Dawne tradycje mieszkańców Mysłowic I KOMUNIA ŚWIĘTA - TopicsExpress



          

Dawne tradycje mieszkańców Mysłowic I KOMUNIA ŚWIĘTA Uroczystość I komunii świętej była ważnym momentem w życiu każdego dziecka. Jest to jeden z tych momentów życia człowieka, który był otoczony pewnymi zwyczajami, choć z racji jego typowo chrześcijańskiego charakteru, zawiera niewiele dodatkowych zwyczajów, poza tymi, które regulują przepisy kościelne. W zasadzie przez długi czas (od starożytności) do komunii dopuszczane były dzieci, które rozumiały czym jest Najświętszy Sakrament i potrafiły odróżnić chleb zwykły od Eucharystycznego. Z biegiem czasu unormowano to na wiek 9 lat, chociaż od 1910 roku papież Pius X dopuścił możliwość przystępowania do I komunii dzieci siedmioletnich. Przygotowania do I komunii trwały dłuższy czas (w rodzinie). W przeciągu roku dziecko było przygotowywane intensywnie przez księdza lub osobę do tego wyznaczoną (katechetę). W tej materii niewiele się zmieniło. Oprócz przygotowań natury duchowej, były też przygotowania natury materialnej. Szyto dla dzieci stroje. W czasach, gdy noszono stroje ludowe, dziewczynka była ubierana w białą, długą do kostek kiecki, biały fartuch i białą jaklę. Do tego białe pończochy i buty (czasem buty były czarne). Przy czym strój był skromny i raczej nie posiadał kolorowych kwiatów. Jedyną ozdobą był biały mirtowy wianek. Co ciekawe wśród mieszkańców żyjących na terenie naszego miasta od pokoleń jest to praktykowane do dziś. Łatwo można stwierdzić (z dużą dozą prawdopodobieństwa) na podstawie noszonego wianka, czy dziecko pochodzi ze śląskiej rodziny czy też nie. Dzieci z rodzin, które niedawno mieszkają w naszym regionie noszą do I komunii wianki ze sztucznych kwiatów. Miejscowe mają wianki mirtowe. Mocno to akcentuję, bo to ciekawa nasza miejscowa tradycja. W czasach późniejszych dzieci zakładały różne sukienki- czasem dłuższe, czasem krótsze, ale zawsze w kolorze białym z zielonym wiankiem. Do tego dziecko niosło gromnicę, która także była ozdobiona mirtem, uplecionym w girlandę. Roślina ta była od wieków traktowana jako symbol życia i szczęścia. Dlatego była obecna przy wszystkich ważniejszych momentach życia Ślązaków (i nie tylko). Chłopcy zakładali garnitur w kolorze czarnym lub granatowym (z czasów strojów ludowych nie mamy właściwie świadectw) z białą koszulą i białym krawatem. Do lewej klapy marynarki przypinano mirtową różdżkę. Dopiero dzieci wczesno komunijne (chłopcy) zaczęto ubierać na biało, a albą w czasach współczesnych. Dawniej była to ważna uroczystość religijna, ale świętowano na niej skromnie, zapraszając zazwyczaj najbliższą rodzinę i chrzestnych. W biedniejszych rodzinach imprezy nie organizowano wcale. Z prezentami było podobnie: albo ich nie było wcale albo były symboliczne. Dopiero w okresie powojennym (sporadycznie przed wojną) zaczęto kupować dzieciom na komunię zegarki. Utarło się nawet powiedzonko: „Coś nie był w I komunii, że nie masz zegarka?”. Z biegiem czasu prezenty stawały się coraz bogatsze. W latach 70. obok zegarka na rękę dzieci często dostawały rower. Od lat 90. rozpoczęło się szaleństwo z prezentami, podobnie jak z imprezami, które stawały się coraz bardziej huczne. Początkowo w domu, potem, w czasach nam bliższych na Sali lub w restauracji., W miarę wzrostu „huczności” imprez pierwszo komunijnych katecheci i księża zaczęli kłaść coraz większy nacisk na bezalkoholowy charakter uroczystości. Z różnym skutkiem, gdyż w wielu rodzinach poziom spożywania napojów wyskokowych jest taki wysoki, że nie potrafimy wyobrazić sobie imprezy bez tego dodatku. Często więc stwarzane są pozory, że impreza jest bezalkoholowa, ale po kryjomu jest wódka spożywana. Co o tym myśleć? Czy to też jakaś tradycja? Tomasz Wrona Jeżeli państwo pamiętać jakieś ciekawe zwyczaje z naszego regionu, proszę o przysłanie informacji na adres redakcji „CT” lub mój mailowy: [email protected]
Posted on: Tue, 24 Sep 2013 04:55:16 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015