Wiem, że wyrok w sprawie ks. Grzegorza K. nie jest prawomocny, i że kuria zapewnia, że oskarżenia wydawały się jej niewiarygodne. Tyle, że mnie jako ojca – dwójki chłopców i trzech dziewczynek – takie tlumaczenia w ogóle nie przekonują. Ja chciałbym mieć pewność, że jeśli do mojego (czy jakiegokolwiek innego) biskupa przyjdzie psycholog z takim doniesieniem, albo zgłoszą się rodzice poszkodowanego chłopca, to on – natychmiast zawiesi księdza i zabroni mu pracy z dziećmi i młodzieżą. A potem będzie dochodził prawdy i sprawiedliwości. Dobro dzieci i zaufanie rodziców jest bowiem – w takim przypadku – istotniejsze niż dobre imię księdza (...) Jeśli takich działań biskup czy kuria (nie rozstrzygam zakresu odpowiedzialności) nie podejmuje, jeśli nie odwołuje księdza z funkcji nawet po wyroku (co mnie obchodzi, że on nie jest prawomocny, ja chcę, by moje dzieci były bezpieczne), i dopiero interwencja telewizji skłania do podjęcia jakichkolwiek działań, to oznacza to lekceważenie dobra dzieci i zaufania rodziców do instytucji. I nie ma to nic wspólnego z atakiem na Kościół. Jeśli bowiem ktoś w tej sprawie skrzywdził Mistyczne Ciało Chrystusa, to nie media (a naprawdę nie jestem wielbicielem linii programowej TVN24), ale kuria, która zamiast podjąć przewidziane prawem kanonicznym działania, zdecydowała się na udawanie, że nic się nie stało. I to także po tym, jak sąd wydał wyrok.
Posted on: Fri, 27 Sep 2013 15:44:22 +0000