- Nie uwierzysz w to co Ci powiem! - krzyknęła w stronę - TopicsExpress



          

- Nie uwierzysz w to co Ci powiem! - krzyknęła w stronę przepaści, po to, by wywołać stamtąd czerwonego smoka. - Pokaż się, to są naprawdę świetne wieści! Mógłbyś się wreszcie porządnie najeść, od tak dawna nie miałeś mięsa w Twoim dużym pysku. No nie mów, że nie pociąga Cię możliwość darmowej wyżerki! No i to rozumiem! Ogromny czerwonoskóry jaszczur wyszedł z jamy, dmuchając czarnym osadem z nozdrzy. - Czego chcesz? Jadłem zaledwie tysiąc lat temu, zapasy w norze mam jeszcze na kolejne trzy. - zacharczał, albowiem był już bardzo stary, miał dość użerania się z wojownikami, którzy sądzili, że są na tyle odważni, by stanąć z nim w szranki. Nie liczni stawali z nim do pojedynku, a znaczna mniejszość wychodziła z nich żywa. - Nie potrzebuję następnych zapasów, po co mięso ma się marnować? A może Ty zwyczajnie chcesz popatrzeć jak Ci mężni i odważni ludzie uciekają w popłochu przed taką - zaryczał z ironią - małą jaszczurką jak ja? To do Ciebie podobne, lubisz odór krwi. Dziewczyna spojrzała w żółte ślepia jaszczura rozmiarów większych niż Światynia Hwang, była jedyną istotą, która mogła zbliżyć się do niego na tyle blisko, by nie pochłonął jej żar podczas otwiernia jego wielkiej paszczy. - To nie jest zachcianka. - żachnęła się. - Myślisz, że sprawia mi to przyjemność? No.. Dobra, sprawia. Powinieneś zamienić się ze mną miejscami! Fajnie popatrzeć jak przypiekasz tych drani swoim oddechem. I oni się mają za mężnych. - zadrwiła. - Płaczę ze śmiechu jak to widzę. Poważnie, no i co na mnie tak patrzysz? O nie, nie, nie! Tylko spróbuj! - krzyknęła. - Idź przypiekać sobie tych przechodniów czy zaraza wie kim są! Jaszczur uniósł i zadarł głowę, jakby zaczynał ślepnąć. Myliła się, wypatrywał czegoś o wiele, wiele dalej. Czegoś co może zagrozić nie tylko światu ludzkiemu, ale i światu zwierząt, potworów i stworów, których nie znacie z opowieści waszych dziadków. Inwazja miała zacząć się już niebawem. Świat miał stanąć na głowie, a to tylko dlatego, że równowaga pomiędzy fantazją a realnością została zachwiana. Nikt nie był w stanie przywrócić dawnej świetności granicy pomiędzy tymi światami. Wszystkie fantazje stały się realne, koszmar przerodził się w notoryczną chęć siania spustoszenia wśród mieszkańców krain. Neradia wraz z Erathią były przygotowane. Jednak nie spodziewały się tak silnie zorganizowanej armii przeciwnika. Miasta były atakowane po cichu i z wielką skutecznością. Nikt się nie spodziewał ataków. W każdym razie nikt o atakach nie wiedział, dopóki nie zaczęły rodzić się plotki o tajemniczej sile, która w ciągu jednego dnia potrafi zniszczyć wielkie miasto. Ludzie uciekali z domów, szukali schronień wśród zgliszczy i pobowojowisk, jaskiń i jarów, bagien i torfowisk. Nic nie jest w stanie zniszczyć siły fantazji i marzeń. Jeden z królewskich posłańców wrócił właśnie do stolicy - rzekł osobisty doradca Króla Lernora. - Wprowadzić? Król spojrzał z niedowierzeniem na swojego doradcę, który był jednym z najbardziej zaufanych dla niego osób. Machnął ręką, odsyłając służące z tacami i rzekł: - Wprowadź go. Doradca szybkim krokiem zszedł z podwyższenia tronu i odwrócił się, składając pokłon swemu panu. Zanim zdążył wyjść Król powiedział: - Gdy już go wprowadzisz, każ przygotować mu pokój, aby mógł odpocząć. Doradca skinął głową i znikł wśród białych futryn zasłaniających główne wejście do sali tronowej. Posłaniec był zdyszany, przerażony i trząsł się na całym ciele. Lernor, by nie czekać dłużej aż się uspokoi, polecił mu opowiedzenie tego co widział w królestwie w miarę w składnej całości. Aby król mógł zrozumieć cóż takiego na wielką zarazę niepokoi jego królestwo, cóż zakłóciło ład i porządek, który budował przez wiele lat swojej władzy. - Mów składniej, ino Cię nie mogę pojąć. - rzekł Jego Wysokość. - Powoli, napij się i spróbuj uspokoić. Posłaniec sięgnął po kielich, duszkiem wychęłptał z niego resztki i rzekł: - Na granicach dzie.. je się źle. - zdołał wykrztusić. - Ni-nie wie-wiem jak mam to Wa-Waszej Wysokości powie-powiedzieć. Na-nasze armie ni-nie s-są w sta-stanie po-poradzić so-so-sobie z przeciwnikiem. - Kim jest ten przeciwnik? - nacisnął Lernor. - Ni-nie wiem ską-skąd się zja-zjawiły, a-a-ale ich po-potęga nie ma so-sobie rów-równych! Po-ponoć potrafią zrów-zrównać w je-je-jeden dzień mia-miasto! Król również nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Wciąż wiedział nie wiele o swoim wrogu. Nikt nie był wstanie dokładnie określić z czym mają do czynienia. - Strzeżmy się. - uprzedził posłaniec. - Fantazja potrafi płatać figle i to nie by-byle ja-ja-jakie. Król spojrzał na posłańca i zapytał wprost tonem nie znoszącym kłamstwa: - Kim jest nasz wróg? Posłaniec podniósł wzrok na króla. - Różowe króliczki. - Czy on sobie kpi z Ciebie? Jakim prawem ja się pytam, ten bencwał jeszcze żyje?! Dlaczego nie kazałeś go stracić? - zapytał NoCompromise swego brata. - Dlaczego? Możesz mi na to odpowiedzieć? Lernor uniósł wzrok znad rąk i rzekł: - Nie siłą jest zabijać, a potrafić zrozumieć przesłanie, jakie ten człowiek mi przyniósł. - rzekł. - Sądzisz, że mi łatwo w to uwierzyć? Widziałem jego strach, czułem go. Widziałem jak trząsł się na całym ciele, jego nie składne opowieści, plotki, które zebrał z granic. - To łgarstwa! - wykrzyknął. Lernor uniósł dłoń, dając tym samym znak, żeby zamilkł. - To może być prawdą, mój bracie. - rzekł ze smutkiem. - Sam widzisz co się dzieje. Driady są niebieskie, Czerwony Smok nie poluje na ludzi, Wojownicy Setou wychodzą z atlantydy. To co się teraz dzieje, to ostateczny koniec granicy pomiędzy realnością i rzeczywistością, mój bracie. Dlaczego nie łączysz tych faktów? Uważasz, że on kłamie? NoCompromise zamilkł, miedzy innymi dlatego nie objął tronu po ojcu. Za tę swoją porywczość. - Nie uciekaj! - krzyknął za nią. - Nic Ci z mojej strony nie grozi. Dziewczyna odwróciła się, ujrzała za chłopakiem wielkiego różowego królika. Chciała krzyknąć, lecz było za późno. - Tik, tak, tik, tak, tik, tak. - rzekł Króliczek. - Gdzie jesteś Westly? Gdzie jesteś? Mały tykający zegarek jak zawsze przypięty do ładnej marynareczki Różowego Króliczka, tylko tykać potrafi. Musimy wymyśleć strategię, pomyślał Lernor. Tylko jaką? Przecież ich nie skusimy czekoladą ani marchewką. Są przebiegłe. A my nic o nich nie wiemy. Do komnaty wpadło kolejnych dwóch posłańców. Tak samo przerażeni, tak samo się trzęśli jak ich poprzedni. Napoił ich i kazał opowiadać same konkrety, których znał znacznie za mało, by móc powstrzymać falę mordu ze strony Różowych Króliczków. - Goooooosiuuu! - poruszył noskiem Króliczek. - Gooooooooooooooooooooosiu! Odpowiadał mu tylko tykający zegarek. A czas upływał, upływał i zostawało go coraz mniej, mniej, mniej, mniej i mniej. - Smoku! Smoku! - krzyknęła tak samo głośno, tylko teraz z ogromnym przerażeniem w głosie. - Smoku! Smok nie odzywał się, nie wyleciał na powierzchnię, jak ów pamiętnego dnia, gdy ostatni raz go widziała. Została sama. A fantazja, którą stworzyła brnęła dalej w głąb swego przeznaczenia. W głąb siebie, torując sobie własną ściężkę, własne życie. Tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak. Czas upływał, a ona nie wiedziała co się dzieje. Różowy Króliczek wyrósł za nią, jakby stał tam od zawsze. Czas zwolnił, a ona z przerażeniem spojrzała w wkrzywioną gniewem twarz Różowego Króliczka. Uśmiechnął się i ciął powietrze. Mało brakowało, pomyślała, puszczając krzyki Królika mimo uszu. - Goooooooooooooooooooosiu! Nic się nie zmieniło. Wszystko było tak jak wcześniej.. Króliki siały panikę wśród ludności, a wybawcy nie było śladu. Bo czyż Wybawca w ogóle istniał? Żadna księga nie zdołała zapisać takiej katastrofy, tym bardziej, że żaden Czarnoksiężnik nie wspominał o zagięciu się granic realności i fantazji. A może do wybawienia świata potrzebny jest jeden z tych kluczy? Tylko jak je wykorzystać? Gosia myślała dlaczego to właśnie ją spotyka. Dlaczego Różowe Króliczki ścigają akurat ją? Cóż im takiego zawiniła? Jakby miała kogoś w rodzinie, kto by o tym wiedział.. Byłoby łatwiej. Może babcia Alicja? Alicja.. Co jej to mówiło? No tak! Bajka babci o Alicji w Krainie Czarów. W tym zamyśleniu nie zauważyła, kiedy Króliczki zagrodziły jej drogę ucieczki, była uwięziona. Zbliżały się powoli, podnosząc łapy do góry, by nie mogła się przebić. Dobrze wiedziały, że Alicja była sprytna, któż wie, czy jej wnuczka również? Lepiej zachować ostrożność. - Witamy Cię w moich łapkach. - rzekł Tognarus. - Gosiu wnuczko Alicji z Krainy Czarów. Cieszymy się, że możemy Cię poznać! // Ann.
Posted on: Sun, 17 Nov 2013 20:28:31 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015