słowa i czyny wielkich Polaków, czerpać z nich hart ducha, moc, przykład i uświadomić sobie, że miarą osiągnięć wszelkich cywilizacji i ideologii jest ich stosunek do człowieka. Te, które starają się w sposób nikczemny celowo zasypać pamięć, doprowadzić ludzi do zidiocenia i uśpić ich człowieczeństwo, te, które w zaślepieniu bądź z premedytacją dążą do wynarodowienia i wstydzą się swoich korzeni lekceważąc kulturę - zasługują na pogardę. (...) Adam Gryczyński
Posted on: Tue, 03 Dec 2013 11:21:45 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015