CBŚ w ministerstwie. Resort finansów pierwszą ofiarą haków? Wygląda na to, że koniec rządu Donalda Tuska będzie bardziej spektakularny niż można się było spodziewać. Oficerowie Centralnego Biura Śledczego wczoraj odwiedzili gabinet wiceministra finansów Jacka Kapicy. Uzbrojeni byli w nakaz, który uprawniał ich do siłowego przejęcia wszelkich materiałów, nawet w razie odmowy ich wydania przez ministra. Zabezpieczyli liczne dokumenty, oraz dyski komputerowe. Przeszukania dokonano w związku ze śledztwem prowadzonym przez wydział przestępczości zorganizowanej Prokuratury w Białymstoku, dotyczącym tzw. “jednorękich bandytów”. Mamy zatem do czynienia z reperkusjami “afery hazardowej”, której – jak wiadomo – nigdy nie było. Oprócz przekrętu polegającego na rejestracji automatów do gier jako urządzeń o niskich wygranych, a następnie programowaniu ich tak by dawały wyższe, chodzi również o proceder prania brudnych pieniędzy. CBŚ zastanawia się jak to jest możliwe, że Polskę zalały dziesiątki tysięcy automatów do gier, zezwalających na prawdziwy hazard, zupełnie wbrew ustawie hazardowej i pod okiem Ministerstwo Finansów, które przecież zajmuje się kontrolą takich urządzeń? A chodzi o grube miliardy złotych. Jeśli zestawi się te informacje z wiedzą o powiązaniach polityków Platformy z biznesem hazardowym w postaci choćby biznesmena Ryszarda S., aferą Amber Gold, niejasnymi źródłami finansowania partii o których wspominał świadek koronny “Broda”, to widzimy smutny obraz państwa pod rządami PO. Hazard, przetargi, brudne pieniądze, drogowe haracze…Polacy muszą w końcu uświadomić sobie podobieństwa do pewnej struktury. Kiedy już zrozumieją, że Tusk nie nadaje się na Ojca Chrzestnego, mogą zatęsknić za “stalinowskimi metodami” przesłuchań CBA. I Jarosławem Kaczyńskim, który w najbliższej kampanii wyborczej powinien obiecać, że po dojściu do władzy wsadzi lidera PO do więzienia – podejrzewam, że wtedy nawet lemingi zamkną oczy i pójdą zagłosować na PiS. Jeśli jest już przyzwolenie na takie akcje jak ta wczorajsza u ministra Kapicy, to znaczy, że Tusk naprawdę “leci” jak dyrektor Krzakoski w filmie Barei. Można snuć przypuszczenia – czy to z powodu ingerencji w ABW? Jeśli tak, to najwyraźniej – wbrew przekonaniu profesora Zybertowicza – haki Tuska nie zrównoważyły jednak haków Bondaryka. Zostały najwyraźniej odpalone przez jedną ze stron. A jak wiadomo – gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.
Posted on: Fri, 21 Jun 2013 15:51:32 +0000