Świat 26.09. Przywódca Al-Szabab grozi dalszymi atakami - TopicsExpress



          

Świat 26.09. Przywódca Al-Szabab grozi dalszymi atakami Przywódca radykalnego ugrupowania Al-Szabab Ahmed Godane oświadczył, że atak na centrum handlowe Westgate w Nairobi był odwetem za wtargnięcie wojsk kenijskich do Somalii w 2011 r. Wezwał rząd Kenii do wycofania wojsk, grożąc dalszymi atakami. "Wycofajcie swoje wojska albo przygotujcie się na długotrwałą wojnę, rozlew krwi, zniszczenia i ewakuacje" - powiedział w nagraniu audio umieszczonym na stronie internetowej powiązanej z Al-Szabab Godane, znany również jako Muchtar Abu al-Zubair. Wojska kenijskie biorą udział w walkach w Somalii z rebeliantami w ramach sił pokojowych Unii Afrykańskiej. Prezydent Kenii Uhuru Kenyatta zapowiedział już, że nie wycofa wojsk z Somalii. Minister spraw wewnętrznych Kenii Joseph Ole Lenku poinformował, że eksperci służb specjalnych z USA, Wielkiej Brytanii i Izraela pomagają władzom kenijskim w zbadaniu wszystkich okoliczności związanych z atakiem na centrum handlowe Westgate. Pomagają im eksperci z Kanady, Niemiec i Interpolu. W ataku zginęły co najmniej 72 osoby, a kilkaset zostało rannych. Cześć kompleksu centrum, odwiedzanego tłumnie przez zamożnych Kenijczyków i zagranicznych turystów, została poważnie zniszczona. Po czterodniowym oblężeniu centrum przez kenijską policję i wojsko napastnicy z Al-Szabab, mający powiązania z Al-Kaidą, zostali ujęci lub zabici, a zakładnicy - uwolnieni. Prezydent Kenyatta ogłosił trzydniową żałobę narodową. Zdaniem analityków atak na centrum Westgate wykazał duże możliwości Al-Szabab w tym rejonie świata i podsycił zaniepokojenie społeczności międzynarodowej. Obawia się ona, że Somalia pozostanie ośrodkiem rekrutacji i "wylęgarnią" islamskich terrorystów tak długo, jak będą tam trwać zamęt i wojna domowa.. (Polska Agencja Prasowa) Bush senior świadkiem na ślubie lesbijek Uroczystość odbyła się w stanie Maine, gdzie śluby osób tej samej płci są legalne od grudnia 2012 r. George Bush Senior razem ze swoją żoną Barbarą wzięli udział w ślubie swoich wieloletnich przyjaciółek. - Świadek zatwierdza nasze małżeństwo - napisała na swoim profilu na Facebooku Helen Thorgalsen pod zdjęciem, na którym były prezydent Stanów Zjednoczonych podpisuje się pod dokumentami legalizującymi jej związek z partnerką Bonnie Clement. Czterdziesty pierwszy prezydent USA jest mocno związany z nadmorskim miasteczkiem Kennebunkport. Obie kobiety prowadzą w tym mieście swój sklep. Dziennikarze agencji AP próbowali namówić je na komentarz, ale kobiety wyjechały w podróż poślubną do Europy i nie odpowiadają na maile. Thorgalsen zamieściła na Facebooku artykuł opisujący ceremonię, komentując go słowami: "How cool is this?". Kiedy Bush Senior był prezydentem, małżeństwa gejowskie nie były wielką polityczną sprawą, jak jest dzisiaj. Jego syn George W. Bush sprzeciwiał się legalizacji tych związków, w przeciwieństwie do żony Laury. Dziennikarze wspominają także, że córka byłego wiceprezydenta Dicka Cheneya otwarcie przyznaje się do swojej homoseksualnej orientacji. Jego brat Jeb Bush, były gubernator Florydy i potencjalny kandydat na prezydenta, powiedział, że o legalizacji małżeństw homoseksualnych każdy stan powinien zadecydować osobno. Podczas wystąpienia w czerwcu br. stwierdził jednak, że naród powinien wspierać "nietradycyjne związki". (Gazeta.pl) Wypróbowany sposób na cygana Pikujący w sondażach socjaliści sięgają po sprawdzony przez skrajną prawicę sposób zdobycia wyborców – atak na Romów. Manuel Valls, minister spraw wewnętrznych i wschodząca gwiazda lewicy, uznał na początku tego tygodnia, że „Romów należy odstawić na granicę, bo ich styl życia jest skrajnie odmienny od naszego". Polityk stwierdził także, że integracja romskiej społeczności z francuskim społeczeństwem „nigdy" nie będzie możliwa. Bruksela uznała te słowa za skandaliczne. – Zawsze, kiedy zbliżają się we Francji wybory, zamiast mówić o naprawdę trudnych tematach jak dług czy bezrobocie, odgrzebuje się się Romów – zaatakowała komisarz ds. wymiaru sprawiedliwości Viviane Reding. Trzy lata temu, gdy ówczesny prezydent Nicolas Sarkozy prowadził akcję deportowania Romów, Reding także interweniowała, tyle że jeszcze bardziej stanowczo. Porównała wówczas działania francuskich władz do deportacji przeprowadzanych przez nazistów w trakcie II wojny światowej. Tym razem operacja jest jednak przeprowadzana na wyjątkowo dużą skalę. Choć we Francji żyje niewiele ponad 15 tys. Romów, od początku roku francuska policja spacyfikowała dzikie romskie obozy zamieszkane przez 10 tys. osób. Większość z nich została wywieziona z Francji, choć jednocześnie sporo wróciło. – Romowie są obywatelami Unii i jako tacy mają prawo do swobodnego przemieszczania się w całej Wspólnocie. Jeśli okaże się, że Francja łamie te reguły, będziemy zmuszeni do nałożenia na nią sankcji – ostrzegł rzecznik Komisji Europejskiej Olivier Bailly. Mimo to Pałac Elizejski i rząd stanęli murem za Vallsem. – Minister spraw wewnętrznych wdraża strategię rządu stanowczo, ale także humanitarnie – przekonuje rzeczniczka premiera Najat Vallaud-Belkacem. Powody takiego podejścia nie trudno zgadnąć. Francję za pół roku czekają wybory lokalne, w których lewica może ponieść srogą klęskę. Partia Socjalistyczna przeszło rok temu wygrała wybory prezydenckie i parlamentarne. Teraz jednak jej notowania spadły do 26 proc. wobec 35 proc. dla prawicowej UMP. Jednocześnie ostro w górę idzie poparcie dla Frontu Narodowego, który może liczyć już na 16 proc. głosów. Zdaniem Vallsa pacyfikacja dzikich obozów Romów jest konieczna, bo ich obecność powoduje wzrost przestępczości w sąsiednich gminach. Takich siedlisk jest wciąż około 400, z czego dwie trzecie znajduje się w stołecznym regionie Ile-de-France. Jednak raport nt. stanu bezpieczeństwa MSW pokazuje, że od przejęcia urzędu przez Vallsa bezpieczeństwo w kraju załamuje się, a nie poprawia. Społeczność Romów to kropla w morzu imigrantów żyjących we Francji: liczbę samych muzułmanów ocenia się na 7 mln. Także w stosunku do wielu innych krajów Unii Romów we Francji jest niewielu. W Rumunii jest ich 1,8 mln, w Bułgarii 750 tys., na Słowacji 490 tys., a we Włoszech 180 tys. – wynika z danych Rady Europy. Także w Polsce (17–35 tys.) ta grupa jest liczniejsza niż we Francji. „Stygmatyzując całą społeczność z powodów etnicznych, minister spraw wewnętrznych sprzeniewierzył się fundamentalnym wartościom Republiki: gościnności, integracji, solidarności. To jest ciężki błąd" – uznał w redakcyjnym komentarzu dziennik „Le Monde". (Rp. Pl)
Posted on: Thu, 26 Sep 2013 22:50:53 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015