(...) Passi trzymał ją pewnie i jak zawsze, kiedy już - TopicsExpress



          

(...) Passi trzymał ją pewnie i jak zawsze, kiedy już znajdował się w świątyni, kura, nie wiedzieć dlaczego, uspokajała się. Zawsze to go dziwiło, bowiem za każdym razem była to przecież inna kura. Biała, ale inna. Drewniana podłoga świątyni była starannie wyszorowana, że przybrała właściwie jasną barwę. O jej wieku mówiło jedynie skrzypienie, które płynęło spod bosych stóp kapłana. Passi przeszedł przez główny hol świątyni i stanął na wprost ołtarza. Pokłonił się i już miał podejść do wyobrażenia bogini, kiedy usłyszał dochodzące go z zewnątrz jakieś krzyki. Nie oglądał się jeszcze, bo miał nadzieję, że zamieszanie nie wpłynie na ceremonię. Jednak chwilę później do świątyni wpadł jakiś człowiek, podobnie jak passi ubrany w brązową szatę. Zrobił jeden krok naprzód, a następnie wyciągnąwszy ręce w kierunku głównego kapłana, padł na kolana, wołając: O wielki passi! O wielki passi! Nieszczęście! Wielkie nieszczęście! Passi, świadomy tego, że nie zdoła już odprawić rytuału, puścił kurę, która z głośnym gdakaniem uciekała ile sił w nogach do wyjścia. Passi dopiero wtedy odwrócił się w kierunku zawodzącego człowieka. Jego wielkie oczy zdawały się być jeszcze bardziej czarne niż zwykle. Podszedł do człowieka i chwyciwszy go za ramiona, podniósł z kolan. Twarz posłańca nosiła ślady płaczu. Brudne policzki naznaczone były ścieżkami łez, które teraz już wyschły, jednak to tylko dodawało zgrozy całej sytuacji. Passi zdawał sobie sprawę z tego, że przerwanie rytuału mogło nastąpić tylko z bardzo ważnego powodu. Ten musiał być równie istotny, jak poprzedni. Tylko jeden raz, jak do tej pory, nie odbył się rytuał oczyszczenia. Wtedy też do świątyni wpadł człowiek, który powiadomił kapłana o tym, że sąsiedni Quyowie wezwali ich do śmiertelnej rywalizacji. Od tamtej chwili, każdego dnia przygotowywali się na decydujące starcie. Passi poczuł, jak jego serce zaczyna gwałtownie przyspieszać. Ogarnął go strach, że to, czego tak bardzo się obawiali, właśnie nastąpiło. Spojrzał w oczy posłańca i spokojnie zapytał: Co się stało? Quyowie? Nie wiem, o wielki passi! - człowiek zaczął rozpaczać. Był wyższy niż passi i mówiąc do niego sprawiał wrażenie, jakby mu się cały czas kłaniał. A zatem musisz mi to pokazać, tak? Człowiek spojrzał na passiego przerażonym wzrokiem. Przełknął ślinę i przymknął oczy. O wielki passi! - zajęczał. Passi westchnął i wyszedł ze świątyni przed którą stała grupa, podobnych do posłańca ludzi. Wyglądali na bardzo wystraszonych i pełnych pokory. Zatrzymał się przed nimi i zwrócił się do jednego z nich: Prowadź! Po drodze mi wyjaśnisz! (...) helenfrancis.blogspot/2013/09/na-wielkiej-przestrzeni-rozdzia-ii.html
Posted on: Tue, 03 Sep 2013 07:37:41 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015